II
Zapraszam na kolejny rozdział!
Zostaw coś po sobie ❤️
Miłego czytania ✨
~ Kal 💚🐍❇️
"~" — myśli; sny.
Tak, wiem, że nazwisko Dracon'a, to Malfoy, zmienione jest ono, na potrzeby książki.
***************************************
Chłopak śmiał się przy stole razem z przyjaciółmi. Harry był bardzo szczęśliwi, że inne klasy zaakceptowała jego drugą osobowość. Zielonooki spojrzał na stół, przy którym siedziała klasa sportowa, oraz humanistyczna. Platynowowłosy siedział, obok Theo i Blaise'a, rozmawiał z nimi dosyć żywo.
Poczuł gorąc na policzkach, kiedy szarooki spojrzał w jego stronę, od razu udał, że rozmawia z Mary, nie chciał wyjść na podglądacza, lub stalkera, którym tak naprawdę był i to od pierwszej klasy. Blondyn zawsze wzbudzał w nim ciepłe uczucia, był zainteresowany jego osobą odkąd pamiętał. Damon był przystojnym nastolatkiem, miał jasne, platynowe włosy, szaro-niebieskie oczy, oraz delikatne piegi, był dobrze zbudowanym, wysokim mężczyzną. Grał w koszykówkę i ćwiczył na siłowni, był idealnym kandydatem na partnera.
— Hej, Harry, a tak właściwie, masz już jaką Alfę, na ok-
Do sali koślawo, wbiegł George, mężczyzna bez drugiej płci, który został woźnym w Hagward'zie, wiele lat wstecz. Był okropnie wścibski i zawsze stosował się do regulaminu, jeśli złapał kogokolwiek na jego łamaniu, osoba ta płaciła surową karę. Uczniowie nie przepadali za nim. Wszyscy patrzyli na jego półmaraton z uśmiechem na ustach, starali się nie roześmiać widząc nieudolny sprint woźnego.
— Panie Dyrektorze! Panie Dyrektorze! Luna! — złapał oddech. — Luna przybyła, do Harward'u!
W Sali, zapadła nagła cisza. Dopiero, po chwili każdy z uczniów krzyczał. Było to bardzo ekscytujące, a zarazem przerażające. Nikt jeszcze nie widział Luny stada, tak samo jak Alfy. Jednak to Luna była tą, która powinna być blisko stada, a tymczasem rodzina królewska, nie wystawiała nosa spoza zamku. Władza Londynu była od lat kryta pod kloszem, ich historia była owiana tajemnicą, nikt dokładnie jej nie znał. Brunet westchnął i usiadł, wygodnie, bawił się nerwowo swoimi tostami, po raz pierwszy miał zobaczyć kogoś tak ważnego, w przyszłości przecież, jako młoda Omega, miał przychodzić do swojej Luny po rady, stresował się. Nagle drzwi sali, ponownie się otworzyły, do pomieszczenia weszła, śliczna, szarooka blondynka. Od razu, do nozdrzy wpadł zapach, młodej Omegi, dziewczyna pachniała słodkimi ciasteczkami, z nutą cytrynową. Kobieta, była młoda, bardzo młoda, była zapewne, ich rówieśniczką. Miała długie, platynowe, falowane włosy, była dosyć wysoka, ubrana elegancko, w ciemną, krótką sukienkę i trochę srebrnej biżuterii.
— Ona jest za młoda, na Lunę stada. — wyszeptała Mary i mocniej się wychyliła.
— Luno. — tuż przed kobietą, stanął dyrektor John Blade. — Co Luna tutaj robi?
— Profesorze. Jak wiesz, nie jestem jeszcze Luną, nie doszło do połączenia. Ma matka, nalegała, abym swój ostatni rok nauki, spędziła właśnie tutaj.
— To będzie zaszczyt, Wasza Wysokość! Marlen! Madison! Przyprowadź Marlen!
Blondynka, przekręciła lekko oczami i stanęła prosto. Westchnęła cicho i wyprostowała kręgosłup, czując na sobie wzrok uczniów. Musiała wyglądać nienagannie, idealnie, prezentować godnie swoją osobę, przyszłego męża, oraz rodzinę królewską. Mieć perfekcyjny akcent, figurę, ubrania, nie miała innego wyboru, nie mogła podejmować sama decyzji, nawet tych dotyczących miłości.
— Madyson! Szybciej! Nie każ, Lunie, czekać!
W Harwardzie panował jasny podział na rodziny, w których były po dwie klasy, należało zamoczyć usta w wodzie, wtedy instynkt Marlen, starszej wilczycy mieszkającej w zamku od lat, miał zdecydować do jakiego domu przydzielona zostanie dana osoba, kobieta miała zabarwić wodę na jeden z czterech kolorów; szmaragdowy, złoty, krwawy, lub błękitny. Do dziś nie było wiadome jak Marlen rozpoznawała ich cechy, większość twierdziła, że przez tyle lat nauczyła się czytać z oczu, a inni, że była po prostu czarownicą. Kobieta szybko podeszła, do siwowłosego i ukłoniła się nisko. Blondynka kiwnęła na nią głową i usiadła na krzesełku. Była przerażona, jeśli nie trafi do domu szmaragdowych jej rodzina będzie zawiedziona, a ona nie chciała tego. Musiała być idealną córką, następczynią tronu.
~ No proszę, kolejny McCras. ~.
Woda poruszyła się, a w jej głowie, dało się usłyszeć słowa wilczycy. Popatrzyła na starszą, pomarszczoną panią, przełknęła ślinę i przybrała swoją maskę obojętności, zerknęła na mętny napój i napiła się.
~ Nie obchodzi mnie, czy znasz TĘ tajemnice, czy nie. Przydziel mnie do tej klasy i zakończmy tą szopkę. ~ przekazała w myślach Marlen i zerknęła na stół szmaragdowych. Jej wzrok zawiesił się, na przystojnym blondynie.
Jak możesz tak o nim myśleć! Nasza Alfa jest o wiele bardziej przystojna, niż on!
Pisnął cichy głosik jej Omegi, na co prychnęła. Jej życie nie było idealne, kłamstwa i tajemnice, były codziennością, nie dawały jej spać. Paliły ją od środka, pożerały, kawałek, po kawałku. Kilka lat wstecz, poznała pewnego chłopaka byli jeszcze dzieciakami, nie czuli wtedy szczególnego pożądania, dopiero, gdy spotkali się na targu, w tegoroczne ferie, wpadając na siebie, ich życie splotło się w jedno, poczuli uczucie, jakiego nie znali.
Marlen uśmiechnęła się i zabarwiła wodę na zielono, minąło dyrektora, odchodząc do swoich kwater, siwobrody spojrzał na kielich w zadumie, on sam od lat, próbował zrozumieć starą wilczyce.
- Szmaragdowi!
Tłum zamarł. Każdy z nich był przekonany, że Luna, ideał dobra, życzliwości i miłości, trafi do Błękitnych lub do Złotych. Te dwie rodziny miały w zwyczaju, kochać ludzi i wszystko dookoła, często dumali wśród książek i długo marzyli na polanach, czy przy jeziorze.
- Luno? Do jakiej klasy dołączysz?
- Humanistycznej.
Kobieta wstała, ruszyła do stołu szmaragdowych, zupełnie niewzruszona. Jej twarz wykrzywiła się w uśmiechu, tylko w jednym momencie, gdy usiadła na przeciw platynowowłosego nastolatka, który od razu zagaił rozmowę.
Omega Harry'ego, która tak samo, jak on sam, była zafascynowana młodym McCros'em, zaskomlała widząc wzrok starszego, którym obdarzył, piękną Omegę. Patrzył z pożądaniem na jej piersi i długie, szczupłe nogi, nie dało się ukryć, była niezwykle piękną kobietą, na pewno nie jedna Alfa, jeszcze tego samego wieczora będzie się zadowalać myśląc o jej kształtach.
Harry poczuł wielki zawód, ten chłopak, nigdy nie spojrzy na niego, jak na nią. Nawet gdyby, był on Alfą. Na pierwszy rzut oka, było widać, że Damon zainteresowany był wyłącznie kobietami.
_
— Nie wiem, czy powinniśmy, przecież jesteś Lun-
— Nie mówmy o tym w tym momencie. — wyszeptała platynowowłosa i przyciągnęła mężczyznę do gorącego pocałunku.
Ich ubrania walały się, po całej podłodze. Mężczyzna zawisł nad nią i wycałował, całe jej ciało, ich każdy raz, był tak samo wyjątkowy, chłopak zachwycał się jej pięknym, idealnym ciałem, a ona zawsze powtarzała jaki jest przystojny i drapała do krwi jego barki, z przyjemności.
— Jesteś taka piękna. — powiedział, gdy wszedł w nią, szybkim, nagłym ruchem.
Szarooka krzyknęła głośno, uwielbiała intymne chwile z kochankiem, uwielbiała jego dotyk i czułe słowa. Przy nim nie miała hamulców, nie potrafiła odmówić mu zjedzenia kolejnego deseru, czy kochania się, chodź w zamku na pewno by jej na to nie pozwolili. Ona po prostu na zabój się zakochała w tym chłopaku.
Złączyli swoje usta kończąc bliski sobie moment. Zawsze kończyli tak samo, okazując sobie nawzajem czułości. Dziewczyna za każdym razem potrzebowała chwili, aby zapamiętać dotyk dłoni ukochanego.
— I co? Teraz się dotykamy, a za chwilę, udamy, że się nie znamy? — szepnął.
— Wiesz, że nikt nie może się dowiedzieć, jestem Luną, a ty-
— Tak wiem. — burknął nastolatek i zsunął się z mniejszego ciała.
— Miałam nadzieję, że zostaniesz, na trochę i spędzimy miło czas. — szepnęła kobieta, widząc jak ten nakłada na siebie ubrania.
— Wybacz, ale jak już powiedziałaś, jesteś Luną, a ja nikim. To tylko chwila zapomnienia. LUNO.
Wyszedł z dormitorium blondynki i ruszył do siebie. Czuł słone łzy na policzkach, Lukrecja była pierwszą osobą, której w pewien sposób zależało na nim, a on? Zakochał się jak głupi, ale nie mógł jej powiedzieć, prawda była zbyt bolesna.
***********************
~ Ciało bruneta zostało wgniecione w materac, świat mu zawirował, gdy chłodne usta, dotknęły wnętrza, jego ud.
Jęk wyrwał się z jego gardła, kiedy jeden z palców, dotknął jego pachwin. Poczuł błogi stan spełnienia, poruszył chciwo biodrami, jęczał i wił się pod większym ciałem, błagając o więcej doznań.
— Oh, Damon!
Z pod przymrużonych powiek, ujrzał uśmiech, blondyna. Był on tak cholernie przystojny, tak seksowny. Poczuł jak długie, miękkie palce dotykają go, po jego czułych miejscach, zagryzł mocno wargę, aby więcej sprośnych dźwięków nie wyszło z jego ust.
— Jęczy dla mnie, Parker.
Czy miał on inne wyjście? Jęczał, krzyczał, błagał, dopóki nie dostał, tego czego pragnął. Damon'a, który był tak, cholernie idealny. Omega, w nim, wariowała, czując gorąc w swoim żołądku, mruczała i mówiła mu nieprzyzwoite prośby, który kazała przekazywać chłopakowi.
— Damon!
~
— Harry! Harry!
Chłopak podskoczył, spojrzał na Jake'a, który patrzył na niego spokojnie. Miał sklejone oczy, najwidoczniej obudziły go jęki młodszego, westchnął widząc, pościel brudną i wybrzuszenie przyjaciela, już wiedział co się stało. Westchnął czując słodki zapach przyjaciela, który aż dusił.
— C-Co?
— Krzyczałeś, jesteś rozpalony. Chyba zaczęła ci się gorączka. — powiedział, z delikatnym rumieńcem, na policzkach. — Może chciałbyś leki? Na pewno ci pomogą.
— Nie, dziękuję Jake. Chyba-Chyba pójdę do łazienki, a potem do Raul'a.
— Dobrze. Przekaże ci potem notatki. Widzimy się za kilka dni, odpocznij.
Parker kiwnął głową i posłał rudowłosemu, wymuszony uśmiech. Czuł się fatalnie, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, obudził swojego przyjaciela, bo miał sen erotyczny! I to w roli głównej ze zwykłym człowiekiem.
Chodźmy do Damon'a! On się nami zajmie!
— Nie rozumiesz, że on nie jest Alfą?! Mam cię czasem dosyć.
Ale ja czuję, że to jego potrzebujemy!
— I co z tego? To nie wyjdzie, nie będziemy mieć szczeniąt, po za tym, widziałeś, jak patrzył na Lunę, nie mamy u niego szans.
Wstał smutno z łóżka, spojrzał ostatni raz, na zasypiającego przyjaciela i szybko czmychnął do łazienki, poradził sobie z wybrzuszeniem i zakrywając się kocem, oraz dużym misiem, delfinem wyszedł na ciemny korytarz.
*******************
Dobry wieczór!
Mam nadzieję, że ten tydzień minął wam dobrze, mi co dziwne minął znośnie. Ciesze się, że dałam radę napisać ten rozdział, przepraszam za błędy!
Taca na opinie ---> _______________________
Do zobaczenia 😘
Wasza
Kala_malfoy 💚🐍✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top