Trzydzieści trzy📚
OKEY misie!❤️
Dziś wstałam trochę wcześniej, więc stwierdziłam, że od razu wrzucę rozdział :')
Miłego czytania!❤️
🦎🦎🦎
Nie miała ochoty by wsiadać do auta. Niby chciała spędzić czas z rodzicami, jednak wiedziała, jak będzie to wyglądać. Przez większość dnia przesiedzi w pokoju, sama z kotem lub także z Saiem. Zatrzasnęła za sobą drzwiczki i zapięła pas, następnie opierając brodę o dłoń złożoną w pięść. Zerknęła kątem oka na szatyna, który przekręcił kluczykiem w stacyjce i ruszył powoli autem. Zastanawiała się, jak będzie wyglądać wigilia, sylwester. Teraz wydawało jej się, że jednak na sto procent wolałaby spędzić ten wyjątkowy czas z matematykiem, u niego w domu. Może nawet odważyłaby się na spotkanie z jego tatą. Westchnęła cicho i wyjęła telefon z kieszeni czarnej wiatrówki, pod którą miała ciepłą, szarą bluzę z kapturem. Zastanawiała się, czy nie napisać do szarowłosego, że jest już w drodze, i by życzyć mu miłego dnia. Jednak zrezygnowała z tego zdając sobie sprawę, że najpewniej jeszcze spał. Ziewnęła przeciągle, słysząc w radiu nużącą piosenkę.
— Jak chcesz, idź spać — mruknął Sai, widząc jej klejące się do siebie powieki. Asuna zwróciła na niego uwagę i przytaknęła mu ruchem głowy. Zdjęła ze stóp adidasy i zgięła nogi w kolanach podciągając je do klatki piersiowej. Cieszyła się, że miała na sobie dresy, inaczej nie byłaby w stanie się tak wygodnie ułożyć.
— Będziesz robić jakiś postój? —zagadnęła podłączając do telefonu słuchawki i rozplątując je z kilku supłów. Ciemnooki przytaknął jej, na co ze zrozumieniem kiwnęła głową. — To obudź mnie na pierwszym — poprosiła i po tym wsadziła do uszu słuchawki, włączając jedną z ulubionych playlist. Zamknęła powieki i niemal od razu odleciała, widząc oczami wyobraźni stojącego przed nią Hatake z lekkim uśmiechem i wyciągniętą w jej kierunku dłonią. Uśmiechnęła się lekko i mruknęła coś pod nosem, nie mogąc się doczekać, by znowu go zobaczyć.
W tym samym czasie szarowłosy właśnie został wybudzony ze snu przez budzik. Wyłączył go szybko, przez irytujący dźwięk, jaki z siebie wydawał i położył się ponownie, zakrywając oczy przedramieniem. Westchnął cicho. Nie wyspał się, było mu niewygodnie. Ostatnio cały czas było mu niewygodnie, gdy obok nie było wysokiej szatynki. Gdy nie czuł zapachu jej szamponu, a jej włosy nie łaskotały jego nosa. Chciałby, żeby było już po przerwie zimowej. Zdjął rękę z twarzy i spojrzał na zegarek stojący na komodzie. Była piąta, a on za godzinę musiał już wyjechać, by na czas dotrzeć do rodzinnego domu. Na pyszny obiad przygotowany przez Sakumo, który wyglądał tak samo, jak zwykle gdy go odwiedzał. Uniósł lekko kąciki ust i podniósł się z łóżka, zaczynając się ogarniać. Zrobił krok i skrzywił się, wydając przy tym syknięcie z pomiędzy warg.
No tak, brakowało tylko uderzenia w mały palec. Bo dlaczego nie?
Burknął przekleństwo pod nosem i kilka minut później wszedł przebrany w czarny golf oraz tego samego koloru spodnie, do kuchni i zaczął robić sobie śniadanie. Chciałby zjeść coś, co zrobiłaby Hiroi, jednak teraz nie będzie miał takiej możliwości przez... Tak długi okres, że obawiał się, iż jego kupki smakowe zapomną smaku tych pysznych potraw.
Z grymasem na twarzy usiadł przy stole razem z parującym kubkiem herbaty oraz kanapkami z serem, szynką i sałatą. Zanim jednak zaczął jeść poszedł do sypialni i zaraz wrócił z telefonem w dłoni. Odblokował go i od razu wszedł w konwersację z szatynką. Mimowolnie usta ułożyły mu się w uśmiech. Biorąc gryza kanapki wystukał na klawiaturze kilka słów i wysłał do niej wiadomość. Nie mógł się doczekać, by odpisała, jednak nie widząc po kilku minutach żadnego powiadomienia, domyślił się, że musiała spać. Oparł się o oparcie krzesła i włączył radio stojące na stole.
— To będą cholernie ciężkie dni — mruknął pod nosem biorąc łyka herbaty i przetarł twarz dłonią.
~°~
— Parkuj szybciej — mruknęła z grymasem na twarzy, na co się zaśmiał. — Co jest w tym takiego śmiesznego? — burknęła i od razu, gdy się zatrzymał odpięła szybko pasy i wyleciała w pośpiechu z pojazdu, kierując się jak torpeda na stację, do toalety. Sai nawet nie musiał jej budzić, sama wybudziła się pół godziny przed postojem i błagała, by jechał szybciej.
Westchnęła cicho, gdy wróciła z powrotem do auta z dodatkiem w postaci dwóch ciepłych parówek w bułkach. Podała jedną czarnookiemu, który od razu wziął gryza.
— Suche — mruknął pod nosem i odpalił na nowo samochód, ruszając w dalszą drogę.
— Nie narzekaj — odparła mocując się z pasem i w końcu go zapinając. Westchnęła głośno i krzyżując ze sobą nogi, wyjęła z kieszeni telefon. Nie ruszała go od pobudki, więc mile zaskoczyła się powiadomieniem na pasku zadań. Z uśmiechem weszła w konwersację z Kakashim i szybko mu odpisała mając nadzieję, że odczyta dopiero, gdy się zatrzyma, żeby nie spowodować żadnego wypadku.
— Szczerzysz się jak głupia do sera. Piszesz z Naruto? — zagadnął szatyn, na co prawie wypluła jedzenie na szybę przed nią. Spojrzała na niego z wyrzutem, lekko się krztusząc.
— Dlaczego miałabym? — zmarszczyła brwi w niezrozumieniu, na co wzruszył ramionami.
— Całkiem nieźle się z nim dogadujesz i pomyślałem, że was do siebie ciągnie. A co, myliłem się?
— Oczywiście, że się myliłeś! — odparła zdziwiona. — Przecież Naruto od niedawna jest z Hinatą, nie zauważyłeś tego?
— Jak mogłem to zauważyć, jeśli nie widywałem ich razem na tyle często, by to stwierdzić? — skierował wzrok z powrotem na drogę, zaczynając wyprzedzać białe auto.
— Sai, to była linia ciągła — mruknęła pod nosem niezadowolona Asuna i wzięła kolejnego gryza hot-doga.
— Wiem, ale jechał za wolno — odparł nic sobie z tego nie robiąc. — Jak żółw.
— To ty jechałeś za szybko. Czy czasem nie było ograniczenia do siedemdziesiątki? — uniosła jedną brew w górę, jednak szatyn zlał jej słowa machnięciem ręki. — Zobaczymy, co będzie, jak dostaniesz w końcu mandat — bąknęła pod nosem i wróciła spojrzeniem na telefon ponownie się uśmiechając.
— Znowu się uśmiechasz — powiedział monotonnym głosem, na co przekręciła oczami.
— A mam siedzieć, jak ty z posągową miną? Nie, podziękuję — pokręciła głową na boki — W dodatku ten hot-dog nie jest taki suchy, ma sos.
— Powinien mieć więcej — odparł, a w odpowiedzi dostał kolejne westchnięcie. Hiroi przeczytała wiadomość ponownie i zaraz wystukała odpowiedź.
Hiroi:
Zazdroszczę, ja musze się męczyć w samochodzie jeszcze cztery godziny. Z Saiem, który narzeka na hot-doga.
Kakashi:
Pewnie dlatego, że na stacjach dają za mało sosu. Wcale się mu nie dziwie, są suche.
Uniosła w górę brew i parsknęła cicho, patrząc na swoją w połowie zjedzoną przekąskę.
Hiroi:
Nie wiem, dlaczego jesteście tego samego zdania. Mi smakują, co za dużo, to w końcu niezdrowo, nie?
Kakashi:
Niby, ale smak też się liczy.
Hiroi:
Dwoje soso-maniaków. Napisz, jak już dojedziesz do domu. I nie próbuj odpisywać podczas jazdy.
Kakashi:
Już to robię. Ale niech ci będzie, napisze znowu, jak już dojadę.
Hiroi:
No i dobrze, bo jeszcze spowodowałbyś wypadek. Do napisania :)
~°~
— Jechaliście bezpiecznie? — zapytała blond włosa kobieta obejmując szatynkę, która z delikatnym uśmiechem kiwnęła jej głową, przytakując. — Cieszę się. Pomóc ci się wypakować?
— Nie musisz, poradzę sobie — odparła podnosząc do góry walizkę.
— Poczekaj, wezmę ją — mruknął jej ojciec odbierając od niej jej rzeczy i idąc z nimi wzdłuż korytarza. Asuna skierowała za nim swoje kroki, do jasnego, przestronnego pokoju z łóżkiem pod oknem.
— Nic się tu nie zmieniło od ostatniego razu, gdy tu byliśmy — mruknęła rozglądając się. Widząc różowy dywan nie mogła powstrzymać wielkiego uśmiechu, który cisnął jej się na usta.
— Faktycznie, trzeba by było pozmieniać kilka rzeczy — mruknął w odpowiedzi kładąc walizkę obok szafy. Do domu w górach przyjeżdżali prawie na każde święta. Była to ich mała tradycja, jednak pierwszy raz przyjechali osobno. — Rozpakuj się i przyjdź na kolację. Mama przygotowała rybę — oznajmił układając swoją dużą, ciepłą dłoń na jej głowie, mierzwiąc nieco jej włosy. Gdy wyszedł, Asuna opadła na łóżko, jak kłoda. Była zmęczona i szczerze wolałaby iść już spać. Jęknęła pod nosem i wyciągnęła z kieszeni dresów telefon, informując w wiadomości do Kakashiego, że jest już na miejscu. Następnie zablokowała urządzenie i odetchnęła głęboko podnosząc się do siadu. Wyjrzała za okno i oparła brodę o dłonie, układając zgięte łokcie na kolanach.
Co ja będę tu robić? Nawet nie mam z kim porozmawiać.
Podniosła się z łóżka i podeszła do szafy. Otworzyła walizkę i zaczęła powoli się rozpakowywać. Na koniec wyciągnęła jeszcze ciuchy, w które zamierzała się przebrać i udała się z nimi do łazienki. Wzięła krótki, odświeżający prysznic i ubrana w ciemny, zielony sweter i czarne leginsy wyszła z łazienki kierując swoje kroki do kuchni, gdzie zobaczyła o trzy osoby za dużo. I wcale jej się to nie podobało.
— Dobry wieczór? — mruknęła z pytaniem w głosie. Nie spodziewała się, że jej rodzice kogoś zaproszą. Jeden z gości, najprawdopodobniej najmłodszy, miał jasne włosy, nawet mogłaby rzec, że białe oraz czerwone oczy.
Albinos?
Kolejny mężczyzna miał brązowe, długie za łopatki włosy i ciepłe, brązowe spojrzenie. Najstarszy z nich, zapewne ojciec dwójki, nie wyglądał za miło. Miał nazbyt poważny wyraz twarzy, a jego oczy były zimne jak lód, chociaż ich kolor przypominał gorąca, gorzką czekoladę. Asuna poczuła silną chęć ucieczki, jak najdalej od tego miejsca. Przeczuwała, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Poczuła dłoń na swoim prawym ramieniu i spojrzała w tamtą stronę widząc twarz swojego ojca.
To zapowiada się na istną katastrofę.
— Poznaj pana Senju i jego dwójkę synów. Współpracuje od dawna z jego firmą i pomyślałem, że to najwyższa pora, by was sobie przedstawić. To moja córka, Hiroi.
Już chyba wiem, o co tu chodzi. I wcale mi się to nie podoba...
— Miło mi państwa poznać — skłoniła się w oznace szacunku, po tym, gdy goście także się przedstawili. Następnie zaprowadzona przez ojca do stołu, usiadła na przeciw jasnowłosego oraz obok najstarszego z Senju.
— Do której klasy uczęszczasz? Masz jakieś plany na przyszłość? — mruknął na początek. Patrzył na nią tym samym, zimnym wzrokiem, którym obdarzył ją, gdy weszła do pomieszczenia. Asuna oblizała dolną wargę, czując jak w gardle jej zasycha, a do umysłu wkradło się ziarno stresu.
— Do trzeciej — odparła zgodnie z prawdą. — Jeśli chodzi o przyszłość, chciałabym pomagać ojcu w firmie zaczynając od najniższego stanowiska, by samej zapracować sobie na szacunek innych — dodała zaraz, widząc jak jej mama stawia na stole rybę i siada z jej lewej strony, na przeciw bruneta. Jej ojciec siedział na końcu stołu mając przed sobą swojego przyjaciela.
— Rozumiem — przytaknął ruchem głowy, a jego spojrzenie nieco złagodniało. — Dobrze wychowałeś córkę, Takami — mruknął zwracając się do czarnookiego, który delikatnie uniósł w górę kąciki ust.
— Zdaje sobie z tego świetnie sprawę, inaczej bym was sobie nie przedstawiał — oświadczył, na co Hiroi wlepiła wzrok na swój pusty talerz. — Narumi, nałóż nam ryby — zwrócił się do żony, która od razu wstała z miejsca wykonując jego polecenie. Przez ten czas dwoje dorosłych mężczyzn rozmawiało na różne biznesowe tematy, wymieniając się istotnymi spostrzeżeniami. Asuna przysłuchiwała się temu z uwagą, chociaż myślami kręciła się przy Kakashim. Byłoby jej znacznie lżej, gdyby był tu z nią teraz. Dodawałby jej odwagi, której teraz potrzebowała, jak niczego innego na tym świecie. Gdy tylko jej rodzicielka usiadła z powrotem na krześle, rozpoczęli jedzenie, uprzednio życząc sobie smacznego.
— Hiroi będzie brała udział w konkursie kuratoryjnym z matematyki — powiedział nagle czarnowłosy, przez co od razu dostał zaskoczone spojrzenie od szatynki, na którą zwróciły się teraz zaciekawione trzy pary oczu. Nie spodziewała się, że rozpocznie ten temat. W ogóle nie spodziewała się, że w tym domu będą jeszcze jacyś ludzie oprócz niej, jej rodziców i Saia.
— Jak idą ci przygotowania? — zagadnął ojciec dwójki braci siedzących przed nią. Wziął gryza jedzenia i z pochwałą dla gospodyni pokiwał głową.
— Wyśmienicie — uśmiechnęła się lekko. — Mam niezwykle mądrego nauczyciela ze świetnym podejściem do tego przedmiotu, więc jestem pewna, że zajmę wysokie miejsce — powiedziała z pewnością w głosie. Jedynym czego się obawiała, był jej rywal z poprzedniej szkoły. Tylko on mógł jej zagrozić przy wspinaczce na sam szczyt i zajęciu pierwszego miejsca.
— Jesteś pewna siebie, nie uważasz, że to może pokrzyżować twoje plany? — zagadnął jasnowłosy, którego Senju przedstawił wcześniej jako Tobiramę.
— Tylko pewni siebie ludzie teraz coś osiągają. Nie mogę pozwolić sobie potknięcia — odparła patrząc mu się w ostre, krwiste tęczówki, którymi zaraz lekko przekręcił. Działał jej trochę na nerwy.
— To musi być świetne uczucie, trafić na nauczyciela z pasją, którą zaraża swoich uczniów — wtrącił się długowłosy brunet. — Jeszcze nigdy nie trafiłem na kogoś, kto w łatwy sposób wytłumaczyłby mi jak działa matematyczna królowa nauk — spojrzał się na nią, jakby chciał przeprosić za wcześniejszą uwagę jego brata.
— Wystarczy dobrze znać podstawy — mruknęła upijając łyka wody ze szklanki. — Ryba wyszła ci pyszna, mamo — pochwaliła odkładając sztućce na talerz pod zdezorientowanym spojrzeniem blondynki.
— Nie będziesz już jadła? — zapytała, a jej wzrok stał się bardziej zatroskany i zmartwiony. Zwykle Hiroi prosiła jeszcze o dokładkę, dlatego jej dzisiejsze zachowanie nieco zaniepokoiło kobietę.
— Nie czuję takiej potrzeby. Jestem zmęczona po podróży i najchętniej poszłabym już do swojego pokoju, by iść spać — uniosła w górę przepraszająco kąciki ust u spojrzała na Takamiego, wyczekując jego pozwolenia. — Nie chcę być niegrzeczna względem gości, ale naprawdę padam już z nóg.
— Niech będzie — kiwnął jej na pozwolenie głową. — I tak będziemy mieli mnóstwo czasu na rozmowy — oświadczył, a Asuna powstrzymała grymas, który chciał wepchnąć się na jej twarz.
To znaczy, ile dokładnie będzie tego czasu? Zostaną tutaj do świąt?
— Dziękuję. Pójdę się już położyć, miłej kolacji — zwróciła się do Senju, który uśmiechnął się do niej delikatnie i wskazał dłonią na drzwi, przez które za moment przeszła.
W końcu mogła odetchnąć i pozwolić sobie na rozluźnienie wszystkich mięśni. Wolnym krokiem weszła po schodach i zamknęła za sobą drzwi do pokoju, od razu kładąc się na łóżku. Pocieszał ją tylko fakt, że jej ojciec nie wspomniał o żadnym małżeństwie. Bo właśnie tego obawiała się najbardziej, że ten temat zostanie tego wieczoru poruszony. Zerknęła na telefon, którego dioda mrugała do niej przyjaznym, zielonym światełkiem. Wstała i podeszła do szafy wyciągając z niej fioletową, miłą w dotyku koszulkę na ramiączkach z koronką przy dekolcie oraz tego samego koloru spodnie z długimi nogawkami. Nie kłopocząc się już wychodzeniem do łazienki przebrała się w pokoju, ułożyła ciuchy, które miała wcześniej na sobie w kostkę i położyła na komodzie. Weszła pod satynową kołdrę i dopiero wtedy wzięła komórkę w dłonie, odblokowując ją i wchodząc w konwersację z Kakashim. Zastanawiała się, czy do niego nie zadzwonić. Przygryzła wargę i sekundę później wcisnęła słuchawkę widniejącą obok jego numeru. Zerknęła na drzwi, podczas gdy wsłuchiwała się w dźwięk krótkiego pikania.
— Musiał już pójść spać — mruknęła do siebie i odłożyła urządzenie obok siebie, wpatrując się w sufit. Chciałaby z nim teraz porozmawiać, opowiedzieć, co wydarzyło się tego wieczoru i co będzie ją czekać przez następne dni. Sięgnęła po butelkę z wodą i upiła z niej łyka, siedząc na posłaniu i lekko się garbiąc. Zdjęła gumkę z włosów i rozmasowała czubek głowy, na którym wcześniej usadowiona była długa kitka. Zmarszczyła brwi, gdy usłyszała szczęk zamka i spojrzała w kierunku drzwi, gdzie widziała twarz zdezorientowanego albinosa. Uniosła jedną brew w górę i oparła się rękoma za plecami.
— Chyba pomyliłeś pokoje — stwierdziła widząc, jak się rozgląda po wnętrzu.
— Na to wygląda — odparł niezbyt zadowolony tym faktem.
— Długo tu zostaniecie? — zagadnęła widząc w tym przypadku idealną okazję na dowiedzenie się czegokolwiek. Tobirama oparł się o framugę drzwi i zmrużył lekko powieki.
— Najprawdopodobniej wyjedziemy po sylwestrze. Wszystko zależy od ojca — burknął, jakby nie chcąc kontynuować konwersacji. Jednak także widział w tej sytuacji okazję do wypytania dziewczyny o kilka rzeczy. — Twoi rodzice mówili coś o małżeństwie? — zapytał, a Asuna zamknęła na moment oczy i przetarła twarz dłonią. — Nie musisz odpowiadać. Twoja reakcja mówi sama za siebie — uniósł jeden kącik ust w górę. Zachowanie nastolatki na swoi sposób go trochę śmieszyło. — Wiesz któremu z nas masz być wydana? — zadał kolejne pytanie, przez które szatynka niemal się zakrztusiła.
— Czyli to postanowione? Jesteście tutaj wyłącznie po to? — wyprostowała się, siadając na kolanach. Tobirama zmarszczył brwi, słysząc kroki na schodach i wszedł do pokoju, zamykając za sobą bezgłośnie drzwi. Wypatrzył wzrokiem krzesło przy toaletce, na którym usiadł okrakiem i oparł swoje ręce na jego oparciu. Jego wzrok na moment przykuł różowy dywan, jednak szybko skierował go z powrotem na szatynkę.
— Najprawdopodobniej. I z tego, co widzę, wcale ci się to nie podoba — mruknął z zaciekawieniem wpatrując się w jej ciemne, jak węgielki oczy.
— Komu by się podobało takie coś — prychnęła kręcąc głową na boki. — Aranżowane małżeństwa to najgorsze, na co mogła wpaść ludzkość — skrzywiła się i w milczeniu zaczęła przypatrywać się jego twarzy. Była pomiędzy nimi niezręczna cisza. — Wiesz, nie chce cię tym urazić, bo jesteś całkiem przystojny, tak samo jak twój brat, ale rozumiesz — uśmiechnęła się półgębkiem, wiedząc jak mógł odebrać tamte słowa.
— Oczywiście, że rozumiem. Także uważam to za istną głupotę — wywrócił oczami i oparł brodę o przedramię. — Chociaż też nie jesteś całkiem brzydka — uniósł w górę jeden kącik ust, na co prychnęła.
— Cóż, dziękuję za komplement — westchnęła i zerknęła na talefon, który wydał z siebie dźwięk powiadomienia. Bez namysłu uśmiechnęła się szeroko, co Tobirama od razu wyłapał.
— Będzie z tym ciężko — mruknął wyrywając ją z myśli.
— Co masz na myśli, mówiąc ciężko? — zmarszczyła brwi przechylają głowę lekko na prawo. Senju kiwnął głową w kierunku telefonu.
— Jesteś w kimś zakochana, na pierwszy rzut oka to widać. I właśnie z tym będzie ciężko. Wątpię, że nasi ojcowie zrezygnują z pomysłu zeswatania cię z którymś z nas. Za dużo by wtedy stracili — oznajmił poważnym tonem, a Asuna słysząc te słowa poczuła, jak coś w jej środku się zapada. — Przykro mi, ale musisz z niego zrezygnować, zanim za bardzo się w tym zatracisz. Później będzie bolało jeszcze bardziej — podniósł się z krzesła i ruszył w kierunku drzwi.
— Problem jest w tym, że nie potrafię już zrezygnować. Byłeś kiedyś zakochany? — zapytała, gdy złapał za klamkę. Spojrzał na nią przez ramię.
— Na moje szczęście, jeszcze nigdy.
— Może jeśli się zakochasz, zrozumiesz jak to jest. Gdy patrzysz na drugą osobę i myślisz sobie, że to jest ta jedyna, właściwa. To jest uczucie, które wypełnia cię całego, nawet nie zdajesz sobie sprawy, kiedy to się stało, że tak zwariowałeś dla tej jednej osoby, która uzupełnia cię pod każdym względem. Zapełnia twoją głowę myślami o przyszłości, a serce aż się do niej rwie — powiedziała uśmiechając się lekko, oczami wyobraźni widząc przed sobą twarz Hatake.
— Może zrozumiem — mruknął i otworzył drzwi zamykając je za sobą, gdy życzył szatynce dobrej nocy.
Do zoba!🌱
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top