Osiemnaście📚

OKEY misie!

Oto kolejny rozdział^^

Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień nie będzie dla was ciężkim wyzwaniem, tylko przyjemnością :')

Zapraszam do czytania!❤️

🦎🦎🦎

— Musimy poruszyć kwestie ślubu — mruknął Kakashi, siadając obok czarnookiej i uprzednio kładąc dwie herbaty na stoliku. Dziewczyna zerknęła na niego zaciekawiona. — Będziemy wyjeżdżać w piątek rano.

— Dlaczego tak wcześnie? Przecież sam ślub jest w sobotę — zmarszczyła brwi i podciągnęła kolana pod brodę, obejmując rękoma nogi.

— Ponieważ zanim dojedziemy na miejsce minie dziesięć godzin — westchnął wyobrażając już sobie całe dziesięć godzin w jednym aucie razem z Hiroi. — Będziemy mieć zapewniony nocleg nad salą, więc nie musimy się o to martwić. Wiele innych gości także z tego skorzysta — wzruszył ramionami, kiedy on dostrzegł ciastka na półce pod blatem stołu. — Mogę?

Asuna zerknęła w stronę, w którą patrzył i uśmiechnęła się kiwając na zgodę głową.

— Pewnie, czuj się jak u siebie. Bierz co chcesz — powiedziała i sama sięgnęła po jedno. Przez moment panowała między nimi cisza przerywana odgłosami telewizora, aż w końcu ciemnowłosa znów zaczęła mówić — Każdy będzie miał osobny pokój?

— Nie mam pojęcia, jak to będzie wyglądać w praktyce, ale pewnie tak. Szczerze to jest pierwszy ślub od wielu lat, w którym będę uczestniczył — wyznał, a ona skinęła mu.

— Ja pierwszy raz będę na takiej uroczystości i nie mam pojęcia, czego się spodziewać — zmarszczyła nos jak i brwi i wzięła gryza ciastka, na co Hatake prawie parsknął śmiechem.

Urocza.

— No tak, muszę ci wyjaśnić jakie zasady będą tam panować. Jednak po pierwsze - musisz umieć tańczyć — zaznaczył ostatnie słowo, na które się spięła. Złączył ze sobą brwi, a następnie uniósł jedną z nich w górę.

— Nie patrz się tak na mnie. Mam dwie lewe nogi do tańca — odwróciła wzrok, a na jej polikach pojawił się rumieniec wstydu. Nigdy nie szło jej to za dobrze, zawsze albo nadepnęła komuś na nogę, wykonała zły krok, lub potknęła się o własną stopę i upadała. Nie, to nie było dla niej. — Nie obejdzie się bez tego? — uśmiechnęła się krzywo, w błagałbym geście, a czarnooki pokiwał głową powoli na boki.

— Muszę cię zmartwić, a zarazem pocieszyć. Musisz nauczyć się tańczyć, ale mogę cię nauczyć, jeśli chcesz — zaproponował i wziął kolejną słodkość w dłoń, a następnie ugryzł kawałek.

— W najgorszym wypadku trafisz do szpitala ze wstrząśnieniem mózgu. Nie zgadzam się, odmawiam nauki — mruknęła, jakby naburmuszona, przez co się zaśmiał i wstał z miejsca, wyciągając w jej kierunku dłoń. Pilotem wyłączył telewizor. Otaczała ich teraz przyjemna, nocna cisza. — Nie żartuj sobie, Kakashi — przymknęła powieki, a jego przeszły dreszcze, gdy tylko usłyszał swoje imię.

— Nie żartuję. Mam zamiar nauczyć cię dziś przynajmniej jednego tańca — zmrużył powieki, wpatrując się w nią natarczywie. Asuna westchnęła, przetarła dłonią czoło i spojrzała błagalnie w jego oczy. Po kilku chwilach walki na spojrzenia, którą przegrała, ujęła jego dłoń i wstała z kanapy.

— Nie zdziw się, gdy jutro obudzisz się z posiniaczonymi palcami u stóp — prychnęła.

— Mówi się trudno — wzruszył ramionami i zaczął ją po kolei instruować, co ma robić. — Złap trochę pewniej, nie gryzę — uśmiechnął się, a ciemnooka wykonała jego polecenie. Czuła się, jakby była osaczona z każdej możliwej strony, a jej serce mogłoby wylecieć z piersi, gdyby tylko chciało i miało ku temu odpowiednie warunki. Odetchnęła głęboko, by trochę się uspokoić i wtedy pierwszy raz go zdeptała.

— Ostrzegałam — burknęła patrząc gdzieś w bok.

— Nie przejmuj się tym. Wszystkiego da się nauczyć, byle krok po kroczku, powoli. Jeśli przeszkadza ci to, że będziesz mnie deptać, to możesz na spokojnie patrzeć pod nogi. To może ci ułatwi trochę naukę — oznajmił, a jej wzrok od razu powędrował w dół, na co uśmiech Hatake lekko się poszerzył. — Poczuj się pewnie w tym co robisz, jak na matematyce. Jednak daj mi się prowadzić — co kilka minut dawał jej uwagi, a gdy zobaczył, że dają one dobry rezultat, sam poczuł się trochę lepiej. — Teraz spójrz na mnie, nie rozpraszaj się — ich oczy spotkały się. Zobaczył w czarnych odpowiedniczkach pewną dozę niepewności, za to ona wyczuła ciepło bijące z jego oczu i pewność siebie. Rozluźniła się nieco, na co skinął zadowolony głową.

Asuna chciała coś powiedzieć, jednak czuła, że jej gardło jest na tyle ściśnięte iż nie wyda z siebie żadnego dźwięku. W pewnej chwili poczuła, jak ich klatki piersiowe się stukają.

Za blisko — przemknęło jej przez myśli, a na jej twarzy zawitał żywszy kolor. Zaczęła się modlić, by o nic nie pytał. I to tak, jak jeszcze nigdy.

W tym samym czasie czarnowłosy kręcił w dłoni telefonem, w głowie prowadząc wyliczankę.

Dzwonić, czy nie?

Przygryzł wargę. I co jej powie? Poprosi o spotkanie? Zapyta czy to, że idzie z Hatake nie znaczy, że nie mogłaby z tego zrezygnować i wybrać się z nim? Nie, to nie wchodziło w grę. Wolał już zapytać o spotkanie. Westchnął i wszedł w kontakty wybierając odpowiedni numer. Kilka sygnałów i usłyszał jej nieco zachrypnięty głos.

Odsunęła się od jasnowłosego, jak poparzona, prawie wywracając się na stół, słysząc dzwonek swojego telefonu. W odpowiednim momencie jej dłoń została złapana przez matematyka, za co podziękowała mu uśmiechem i sięgnęła po telefon leżący na stole.

— Słucham? — mruknęła i odchrząknęła. W słuchawce po drugiej stronie zaległa chwilowa cisza. — Hal...

Czyli dostałem odpowiedni numer — usłyszała nonszalancki głos i spróbowała go skojarzyć. Chwilę później jej usta ułożyły się w literę „o” ze zdziwienia. — Sądząc po ciszy, wiesz już z kim rozmawiasz — rozmówca zaśmiał się cicho a zarazem krótko.

— Skąd masz mój numer? — brwi złączyły jej się w lekkiej irytacji. Głos miała niezbyt przyjazny, choć opanowany.

Nie bądź taka powściągliwa. Sasuke mi go podał, a raczej sam sobie wziąłem — wzruszył ramionami, choć ona nie mogła tego zobaczyć. Przytrzymał telefon przy uchu barkiem i sięgnął po laptopa. Włączył go i położył na kolanach.

— Grzebałeś mu w telefonie? — założyła rękę na biodro i pokręciła głową na boki.

Oczywiście. Dowiedziałem się paru interesujących rzeczy — uśmiechnął się półgębkiem.

— Nie chcę o nich słuchać.

Cóż jestem pewien, że chcesz. W końcu one dotyczą ciebie — oznajmił unosząc kąciki ust jeszcze wyżej. Hiroi zamilkła w konsternacji, analizując jego słowa. Spojrzała na Kakashiego, który siedząc na kanapie zajadał się ciastkiem. Uniósł jedną brew w górę, a czarnooka pokręciła głową na boki, wzdychając zaraz.

— O co dokładnie chodzi?

Mogę zacytować — zakaszlał teatralnie. — Ona jest po prostu wspaniała. Wpadłem po uszy? — parsknął cicho, jednak opanował się, przewijając wiadomości na laptopie w dół. Wiadomości, które skopiował z telefonu swojego kuzyna i wysłał sobie. — Zabrałem ją dziś do kawiarni i jej się naprawdę spodobała. No i zaprosiłem na imprezę — zamilknął na moment oczekując jej reakcji, jednak ta siedziała cicho, jakby zabrakło jej słów. — Mam czytać dalej, czy załapałaś, Hiroi?

— Ja... Jeśli to prawda to muszę z nim wszystko załatwić — przygryzła wargę, czując poczucie winy. — Nie myślałam, że zwykłą przysługę weźmie za okazanie nim zainteresowania. Muszę kończyć. Choć trudno mi to przechodzi przez usta to dziękuję za takie wiadomości. Cześć — oznajmiła i szybko się rozłączyła nie dając mu dojść do słowa. — To się porobiło — szepnęła. Odłożyła telefon na jego poprzednie miejsce i opadła na kanapę obok sąsiada.

— Kto dzwonił? I co się porobiło? — zapytał. Bo chociaż chciał coś podsłuchać, to dźwięk telewizora, który ponownie włączył, skutecznie mu to uniemożliwił i słyszał tylko odpowiedzi Asuny. Jednakże mógł się domyślać o co chodzi.

— Madara. Najpierw myślałam, że gada jakieś bzdety, jak to on zwykł robić. Ale jak zaczął czytać dalsze wiadomości... — przygryzła wargę i zamknęła mocno oczy odchylając głowę do tyłu na zagłówek. Kakashi zmarszczył brwi nie wiedząc czyje były te wiadomości i jakie dokładnie niosły przesłanie. — Były Sasuke i wnioskując po zdaniach, chyba mu się spodobałam — przejechała dłonią po buzi.

— I co zamierzasz z tym zrobić? — zapytał jakby niewzruszony, jednak w głębi duszy uśmiechał się jak dziecko widząc reakcje Asuny na tą wiadomość.

— Muszę sprostować uczucia między nami. Dla mnie to tylko kolega i nie zamierzam tworzyć z tego czegoś więcej. Muszę się tylko zastanowić, kiedy mu o tym powiedzieć — podrapała się po szyi, a Hatake dojrzał wtedy coś, co go zainteresowało.

— Skąd to masz? — zapytał i nie panując nad swoim ciałem, przejechał opuszkami palców po bliźnie. Wyczuł, że delikatnie zadrżała. Zrobiło mu się nieco goręcej. Siłą woli powstrzymał się od ponowienia tego gestu i wrócił do poprzedniej pozycji, prostując się.

— To? — zmarszczyła brwi, wskazując na miejsce nad obojczykiem.  — Gdy byłam mała ugryzł mnie pies.

— To z tego powodu za nimi nie przepadasz? — zadał pytanie i przywołał sobie w myślach ich spacer z psami. Nie przypominał sobie, by wyglądała wtedy na przestraszoną.

— Nie. Od najmłodszych lat jakoś ich nie ubóstwiałam. Chociaż te, którymi się opiekujesz, są naprawdę miłe w obyciu — uśmiechnęła się subtelnie i nagle spoważniała. — Wracając do tematu. Kiedy mam porozmawiać z Uchihą o tym problemie?

— Dlaczego się mnie o to pytasz?

— Jesteś starszy i pewnie nie raz musiałeś odtrącać jakąś dziewczynę. Jest na to jakiś bezbolesny sposób?

Musiał przyznać - słowa o odrzucaniu dziewczyn dziwnie na niego wpłynęły.

— Najlepiej by było, gdybyś porozmawiała z nim już następnego dnia. I odpowiadając na twoje drugie pytanie... nie ma takiego sposobu. Każdy przyjmuje to inaczej i różne osoby może zaboleć każde źle dobrane słowo. Więc po prostu uważaj na to co mówisz — poradził. Właśnie, w pewnym sensie, mówił Asunie jak zręcznie wybrnąć z tej sytuacji i cieszył się, że wie na czym stoi. Zerknął na zegarek i skrzywił się znacząco. — Jest już dość późno. Jeśli masz się na jutro wyspać, to powinienem już iść — nie zdawał sobie sprawy, że tym zdaniem zasiał panikę w jej sercu i myślach, w których pojawiły się wydarzenia z popołudniowego snu.

Cholera, jeśli pójdzie, to przede mną kolejna nieprzespana noc.

Nie zdążył dobrze wstać, a czarnooka odruchowo złapała go za nadgarstek z głupim uśmiechem. Przechylił głowę w bok niezbyt rozumiejąc jej zamiary.

— A nie możesz zostać? — zaśmiała się sztucznie i zaraz westchnęła zrezygnowana.

— Zostać? — jego klatkę piersiową oblało gorąco, a on sam nie wiedział co ma zrobić i powiedzieć dalej.

— No... tak — puściła jego rękę. Zaczesała włosy w tył i odwróciła od niego wzrok, rumieniąc się ze wstydu jak pomidor. — J-ja... głupio mi to przyznać, ale... — przygryzła wargę. Czuła się w tamtym momencie jak kompletna idiotka. Zmieszała się, gdy poczuła dłoń na ramieniu, która należała do jej sąsiada. Spojrzała mu w oczy i zyskała nieco pewności siebie. — Miałam okropny... sen — burknęła oczekując jego śmiechu. Jednak jego jedyną reakcją była uniesiona w górę brew.

— Sen?

Co ja do cholery sobie wyobrażałem...

~°~

— Na pewno ci tam wygodnie? — mruknęła wciąż czując się głupio, że przez swój nieokiełznany strach musiała poprosić go, by został na noc.

— Zapewniam cię, że wszystko w porządku — odparł leżąc na dmuchanym materacu. I faktycznie było mu tam wygodnie, a nawet lepiej niż we własnym łóżku. — A teraz idź już spać, bo jutro znów będziesz się zachowywać jak zjawa w szkole — uśmiechnął się do niej, a ta odpowiedziała tym samym.

— Dziękuję i... Dobranoc.

Kończę dzień zadziwiony jeszcze dwoma zdarzeniami. I pierwszy raz pasuje mi coś, co nie jest zaplanowane.

Do zoba!🌱

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top