Dwadzieścia pięć📚
4/10❤️
🦎🦎🦎
Wpatrywała się w swoje lustrzane odbicie. Nie mogła uwierzyć w to, że była tu z nim. Swoją sympatią, którą darzyła miłością już od tyłu lat. Chciała, by dzisiejszy dzień wyglądał perfekcyjnie, ale martwiła się o czarnowłosego. Od kilku dni chodził struty, nawet odzywał się jeszcze rzadziej niż zwykle. Zastanawiała się, co mogło być tego powodem, jednak odpowiedź dostała na stołówce.
Sasuke przy stole wpatrywał się tylko w jeden punkt. Zerknęła w ślad jego spojrzenia i poczuła, jakby ktoś uderzył ją w twarz.
Co tu robi Asuna i dlaczego Sasuke tak na nią patrzy?
Przygryzła wargę i wlepiła wzrok w czarnookiego, który westchnął i zmarszczył brwi, niezadowolony i jakby... Smutny.
Czy to możliwe, że on coś do niej czuje? Ale jak to w ogóle mogłoby się stać? Przecież ona się niczym nie wyróżnia, jest zwykła, przeciętna no i w dodatku okropnie dużo czasu poświęca nauce. Nerd... On nie zakochałby się przecież w kimś takim! Sasuke jest rozrywkowy, ma kompletnie inny charakter niż ona!
Kolejne uderzenie przyszło zaraz później, gdy do stołu przysiadł się Madara i poklepał pokrzepiająco kuzyna po plecach, mówiąc słowa, których nie chciała słyszeć.
— Nie przejmuj się tym, że ona też tu jest. Po jakimś czasie ci przejdzie i nie będzie już tak bolało.
Czyli to prawda, ale... Jeśli on go pociesza, to znaczy, że Asuna nie odwzajemniała uczuć Sasuke? Czyli to dlatego tak się zachowywał przez ten czas? A ja uważałam ją za przyjaciółkę. Jak ona mogła najpierw go w sobie rozkochać, a później odrzucić... Przecież Sasuke to ideał chłopaka, którego pragnie każda dziewczyna! Coś z nią jest jednak nie tak.
Zacisnęła usta w wąską kreskę i odprowadziła czarnowłosą nienawistnym spojrzeniem do drzwi. Prychnęła pod nosem i wzięła gryza naleśnika z truskawkami. Musi ją przebić na tym weselu, obiecała sobie, że Uchiha będzie patrzył tylko na nią i to ona będzie przykuwała wzrok każdego na sali swoją urodą.
Kiedy wróciła do pokoju nie rozstawała się z lusterkiem i kosmetyczką ani na chwilę. Nie zwracała uwagi na Sasuke, który przypartywał się jej zdeterminowanej minie spod byka. Ani na to, że był już znudzony tymi przygotowaniami do wyjścia. Jej niebieska sukienka wisiała spokojnie na wieszaku, na drzwiach szafy. Haruno wzięła w dłonie prostownice i zaczęła gładzić nią pasma włosów, które ostatecznie i tak spięła w wysokiego koka zostawiając kilka pasemek opadających jej naokoło twarzy. Zadowolona z efektu przejechała poraz kolejny różową szminką po ustach. Uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek. Do wyjścia pozostało im trzydzieści minut. Sasuke wyszedł z łazienki, ubrany już w białą koszule i spodnie od garnituru. Sakura wyminęła go z sukienką w dłoni i zamknęła się w łaziencę. Powoli, by nie pognieść materiału, założyła ją na siebie i wpadła na iście genialny pomysł.
Zrobię już setny krok, ale to go do mnie zbliży... Na pewno.
— Sasuke, mógłbyś zapiąć? — zapytała wychodząc z łazienki i odwracając się tyłem do chłopaka. Na jej poliki wstąpił rumieniec, którego nawet nie próbowała ukryć.
— Hn — mruknął niechętnie i podszedł do różowowłosej zapinając jej szybko zamek i z powrotem siadając na łóżku, wgapiając się w telefon. Zdawał sobie sprawę z uczuć Sakury do niego, jednak nie zamierzał poruszać tego tematu. Interesowała go tylko jedna osoba, która na przekór losu go odepchnęła. Było to okrutne względem zielonookiej, ale tłumaczenie jej się ze swoich uczuć, uważał jako upierdliwe. Nie zamierzał jednak tak łatwo sobie odpuścić. Dokładnie zaplanował sobie, jak ma wyglądać te wesele, zamierzał nie odchodzić od czarnowłosej ani na krok, choć czuł, że atmosfera między nimi będzie gęsta i napięta. Haruno weszła jeszcze na moment do łazienki i zaczęła nanosić drobne poprawki na całość. Założyła na szyję naszyjnik z niebieskimi dodatkami, na palec wsunęła srebrny pierścionek a nadgarstek ozdobiła cienką bransoletką. Włosy spryskała lakierem i odetchnęła głęboko, podziwiając efekt w lustrze.
Jest idealnie. Pokonam ją i dotrę do serca Sasuke za każdą cenę!
W drzwiach od ich pokoju rozległo się pukanie. Sasuke otworzył drzwi, przez które przeszedł uśmiechnięty szeroko Madara. Widać było w jego oczach pewność siebie i lekką nutę wyższości, ale to już było typowe dla Uchiha.
— Nieźle wyglądasz — pochwalił czarnowłosego, który przekręcił oczami. Sakura zgasiła światło od łazienki i przywitała Uchihe uśmiechem. — No, twoja partnerka też jest niczego sobie. Zakładaj marynarkę i jedziemy — machnął głową na materiał przewieszony przez ramię fotela. Czarnooki wykonał jego polecenie, niechętnie zakładając odzienie, choć w środku odczuwał lekką ekscytacje swoim planem.
To musi się udać. A jak się nie uda, będę próbował do skutku. Nie mogę sobie jej tak odpuścić.
Sakura podeszła do niego i poprawiła mu krawat, na co kiwnął jej głową w podziękowaniu, chociaż był pewien, że wszystko było nienagannie. Wyszli z pokoju, który Haruno zamknęła kartą magnetyczną. Sasuke zerknął w bok i to był jego błąd. Kilka pokoi dalej, obok Kakashiego stała Asuna, uśmiechająca się od ucha do ucha. Miała na sobie długą sukienkę w odcieniu bordo z rozcięciem na nodze, na szyi mógł dostrzec skromny łańcuszek, a na nadgarstku srebrną bransoletkę. Loki na jej głowie lekko podskakiwały, kiedy powoli szła w dobranych pod kolor sukienki butach na średnim obcasie. Nie widział, by była mocno umalowana, co najwyżej mogła przejechać po ustach błyszczykiem, a po polikach jasnym różem. Serce zabiło mu sto razy mocniej, poczuł suchość w ustach i nie mógł zrobić ani jednego ruchu. Mrowienie w klatce piersiowej nasilało się się i przemieniało w gorąco. Czuł jakby cała skóra go parzyła, a jednocześnie łaskotała. Nie mógł nabrać głęboko powietrza, dopóki nie zobaczył machającej dłoni przed swoją twarzą.
— Patrzysz się jak pies na kiełbasę, a ona już dawno poszła. Zaraz ślina co z ust spadnie na podłogę — mruknął mu do ucha Madara tak, by Sakura chowająca kartę do torebki, nie usłyszała jego słów. Sam próbował otrzeźwieć po tamtym widoku. W żadnych snach nie widział szatynki takiej, jakiej przed chwilą. A była w nich częściej, niż powinna być. Przygryzł wargę i szybko wypuścił ją z pomiędzy zębów, by nie wzbudzać podejrzeń. On też miał swoje plany na ten dzień.
— To co, idziemy? — zagadnęła Haruno, podchodząc do kuzynów, którzy kiwnęli jej głowami. Wzięła Sasuke pod rękę i wolnym krokiem zaczęli kierować się do windy.
~°~
Powiedział, że wyglądam pięknie. On to powiedział!
Hiroi wciąż nie wierzyła, że te zdania wydobyły się z ust Hatake. W jej sercu coraz bardziej rosła nadzieja na to, że on odwzajemnia jej uczucie. Czuła się, jakby powoli leciała ku niebu spełnienia skrytych marzeń. Jechali powoli autem na miejsce ceremonii, w tle radio cicho grało jej ulubioną piosenkę, przez co niekontrolowanie zaczęła uderzać palcami o udo w rytm muzyki.
Ale nawet gdyby odwzajemniał moje uczucia, zaryzykowałby dla mnie karierę nauczyciela?
Dziewczyna przygryzła wargę, zerkając kątem oczu na szarowłosego.
Gdyby nasz związek się wydał, on straciłby pracę, a ja musiałabym przenieść się do innej szkoły. Czy on chciałby zaryzykować? Nie, o czym ty myślisz! Nie możesz kosztem swojego szczęścia narażać jego przyszłości...
Zwróciła wzrok za okno, patrząc się w lusterko. Zmarszczyła brwi i wyostrzyła spojrzenie, wpatrując się w przednią szybę samochodu za nimi. Po jej plecach przeszły ciarki. Od razu przestała patrzeć w tamtą stronę.
Dlaczego on też musi być Uchihą i jechać na ten ślub...
— O czym myślisz? — zapytał Hatake, skręcając w bok. Przed nimi było widać już miejsce ceremonii.
— O niczym istotnym, po prostu nie mogę się doczekać — uśmiechnęła się w odpowiedzi. — Jak myślisz, kto wykonał pierwszy krok, Obito czy Rin?
— Rin. Obito był w niej tak zakochany, że nie mógłby tego powiedzieć — westchnął unosząc jeden kącik ust w górę. — Pamiętam, jak był o nią zazdrosny.
— Dlaczego?
— Kiedyś spędzałem z nią sporo czasu — wzruszył ramionami. — Zwykle jej w czymś pomagałem, a ona mi się zwierzała. W sumie to ja ją popchnąłem w kierunku wyznania swoich uczuć do Obito — mruknął i podrapał się po skroni. — Ciężko będzie znaleźć jakieś wolne miejsce na parkingu... Zaparkujemy na przeciwko i trochę się przejdziemy, co ty na to?
— Dobry pomysł. Już stąd widzę, że zaprosili sporo osób — powiedziała nieco zdziwiona widokiem krążących aut wokół budynku, gdzie miała odbyć się ceremonia.
— Większość to klan Uchiha. Nie mogli nie zrobić hucznego wesela — powiedział i skręcił w boczną uliczkę, od razu znajdując wolne miejsce. Zadowolony wyciągnął kluczyk ze stacyjki i wyszedł z auta, gdy w tym samym czasie Hiroi mocowała się z pasem bezpieczeństwa. Kiedy uporała się już z problemem i chciała otworzyć drzwi, te już się rozchylały. Zmarszczyła brwi i zaraz zobaczyła uśmiechniętego Kakashiego wystawiającego do niej dłoń. Zdezorientowana przechyliła głowę w bok i zaraz jej twarz rozpogodziła się.
— Proszę pozwolić — mruknął z nutą rozbawienia w głosie. Asuna podała mu dłoń i wyszła z jego pomocą z auta, chichocząc przy tym cicho i kręcąc głową na boki. Czuła na polikach lekkie rumieńce, których jednak nie próbowała już ukrywać. Rozsadzało ją szczęście, a serce lekko przyspieszyło bicia.
— Kakashi, nie musiałeś tego robić, poradziłabym sobie — oznajmiła wciąż się uśmiechając, gdy ten zamykał drzwi auta.
— Ale chciałem, to sama przyjemność — mrugnął do niej i zaraz wystawił w jej kierunku ramię, unosząc jedną brew w górę. Hiroi przyjęła propozycje i złapała go za rękę, zaczynając z nim powoli iść w kierunku zatłoczonego parkingu. Kiedy byli już na miejscu, rozglądnęli się. Hiroi nie znała nikogo, a Hatake kojarzył tylko niektórych ludzi, z którymi najpewniej kiedyś zamienił co najwyżej jedno słowo.
— Wchodzimy do środka? Może zdążymy zająć jakieś dobre miejsce — zaproponowała czarnowłosa, na co matematyk kiwnął głową.
— To dobry pomysł. Do ślubu zostało około dziesięć minut, więc zaraz także wewnątrz będzie tłoczno. No i jest zimno, a ty nie wzięłaś żadnego okrycia — powiedział jakby z wyrzutem, na co przekręciła oczyma. Przekroczyli próg budynku wypatrując wolnych miejsc.
— Stwierdziłam, że mi się nie przyda, a chwila ziemnego powiewu w końcu mnie nie zabije — usiedli w wolnych miejscach w czwartym rzędzie. Asuna poprawiła kosmyk włosów, zapinając go ozdobną spinką z lewej strony głowy. Założyła nogę na nogę, kładąc prawą dłoń na kolanie, a lewą wciąż trzymając ramię Hatake. Przyjemnie ogrzewał ją swoim ciepłem i nie zamierzała go puszczać.
— Zimno ci? — mruknął, zerkając na twarz dziewczyny.
— Wytrzymam, nie jest tak źle — odparła uśmiechając się lekko. — Tylko nie waż się mnie puścić, bo inaczej zostanie ze mnie kostka lodu — zażartowała, a ten zmarszczył brwi. Wyswobodził się chwilowo z jej objęcia, na co przeszedł ja dreszcz. Odpiął marynarkę i zaczął ją zdejmować, co spotkało się z protestem czarnookiej. — Kakashi, daj spokój, dam sobie radę — mruknęła zawstydzona, jednak ten nie zważając na jej słowa, zdjął z siebie odzienie i przewiesił je przez barki czarnookiej. Ciepły materiał od razu zaczął ogrzewać zimną skórę szatynki, a zapach perfum jakby otulił całą jej osobę, sprawiając, że czuła się niewyobrażalnie komfortowo, jakby nagle znalazła się w niebie i ktoś dodał jej skrzydeł. Jednak mogłaby się założyć, że gdyby stała, to nogi miałaby jak z waty. Czytając książki zdawała sobie sprawę, jakie odczucia mogą towarzyszyć takim gestom, jednak nigdy nie spodziewała się, że taka błahostka tak na nią zadziała.
— Nie chcę, żebyś później była chora — złapał jej dłoń i ułożył ponownie na swoim ramieniu.
— Dziękuję — szepnęła czerwona na twarzy, a gdy chciała coś dodać, po ścianach rozszedł się dźwięk dzonu.
Zaczyna się!
Do zoba!🌱
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top