R9
/08.04.1986/
– Mike... – poczułem jej delikatne usta na swoim policzku
– Tak?
– Wstań... Grace zrobiła śniadanie...
– Nie wstaję. – przyciągnąłem ją do siebie – za to ty się kładziesz
– Puść
– Nie. – zatkałem jej usta pocałunkiem – kocham cię Ann... – zawisłem nad nią i znów wpiłem się w jej usta. Pragnąłem jej, ale uświadomiłem sobie, że jej to sprawi ból...
– przepraszam Anie... Poniosło mnie....
– Tobie chodzi o mnie, czy o dziecko?
– O ciebie. Jeśli niechcesz dziecka, to powiedz. Przeżyję.
– Michael, nie tyle nie chcę, co... Jest za wcześnie... Ja mam 18 lat... Chcę poszaleć, a nie uganiać się za dzieciakiem.
– Przecież jesteś w ciąży...
– To dziecko z gwałtu... Oddamy je do adopcji...
– A jeśli ja jestem ojcem?
– W cuda wierzysz? Michael... To jest prawie nie możliwe...
– Jest możliwe. Aniołku, proszę cię... Zróbmy te testy...
– Boję się... Po tym, co zrobił mi Markus... Nie...
– Ann... Proszę... Zatrudnię opiekunkę... Proszę, sprawdźmy czy to moje dziecko.
– Markus zrobi wszystko, żebyś mnie zostawił...
– To jest głupi. Kocham cię... Ann, zabiłbym się gdyby to miało ci zagwarantować nieśmiertelność i bezpieczeństwo.
- Ty nie rozumiesz? Moja rodzina nie da mi za ciebie wyjść... zmuszą mnie do ślubu z Markusem - rozpłakała się - ja nie chcę...
- Skarbie... spokojnie... maleństwo ty moje... damy sobie radę... weźmiemy ślub i razem wychowamy nasze dziecko...
- Skąd wiesz, że ty jesteś ojcem?
- Czuję to.
- Zgoda... urodzę... zrobimy te testy na ojcostwo...
- Dziękuję...
- Nie dziękuj. Rozumiem Cię... masz 28 lat. Zwyczajnie masz nie zapokojony instynkt rodzicielski
- Dlatego ciągle chcę się tobą opiekować...
- Dlaczego tylko ty na tym świecie mnie kochasz?
- Bo tylko ja się rozumiem... jesteś moim aniołkiem
- Wiesz co? Teraz tak myślę, że nie obchodzi mnie, kto jest ojcem tego dziecka. Chcę je wychować z tobą.
- Skarbie... weźmiemy ślub i wszystko się ułoży... Nikt cię nie skrzywdzi, nikt mi cię nie odbierze
- Weźmy ślub teraz
- Cywilny możemy nawet dziś, a jakąś ceremonię ogarniemy w miesiąc.
- Mike... możemy już jechać? Chcę jak najszybciej poczuć się bezpieczna i mieć papiery, że jestem twoją żoną
- Dobra... chodź... zjemy, wybierzemy ciuchy, umówię termin, a ty zadzwonisz do rodziców i babci... niech zobaczą kto zostanie twoim mężem.
- Jesteś kochany...
- Ty bardziej...
***
Dzięki znajomościom umówiłem termin na 14⁰⁰ tego samego dnia
***
Gdy w urzędzie spotkaliśmy się z rodziną Anie (a widziałem ich na żywo pierwszy raz) to pierwsze co zauważyli to...
- Boże, Aneczko, jak ty wychudłaś - zmartwiła się jej babcia - to przez niego, tak? On ci kazał? - Nie rozumiałem drugiej części jej wypowiedzi, więc stwierdziłem, że mówi po polsku
- Nie babciu... Michael mnie uratował - z odpowiedzi Ann zrozumiałem tylko własne imię - Markus mnie porwał dwa dni po moich urodzinach i trzymał w niewoli... Michael mnie uwolnił
- To prawda... musiałem wyciągnąć Anie z tego piekła... to co... - urwałem bo stanęła mi na stopie
- Cały czas, nim Michi mnie uratował, Markus traktował mnie jak dziwkę... byłam mu potrzebna do tego, żeby mógł się za darmo zabawić... dopiero Michael mnie uratował
Na oczach rodziców i babci Ann podpisaliśmy akt ślubu
***
Gdy wróciliśmy do domu Ann popatrzyła na mnie
- Mamy przerąbane.
- Czemu?
- Nie polubili cię... może mama tak, ale tata i babcia już nie. Oni są przekonani, że to ty mnie zmusiłeś do schudnięcia
- O to pytała twoja babcia?
- Tak...
- Naucz mnie twojego języka, błagam... może inaczej na mnie spojrzą, gdy zacznę z nimi gadać po polsku....
- Jeszcze nie wiedzą o ciąży... boję się, że pomyślą, że to ty mnie zmuszasz do wszystkiego...
- Aniołku... spokojnie ogarnę nam kościelny ślub i już nas nie rozdzielą....Będziemy razem na zawsze.
- Mój tata cię zabije...
- To będę cię nawiedzał jako duch
- Jak myślisz? - położyła moją dłoń na swoim brzuchu - to chłopiec, czy dziewczynka?
- Czy to ważne? To nasze dziecko... słodki mały aniołek...
- A wolisz synka czy córeczkę?
- Szczerze, to parkę...
- Obiecaj mi, że się nie rozwiedziemy
- Obiecuję...
Ann przytuliła się do mnie
- Tak ci dziękuję za wszystko...
- Anie... nie musisz za nic dziękować... jesteś moim maleństwem, moim aniołkiem, skarbem, jedynym światełkiem w moim życiu
Spojrzała mi w oczy
- Kocham cię - zaczęła płakać
- Nie płacz aniołku... Ja ciebie też - złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku
***
Ann poszła się położyć
Gdy przyszedłem do sypialni, spała
- Słodkich snów Aniołku... - pocałowałem ją w czoło
- Mike... Chodź do mnie...
- Zaraz przyjdę, tylko wezmę szybki prysznic...
- Ale ja chcę cię przy sobie... blisko. Bardzo.
- Anie... naprawdę chcesz?
- Tak... nie zrozumiesz tego, ale... Ja tego poprostu potrzebuję...
- Dobrze. Nie ma problemu. Skoro potrzebujesz, to tylko powiedz czego dokładnie, powiedz jak, ja to spełnię
- Potrzebuję zwyczajnie twoich pieszczot... twojej bliskości i dotyku
Położyłem się obok niej i odwróciłem ją na plecy
- Ty nic nie rób...- złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku I jednocześnie zawisłem nad nią...
Powoli zsunąłem dłonie po jej ciele I pozbawiłem ją dolnej części ubioru...
- Jesteś gotowa? - zapytałem
- Tak.
Zacząłem ją pierścić dłonią
Poczułem jej dłonie na swoich ramionach...
Zabrałem najpierw jej lewą a potem prawą rękę z moich ramion i przypchnąłem do marataca
- Mówiłem: nic nie rób...
- A jeśli będę? - spróbowała wyrwać rękę spod mojej dłoni
- To pomogę ci się nie ruszać... - jedną ręką przytrzymałem jej obie ręce, a drugą ręką wyciągnąłem ze spodni pasek, którym związałem jej ręce - musisz mi zaufać..
- Ufam ci...- przełożyła ręce za moją szyję
- Nie ufasz. Nie ruszaj rękami... - przywiązałem jej ręce do zagłówka
- Czemu to zrobiłeś?
- Zobaczysz... - zacząłem całować ją po szyi i rozpinając kolejne guziki jej koszuli zchodziłem z pocałunkami coraz niżej
Jej ciche jęki informowały mnie, że i ona ma z tego przyjemność...
Nie przestając pięścić jej dłonią rozpiąłem spodnie. Złapałem ją za biodra i powoli się w nią wsunąłem
Jęknęła
- Uwolnij mi ręce - odezwała się
- Czemu?
- Chcę cię móc dotknąć
- Nie, bo mnie wtedy odpychasz...
- Jeśli tak zrobię, przywiążesz mi ręce spowrotem...
- Niech będzie...
Uwolniłem jej ręce od zagłówka, ale zostawiłem je związane
- Czemu tak? - zapytała
- Żeby cię nie korciło
- Rozwiąż to na chwilę i zdejmij mi tą koszulę.
- Niech ci będzie...
Gdy tylko koszula poleciała w kąt Ann spojrzała na mnie uwodzicielskim wzrokiem
- Jestem grzeczną dziewczynką? - zapytała
- Zależy...
- Niegrzeczne dziewczynki zasługują na karę...
- Jaką karę?
- Pan decyduje, panie sędzio...
- Areszt tymczasowy. - złapałem jej nadgarstki I znów związałem paskiem
- A jeśli nie będę współpracować? - spróbowała mnie odepchnąć
- To zastosuję środki przymusu bezpośredniego... - znów przywiązałem jej ręce do zagłówka - Anie, coś ci zdradzę... - przybliżyłem usta do jej ucha - Zrobię WSZYSTKO żeby zaspokoić twoje potrzeby. WSZYSTKO, choćbym miał zginąć...
- Nie musisz
- Ale chcę. Kocham cię.
- Czemu przestałeś?
- Wpadłem na pomysł, ale to jak urodzisz i dojdziesz do siebie
- Czemu?
- Bo część tego może zagrozić dziecku...
- Ale ty nie wziąłeś ze mną ślubu, tylko dlatego, że jestem w ciąży?
- Kocham cię. To był mój jedyny powód...
- Nie przeszkadza Ci, to co zrobił mi Marcus ani te wystające kości?
- Gdy cię poznałem już byłaś bardzo szczupła... a Marcus popełnił przestępstwo.
- Ale nie widzisz jak ja wyglądam?
- Nie przesadzaj... zabacz - uwolniłem jej ręce, wyszedłem z niej i zszedłem z łóżka po czym rozebrałem się do naga - całe moje ciało pokrywają pozostałości ciemnej skóry, które na twarzy maskuję makijażem... na ręce i łydkach mam blizny od cięcia się, od 84' noszę peruki - rozchyliłem włosy pokazując jej siatkę od peruki na której się trzymały - Mam 28 lat i jesteś drugą dziewczyną z jaką spałem. Dosłownie drugą, bo z tamtą to był raz i nic poważnego...
- Kto to był? - podeszła do mnie
- Byłem dwa lata starszy niż Ty teraz...to był raz... naprawdę
- Kto to był?
- Diana Ross, czemu pytasz?
- Bo chcę wiedzieć ile ryzykuję
- Czyli?
- Czy twoja ex nie zechce mnie zabić.
- Ja się z Dianą przyjaźnię. Tylko przyjaźnię... chciałem zwyczajnie mieć to za sobą...
- Co?
- To samo, co ty, gdy pierwszy raz spaliśmy ze sobą.
- Czemu?
- Całe moje starsze rodzeństwo miało to za sobą... nie chciałem czuć się inny...
- Dla mnie to mogłeś i ze mną mieć pierwszy raz...
- Bałbym się, że cię skrzywdzę...
- A z Dianą się nie bałeś?! - zapytała ze łzami w oczach
- Diana była po rozwodzie i miała już trzy córki... To ona zrobiła wtedy większość...
- Jeśli jestem drugą i to ze mną miałeś swój drugi raz, to czemu zachowujesz się jakbyś miał duże doświadczenie? - ciągle płakała
- Bo przez ten czas radziłem sobie inaczej... moje niby dziewczyny z czasu tych prawie 10 lat, to tylko prostytutki, którym płaciłem za udawanie moich dziewczyn i okazjonalne wspólne noce.
- Czyli kłamałeś!
- One dostały za to pieniądze, czyli nie robiły tego bezinteresownie, to była zwyczajnie ich praca. Dlatego ich nie liczę...
- Ale mogłeś mi powiedzieć! - patrzyła na mnie czerwonymi od płaczu oczami, a po jej policzkach płynęły łzy - Czemu tobie wogóle zależy na biednej dziewczynie, mającej pokój wytapetowany twoimi plakatami, która wygląda jak anorektyczka i nosi dziecko z gwałtu?! Czemu?!
- Bo cię kocham
- Tobie zależy na tym, żeby mieć darmową dziwkę?
- Nie - przytuliłem ją do siebie - Nie zależy mi na własnej przyjemności...- zjechałem dłońmi na jej pośladki - Chcę tylko zaspokoić ciebie i twoje potrzeby...
- Naprawdę? Tylko... chcesz?
- Rozkazuj mi. Zrobię dla ciebie wszystko.
- Wróćmy do tego, co robiliśmy wcześniej...
- Jak sobie życzysz. - przerzuciłem ją przez ramię I przeniosłem na łóżko, gdzie znów przywiązałem jej ręce - Teraz pozwól, że przejmę inicjatywę... obiecuję, że będziesz szczęśliwa...- pieściłem dłońmi wewnętną stronę jej ud
- Rób co chcesz, ale nie uciszaj mnie w żaden sposób
- Zgoda... liczę do trzech. Na trzy ty wstrzymaj oddech, a ja zajmę się resztą... - położyłem palce na jej wejściu - Jesteś gotowa?
- Tak.
- 1... 2... 3.
Ona wstrzymała oddech, a ja wszedłem...
- Już możesz oddychać... ale teraz musimy się zsynchronizować
- Wyjaśnij
Uwolniłem jej ręce i wstałem podnosząc ją ze sobą... pomogła mi owijając nogi na moich biodrach
Otuliłem nas kocem, złapałem torbę z naszymi zabawkami I przemknąłem z Aną do mojego biura
Położyłem ją na biurku
- Zobacz - zacząłem się w niej ruszać - jest ci przyjemnie prawda? - zapytałem widząc jak zaciska dłonie na krawędziach biurka
- Tak... - jęknęła
- Teraz... - zatrzymałem się - jeździłaś kiedyś konno?
- Tak, trenowałam nawet jazdę konną.
- Poruszaj biodrami tak, jakbyś chciała jechać kłusem.
Posłuchała
- Teraz też, prawda?
- Tak.
- Nie przerywaj... - znów zacząłem się w niej ruszać
Nim zdążyłem zapytać, ona zaczęła tak jęczeć, że w ten sposób odpowiedziała...
Złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku trzymając jednocześnie jej twarz w dłoniach
Poczułem jak zaciska ręce na moich ramionach
Syknąłem gdy wbiła w nie paznokcie
- Przepraszam - powiedziała i znów złapała za biurko
- Niegrzeczna dziewczynka... Zostań tu...
Zostawiłem ją na biurku i podniosłem z ziemi pasek i przywiązałem jej ręce za jej głową do uchwytu szuflady zamykanej na klucz
- Mike, chodź tu...
- Skoro prosisz...
Gdy znów schynronizowaliśmy ruchy, zacząłem jeździć dłońmi po całym jej ciele jednocześnie trzymając namiętny pocałunek...
Nie wiedziała o mnie nie których rzeczy, jak to, że asystentka mnie podrywa.... bałem się, że jeśli Ann się o tym dowie, to mnie zostawi
Asystentka nie wiedziała o Ann, bo skutecznie unikałem tego, żeby się spotkały...
- Michael o czym myślisz?
- Jesteśmy po ślubie... trochę to do mnie nie dociera... myśląc o ślubie myślałem o wielkim przyjęciu, o żonie w piękne białej sukni... poprostu o ślubie z bajki...
- Uwolnij mnie, mam pomysł
Posłuchałem jej
Zeszła z biurka i podeszła do torby...
Wyciągnęła z niej strój i go ubrała...
- Co prawda to nie panna młoda w bieli, ale też jest kreatywne...
- Wiesz co, zrób ze mną co chcesz... Po tym, co cię spotkało, powinnaś chociaż spróbować sama podominować...
- Skoro chcesz... - spojrzała na mnie chytro - siadaj - wskazała zawieszony pod sufitem fotel brazyliski
Posłusznie usiadłem
Przywiązała mnie tak, że ledwie mogłem się ruszyć
- A teraz się pobawimy... - delikatnie przejechała dłonią po moim ramieniu - Mów do mnie Pani Komisarz...
- Dobrze, Pani Komisarz
- Więc słucham. Czemu jesteś niegrzeczny? - usiadła mi na kolanach okrakiem łącząc nas w jedno
- Dla Pani, Pani Komisarz, warto.
- Dobrze, że to mówisz... lubię niegrzecznych chłopców... powiedz... Co byś dla mnie zrobił?
- Zrobiłbym wszystko, żeby znaleść się znów tu gdzie teraz
- Powiedz to. - położyła dłoń na moim policzku - Powiedz, że jesteś tylko mój... - położyła kciuk na mojej dolnej wardze
- Cały należę jedynie do Pani, Pani Komisarz... - pocałowałem jej kciuk - Jestem tutaj tylko po to, żeby Pani mogła zrobić ze mną co zechce...
- Więc rozkazuję ci, całuj mnie - wcisnęła moja twarz w swoje piersi...
Nie miałem w sumie na co narzekać...
- Grzeczny chłopczyk - pocałowała mnie z usta
》Ania《
Poczułam w sobie ciepły płyn
- Bardzo grzeczny chłopczyk...
Zeszłam i uwolniłam go ...
》Michael《
Gdy tylko mnie uwolniła, dopchnąłem ją do ściany i zacząłem namiętnie całować...
Usłyszałem otwierane drzwi...
- Panie Jackson... - zaczęła Alice, moja asystentka - Czyli to tak?! Tak! Mi odmawiałeś, bo ta małolata ci do wyra wskoczyła!
Podniosłem z ziemi koc i się nim zakryłem
- O czym ty mówisz? - zapytałem
- Ile lat jestem twoją asystentką, powtarzam Ci, że zrobię co tylko mi karzesz, to kazałeś zrobić listę wszystkich szpitali dziecięcych w kraju!
Wziąłem Ann i z nią na kolanach usiadłem na fotelu
- Jakbyś chciała wiedzieć, to Ania jest moją żoną
- Od kiedy niby? Jesteś nieśmiałym, uzależnionym od dziwek singlem! A ona pewnie nie jest pełnoletnia!
- Po pierwsze, to ślub wzięliśmy dziś, po drugie Ania ma 18 lat.
- Michael, kto to jest? - zapytała Ann
- Nie powiedziałeś jej? - zdziwiła się Alice - To ja powiem. Słuchaj mnie ty mała puszczalska laluniu... Twój Tatuś wie, że sypiasz z moim facetem?
- Jak to twoim? Michael?
- Nie powiedział ci? Ojej... Nie powiedział, że wiecznie mnie komplementuje i podrywa, ale nie ma odwagi bzyknąć? Chociaż widzę, że na Ciebie ma siłę i ochotę...
- Alice, Wyjdź I nie wracaj. Już tu nie pracujesz. - wściekłem się
- Oglądaj się za siebie, lala. - wyszła zatrzaskując drzwi
- Michael, o czym ona mówiła?
- Chciała mnie uwieść od kiedy zaczęła tu pracę...
- Skoro Ty zwolniłeś swoją asystentkę dla mnie, to co powiesz, żebym ja została twoją ass.. systentką?
- Asystentką mówisz?
- Nie asystentką, tylko ass...systentką.
- Sprecyzuj.
- Będę twoją asystentką i kochanką
- Ale ty wiesz, że mam żonę? - zażartowałem
- Żoną też będę... Kim zechcesz... sprzątaczką, policjantką, pielęgniarką, kotkiem, pieskiem, króliczkiem... więźniarką, niewolnicą, masażystką, uczennicą, tancerką, napaloną fanką, córeczką, dzidzią... powiedz tylko słowo, a zrobię co tylko zechcesz...
- Więc kontynuujmy... - pozbyłem się koca - tylko wróćmy do sypialni...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top