R8
/05.04.1986/
Gdy się obudziłem, Ani nie było w sypialni, ale zapalone w łazience światło, zasugerowało, że jest tam. Zapukałem
- Ann?
Nie opowiedziała, ale szum wody, zasugerował mi, że po prostu bierze prysznic.
Gdy wyszła z łazienki, miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Objąłem ją
- Michael zostaw... - wyrwała mi się - nie przypominaj...
Zauważyłem plamę na rękawie jej bluzy
- Gdzie się ubrudziłaś? - zapytałem wskazując plamę
- Michi... - dziewczyna się rozpłakała
- Co się dzieje kochanie? - podwinąłem jej rękaw - Czemu się pocięłaś? - zapytałem spokojnie
- On powiedział, że z gdy będę mieć blizny, to nie będziesz mnie chciał... Mówił, że nie minie tydzień, a znajdziesz sobie inną...
- Nie płacz kochanie...
Pobiegła do łazienki, gdzie zwymiotowała. Zabrałem ją do lekarza, gdzie okazało się że od 2,5 tygodnia jest w ciąży.
Przepłakała resztę dnia
- Anie spokojnie... - usiłowałem ją pocieszyć...
- Nie chcę nosić jego dziecka! Nie chcę wychowywać jego klona! Kup coś na poronienie! Już wolę umrzeć z tym dzieckiem, niż je wychowywać!
- Skąd wiesz, czy to dziecko nie jest moje? Anie spokojnie... Spaliśmy ze sobą bez zabezpieczeń dzień przed tym jak cię porwał. To może być moje dziecko. - to był mój jedyny argument, by nie kupować jej tych tabletek - zrobimy testy na ojcostwo. Jeśli będzie moje, to je wychowamy, jeśli nie, to pozwolę ci zdecydować czy chcesz je wychować, czy oddać, ale nie pozwolę ci zabić niewinnej istoty.
- Markus miał rację! ty chcesz mnie tylko po to, żeby mieć dziecko!
- Wcale nie. Kocham cię nie zależnie od wszystkiego. Niech mają mnie mają za kogo chcą. Mnie obchodzi tylko twoje szczęście
- Ledwie mnie poznałeś i od razu mnie pocałowałeś! Markus przynajmniej zna mnie kilka lat!
- Wolisz gwałciciela, od kogoś, kto oddałby za ciebie życie?
- A jeśli?
- Bo jeśli tak, to powiedz. Zapłacę kaucję za Markusa. Sypiaj z kim chcesz, ale pamiętaj, że zawsze masz mnie. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy. Ja zawsze do ciebie przyjadę. Zawsze. I nie będę pytał o nic.
- Wolę Markusa wciskającego we mnie tabletki antykoncepcyjne, niż ciebie, któremu chodzi tylko o dziecko.
Zabolało. Zdawałem sobie sprawę, że Anie popełnia błąd, ale inaczej uciekłaby do swojego domu, a z tego co słyszałem, to jej rodzina, a szczególnie babcia, zmusili by ją do ślubu z Markusem, bo mnie jako jej męża sobie nie wyobrażają. W tej wersji, najwyżej zginiemy oboje z rąk Markusa. Ale nie mogłem dopuścić, żeby Ann wyszła za niego. Musiałem coś wymyślić...
- Zgoda, ale wyjdź za mnie. Wtedy w razie czego, nikt nie zmusi cię do ślubu
- A niby czym jest twój warunek? Sam chcesz mnie zmusić do ślubu!
- Źle to zabrzmiało, racja, ale chodziło mi o ślub z nim, że do ślubu z nim nikt cię nie zmusi.
- Zapłać tą cholerną kaucję! Markus miał rację, że chciał mnie chronić przed tobą!
Miałem coraz większe wrażenie, że moja słodka Ann nie wie o czym mówi, ale przystałem na to, czego chciała.
/06.04.1986/
Anonimowo zapłaciłem kaucję za Markusa, a Anie, ku mojemu zdziwieniu, odwołała zeznania o gwałcie. Nawet ojciec Markusa był w szoku.
Przed tym, jak Anie pojechała z Markusem, chciałem zrobić wszystko, żeby udowodnić jej, że ją kocham...
- Ok Markus. Zapłaciłem za ciebie kaucję i pozwolę ci zabrać Ann, ale jest kilka warunków.
- Jakich?
- Dajesz jej dostęp do telefonu, codziennie ma do mnie dzwonić na kamerce, i jeśli ona mówi dość, to nie robisz jej nic na siłę. To jeśli chodzi o nią. Ja od siebie mam jedno. Nie zmieniasz kryjówki, bez informowania mnie.
- Zgoda. - odparł
***
Gdy odjeżdżali, płakałem. Wiedziałem, że Ania popełniła ogromny błąd, ale gdybym ją zatrzymał na siłę, to ja byłbym tym złym.
» Ania «
Markus zabrał mnie z powrotem do domku, gdzie mnie wcześniej trzymał...
- Ann, czemu Michael zapłacił?
- Kazałam mu. Miałeś rację. Mu zależy żeby mieć dziecko.
- Czyli wolisz mnie?
- Tobie chodzi o miłość, jemu o dziecko....
- Chcesz zobaczyć kuchnię?
- No zgoda.
Zrobiliśmy herbatę, podczas której znów zasłabłam, ale w tym przypadku winna mogła być tu ciąża. Ocknęłam się i od razu poczułam w sobie "uprząż". Leżałam na tym samym łóżku co wcześniej, ale Markus mnie nie przywiązał. Znów liny zastąpił kłódką na uprzęży... Miałam na sobie tylko stanik, więc zaczęłam się bać, że wybrałam nie tego kogo powinnam...
Poczułam w sobie płyn... czyli Markus znów zastosował uprząż z "automatem"
- Obudziłaś się. To dobrze, bo Jackson chciał z tobą pogadać, ale powiedziałam, że śpisz.
- Daj mi jakąś bluzkę
Podał mi mój T-shirt z logiem Guns N' Roses. Założyłam koszulkę i zadzwoniłam do Michaela
A: Hej Michi... Sorry, wiesz ostatnio mało spałam
M: Spoko. Jeszcze nic ci nie zrobił?
A: Herbatę tylko mi zrobił
M: Zadzwoń jutro. I pamiętaj, że jeśli on ci zrobi krzywdę, to powiedz mi.
A: Średnio wierzę, że mnie uratujesz, bo ostatnio przeżyłeś dzięki mnie
M: Ann zastanów się jeszcze raz, czy dobrze wybrałaś.
***
Gdy skończyłam rozmawiać z Michael'em, Markus przytulił mnie
- Chcesz spać ze mną? - zapytał
- Ale spać, że spać, czy że seks?
- Seks. Czy chcesz zobaczyć jak jest, ze mną, gdy zrobisz to ze mną z własnej woli?
- Możemy... - serio chciałam zobaczyć jak jest z nim, bo jedno miał z dawnym Michael'em wspólnego. Czekoladową karnację, w której się zakochałam...
Nie byłoby tak źle, gdyby Markus nie stwierdził, że bawimy się na ostro i mnie przykuł... czyli powtórka z rozrywki... Znów zapiął na mnie uprząż i znów mnie zakneblował
- Serio myślałaś, że Cię kocham? - zapytał pompując piłeczkę - podniecasz mnie, ale jesteś dla mnie jak dmuchana lala. - zapiął uprząż mocniej - a jak mnie wkurwisz, to do końca życia będziesz tak leżeć i nie licz na więcej niż szklanka wody dziennie. - rozumiesz?
Kiwnęłam głową
- Mam nadzieję. Jutro zobaczysz, kogo wybrałaś. Jeśli przeżyjesz, to nawet Jackson już cię nie zaliczy
Bałam się go i zrozumiałam swój błąd... Złamałam serce Michael'owi, który mnie kochał i chciałam teraz, żeby to był sen, żebym obudziła się u boku Mike'a... Zamknęłam oczy i liczyłam, że gdy je otworze, zobaczę swojego "narzeczonego". Musiałam zasnąć, bo obudził mnie Markus, zrzucając mnie z łóżka
- Wstawaj! - krzyknął
Zerwałam się na równe nogi
- Pozwoliłem ci spać?!
Pokręciłam głową
- Będzie kara, bo się nie słuchasz.
Wyszedł z pokoju i wrócił po minucie z tą "zbroją", której użył wcześniej, ale teraz miała domontowane ramiona... starałam się wyrwać, ale jedyne co zyskałam, to otarcia od "zbroi"
- Nie wierć się! - syknął - zmieniłem zdanie, wiesz?
Zabrał mnie nad głęboką rzekę i zadzwonił do Michael'a...
» Michael «
Nie wiem, czy być wdzięcznym Markusowi czy nie. Byłem pewien, że skoro Ann woli chłopaka, który ją zgwałcił, niż mnie (gdzie ja cztery razy ją pytałem, czy na pewno chce, nim się zbliżyliśmy) to nikt mnie nie pokocha...
Nie liczyły się teraz zakochane we mnie fanki.
Nie liczyła się rodzina, nawet słodka Janet, za którą dałbym się zabić.
Nie liczył się najlepszy na świecie brat, Jermaine.
Nikt już się nie liczył.
Liczyła się tylko Ann.
Pisałem SMS do Anie, w którym tłumaczyłem czemu chcę się zabić i ją przepraszałem, kiedy nagle zadzwonił do mnie Markus. Od nikogo innego bym nie odebrał, ale w przypadku telefonu od niego, w grę mogło wchodzić życie Ann. I wchodziło.
Markus wysłał mi lokalizację i kazał przyjechać jak najszybciej.
Gdy wysiadłem z samochodu, wrzucił Anie do rzeki, a że uwiązał do jej nóg obciążnik, zniknęła pod powierzchnią. Rzuciłem się do wody i zanurkowałem po Ann. Ostatnie bąbelki powietrza wypłynęły z jej ust. Złączyłem nasze usta w pocałunku i w ten sposób oddałem jej część swojego zapasu powietrza, po czym uwolniłem jej nogi i wyciągnąłem ją nad powierzchnię, a potem na brzeg
Dziewczyna wykaszlała wodę
- Dziękuję Michael...
- Proszę aniołku... - ogarnąłem mokre loki z twarzy
- On mnie znowu...
- Już mi ufasz?
Nie odezwała się już... przytuliła się do mnie i płakała
- Nie płacz kochanie...
/07.04.1986/
Markus trafił do więzienia za próbę zabójstwa, a Ann znów zamieszkała ze mną. Teraz sama nie chciała spać sama.
- Michael, co masz na ręce? - zapytała tuląc się do mojego przedramienia, gdy usiłowała zasnąć
- Pociąłem się...
- Czemu?
- Nie chciałaś mnie. Po co miałem żyć dalej? Ciesz się, że oboje żyjemy... Gdyby Markus zadzwonił dwie minuty później, to bym już nie żył... Chciałem się zabić, bo liczysz się dla mnie tylko ty, a cię straciłem, więc nie miałem po co żyć...
To była pierwsza noc, od czasu tamtej przed pierwszym porwaniem, gdy się wyspałem. Wiedziałem gdzie jest Ann i że nic jej nie grozi. Chociaż krótko była w niewoli Markusa, to straciła bardzo na wadze, bo ją głodził. Cały sens mojego życia obejmował bezkresne ciemne oczy, ciemne długie włosy, 45 kg wagi, 167cm wzrostu i najpiękniejsze serce na świecie. Poczułem się odpowiedzialny, za tą delikatną dziewczynę. Ledwo skończyła 18 lat, a prawie pożegnała się z życiem.
- Kocham cię Mickey - szepnęła zasypiając przytulna do mojej ręki
- Też cię kocham skarbie... - pocałowałem ją w bliznę na szyi - Teraz już będę cię chronić... Teraz nikt cię nie skrzywdzi kochanie...
Fakt, że byłem te 10 lat starszy... Ale to ona zaczęła. Jestem artystą i takie mam życie - dla ludzi jestem zabawką, więc dla niej zapewne też.
Typowa fanka: "Michael, kocham cię" No ta. Jakby 500 innych niepowiedziało tego samego...
Ale ona była inna niż one. Ją kochałem nad życie... Teraz bałem się nawet jej dotknąć, żeby niemiała siniaków. Markus ją zagłodził, żeby wyeliminować konkurencję... Ale niespodziewał się pewnie, że zaryzykuję życie dla mojej Ann. Spędziłbym w tej rzece resztę życia dla niej... Mimo prawie 30 lat na karku, miałem jedynie syna, do którego praw rodzicielskich nie miałem, więc Ann chciałem chronić za wszelką cenę...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top