R13
/01.07.1989/
》Ania《
Zaprosiliśmy dziadków Michaela... Gdy usiedliśmy z nimi w salonie, jeden z jego dziadków, Prince Albert, uśmiechnął się i tym typowym tonem dziadka, zapytał
- Cóż to piękna panna, wnusiu?
Mało nie wybuchłam śmiechem, słysząc to określenie...
- Więc, dziadku - spojrzał na obu dziadków - Babciu - tu spojrzał na obie babcie - to moja żona Ann... dokładniej mówiąc Ania - cmoknął mnie w usta...
Po tym, jak poznałam ich wszystkich z imienia, dostaliśmy pytanie, które zwaliło mnie z nóg...
- Wiem, wnusiu, że nielubisz mediów, ale w telewizji słyszałam, że masz dziecko - stwierdziła Babcia Cristal - to prawda?
- Mamy bliźniaczki... - stwierdził I poszedł po dziewczynki...
Gdy go nie było, Babcia Martha położyła swoją dłoń na mojej i uśmiechnęła się do mnie
- Ile masz lat, moje dziecko? - zapytała
- 21, proszę pani... wiem, że jestem 10 młodsza od Michaela... Ale ja go naprawdę kocham...
- Spokojnie dziecino... Nie przeszkadza mi ta różnica... poprostu młodo wyglądasz, dlatego pytam...
- My w twoim wieku poprostu wyglądałyśmy starzej i to o dużo - stwierdziła Babcia Cristal - między nami - spojrzała na Dziadka Samuela - jest 20 lat różnicy
Michael wrócił z dziewczynkami
- To są Katherine i Mary - stwierdził sadzając dziewczynki na kanapie
Gdy dziewczynki poznały dziadków Michaela, pobiegły się pobawić w swoim pokoju... zrozumiałe, że nie chciały siedzieć z dorosłymi... też tego nigdy nie lubiłam... Michael upewnił się, że poszły, po czym...
- Mamy wam coś więcej do powiedzenia. - stwierdził obejmując mnie ręką
- Tak... - potwierdziłam - Spodziewamy się trzeciego dziecka. - położyłam dłonie na brzuchu - jestem w ciąży.
Po serii gratulacji padło pytanie, na które tylko czekaliśmy...
- Macie już imię? - zapytał Dziadek Samuel
- Tak. Jeśli to dziewczynka, chcemy ją nazwać Jeanette Emeline Martha - to imię wywołało uśmiech na twarzach Babci Marthy i Dziadka Samuela - a jeśli to chłopiec, to chcemy dmgo nazwać Prince Samuel Albert - tu uśmiechnęli się obaj dziadkowie i Babcia Christine
Miałam wrażenie, że zaraz oni wszyscy się popłaczą...
- To cudowny gest z waszej strony... - odezwała się w końcu Babcia Martha
/15.09.1989/
Gdy bawiliśmy się z dziewczynkami, Kath popatrzyła na mnie
- Mamusiu, czemu twój brzuszek jest duży? - zapytała
- Bo rośnie tam mały człowiek. W brzuszku mamy jest dzidziuś - odparłam uśmiechając się
- Zjadłaś dzidziusia? - zapytała
Michael zaczął się śmiać...
- Nie córeczko... - stwierdził w końcu - stąd biorą się dzieci... dzidziuś rośnie w brzuszku Mamy, później mama pojedzie do szpitala, tam wyjmą dzidziusia, a mama wróci z waszą siostrzyczką lub braciszkiem
Uznałam, że dobrze im to wytłumaczył, jak na ich wiek...
/27.01.1990/
Razem z Janet poszłam na badania, które miały ujawnić płeć dziecka... Tylko Janet miała ją znać i przygotować Baby Gander Reveal Party, bo ja i Michael też chceliśmy mieć niespodziankę...
/27.02.1990/
Zorganizowaliśmy Baby Gander Reveal Party...
Na ziemii stało dość spore pudło...To jego otworzenie miało nam ujawnić płeć malucha...
Gdy otworzyliśmy pudło, wyleciały dwa czarne balony. Twin A i Twin B
Już to nas zszokowało, bo o tym, że to bliźniaki, też nie wiedzieliśmy...
Postanowiliśmy przebić balony jednoczenie...
Na ziemię rozsypało się różowe i niebieskie konfetti
Miałam wrażenie, że Michael mało nie zwariował ze szczęścia... przytulił mnie do siebie i wpìlił mi się w usta...
/03.03.1990/
》Michael《
4¹⁵
Obudził mnie krzyk Ani... Zerwałem się i wbiegłem do łazienki... stała nad kałużą wody... z przerażeniem na twarzy... moją pierwszą myślą było to, że przez ciążę nie zdąrzyła dobiec do toalety i zsikała się na podłogę
- Nie martw się... posprzątam. Idź się przebrać - stwierdziłem
- Wody mi odeszły, kretynie! - krzyknęła - rodzę!
- Nie zdążymy dojechać do szpitala... napewno... - podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce
- Co ty chcesz zrobić? - zapytała, gdy wyniosłem ją z łazienki
- A na co liczysz? Nie zdążymy do szpitala - położyłem ją na łóżku - albo urodzisz w domu, albo w samochodzie. Wybieraj.
Spojrzała na mnie z wyrzutem
- Nie urodzę nigdzie indziej niż w szpitalu! - praktycznie wykrzyczała - Wiesz ile kobiet zabił poród w domu?
- Moja matka większość z nas urodziła w domu. - poszedłam po ręcznik do łazienki, poczym wracając kontynuowałem - Ja się urodziłem w szpitalu jako pierwszy. Po za tym w szpitalach też kobiety umierały przy porodach... Dasz radę. - położyłem ręcznik tak, żeby zmijimalizować zabrudzenie łóżka czymkolwiek, co razem z dziećmi wyjdzie z ciała Ann - Przecież się stąd nie ruszę... tylko teraz na dosłownie 2 minuty...
Podbiegłem do drzwi i wrzasnąłem chyba na cały budynek...
- Bill! Javon! Grace! Szybko! - wróciłem do Ann... - oddychaj...
Zaczęła krzyczeć... Nie chciałem jej denerwować więc trzymałem jedynie jej rękę całując jej dłoń
- Zrób coś, kurwa! - krzyknęła wyrywając mi swoją rękę - przyjmij ten poród czy coś!
Do sypialni wpadli Bill (szef ochrony), Bill (jeden z moich ochroniarzy), Javon (drugi ochroniarz) i Grace
- Co się dzieje? - zapytał Javon
Odpowiedział mu wrzask Ani...
- Ann rodzi - odparłem - Javon, idź do dziewczynek... jeśli się obudziły, przyprowadź je... - poszedł - Grace, pomożesz nam. Wy - spojrzałem na obu Bill'i organizujcie mi dwa ręczniki i wezwiecie pomoc
Zostawiłem na moment Ann z Grace i pobiegłem po apteczkę. Wziąłem z niej rękawiczki...
To co działo się wokół mnie przypominało film...
Ann krzyczała...
Kath i Mary przyprowadzone przez Javona płakały...
W całej tej sytuacji najspokojniesza była chyba Grace...
W pewnej chwili zobaczyłem głowę pierwszego z bliźniąt...
Maleństwo od chwili wystawienia głowy płakało... było całe umaziane krwią itp, ale dla mnie było najcudowniejsze na świecie... Bill spisał godzinę.... była 4⁴⁵
Gdy malec był na świecie, w ślad za nim poszła jego siostra... ona też od początku płakała... miałem wrażenie, że Joanette rodziła się krócej niż Prince... jej godzinę urodzenia Bill również zapisał... była 4⁵⁰
Prince był 5 minut starszy od Jeanette...
Po jakiejś godzinie od kiedy Ann odeszły wody nasze dzieci były na świecie i jadły swój pierwszy posiłek w życiu...
Ann trzymała maleństwa na rękach przytulając je do siebie i karmiąc, ja przytulałem do siebie ją... chwilę później przytuliły się do nas Kath i Mary
Dopiero gdy maleństwa były na świecie ponad półgodziny, helikopter pogotowia wylądował na moim terenie, a ratownicy wbiegli do sypialni... zbadali maleństwa i Ann, które okazały się całkowicie zdrowe...
Gdy odlecieli, Kath I Mary popatrzyły na mnie
- Możemy spać z wami? - zapytała Mary
- Chodźcie... - przytuliłem je do siebie - możemy się umówić, że kiedy indziej będziecie spać z nami. Mamusia jest zmęczona, a maleństwa mogą was obudzić...
Zaprowadziłem je do ich pokoju i położyłem do łóżek
- Tato... - zaczęła Kath - ja nie chcę mieć dzidzi... To jest ble... one są brudne...
- Taka uroda ludzkiej biologi córeczko....- stwierdziłem dusząc śmiech - Niestety nie jesteśmy idealni... wy też tak przyszłyście na świat... Idźcie spać...
Gdy zasnęły wróciłem do sypialni... Ann usypiała jedno z dzieci, a Grace drugie...
Wziąłem maleństwo od gosposi i odesłałem ją z sypialni...
- Możesz iść spać... chyba sobie poradzimy.... - szepnąłem biorąc nowonarodzonego synka na ręce...
Usiadłem obok Ann na naszym łóżku
- Rano zadzwonię do dziadków i powiem im, że maleństwa już są na świecie... babcia Martha się ucieszy, że jeszcze ich zobaczy...
- Napewno... - pocałowała Jeanette w czoło - położysz ją?
- Tylko najpierw położę Prince'a... też zasnął...
Łóżeczka mieliśmy już wstawione do sypialni od czasu Baby Gender Reveal Party, więc chociaż to nie było problemem... położyłem oba maleństwa do ich łóżeczek, poczym wróciłem do Ann... położyliśmy się przytuleni
- Obiecaj mi coś - popatrzyła na mnie - obiecaj mi, że jeśli coś mi się stanie, pozwolisz mi odejść... że pozwolisz mi umrzeć. Nie chcę zakończyć egzystencji na tej planecie myśląc, że jesteś na mnie wściekły, że umarłam
- Ann... - przytuliłem ją mocniej - przecież wiesz, że zapłacę za Twoje życie każdą cenę... masz tylko nie całe 22 lata... I teraz nie wolno ci umrzeć...
- Proszę cię tylko, żebyś jeśli to się stanie powiedział mi, że mi pozwalasz.
- Jeśli taka sytuacja nastąpi, zgoda...
Zasnęliśmy...
8¹³
Obudził nasz płacz naszych nowonarodzonych dzieci...
Ann niechętnie się podniosła i podeszła do łóżeczek
- Głodna? - zapytała podnosząc Jeanette - nie... pieluszka... - spojrzała na mnie - mógłbyś zmienić jej pieluszkę? Ja sprawdzę czemu Prince płacze
- Mhm... - wstałem I wziąłem od Ann Jeanette
Gdy zmieniłem małej pieluchę, Ann ją nakarmiła, a ja zmieniłem pieluchę już najedzonemu Prince'owi...
- Wiesz, to chyba jednak prawda, co mówią... facetowi odwala gdy ma dzieci... córeczki to księżniczki tatusia, a z syna ojciec zawsze się cieszy...
- Nie wiem... Nie zauważam tego...
Zadzwoniłem do dziadków i rodziców i poprosiłem, żeby przyjechali na obiad...
》Ania《
15³⁰
Nim usiedliśmy do obiadu, Przedstawiliśmy im nasze maleństwa
- Na kiedy miałaś termin? - zapytała Babcia Cristal
- Na przyszły tydzień, ale maluszkom chyba się spieszyło... w zasadzie urodziły się dziś... Prince o 4⁴⁵, a Jeanette o 4⁵⁰...
- Ann rodziła w domu... Nie zdąrzylibyśmy nawet dojechać do miasta - stwierdził Michael
- O której odeszły ci wody? - zapytała Babcia Martha
- Nie wiem... Nie spojrzałam na zegar
- 4¹⁵... Gdy twój krzyk mnie Obudził spojrzałem na zegar - odparł Michael
Obaj dziadkowie Michaela byli zbyt zajęci rozbawianiem Prince'a, Jeanette, Kath i Mary i tylko słuchali naszej rozmowy
- Dobrze, że dziewczynki mają szansę jeszcze was zapamiętać... Ja pamiętam tylko jedną prababcię... pradziadek zmarł gdy miałam 5 miesięcy, a reszta zmarła niż się urodziłam - stwierdziłam
- Najbardziej pamiętam prababcię Gertrude, matkę babci Cristal. Zmarła gdy miałem 17 lat... reszta albo zmarła nim się urodziłem, albo przepadła bez śladu w trakcie wojny. Że zdjęć kojarzę jeszcze mamę Dziadka Prince'a prababcię Julie Belle i ojca Dziadka Samuela, Pradziadka Izraela Nero...
- Masz te zdjęcia? - zapytałam
- Kopie tak... Moi rodzice mają oryginalne
- Chcę poprostu zobaczyć jak wyglądali.
Michael zostawił mnie ze swoim dziadkami i naszymi dziećmi i poszedł po album... nim wrócił Jeanette zaczęła płakać
Wzięłam ją i zaczęłam karmić
Michael wrócił I pokazał mi te zdjęcia...
- Twoja prababcia była naprawdę piękna... - stwierdziłam
- Chociaż przy nich mów po angielsku... nie zrozumieją cię inaczej...
- Michael, co to za język? - zapytał nagle Dziadek Samuel
- Polski - odparł Michael - Nie mówiłem wam, że Ania jest Polką?
- Raczej nie mówiłeś - stwierdziła Babcia Cristal
- Kathy I Joe już wiedzą o maluszkach?
- Tak, ale przyjadą koło 17⁰⁰, bo byli u jakiś znajomych poza miastem...
Matka Michaela była zachwycona maleństwami, ale Joseph jak zwykle był sceptyczny... przypadkiem usłyszałam co powiedział Michaelowi gdy wyszli na schody prowadzące z głównego holu na ogród
- Gdy miałem tyle lat co ty to ty się dopiero urodziłeś, jako moje prawie 8 dziecko
- 7.
- 8, ale twoja matka podobnie jak ty nie umie nic dobrze zrobić. Nawet urodzić.
- Przestaniesz w końcu? To było 32 lata temu. Mama rodziła w domu, a ciebie nawet nie było przy niej. Rebbie mówiła mi o tym jak ciężko mama zniosła śmierć Brandona I to, że ciebie przy niej nie było gdy rodziła, Tato
Domyśliłam się, że specjalnie użył tego słowa, by do reszty wkurzyć Josepha...
Joseph uderzył Michaela policzek na tyle mocno, że ten zleciał ze schodów...
To były tylko 4 czy 5 stopni, ale spanikowałam... jeśli by cokolwiek skręcił lub złamał, jego kariera mogła momentalnie legnąć w gruzach, a to by go załamało...
- Mike! - podbiegłam do niego - Nic ci nie jest?
- Nie... tylko się trochę poobijałem... będę żyć... - wstał
- Masz ślad na policzku... - pogładziłam go po czerwonym śladzie ręki Josepha na policzku
Wróciliśmy do budynku... nim wróciliśmy do salonu, w holu złapała nas matka Michaela
- To jest to co myślę? - zapytała kładąc dłonie na jego policzkach
- Prawdopodnie. Joseph zaczął mi wspominać, że będąc moim wieku miał prawie 8 dzieci... poprawiłem go, że 7 ... zaczęliśmy się kłucić... chciałem go wkurzyć, więc nazwałem go tatą... sam się o to prosiłem...
- Wiesz dobrze, że nie...
- Sam to spowodowałem. Chciałem go wkurzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top