#16

Dziękuję V, że jeszcze bardziej utrudniasz mi wyjazd tym zdaniem, ale muszę odciąć się, przepraszam.


-Cześć Tae. Muszę ci coś powiedzieć.- odparłam siadając na fotelu

-Mów moja przyjaciółko.

-Muszę wyjechać na jakiś czas do Polski. Przepraszam.

-Że co musisz zrobić? Gdzie? Czemu?- pytał zdziwiony

-Muszę trochę odpocząć, proszę zrozum mnie, że kiedy to wy byliście załamani po stracie Jungkooka ja się jakoś trzymałam, ale teraz nie mogę.- odparłam

-Minęła już 5 lat, minęło już pięć jebanych lat! A ty dopiero teraz martwisz się jego stratą?!- pytał wściekły

-Tak! Dopiero teraz! Wcześniej nie miałam czasu, bo musiałam zajmować się wami! Zrozum, że ja straciłam swoją miłość!- zaczęłam się z nim kłócić

-Dobrze.- odparł spokojnie, co bardzo mnie zdziwiło- Możesz wyjechać, ale nie licz, że tutaj wrócisz.- odpowiedział

-Zwalniasz mnie? Przez to, że chcę odpocząć?- pytałam zaskoczona

-Nie, po prostu nie wiem kiedy wrócisz i nie mam pojęcia na ile mam mieć zastępstwo. Zrozum mnie, muszę dbać o szpital.- odparł z zimną krwią

-Rozumiem Oppa, cześć. Jutro już mnie nie zobaczysz.- odpowiedziałam i poszłam do gabinetu pakować swoje rzeczy

W pomieszczeniu siedzieli wszyscy moi stażyści i kilku najbliższych współpracowników.

-Przyszliśmy się pożegnać.- odezwała się JiSoo

-Przecież nie wyjeżdżam na zawsze. Zobaczycie mnie za jakiś czas.- odparłam powstrzymując się od płaczu

-Wiemy, że nie wrócisz do nas, jeden ze stażystów usłyszał twoją rozmowę z dyrektorem. Tak nam przykro.- odparła SoRin

-Niepotrzebnie, przecież to nie koniec świata. To tylko zakończenie mojej kariery w tym szpitalu, w Seul jest pełno innych szpitali. A jak nie to pójdę wykładać na uniwersytecie. Zawsze znajdę jakąś pracę. Albo zostanę pielęgniarką w liceum Jimina. Dam sobie radę.- odparłam sama nie do końca wierząc w swoje słowa

-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- odezwał się Jimin przytulając mnie

-Spokojnie, a teraz wracajcie do pracy i macie się słuchać TaeHyunga, a wy stażyści macie ciężko pracować, bo jesteście zdolni. JiSoo zaopiekuj się nimi i nie pozwól, żeby szpital poszedł z dymem.- powiedziałam po kolei wszystkich przytulając

Kiedy wyszli zostałam tylko ja i Chim, usiadłam na sofie i zaczęłam oglądać pomieszczenie.

-Jesteś bardzo smutna?- zapytał chłopak, a ja tylko pokręciłam przecząco głową

-Nawet nie, nie spodziewałam się, że mnie wyrzuci, ale to nic. Jimin proszę zaopiekuj się V, jak zwalniał mnie był taki obojętny, ale parę sekund wcześniej kłóciliśmy się. Pilnuj go, żeby nie zrobił czegoś głupiego. Kocham was jak moich braci i nie chcę, żeby coś się wam stało.

-Spokojnie, będę o nich wszystkich dbał. A ty obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego podczas mojej nieobecności.

-Jimin chcę tylko odpocząć, a nie od razu popełniać samobójstwo. Spokojnie, jeszcze chcę trochę pożyć i doczekać się bycia ciocią.- odparłam

-Doczekasz się. Teraz zapakuj swoje rzeczy, a za 3 godziny przyjadę do ciebie i pomogę ci w pakowaniu.- odparł w wyszedł z gabinetu

Zaczęłam pakować swoje rzeczy do pudelek, a przy znoszeniu pomogli mi ochroniarze. Wsadziłam wszystko do mojego auta i pojechałam do mieszkania. Po 10 minutach od mojego przyjazdu zadzwonił do mnie Jimin.

-Tak?

-Gdzie ty do cholery jesteś?!

-W domu, spakowałam wszystko wcześniej i wróciłam.

-Kiedyś cię zajebie, za coś takiego.

-Nie w tym życiu Jimiś.

-Za 15 minut będę i masz zostać w mieszkaniu.

-Nic nie obiecuję, ale się postaram.

-Muszę już kończyć.

-Jasne.

Rozłączyłam się i zaczęłam pakować walizkę na jutrzejszy wyjazd. Po 20 minutach w domu pojawił się Jimin.

-Jak ty mnie wkurwiasz, jak mówię, że masz czekać na mnie to masz czekać.- zaczął

-Nie przesadzaj. Przynajmniej zwiedziłeś trochę miasta.

-Zrobię ci krzywdę. Jutro o 10 mamy lot do Polski. Słuchaj teraz mnie uważnie. O 9:30 przyjadę po ciebie i razem, powtarzam razem pojedziemy na lotnisko. Wszystko zrozumiałaś?- zapytał

-Tak, tak. Jutro 10 lot, o 9:30 przyjedziesz, na lotnisko. Tylko tyle chciałeś?

-Amber serio mnie wkurzasz. Ale chciałem tylko tyle. Widzimy się jutro o...?

-O 10 na lotnisku.- odparłam, to nie tak, że mam sklerozę, ale lubiłam się z nim droczyć

-Nie! Jutro o 10 jest lot, a o 9:30 przyjadę po ciebie!- zdenerwował się

Kiedy Jimin zaczynał się wkurzać to robił się czerwony i zaczynał seplenić. Kiedyś jeszcze jak się spotykaliśmy tak bardzo się sprzeczaliśmy, oczywiście ja robiłam to na żarty, a Jimin myślał, że serio się kłócimy. Doszło do tego, że opluł jedną z kelnerek w restauracji i zrobił się tak czerwony, że przez chwilę kelner chciał wezwać karetkę, bo myślał, że Jimin ma jakiś atak czy coś podobnego.

-Amber, czy ty mnie właściwie słuchasz?- zapytał machając mi ręką przed twarzą

-Co? Nie, myślałam o tym jak oplułeś kelnerkę w restauracji.- odparłam śmiejąc się


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top