#12
Nie za taką cenę.
Siedziałam tutaj 2 dni bez jedzenia i pica. Co prawda słudzy pana L. przynosili mi jedzenie, ale nie chciałam tego. Za to oberwałam ze 2 albo 3 razy w twarz i brzuch z pięści przez to, że ich wyzywałam i oplułam. Teraz i tak już się niczego nie bałam i tak zaraz umrę co to za różnica.
Siedziałam już tutaj trzeci dzień gdy nagle do pomieszczenia wszedł zdenerwowany Pan Lee. Podszedł do mnie i złapał za bluzkę podnosząc do góry, odwiązali mnie od krzesła, ale dalej miałam na sobie te uwierające sznury.
-Okazuje się, że ten szczyl jednak tutaj przyszedł cię uratować pani doktor. Może trochę się pobawimy?- zapytał trzymając mnie za ramię, żebym się nie wyrwała
-Co ty właściwie chcesz ze mną zrobić?- spytałam
-Zaraz zobaczysz.
Słyszałam strzały i krzyki pomagierów, nagle przez drzwi wszedł JJ.
-Znów się spotykamy smarkaczu.- zaśmiał się pan Lee
-Tym razem nie uciekniesz mi tak łatwo.- odparł i wymierzył w niego broń
-Pamiętaj, że mam coś twojego.- odparł i przyłożył do mojej skroni zimny pistolet
-Ją? Serio uważasz, że ta dziewczyna coś dla mnie znaczy? Sam zmieniasz laski jak rękawiczki, taka branża. Agenci mają podobnie.- odpowiadał niewzruszony
-Jesteś tego pewien, że ona nic nie znaczy dla ciebie? Dowiedziałem się ostatnio wielu ciekawych rzeczy. To jest pani doktor Amber Kang, dziewczyna, która spotykałam się z niejakim Jungkookiem, który popełnił samobójstwo. Jak myślisz powiedzieć prawdę co się stało z tym Jeonem, czy jednak lepiej nie?
-Jeon o czym on gada?- zapytałam
-Nie wiesz słonko, czyli mam ci powiedzieć?- zapytał pan Lee
-Nie waż się tego mówić. To moja sprawa.- odparł Jeon i postrzelił mężczyznę w nogę
Ten tylko zdążył strzelić mi w ramię, słyszałam jeszcze jakieś krzyki i strzały, ale po chwili straciłam przytomność. Obudziłam się jakimś niesłychanie zimnym i jasnym pomieszczeniu. Podniosłam się do siadu, ale poczułam ból w okolicy prawego ramienia i bezwładność więc ponownie położyłam się na łóżku. Zauważyłam, że na moich nadgarstkach są liczne ślady po sznurach. Odkryłam się i zauważyłam, że nie mam na sobie swoich ubrań, mam tylko bieliznę i jakąś czarną za wielką na mnie bluzę. i dopiero wtedy zauważyłam, że mam ranę na ramieniu.
-Wstałaś już.- usłyszałam bardzo znajomy mi głos, spojrzałam w stronę osoby, był to Jeon
-Gdzie ja jestem?
-Można powiedzieć, że w moim domu, to opuszczony magazyn.- odparł i usiadł obok mnie, ale szybko się od niego odsunęłam
-Nie zbliżaj się do mnie, chcę stąd wyjść, czemu jestem ranna i co się do jasnej cholery dzieje?!- krzyczałam na niego
-Uspokój się, powiem ci wszystko i tak jesteś już w to wplątana, chodź mogą myśleć, że umarłaś. Więc zostałaś postrzelona przez pana L. prawie go zabiłem, ale uciekł mi jak zająłem się tobą. Przywiozłem cię tutaj i już od tygodnia zajmuję się tobą, dopiero dziś się obudziłaś. Nic ci nie będzie, był tutaj lekarz, który mi pomógł. Jesteś tutaj bezpieczna.- odparł siadając obok mnie
-Kim tak naprawdę jesteś, chcę wiedzieć, skoro mogę zginąć i czemu mam jakąś bluzę, a nie swoje rzeczy?
-Byłaś we krwi i cię przebrałem. Teraz masz na mnie nie krzyczeć, dopiero później. Słuchaj, ja na prawdę nie mogę powiedzieć ci wszystkiego, nie teraz. Zbyt wiele ryzykuję, żebyś dowiedziała się prawdy.
-Chcę wiedzieć skoro mogę zginąć.- odparłam
-Powiem tylko to co mogę, masz mi nie przerywać, jasne?
-Tak.- odparłam
-Więc wiesz, że nazywam się Jeon, a moje inicjały to JJ. Nie mogę ci na razie więcej powiedzieć. Amber jesteś przeze mnie w niemałych kłopotach. Lee będzie chciał cię zabić, ale nie musisz się bać, ja i moi przyjaciele będziemy cię pilnować.
-Dlaczego do cholery jasnej nie powiedziałeś mi wcześniej, że ryzykuję życie zbliżając się do ciebie!- krzyknęłam wściekła
-Bo cię kocham i nie chciałem cię stracić, dlatego nic nie mówiłem. Z resztą jeszcze na samym początku mówiłem, żebyś trzymała się ode mnie z daleka.- odparł
Chłopak objął mnie ramieniem i przytulił do siebie chowając w swoich silnych ramionach. Podniósł jednak moją głowę do góry i spojrzał na mnie z zatroskanym wzrokiem. Przysunął się do mnie bliżej i złączył nasze usta w długim i przede wszystkim pocałunku o którym oboje marzyliśmy. Chłopak położył mnie na łóżku i usiadł na mnie okrakiem, chciałam objąć go rękoma wokół szyi, ale postrzelone ramię mnie zabolało i syknęłam z bólu. JK natychmiast zszedł ze mnie i usiadł obok.
-Przepraszam Amber, ja wiem, że nie chcesz mnie zapewne znać, ale ja ciebie pokochałem.- zaczął się tłumaczyć
-Jeon błagam cię nie okłamuj mnie więcej. Nie chcę być oszukiwana przez kogoś bliskiego.- odparłam łapiąc go za rękę
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top