#03

-Jesteś taka uparta, taką cię zapamiętałem.- zaśmiał się

-Zapamiętałeś? Na pewno dobrze się czujesz? Może masz gorączkę?- pytałam i chciałam przyłożyć rękę do jego czoła, ale złapał mnie za nią

-Dobrze się czuję, nie dotykaj mnie. I lepiej idź sobie już, jest dobrze.

-Słuchaj nie wyjdę stąd, do póki nie powiesz mi wszystkiego. Kim dokładnie jesteś, ile masz lat dzieciaku, czemu i kto cię postrzelił. Chcę wiedzieć wszystko.- stwierdziłam stanowczo

-Nie mogę ci powiedzieć kotku, bo jeszcze sprowadzę na ciebie kłopoty, a te kłopoty będą chciały cię albo porwać albo zabić.

-Jestem lekarzem więc dam sobie radę, nie nazywaj mnie "kotkiem", dla ciebie jestem doktor Kang i tak ma pozostać. W końcu ile ty masz lat, że sobie na to pozwalasz?

-25 myszko, wyjdź lepiej, bo i tak niczego się nie dowiesz, nie mogę ci nic powiedzieć, może jak już będę umierał, ale do tego nie dopuściłaś.

-Chociaż powiedź mi czemu ktoś cię postrzelił i czemu nie miałeś przy sobie broni, skoro jesteś policjantem?- wciąż męczyłam go pytaniami, bo liczyłam, że czegokolwiek się dowiem

-Nie jestem policjantem tylko agentem, a to jest różnica i więcej ci nie powiem, przykro mi kochanie.

-Miałeś tak do mnie nie mówić, może i jesteśmy w tym samy wieku, ale dalej jestem twoim lekarzem. Więc albo doktor Kang, pani doktor albo ordynator Kang.

-Jednak ja wolę Amber, może być?

-Jasne dzieciaku. Jutro znów przyjdę, tylko nie spadnij z łóżka, bo ci nie pomogę.- odparłam wstając

-A możesz powiedzieć tym gorylom co stoją przed pokojem, że nie muszą mnie pilnować, nie zrobię nikomu krzywdy.

-Jednak póki nie dowiem się kim jesteś muszę mieć jakieś zabezpieczenie. Dobranoc, i trzymaj się.- odparłam i wyszłam z sali

-I jak?- zapytał ochroniarz

-Macie go pilnować, póki nie powie mi kim jest i co się takiego stało. Nie może stąd wyjść, jeśli tylko zobaczę go poza pokojem będzie po was. Jasne?- zapytała

-Tak pani ordynator!- krzyknęli razem

-Świetnie, a wiecie czy V jest w gabinecie?

-V?- zapytał jeden

-Przepraszam, pan Taehyung, wiecie gdzie jest?- poprawiłam się

-Tak, jest w swoim gabinecie. Chyba jeszcze nie wyszedł.

-Dzięki, pamiętajcie pilnować go.

Udałam się do gabinetu V, żeby powiedzieć mu o moim planie dowiedzenia się czegoś o tym chłopaku.

Zapukałam i usłyszałam, że mogę wejść. Na fotelu siedział dyrektor i czytał dokumenty.

-Idziemy na kolację?- zapytał gdy tylko mnie zobaczył

-Nie po to przyszłam, wiem jak dowiedzieć się kim jest ten postrzelony chłopak.

-Jak? Dowiedziałaś się czegoś?- pytał zaciekawiony

-Nie, ale mam już sposób. Tylko boję się, że to się nie uda.

-Chociaż powiedź, może coś to da.

-Będę nagrywała nasze rozmowy i zobaczymy co z tego wyjdzie, chyba warto spróbować.

-Próbuj, a teraz chodź na kolację, ja stawiam.- odparł łapiąc mnie za ramię i wyciągnął z pomieszczenia

-Dobrze, ale muszę się jeszcze przebrać, nie wyjdę przecież w kitlu.- odparłam pokazując na siebie

-Jasne, będę czekał przy moim samochodzie na parkingu.

-V, poczekaj, czy to nie będzie dziwnie wyglądało?

-Co? Że gdzieś razem idziemy? Nie, w końcu się przyjaźnimy, musisz odpocząć trochę od tej ciągłej pracy, bo jeszcze ze świrujesz od tego. Masz 10 minut.- odparł i udał się w stronę windy

Szybkim krokiem poszłam do mojego gabinetu i przebrałam się w moje ciuch w których przyszłam:

Zabrałam jeszcze telefon i wyszłam z biura, po drodze spotkałam moją przyjaciółkę, doktor Park.

-Cześć, idziesz na randkę?- zapytała stając obok mnie w windzie

-Nie, tylko mam spotkanie przyjacielskie z Taehyungiem.- odparłam

-Z naszym szefem?

-Tak, znam go od liceum, przyjaźnimy się.

-Jasne, co z tym chłopakiem co go operowałaś. Przeżył?

-Jasne, że żyje, w końcu to ja go ratowałam.- zaśmiałam się- A tak serio to żyje, nic mu nie będzie.

-Naprawdę był postrzelony?- pytała

-Tak, ale nie wiem nic więcej, nie chce mi powiedzieć kto i czemu go postrzelił.

-Może jest bandytą? Jak uważasz?

-Wątpię w to, nie wiem nic o nim, ale czy bandyta przyjechałby do szpitala i chciał pomocy? Przecież to nie miałoby sensu, poza tym mógłby chcieć mnie zabić i resztę też, ale tego nie robi. Sam prosił, żeby mu pomóc. Mówię ci, on jest jakąś dobrą osobą, ale muszę jeszcze to potwierdzić. A teraz wybacz, ale śpieszę się.- powiedziałam i wybiegłam szybko z windy, która się zatrzymała na parterze

Biegłam w stronę stojącego przy aucie V, który zerkał na zegarek.

-V!- krzyknęłam gdy biegłam w jego stronę, na moje nieszczęście potknęłam się i wpadłam mu w ramiona, na szczęście chłopak mnie złapał

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top