Rozdział 5

Czarnowłosy podszedł do mnie i podał mi wizytówkę z adresem. Miałem ochotę podrzeć ją na strzępy. Następnie nawet na mnie nie patrząc podał rękę Taichiemu i uścisnął ją w niemym geście podpisania umowy. Ja bym to raczej nazwał paktem piekła, czy coś.

Czyli oficjalnie zostałem sprzedany szefowi mojego szefa?

Przełknąłem ślinę, nie wierząc w to, co się przed chwilą stało. Nawet nie zauważyłem, kiedy mężczyźni pożegnali się, chcąc wrócić do swoich obowiązków. Takigakure wciąż czujnie mnie obserwował. Przystanął przy mnie, jednak po krótkiej chwili dostojnym krokiem wyszedł z pomieszczenia. Czułem jak w środku jest mi piekielnie gorąco ze złości, jak i cholernie zimno ze względu na sytuację, w którą się wjebałem. Że też ze wszystkich ludzi, serio, ze wszystkich, szefem Taichiego musi być akurat ten bufon!

- Hidan? Wszystko w porządku? - mój przyjaciel stanął przede mną i uniósł brew. Nie mogłem przecież mu powiedzieć, że wczoraj w klubie dałem w ryj temu kolesiowi. Skoro Kakuzu mnie nie wkopał, to może mnie nie pamięta? Cholera! Przecież widziałem jego spojrzenie, poznał mnie od razu...

- Kiedy się przenoszę? - westchnąłem, nie widząc tego w tęczowych barwach.

***

Usiadłem przy moim stanowisku i zacząłem bawić się długopisem. Wbrew pozorom jest to dość ujmujące zajęcie. Wyjąłem wizytówkę z kieszeni i wpatrywałem się w nią z wyrzutem.

- Och! Kwatera Główna? Po co ci to? - Satomi wyjrzała mi przez ramię zerkając to na mnie, to na karteczkę.

- Przenoszę się tam. - przetarłem twarz dłońmi, po czym napiłem się tych sików z automatu. - Pamiętasz tego dupka, co mnie tak urządził? - wskazałem palcem na twarz, wiedząc, że zrozumie aluzję.

- I jak ty urządziłeś jego, że trzeba było was wynosić? Owszem. - skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mnie wyczekująco.

- Wyobrażasz sobie, że on jest szefem Taichiego? - spojrzałem na nią z grymasem na twarzy.

Dziewczyna zaczęła chichotać. - Byłoby mega zabawnie. Nieźle byś miał przesrane. - po czym znowu zaniosła się śmiechem. Złapałem się za głowę. Po krótkiej chwili opanowała się i otarła łezkę z kącika oka. Popatrzyła na mnie ponownie, po czym otworzyła szeroko oczy. - Pierdolisz.

- No właśnie nie i tu jest pies pogrzebany. W sumie to nie pies, bo niedługo ja. - jęknąłem zabierając się za pliczek papierów, które ktoś mi doniósł. Podziękowałem pod nosem. Jednak mimo to, postać nie odchodziła. Uniosłem głowę i zobaczyłem coś, co sprawiło, że ten dzień gorszy być nie mógł. Aika niemal jak wąż zasyczała na Satomi, na co ta uniosła brew. Blondynka spojrzała się na mnie ze współczuciem klepiąc mnie po ramieniu. W myślach błagałem ją, żeby została i nie zostawiała mnie z tym plastikiem, bo w innym wypadku chyba wyskoczyłbym przez okno. A może by tak złożyć ją w ofierze jakiemuś bóstwu...?

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Aiki, co raczej nie jest najmilszą formą "pobudki". Brzmiał trochę jak skrzek żab albo hamujący pociąg. - Chciałabym porozmawiać z Hidanem - odrzekła, wpatrując się uporczywie w moją przyjaciółkę. Jashinie dopomóż Satomi! Daj jej cierpliwość, dar mordu czy co tam wolisz!

- Jak widzisz, wtrąciłaś się w naszą rozmowę, więc- - blondynka pozostawała jednak niewzruszona i rozsiadła się wygodniej na moim biurku. Pełnousta niezadowolona wydęła wargi niczym ryba. Przysłoniła swoim ciałem Satomi i uśmiechnęła się do mnie słodko. - Może miałbyś czas po pracy pójść ze mną na kawę? - zebrało mi się na mdłości. Gorączkowo obliczałem straty w oczach Taichiego, gdybym upokorzył ją w tej chwili. Niestety nie mogę stracić tej roboty, więc opcja jakże mądrej i ostrej odzywki nie wchodzi w rachubę. Chyba. - Z tego co dobrze pamiętam, plastik wyrzuca się do żółtego pojemnika. - mruknąłem w odpowiedzi, na co ona spojrzała na mnie z niezrozumieniem. Kątem oka widziałem, jak Satomi zaciska mocno usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. Kolejny dowód - nie dość, że plastikowa Barbie, to w dodatku pustak.

Chciała coś dodać, ale - chwała Jashinowi! - nie zdążyła, bo rozległ się komunikat o końcu zmiany. Pełny entuzjazmu szybko zgarnąłem swoje rzeczy, wstałem i minąłem ją, machając na pożegnanie blondynce. Szybkim krokiem wpadłem do windy potrącając kogoś po drodze.

- Cholera! Moja marynarka! Zdajesz sobie sprawę, ile kosztowała?! - przez tłum ludzi dojrzałem mojego przyszłego szefa z ogromną plamą po kawie na czarnym materiale. To jakaś kpina!

Szybko zacząłem wciskać guzik z liczbą zero, modląc się, aby mnie nie dojrzał. Na moje szczęście w jego sidła wpadł jakiś mężczyzna z teczką dokumentów. Oparłem się o ścianę kabiny i westchnąłem głęboko. Nie ma opcji, żebym przeżył z tym kolesiem w jednym budynku. Rzucając na odchodne pożegnanie recepcjonistce, ulotniłem się z budynku. Wsiadłem do autobusu i zająłem miejsce przy oknie. Zerknąłem na swoje odbicie, krzywiąc się. Ułożyłem na szybko włosy dłonią.

***

Dość szybko znalazłem się w swoim mieszkaniu. Pierwsze co zrobiłem, to rzuciłem się na łóżko. Zamykając oczy widziałem minę tego skąpca. - "Mój drogi garnitur! Ojej!" - zapiszczałem teatralnie, śmiejąc się pod nosem.

Od: Satomi
Co ty na to, aby opić twoje przeniesienie niczym awans? ;)

Uśmiechnąłem się. Czyż nie każda okazja jest dobra, żeby się napić?

Do: Satomi
Jeszcze dziś? Wbijaj :D Mam kilka browarów, wino białe, czerwone, whisky, brandy ;)

Od: Satomi
Otwieraj

Do: Satomi
Zaraz otworzę, czekam tylko na ciebie ;)

Od: Satomi
Drzwi kurna otwieraj! XD

Śmiejąc się głośno podszedłem do drzwi i - cholera jak ona musi zapierdalać - nie musiałem czekać, aż sama się wprosi. Oczywiście poszła najpierw do kuchni pogrzebać mi w lodówce.

- Nastaw wodę na herbatę. A, i otwieraj wino. - szczerząc się jak rekin wyciągnęła z mojej lodówki ciasto, po czym zabrała się za jedzenia.

- A ty co, okres masz? - uniosłem brew rechocząc. Blondynka trzepnęła mnie dłonią w głowę, żeby po chwili pokazać mi język.

Opijając moje przeniesienie rozmawialiśmy przy dawce alkoholu aż do późna. Oczywiście łajza zajęła mi łóżko, przez co musiałem spać na kanapie. Padnięty zasnąłem niemal od razu.

_______________________
Ohayo! Trochę mnie nie było, wiem xD. Cóż, rozdział taki sobie, bo dość krótki, ale mam nadzieję, że się wam spodoba. Proszę o wybaczenie za wprowadzenie i trochę akcji wokół mojej ocki, ale spokojnie! Nie będzie koolidować z naszym shipem ^w^. Rozdział nie sprawdzany, mam nadzieję, że oczy nie będą bolały od błędów x3
Już niedługo nasz Jashinista przenosi się do pieczary Kakuzu! Jak to się potoczy i co go tam czeka? Jeszcze zobaczymy...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top