5
*Dominik*
Nie mogłem uwierzyć w to co Hektor mi powiedział, poprosiłem chłopaka by powtórzył jeszcze raz.
- A więc tak jak mówiłem, dostałeś się do drużyny! Mówiłem że Krystian cię przyjmie. - wykrzyczał mi prawie przy uchu. Powoli zaczęły docierać do mnie jego słowa.
- O kurka! Dziękuję ci tak bardzo. Musimy koniecznie o tym powiedzieć Olivii - już chciałem biec pod klasę, ale chłopak miał widocznie inne plany. Chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął, a przez to że miałem duży rozpęd zderzyłem się z jego klatką piersiową.
- Przepraszam, ale musiałem cię zatrzymać. Olivia ma teraz zajęcia z panią od świetlicy ponieważ idzie na konkurs. Nie powinieneś im przeszkadzać - powiedział puszczając mnie jakby zakłopotany. Tylko dłonią pomasowałem bolącą głowę i upomniałem go że mógł by to zrobić w lepszy sposób. Przeprosił mnie i rozeszliśmy się w swoje strony. Zdałem sobie sprawę że przecież to nie jemu powinienem dziękować tylko Krystianowi. Jak pomyślałem tak też zrobiłem zacząłem szukać chłopaka po całej szkole, bardzo pragnąłem mu podziękować. Znalazłem go w dość szybkim tempie za szkołą palącego papierosa. Gdy tylko mnie zobaczył wyrzucił przedmiot z swoich ust i zgniótł butem.
- Część młody. Już ci Hektor mówił że się dostałeś?- spytał cwaniacko się uśmiechając
- Tak mówił bardzo ci dziękuję. To było moje marzenie - powiedziałem uśmiechając się.
- Tsa..- syknął jakby mnie ignorując a jednocześnie szukając czegoś w pamięci- Grałeś kiedyś w szkolnej drużynie?- spytał jakby znajdując pytanie którego tyle szukał.
- W poprzedniej szkole, ale nie lubili mnie, więc wyleciałem, właściwie wypisałem się odchodząc ze szkoły- wytłumaczyłem ucinając dobitnie temat.
- Interesujące, powiem ci tak to czy ktoś jest w drużynie nie zależy od tego czy ma sympatię, ale czy dobrze gra. Twoje zdolności są jak dla mnie wystarczające, aczkolwiek wydajesz się spoko więc czuj się jak pełnoprawny członek drużyny- powiedział wystawiając dłoń w moją stronę uśmiechając się w taki niepokojący sposób. Uścisnąłem jego dłoń dziękując, była większa i znaczenie cieplejsza od mojej mimo że nie należę do zimnych ludzi. Aż mnie przeszły ciarki od karku przez kręgosłup, aż do miednicy. Mocny i stanowczy męski uścisk dłoni poluźnił się, aczkolwiek uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy. Pożegnałem się z chłopakiem aczkolwiek jego wzrok nie chciał mi wyjść z głowy gdy tylko zamykałem oczy widziałem go i czułem te ciarki. Zapragnąłem wrócić do domu jednak na razie to było niemożliwe.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Trochę czasu minęło, ale wena nie wybiera postaram się wrócić ale nie obiecuję że będę dodawać często rozdziały muszę się od nowa wczuć w pisanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top