V. Good job
Od momentu wyjścia starszego z mieszkania, Jeon czuł jak wszystkie jego emocje kumulujące się w nim od samego ranka, zebrały się w formie łez tuż w kącikach oczu, by po chwili gwałtownie spłynąć. Tak właśnie omega pozbywała się wszelkiego rodzaju zmartwień ją dręczących, płacz w samotności, a potem? Potem pewnego rodzaju ulga, a raczej pustka dająca studentowi chwilę spokoju od natarczywych myśli. Stan ten jednak nigdy nie trwał zbyt długo. Użalanie się nad sobą, czy chociażby obwinianie wszystkich otaczających nie było w stylu dwudziestodwulatka – od momentu ucieczki z dom zawsze musiał radzić sobie sam, może i ten okres nie trwał długo, gdyż już po miesiącu poznał obecnego przyjaciela, ale i tak nigdy nie chciał komukolwiek "wchodzić na głowę".
Po szybkiej kąpieli w chłodnej wodzie, która zarazem pomogła mu ochłonąć, ubrał się w grubą bluzę – mimo panującej wysokiej temperatury w mieszkaniu, zakrywającą wszystkie możliwe stałe pozostałości po ówczesnej nocy – koloru pudrowego różu, który idealnie kontrastował z czarnymi niczym smoła rurkami na jego drobnym ciele. Gdyby nie fakt, iż właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi, chłopak już dawno siedziałby w sypialni zajadając się lodami oraz oglądając komedie romantyczne, tak jak w momentach kryzysu egzystencjalnego.
Tymczasem Yoongi wykupił wszystkie różyczki scarlet meillandecor, które bardzo kojarzyły mu się z młodszym. W dodatku załatwił słodziutką bombonierkę w kształcie serca, a kolorowe balony były już po prostu dodatkiem w całej akcji jaką planował sprawić omedze. Ruszył przez miasto, czekając aż wynajęci mężczyźni obłożą całą klatkę schodową różami, aby później wyjść z samochodu, i powolnym, jak i ostrożnym krokiem udać się pod mieszkanie młodszego. Miętówce serce mało nie wypadło z piersi, a myśli powolnie ogarniał chaos, dlatego kiedy ten użył dzwonka, zdał sobie sprawę, że nie ma już ucieczki. Przymknął powieki, aby po chwili otworzyć je z powrotem i uspokoić otoczenie przymrużonym kocim spojrzeniem. Zacisnął delikatnie dłonie na fragmencie bombonierki oraz drugą na kolorowych balonikach, które starał się utrzymać tak, aby Jeongguk nie mógł ujrzeć jego twarzy choć przez chwilę. Nie minęło nawet kilka minut, a lekko rumiana twarzyczka omegi mogła dostrzec delikatny uśmiech wysokiego dominanta, puszczającego balony w górę.
Yoongi dokładnie przemyślał całą sytuację pomiędzy nim, a młodszym już wcześniej, dlatego też był gotowy zrobić wszystko, aby sprawić radość na jego twarzyczce, która w tamtym momencie wyglądała uroczo. Zaszklone oczęta, wręcz maksymalnie rozszerzone, leciutko uchylone usteczka i dłonie osłaniające czerwone policzki. Miętówka klęknął, w jednej dłoni trzymając bombonierkę, a drugą sięgnął do kieszeni płaszcza, z której wyciągnął małe pomarańczowe opakowanie. Odłożył na ziemię opakowanie czekoladek i za pomocą tej samej dłoni uchylił wieczko i spojrzał na błyszczący srebrny naszyjnik z napisem "person whose stole Min Yoongi heart". Zerknął na Jeongguka i przełknął głośno ślinę, stresując się okropnie, co było widać po jego trzęsących się dłoniach.
— Jeonggukie... ja wiem, że to może być dziwne i jeśli to wszystko co teraz zrobię oraz powiem sprawi, że się przestraszysz czy... po prostu nie będziesz tym zachwycony, to zrozumiem twoje odrzucenie. — Zaczął Min, powoli wyciągając naszyjnik z opakowania. — Jestem w tobie zakochany praktycznie odkąd cię poznałem. Twój szczery uśmiech, delikatnie uniesiony głos, królicze ząbki i duże piękne brązowe oczy; krystaliczna cera, małe, acz słodkie usta. Uwielbiam w tobie wszystko, a od naszego zapoznania minęło dopiero siedem miesięcy, i w dodatku od chwili kiedy Tae wygadał się o twoim uczuciu do mnie minęło zaledwie półtora tygodnia, ale Jungkookie, ja po prostu nie jestem w stanie bez ciebie funkcjonować. Kiedy ciebie nie ma przy mnie, kiedy się nie widujemy, moje serce płacze, łamiąc się na drobne kawałki. Ugh, nie wyobrażam sobie nawet jak ty musiałeś cierpieć przez ten czas, kiedy tak po prostu się nie odzywałem, pozostawiając ci narastające pytania w głowie. Przepraszam, Jeonggukie, ja po prostu cię kocham. Nie mógłbym żyć, gdybym ci wszystkiego nie powiedział, nie dałbym rady. Boję się też, że jeśli nie powiem każdego skrawka moich przemyśleń i odczuć, to ktoś mi cię zabierze. Dlatego, Jeonggukie, jeśli ty także darzysz mnie uczuciem i... i ugh, czy chciałbyś zostać moją drugą połówką? Częścią świata, którą będę chronił przed ogromem trudności, złymi ludźmi, wyniszczającymi przygodami; będę o ciebie dbał najlepiej jak umiem, troszczył się, pielęgnował, kochał całego ciebie, bez żadnych ubytków, i kiedyś w przyszłości, jeśli tylko zechcesz — tak samo mocno pokocham nasze dzieci.
Yoongi wyciągnął naszyjnik, biorąc go w jedną z dłoni, a drugą złapał za napis, przybliżając go w stronę omegi.
— Pragniesz tego, Jeonggukie?
Patrząc na tą sytuację z osoby trzeciej można by jedynie dostrzec jak pod wpływem emocji omega pada kolanami na podłogę, roniąc strugi łez spływające po jej licach niczym górskie strumyki w czasie roztopów. Jedynym co zdołał zrobić, było kilkukrotne skiniecie głową oznaczające stuprocentową zgodę na pytanie zadane przez alfę o miętowo-kawowym zapachu, który był wręcz uzależniający dla młodszego osobnika. Dla Jeona równie mocno kochającego starszego lekarza, chcąc przekazać mu całe swoje uczucie, miłość, jak i oddać całego siebie tylko jemu. Chciałby podzielić wszystkie swoje przemyślenia i troski tylko za pomocą myśli, nie potrafiąc znaleźć w tym momencie żadnych odpowiednich słów, które by mogły chociażby w najmniejszej mierze wyrazić to, co właśnie przeżywa. Błogość, zaskoczenie, a może radość? Wszystkie te emocje buzowały w ciele młodego fotografa w momencie, gdy tylko dominant powolnym, lecz płynnym ruchem założył naszyjnik na chudą szyję omegi, na której już po chwili mienił się srebrny ozdobnik. Moment, w którym Min nachylił się nad studentem, opierając czoło o to jego, w tym samym momencie łącząc ich dłonie, był wręcz nie do opisania, a atmosfera którą dopełniały róże z balonami, utwierdzała młodszą omegę w myśli, iż nigdy nie zapomni tej wyjątkowej chwili.
Oczywistym było jednak, iż oba wilki nie mogły klękać całe popołudnie na zasypanej klatce schodowej, dlatego Min z obawy o stan nogi młodszego, pomógł mu powolnie wstać. Miętówka nie była w stanie wypuścić chłopaka ze swoich objęć, a pomoc przy chodzeniu była według niego obowiązkowa – w końcu Jeongguk stał się jego partnerem, o którym tak zacięcie marzył, będąc małym szczeniakiem.
— Jesteś głodny? — spytał cicho, biorąc omegę pod uda niczym małego dzieciaka, po czym podniósł go i uśmiechnął się w jego stronę, próbując nie zwracać uwagi na własne mokre policzki. Mógł także scałować łzy z policzków Jeona, ale wolał najpierw bezpiecznie odstawić go na miejsce i wspomóc w dbaniu o nogę. Poprosił także młodszego o objęcie go wokół szyi, aby wejść z nim na spokojnie do jego mieszkania i dowiedzieć się, gdzie może go odstawić. W końcu omega była dorosłym facetem, a Yoongi nawet mimo chęci nie mógł nosić go zbyt długo, ponieważ wycieńczająca praca jako lekarz dosłownie za bardzo dała mu w kość. Jeon pokiwał głową w stronę stołka barowego, delikatnie zaciskając dłonie na fragmentach płaszcza miętowłosego, który będąc kompletną oazą spokoju, zamknął za nimi drzwi i ostrożnie odstawił go na stołek.
Nie odsunął się jednak za bardzo – ściągnął z ramion płaszcz, aby ułożyć go na stołku za sobą i kucnął przed Jeonggukiem.
— Eej, dzieciaku, ale nie płacz, co? — zachichotał, trzymając go za dłonie.— Wszystko jest w porządku, nie masz już się o co martwić.
Jednakże omega była zbyt wrażliwa, co mogła zawdzięczać także swojej genetycznej stronie. Łzy spływały, a Yoongi starał się bardzo, aby nie zrobić tego samego – w końcu widok ukochanej osoby, która je roni jest bezmiernie bolesny. Westchnął zatem i zabrał swoje dłonie z tych młodszego, by wkrótce potem ułożyć je na policzkach swojej sympatii i łagodnie je z nich zetrzeć.
Mimo dłoni chirurga ścierających coraz to nowe słone potoczki, omega jeszcze przez jakiś czas roniła łzy, aż do momentu gdy w końcu do niej dotarło, iż starszy wciąż przed nią kuca. Zerwała się więc do pozycji stojącej, od razu nakazując lekarzowi by odpoczął, a ona? Ona zaś przeprosiła na chwilę, by po chwili znaleźć się w łazience, próbując doprowadzić swoja twarzyczkę do ładu. W tym czasie jednak zdążył kilka razy zadzwonić telefon studenta, który wciąż wyświetlał numer Kima, dręczonego przez natarczywe wyrzuty sumienia. W chwili powrotu do kuchni oraz narastającego poirytowania spowodowanego ciągłymi telefonami, nawet i Jeongguk zdążył się zdenerwować wyłączając telefon. Żal do przyjaciela był zbyt wielki by w jednej chwili zapomnieć o całym zajściu, prawda?
— Po pierwsze, nie zwracaj uwagi hyung na moją twarz teraz — odparł Jeon, lekko pociągając nosem, od razu kontynuując zdanie — po drugie, to nie są twoje godziny pracy? I po trzecie, pewnie jesteś głodny, hyung, zrobić ci coś do jedzenia?
Początkujący fotograf może i nieudolnie próbował uspokoić emocje buzujące w jego umyśle, na swój własny sposób odreagowując pytaniami kierowanymi ku starszemu partnerowi, lecz taki właśnie był. Mimo zbędnych pytań, często potrafił wyczytać więcej emocji z mimiki słuchacza niż zazwyczaj.
— Właśnie, Yoongi hyung, mam twoją bluzę gotową by ci oddać, podałbym ją przez Junga, lecz to by się równało z zobaczeniem Tae, a przez jakiś czas nie mam na to ochoty — westchnął cicho ruszając do pokoju, by kilka sekund później z grubym odzieniem w ręku, wrócić i wręczyć je ukochanemu. — Dziękuję za pożyczenie jej — powiedział, kierując delikatny uśmiech alfie o tak uzależniającym zapachu. Omega oczywiście nawet nie zareagowała, czy Yoongi odebrał bluzę czy nie, po prostu ruszyła do lodówki, aby wyjąć kilka wcześniej przygotowanych potraw oraz warzyw i owoców.
Jeon był tak zdenerwowany, że ręce trzęsły mu się jak oszalałe, jednakże Miętówka uśmiechnąła się szelmowsko, wiedząc już co zamierza uczynić. Mężczyzna odłożył bluzę na blat, po czym podszedł do wciąż kulejącego chłopaka i... tak po prostu objął go rękoma w pasie, chowając twarz w tylnej części zagłębienia jego szyi. — Mam wolne popołudnie, a bluza jest twoja. Odmowy nie przyjmuję.
— Mimo to hyung, ja odmawiam — westchnął cicho Jeon, odwracając się do starszej alfy, i patrząc się jej prosto w oczy. — Co jak co, ale to w końcu twoja bluza i jestem wręcz pewien, że jeszcze nie jeden raz ci się przyda — odparł delikatnie się uśmiechając. — Poza tym, z osobą trzymającą nóż w dłoni się nie dyskutuje — zaśmiał się, pokazując rzekome narzędzie zbrodni.
Omega dobrze wiedziała, że mimo iż są teraz parą, nie może przyjąć odzienia starszego. Miłość do dominanta nie wzięła się z podarunków czy faktu, iż ta dużo zarabia, wzięła się z uczucia tak silnego, którego mimo krótkiej znajomości nigdy nie potrafił sam odrzucić.
— Ech, dobra, i tak bym z tym nożem nic nie zrobił, nie jestem mordercą, lecz to nie zmienia faktu, że nie mogę jej przyjąć — odparł delikatnym i już spokojnym tonem młody fotograf, po chwili jednak przytulając się do starszego osobnika.
— Wiesz o tym, że jeśli jej nie przyjmiesz, to się na ciebie obrażę? — westchnął Yoongi, odsuwając się z deka od omegi. Według niego, tłumaczenia młodszego były bezsensowne, tak samo stres jak i przerażenie, które widywał kiedy Jeon przemierzał uliczki pomiędzy ludźmi. Min uważał, że Jeongguk to naprawdę cudowna osoba. Persona o wielu talentach, głęboko skrywanych pasjach, kreatywnym podejściu do życia i co najlepsze – realistycznego. Miętówka mimo bycia optymistycznym, często miała ten problem, iż nie potrafiła odróżnić rzeczywistości od fikcji, dlatego przyglądanie się twarzy młodszego, kiedy intensywnie obmyśla dalsze posunięcia – definitywnie pomogło mu w życiu, jak i w pracy.
— Pomóc ci może? Męczysz się trochę przez tą nogę, widzę to. — Mruknął, kładąc dłoń na ramieniu omegi. Uśmiechnął się delikatnie w jego stronę i już miał złapać go za rękę, lecz wtedy dźwięki krojenia warzyw przerwał biper lekarza. Oh, jak alfa przeklęła w duchu, oh, jak bardzo miała ochotę złapać za krzesło i najchętniej wyrzucić je przez okno w kawałkach. Min szybko wyciągnął urządzenie z kieszeni spodni i jak tylko je wyłączył, tak szybko zaczął się zbierać.
— Przepraszam, Jungkookie, ale to zbyt pilne. Muszę wracać do szpitala, Jackson sam sobie nie poradzi. Ah, cholera!
Yoongi warknął do siebie, wracając się, aby lekko musnąć policzek omegi i w biegu wrócić do przedpokoju. Założenie butów i płaszcza jeszcze nigdy nie było wykonane przez niego tak szybko, dlatego niektórzy mogliby pomylić go z Flashem. — Jeonggukie, odezwę się później! Jeszcze raz przepraszam!
I wybiegł z mieszkania, prawie potykając się o własne nogi, kiedy kwiaty jakie podarował młodszemu, próbowały go zamordować. Ciche westchnięcie omegi rozniosło się po pomieszczeniu, w którym jeszcze ówcześnie krojone warzywa zostały ponownie schowane do lodówki, a zamiast noża w jej reku pojawila się zmiotka. W końcu ktoś musi posprzątać na korytarzu, prawda? Młody fotograf bardzo dobrze rozumiał jaką pracę posiada Yoon. Bycie najlepszym kardiochirurgiem, o którym gazety wypisywały nie jeden, nie dwa, a niezliczoną liczbę artykułów, miało swoje plusy jak i minusy.
Może i miętowowłosy zarabiał dużo, ale czas jaki poświęca na pracę oraz chorym, podwójnie oddziałuje na uczucia, jak i problemy zdrowotne jakimi może być też miedzy innymi przemęczenie. W momencie, gdy klatka schodowa wręcz lśniła i żaden z sąsiadów nie miał możliwości do wymyślenia jakiegokolwiek pretekstu do narzekań, szatyn ruszył spokojnie do mieszkania by spróbować chociażby chwilę się przespać. Może i niekoniecznie to działało, lecz młody osobnik był święcie przekonany, iż na ból głowy najlepszy jest sen. Położył się więc leniwie na kanapie zwijając się w przysłowiową kulkę, by po chwili odruchowo złapać za grubą bluzę dominanta, wtulając się w nią niczym małe dziecko do swojej przytulanki.
Tymczasem Yoongi ledwo zdążył wsiąść do samochodu, a Jackson już dzwonił z prośbą o kupno jakiegoś alkoholu na przyjęcie, które ma zamiar wyprawić. I jak Min lubił Wanga, tak w tamtym momencie miał ochotę urwać mu głowę, ewentualnie wypierniczyć pod koła rozpędzonego roweru. Tak, to dla miętowłosego wciąż była przyjaźń.
— Słuchaj, jadę właśnie do szpitala i jakoś mi się nie widzi pozwolić na śmierć pacjenta, aby kupić ci cokolwiek. — Westchnął, skręcając w jednokierunkową uliczkę, aby dotrzeć na czas. W końcu liczyło się dla niego ludzkie życie, chociaż coraz częściej miał ochotę pozbawić go Jacksona.
— Nie jestem aż tak głupi.
— No, jesteś.
— Ale ci przypierdolę.
— Przez telefon niezbyt dużo możesz.
— Słuchaj, za chwilę będę, i obiecuję, że na starcie dostaniesz w twarz. — Warknął Yoongi.
— Wiesz... nie dałeś mi dokończyć. Dlaczego nie zadzwoniłeś od razu po biperze? Przecież mogłem przejąć tego pacjenta.
— Wang, jestem lekarzem i nawet jeśli miałbym taką okazję, to jednak wolałbym zrobić to sam.
— Nie ufasz mi, co?
— Niekoniecznie, aczkolwiek z twoimi możliwościami mógłbyś zaszyć gościa z flaszką pod żebrami. Jeszcze byś mi powiedział, że jak pojedzie do chłodni to będziesz mieć mrożony alkohol.
— Nie było tematu.
Min nie musiał jechać tak naprawdę długo. Przez nikłą ilość samochodów na drodze i wprawiony talent do jazdy, sprawił, że był na miejscu już po dziesięciu minutach. Rzucił kluczyki do jednego z parkingowych i szybko wbiegł do szpitala, aby dostać się na odpowiednie piętro i rozpocząć przygotowania. Co z tego, że nawet nie wiedział nic o pacjencie, a już szczególnie o jego karcie zdrowia. Jeon zaś pierwszym co zrobił po przebudzeniu, było przebranie różowego odzienia na białą koszulkę, która idealnie odsłaniała jego dobrze zarysowane obojczyki oraz tatuaż, z którego początkowo był tak bardzo niezadowolony. W końcu jednak zrozumiał, iż z faktem dokonanym nic nie zrobi, a jedynie będzie musiał się z nim pogodzić czy nawet polubić. Usiadł przed laptopem, od razu uruchamiając program do edycji zdjęć, chcąc udoskonalić jedną ze swoich ulubionych fotografii, starając się również "nie przedobrzyć" by ujęty obraz wciąż wyglądał naturalnie.
Tak by nadawał się chociażby w pewnej mierze do gazety, która poszukiwała "świeżości" w swoich wydrukach, w postaci młodego spojrzenia na świat, jak i kreatywnych fotografii za tym idących. W końcu konkurs ten był ogromną szansą dla omegi na ujawnienie się światu, lecz i pokazaniem tak zwanego "talentu" do zdjęć. Mimo licznych sprzeczek, jak i ucieczki z domu za sprawą rodziny, wciąż chciał by byli z niego dumni, wciąż starał się jak mógł, by tylko o nim usłyszeli, by ślad o nim nie zaginął gdzieś w czeluściach pamięci niczym stara pozytywka pozostawiona na strychu. Jeden przycisk, jedno kliknięcie i jedno zdjęcie mechanicznie wysłane do miejskiej gazety, mogło chociażby trochę uchylić szersze horyzonty studentowi, a on tylko korzystał z okazji proszącej się wręcz o wzięcie udziału. I tak minęło kilka dni, przez które Yoongi nie miał zbyt dużo czasu, aby spotkać się czy po prostu porozmawiać z omegą w kawiarni, jak to zwykle w piątkowe wieczory się działo.
Min pragnął wynagrodzić to młodszemu, w końcu od niedawna byli parą, a on zamiast otaczać go troską i miłością, spełniać jego najskrytsze marzenia i co najważniejsze – wspierać, acz nie mógł. Kilka razy nawet wyrwał się z pracy, ale już po godzinie otrzymywał telefon i musiał wracać. Może i czuł się wykończony, przemęczony, a fioletowe ślady pod oczyma musiał ukrywać pod korektorem, tak bardziej zamartwiał się o stan nogi młodszego.
I miętowłosy nawet nie miał pojęcia czy to jakiś dar, czy po prostu łut szczęścia doprowadził do zatrudnienia jednego z młodszych lekarzy, przez co dyrektor szpitala postanowił dać mężczyźnie tydzień urlopu za jego doskonałą pracę oraz dzielne stawianie czoła obowiązkom. Min wiedział, że starszy liczył, iż palacz mu odmówi, jednakże ten tylko podziękował za wyraz zrozumienia i po podpisaniu wszelkich formalności, wrócił do mieszkania.
Był ogromnie wycieńczony, ale chęć do spotkania się z omegą była silniejsza. Dlatego kiedy już wziął prysznic i nałożył na siebie swoją ukochaną koszulkę w stylu Eltona Johna, spodnie w stylu cotton jogging with Sylvie Web oraz zwykłe trampki, co musiało wyglądać dosyć komicznie, złapał za telefon. Cóż, w końcu nikt o zdrowych zmysłach nie miesza butów za kilka wonów z ubraniami od Gucci za kilkaset tysięcy.
Wszedł w aplikację do wysyłania wiadomości i wybierając numer Jeongguka, szybciutko napisał do niego krótką wiadomość. Cóż, chciałby zrobić więcej, lecz kilka nieprzespanych nocy dało się we znaki, więc po prostu zasnął, leżąc na miękkim i niepościelonym łóżku z telefonem w dłoni.
dobry wieczór
przepraszam, że nie odzywałem się do ciebie tak długo
nie chcę tłumaczyć się przez wiadomości, dlatego może chciałbyś wyjść jutro ze mną na krótki spacer?
oczywiście, jeśli twoja kostka na to pozwoli.
najwyżej będę nosił cię na plecach.
– yoongi
"To kilka dni" powtarzała sobie w myślach omega, każdej nocy myśląc nad tym jak czuje się dominant, czy nie przemęcza się, czy jest zdrów. Jeon wiedział jednak jak bardzo wymagająca jest praca starszego i jak dużo wysiłku musi kosztować go każde spotkanie, nie chcial tego, jedynym czego w tym momencie pragnął to odpowiednia dawka snu i wypoczynku dla ukochanego, który już na pierwszy rzut oka starał sie jak tylko mógł. Chwyciwszy telefon ujrzał wiadomość – nie zwykłą wiadomość, którą od razu odesłałby do "kosza", nie wiadomość od Taehyunga, którą w tym momencie by zignorował, lecz wiadomość od alfy, którą darzył tak wielkim uczuciem, że gdyby nie fakt, iż nie chce jej jeszcze bardziej kłopotać, ruszyłby czym prędzej do jej mieszkania tylko po to, by sprawdzić stan jej zdrowia.
Hyung, pierw wypocznij, ale PORZĄDNIE WYPOCZNIJ, ja naprawdę wszystko rozumiem. Masz bardzo ciężką pracę i strasznie się przemęczasz, widać to. Proszę, hyung, zadbaj pierw o siebie i wypocznij, jak będziesz w pełni sił od razu się spotkamy.
– Jeongguk
Yoongi tuż po przebudzeniu zerwał się z łóżka, aby tylko odnaleźć telefon i skontaktować się z młodszą omegą oraz Jiminem. Prawdę mówiąc to martwił się o obu z nich, w końcu wiedział, że rani Parka, a jego oczko w głowie, oh, po prostu nie był w stanie się z nim zobaczyć przez ten czas. Czuł ból w okolicach serca, aczkolwiek starał się nie dawać tego po sobie poznać. Dlatego też zabawnym widokiem był Yoongi z kamienną miną, przerzucający poduszki za siebie, wraz z resztą bielizny łóżkowej.
— Dobra, Yoon. Nie zniosę tego dłużej, lepiej mi powiedz co z tobą nie tak.
I w tamtym momencie Min o mało co nie zszedł na zawał, kiedy Jung tak po prostu wszedł do jego pokoju, jego azylu, miejsca spokoju i masturbacyjnych wybryków, aby przyłożyć mu dłoń do czoła i stwierdzić, że ten jest zdrowo pokręcony.
— Co ty tutaj robisz?! — uniósł się, na co Hoseok zdzielił go przez ramię.
— Musisz być naprawdę poważnie chory, skoro patrząc się na mnie nie widzisz, że aktualnie stoję w miejscu i staram się, aby nie zrobić ci krzywdy. — Westchnął. — Chorujesz z tej miłości.
Yoongi usiadł na łóżku, krzyżując ramiona na torsie, przez co wyglądał jeszcze bardziej dziecinnie niż zwykle.
— Nieprawda.
— Już wiem na kim będę trenował wychowywanie dziecka.
I w tamtym momencie miętówka miała dosłownie przechlapane, a wysłanie wiadomości do Jungkooka musiało poczekać do ranka. Z samego rana młody Koreańczyk szykował się mentalnie by powrócić do kawiarenki po kilkudniowym wolnym spowodowanym kostką. Z pozoru omega cieszyła się, iż w końcu wróci do pracy i wyjdzie z mieszkania, które stawało się powoli jego izolatką, lecz z drugiej strony wiedział co jego szef planował. Tematyczne piątki w kawiarence miały stać się zachętą dla nowych klientów, miejscem schadzek, a może ostatecznie jeszcze nowych znajomości. Wszystko tylko po to by właśnie to miejsce stało się bardziej rozpoznawalne.
Będąc już na miejscu, Jeon dopiero zrozumiał, że te "wyjątkowe" wydarzenia będą szły kosztem pracowników, a dlaczego? Bo to właśnie oni mieli robić za żywe maskotki i osoby będące ikonami tego oto miejsca. Rude uszka zakończone kolorem czarnym, domalowany czarny nosek wraz z wąsikami oraz piegami zdobiły młodego fotografa jeszcze bardziej niż muszka w tym samym odcieniu. Jednakże ozdobą, która tak bardzo przyciągała potencjalnych nowych klientów do zawitania w niewielkiej kawiarence, tylko po to, by nacieszyć swoje oczy, był ogonek liska przyczepiony do spodni omegi, który z każdym ruchem bioder uwydatniał coraz bardziej jej walory. Jeon w prawdzie lubił swoją pracę, lecz monotonność z nią związana była dla niego tak uporczywa, iż już nie zwracał uwagi na żadnych kupców, lecz czekał znudzony tego dnia, na zbawienie czy chociażby rozmowę z kimś znajomym.
Rankiem, kiedy tylko nadarzyła się okazja, Yoongi przebrany w świeże dresy złapał za koktajl stojący w lodówce i niczym ninja na paluszkach, próbował opuścić mieszkanie. Wiedział jednak, że instynkt macierzyński Hoseoka, uaktywni się zbyt mocno i musi mieć teraz oczy dookoła głowy, aby nie zostać znokautowanym przez akcesoria dla małych dzieci.
— Gdzieś się wybierasz? — dosłownie wystarczyły te trzy słowa, aby miętowłosy pisnął niczym dziecko i rzucił się w ucieczkę, oczywiście zakończoną sukcesem, ponieważ Jung był tak zaspany, iż pomylił Min Yoongiego z Parkiem, który od kilkunastu godzin nie przebywał w mieszkaniu.
Miętówka natomiast myślał, że jego przyjaciel ma zamiar go gonić, dlatego wyrzucił napój (wcześniej przez niego przygotowany), i przestawił się na sprint, co nie było zbyt dobrym pomysłem, zważywszy iż nie miał kompletnie siły po byciu wciskanym w zbyt małe ubranka. W dodatku nie zjadł przekąski śniadaniowej, więc mógł stwierdzić, iż był w tyłku z rozplanowanym porankiem.
— Nie ma mowy, że tam wrócę. — Warknął do siebie, kiedy poczuł pierwsze krople deszczu na ubraniach. Nie miał pojęcia gdzie pójść, w końcu do szpitala go nawet nie wpuszczą, a mieszkanie jest okupowane przez jego przyjaciela. Jimin gdzieś wybył, więc opcja z włóczeniem się po opuszczonych budynkach także odpadała, dlatego postanowił zajść do ukochanej kawiarenki i napić się czegoś gorącego. Nie myślał nawet o Jeongguku, tylko o tym czy będzie go w ogóle stać na herbatę z cynamonem. Myślał nad tym tak intensywnie, iż nie zauważył nawet kiedy dotarł pod drzwiczki małego budynku. Zdjął jednak kaptur z głowy i przeczesał palcami włosy, szukając miejsca dla siebie pomiędzy wszystkimi przecukrzonymi parami migdalącymi się po kątach. I udało mu się ową miejscówkę znaleźć – była ona skryta za małym parawanikiem, w jednym z rogów kawiarenki.
Otaczająca roślinność i ogromne okna, dzięki którym mógł podziwiać piękno spadających kropli deszczu skupiło jego uwagę, dlatego szybko złożył zamówienie u jakiejś dziewczyny i zasiadł przy stole. Jak na złość deszcz wywołał w nim kumulację negatywnych emocji.
— Cholera, tęsknię za nim. — Mruknął do siebie, wyciągając telefon, aby włączyć instagrama i spróbować skupić się na czymś innym. W końcu nie mógł zakłócać mu spokoju, myślał, iż młodszy udał się na uczelnię. Cóż, Min po prostu stracił rachubę czasu. Coraz większa ilość i natarczywość klientów kawiarenki, jak i widok zakochanych dookoła par, coraz bardziej irytowała młodego Koreańczyka. Nawet jeśli lubił to miejsce, tak potrafiło spowodować coraz większe zdenerwowanie, tym bardziej w chwilach takich jak ta, w której kelnerka przyniosła zamówienie, po czym wybiegła z lokalu z przeprosinami na ustach. Omega dobrze wiedziała, iż zapewne za kilka godzin dostanie wiadomość z wytłumaczeniami ze strony o rok starszej dziewczyny, lecz w tamtym momencie kompletnie o tym zapomniał.
Niecałe trzydzieści minut dzieliło Jeona od końca zmiany, zmycia makijażu zwierzęcia oraz udania się do domu, mimo to zdawał sobie sprawę, iż jeszcze jest w pracy i wciąż musi dostarczyć zamówienie klientowi, zamówienie, które powinna dostarczyć znajoma z pracy. Chwyciwszy tackę w jedną dłoń, od razu umieścił na niej talerzyk z filiżanką, by już po chwili znaleźć się przy wyznaczonym stoliku. Początkowo przeszedł niemały szok widząc chirurga, lecz przekleństwa, które szły z jego strony do samego siebie, zaczęły omegę zastanawiać.
— Za kim tęsknisz, hyung? — zapytał młody fotograf, od razu kładąc dawkę kofeiny na stoliku, przy którym znajdował się starszy osobnik.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ: ZGADNIJCIE ;>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top