[28,0] - Oboreru Sakana

(Jungkook's pov)

Wysiedliśmy z samochodu kilkanaście przecznic od docelowego budynku. W tym momencie lokalizacja głównej bazy Jamesa była nam dość mocno nie na rękę. W końcu wielkie posiadłości w dzielnicy czerwonych latarni cieszyły się wieczorami dużą popularnością, a my, no nie oszukujmy się, nieco wyróżnialiśmy się w tłumie. Nieopodal zatrzymało się kilka innych aut, z których wysiadali nasi ludzie. W sumie było nas dwadzieścioro dwoje.

Zerknąłem na Monstera, który wziął swoją grupę, w której znalazła się między innymi Navy i skierował się do głównego wejścia siedziby naszych wrogów. Potem Shion zabrała swój oddział, ruszając do budynku obok, z którego mieli się z nami kontaktować i dawać różne wskazówki. Sam pozostałem jedynie z Hyun i Jiminem. Naszym zadaniem było wykorzystać zamieszanie, aby dostać się niepostrzeżenie do środka i odbić Sugę. Byłem jednak pewien, że [T/I] miała trochę inne plany.

Rozglądałem się dookoła, starając się wypatrzyć jakieś zagrożenie, ale nie wychwyciłem niczego podejrzanego oprócz kilku pijanych mężczyzn. Westchnąłem cicho, a po chwili usłyszałem głos Shion w słuchawce, przez co omal nie dostałem zawału.

- Hyun, tylne wejście, za dwie minuty. Zrobi się zamieszanie w holu, możecie się gładko przedrzeć na dół i zabrać Sugę. Przy drzwiach będzie czterech ludzi, potem dwóch za wnęką, na dole nie powinno być nikogo, dopóki się nie skapną, po co tu jesteśmy. Musicie to załatwić szybko. Dwa mniejsze oddziały pojechały gdzieś kilka minut temu, w bazie jest tak naprawdę chyba mniej ludzi niż nas.

- Dobra, idziemy - [T/I] ruszyła pewnie przed siebie, wyciągając broń.

Potem wszystko działo się cholernie szybko. Weszliśmy, przebiliśmy się do piwnicy, znaleźliśmy odpowiednie drzwi, wpisaliśmy podany przez Shion kod, a te otworzyły się przed nami, ukazując jakiegoś rosłego mężczyznę, przypalającego właśnie miejsca na ciele klęczącego Mina, z których najprawdopodobniej wcześniej zerwał skórę. [T/I] wycelowała prosto w głowę Rosjanina.

Strzał.

Blondyn upadł bezwładnie na ziemię, wypuszczając świeczkę z ręki, a ta sama zgasła, gdy płomień zalał się woskiem. Yoongi zamrugał kilkukrotnie, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co się działo. Uniósł na nas zamglony wzrok, jakby kompletnie nie rozumiał zaistniałej sytuacji.

- Kurwa, to chyba najpiękniejszy sen, jaki tu miałem - wychrypiał, a po chwili poleciał twarzą prosto na podłogę, tracąc przytomność.

- Cholera - mruknęła [T/I], podbiegając do miętowowłosego i starając się go rozkuć. Chwilę później dołączyłem do niej wraz z Jiminem, okrywając jego zmaltretowane ciało przygotowanymi wcześniej ubraniami.

- Jak go zabierzemy? - zapytałem cicho, patrząc z przerażeniem na to, jak szybko materiał czarnej koszulki przesiąkał krwią starszego.

- Przerzuć go sobie przez ramię i trzymaj go za uda. Tam nie ma ran, na brzuchu jest ich mało, nie powinien się obudzić - wytłumaczył Jimin, pomagając mi umieścić Sugę w odpowiedniej pozycji. - Dobra, myślę, że damy radę wyjść tędy, którędy weszliśmy...

- Nie dacie - kobiecy głos rozniósł się po pomieszczeniu, na co przeszły mnie ciarki.

Odwróciłem się i zobaczyłem bordowowłosą dziewczynę z bronią wycelowaną prosto w Hyun.

- Margaret - [T/I] pewnie postawiła kilka kroków w jej stronę, a tamta uśmiechnęła się, wciąż nie opuszczając broni.

- Hyun! - Jimin rzucił się za nią, chcąc się wystawić na ewentualny strzał, ale taki nie nadszedł.

- Chodźcie za mną - kobiety wyszły z pomieszczenia, zupełnie ignorując nasze zdezorientowanie.

Nie pozostało nam nic innego, jak podążyć prosto za nimi.

(James's pov)

- To chyba jakiś nieśmieszny żart, kochanie - mruknąłem, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Jestem poważna, James. Wysłałeś ludzi na misje, zamiast zostawić ich w bazie, gdy prawdopodobieństwo, że przyjdą jest tak cholernie duże. Poza tym straciliśmy kontakt z wtyczką. Oni za chwilę tu będą, o ile już nie s-

Wypowiedź Suzy przerwało nagłe otwarcie drzwi, przez które wpadł jeden z moich ludzi.

- Szefie! Zostaliśmy zaatakowani! - wrzasnął, a ja poczułem, jak wszystko we mnie zawrzało.

- Kurwa ich mać - warknąłem, wychodząc z mojego gabinetu, biorąc pierwszą lepszą broń.

Miałem zamiar zabić ich wszystkich, co do jednego. I nikt nie miał prawa mi przeszkodzić. Kurwa, nikt.

([T/I]'s pov)

Korytarz ciągnął się w nieskończoność, przez co miałam wrażenie, jakby czas w ogóle nie upływał. Szłam obok Marge, która kilka godzin temu skontaktowała się z Shion, dając nam jasno do zrozumienia, że chciała zdradzić mojego brata, który niczego się nie spodziewał. Oczywiście, wzięliśmy pod uwagę, iż mogła skłamać, jednak to byłoby zupełnie bez sensu. Nie podała nam powodu, dla którego postanowiła nam pomóc, ale nie narzekaliśmy. W końcu, udało nam się odzyskać Sugę i przy dobrych wiatrach mieliśmy również szansę uciec w jednym kawałku, a przy okazji wysadzić cały ten bajzel w powietrze.

- Humpfh... - obejrzałam się na Yoongiego, który zaczął się wiercić i pomrukiwać coś pod nosem na ramieniu Jungkooka. Młodszy targał go dzielnie, chociaż widziałam, że w głębi był przerażony swoją pierwszą, prawdziwą misją.

- Cicho, hyung. Zaraz wracamy do domu - powiedział Jimin, klepiąc miętowowłosego po ramieniu, wywołując tym samym przeciągły jęk bólu z jego strony. - Wybacz, hyung - zaśmiał się słodko, gdy skręciliśmy na klatkę schodową, która wprowadziła nas do jakiegoś w miarę przestronnego pomieszczenia. Niestety, nie było puste.

Na samym środku stał James, uśmiechając się i mierząc do nas z glocka.

- Myśleliście, że tak łatwo wam pójdzie? - zapytał zachrypniętym głosem, a jego kąciki ust lekko zadrżały. - Marge, kończ tę szopkę i się odsuń.

- Nie, James - bordowowłosa wyprostowała się, mierząc mojego brata zimnym wzrokiem.

Przez chwilę wszyscy staliśmy w kompletnej ciszy, którą przerwał histeryczny śmiech blondyna.

- Co? Stawiasz mi się? - niemal dusił się ze śmiechu. - W sumie, mam to gdzieś, po prostu ich zabiję, a ciebie spotka odpowiednia kara za niewykonanie rozkazu - wzruszył ramionami, po czym wycelował w Jungkooka i nacisnął spust.

Jeon zdążył jedynie zestawić ledwo przytomnego Mina na ziemię, by w razie czego ten nie został ranny. Jednak pocisk nie trafił żadnego z nich.

"Chybił?" - przeleciało mi przez myśl, ale chwilę później do wszystkich dotarło, co tak naprawdę się stało, a co nawet samego Jamesa wprawiło w osłupienie.

Na podłodze leżało ciało Margaret, a z rany w klatce piersiowej sączyła się krew, tworząca czerwoną kałużę pod naszymi stopami. Mój brat patrzył na to w szoku, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.

Jedyną osobą, która się poruszyła, był Yoongi. Poszedł spokojnym, lekko chwiejnym krokiem do bordowowłosej, sprawdził puls, po czym podniósł jej broń leżącą pół metra od ciała i strzelił.

- Dostałeś to, na co zasłużyłeś, chuju - wywarczał, niemal upadając, ale Jungkook zdążył go przytrzymać.

Stałam, jak słup soli, patrząc na kałuże krwi rozlewającej się pod kolejnym ciałem, a w głowie echem odbijał i się dźwięk wystrzału, słowa mojego ukochanego i tylko jedna myśl.

"Yoongi zabił Jamesa"

(Namjoon's pov)

Czekaliśmy w umówionym miejscu już dwie minuty dłużej niż powinniśmy, a zapewnienia Shion o tym, że reszta niedługo się pojawi wcale mnie nie uspokajały. Navy chodziła zdenerwowana w tę i w tamtą, inni spoglądali na mnie niepewnie, a ja... co miałem zrobić?

Za dziesięć sekund miała nastąpić detonacja ładunków, które pomogła nam podłożyć niejaka Margaret, a raczej po prostu podała nam dobre miejsca do umieszczenia bomb. A Hyun, Jimina, Jungkooka i Sugi wciąż nie było.

Kiedy przymknąłem oczy, odliczając w myślach od pięciu w dół, usłyszałem cichy szloch Harin, a zaraz potem wybuch.

Siedziba Jamesa właśnie wyleciała w powietrze kilka przecznic dalej, a my, siedząc w opuszczonym biurowcu, mieliśmy na to idealny widok przez przeszkloną ścianę.

- Nieźle to wyglądało - odezwał się nagle głos [T/I] w mojej słuchawce.

- Huyn! Cholera! Żyjecie?! - wrzasnąłem, a wszyscy wokół spojrzeli na mnie, jak na szaleńca.

- Jesteśmy piętro niżej - dziewczyna zaśmiała się, na co rzuciłem się do biegu.

Dopadłem do klatki schodowej, zbiegając na niższą kondygnację, a gdy zobaczyłem całą czwórkę w holu, kamień spadł mi z serca.

- Kooooookieeeeee!!! - wrzask Harin, która wpadła Jungkookowi w ramiona rozniósł się echem po opuszczonym budynku, podobnie jak śmiech wszystkich innych.

- Lepiej wracajmy, Jin musi zająć się Sugą - wtrąciła nagle Shion, a gdy Yoongi miał już zaprzeczać, szybko wciąłem mu się z uśmiechem w słowo.

- Tak, wracajmy.

(Jimin's pov)

Cieszyłem się, że udało nam się odzyskać Yoongiego i tym bardziej pozbyć się bandy Jamesa raz na zawsze. Ulga na twarzy [T/I] była niewątpliwie warta wysadzenia ich bazy. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie eksplozji.

Najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek dane mi było zobaczyć.

Rozmarzony wszedłem do swojego królestwa po tym, jak odprowadziłem Sugę do laboratorium Jina. Miałem zamiar opowiedzieć Bubble i Hoseokowi, jak świetnie się bawiłem, jednak gdy tylko przekroczyłem próg kostnicy, stanąłem jak wryty.

Wszystko było zdemolowane. Moje ulubione zwłoki powyrzucane z lodówek walały się po podłodze, słoiki z okazami organów były pobite, a zapach formaliny niemal dusił.

Ruszyłem biegiem do dalszej części pomieszczenia, wbiegając do sali tortur, którą zastałem w podobnym stanie. Poczułem łzy napływające mi do oczu i miałem wielką ochotę wyżyć się na Jungu. Tylko był jeden problem.

Hope zniknął.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top