[9,0] - Falling
25 czerwca 201x
- Teraz gitarzyści Iron Maiden - zarządził bezlitośnie Seokjin.
Jego głos odbił się Jiminowi echem w głowie, jak było niemal za każdym razem, kiedy ktoś mówił do niego głośniej niż szeptem.
Był zmęczony, a do tego miał kaca, jak prawie cała reszta. Jedynie Yoongiemu nic nie dolegało, a Taehyung i Seokjin trzymali się całkiem nieźle. Hoseok i Jeongguk spali jak zabici na siedzeniach za kierowcą. Młodszy trzymał głowę na ramieniu perkusisty, na co ten nie zwrócił uwagi ani razu podczas swoich krótkich przebudzeń, widocznie będąc zbyt umierającym, żeby mieć do Jeona jakiekolwiek pretensje. Namjoonowi natomiast było na tyle niedobrze, że nie mógł spokojnie spać, walcząc z okropnym bulgotaniem w żołądku na siedzeniu najbliżej drzwi - Jin posadził go tam na wypadek, gdyby dźwiękowiec faktycznie przegrał tę bitwę i musiał wyrzucić z siebie zawartość żołądka w trybie natychmiastowym.
Sobotę spędzili całą siódemką na bieganiu po backstage'u po własnym koncercie, a później również pomiędzy innymi festiwalowymi scenami, żeby zobaczyć jak najwięcej swoich ulubionych zespołów. Udało im się nawet dostać kilka autografów. Na początku nie było źle, Jiminowi nawet się trochę podobało (pomijając dudniącą z głośników heavy-metalową muzykę niektórych artystów, która brzmiała, jakby myli naczynia, a nie grali na instrumentach), a kiedy zaczęło się ściemniać, a odsetek trzeźwych ludzi malał w zastraszająco szybkim tempie, zrobiło się jeszcze lepiej. Nie spali całą noc, bawiąc się we własnym towarzystwie oraz z innymi festiwalowiczami.
Drugi dzień wyglądał dokładnie tak samo - głośna muzyka, alkohol i zabawa do białego rana. Tylko że już w niedzielę Jimin cierpiał z powodu doskwierającego mu braku snu i bólu głowy, a nikt wokół niego nie zamierzał zwalniać. Kolejna nieprzespana noc dobiła go kompletnie, a przez nocne piski i wrzaski kręcących się pomiędzy namiotami ludzi ciągle huczało mu w uszach. Przed wyjazdem zwymiotował dwa razy, co nie było aż takim wielkim osiągnięciem - każdy oprócz Yoongiego i Seokjina chociaż raz zwrócił zawartość żołądka, w tym Namjoon, rekordowo, pięć razy.
- Ugh... Adrian Smith, Janick Gres i... Dave... Dave Martin? - mruknął niepewnie, zerkając na Jina.
- Murray - poprawił go Yoongi z siedzenia kierowcy. Spojrzał w lusterko wsteczne, uśmiechając się kącikiem ust, widocznie mając niezły ubaw z cierpiącego Parka. Miny Taehyunga nie było widać, ale Jimin przypuszczał, że chłopak bawił się równie świetnie co gitarzysta, bo co chwilę chichotał pod nosem.
- Murray! David Murray, Jimin! Mówiłem ci, że jego musisz pamiętać! - jęknął rozgoryczony Seokjin.
- Murray, Dave Murray - szepnął sam do siebie Jimin, starając się zapamiętać nazwisko kolejnego z kilkudziesięciu "obowiązkowych", zdaniem Seokjina, muzyków.
Kim obrał sobie za cel doedukowanie Jimina w kwestii zespołów muzycznych po tym, jak chłopak rzucił niewinnie, że "całkiem fajnie grają ci Slipknot", kiedy stali pod samą sceną na koncercie Slayera. Jin nie zamierzał tolerować muzycznego ignoranctwa, dlatego wypisał listę zespołów, których Park miał się "nauczyć", zapowiadając przy tym, że odpyta go z całości - ze składu, dyskografii i największych osiągnięć, gdy tylko wytrzeźwieje.
Jimin nie sądził, że Kim naprawdę będzie pamiętał o tych groźbach, jednak kiedy wsiedli do busa, a Jin spojrzał na niego tak poważnie jak jeszcze nigdy, Park wiedział, że żarty właśnie się skończyły. Po prawie trzech godzinach jazdy i ciągłego dostawania ochrzanu, Jimin chyba wolałby biec za samochodem, niż dawać się dalej maglować menadżerowi zespołu. W pewnym momencie myślał nawet, że jego śmiałe życzenie się spełni, bo Seokjin wyglądał, jakby za chwilę miał go wyrzucić przez okno.
- Jeśli zapytam o to jeszcze raz i znowu się pomylisz, to przysięgam, że nie ręczę za siebie - zarzekł Jin. - Dobra, to powinieneś wiedzieć. Wokalista Korn?
- JDevil - powiedział pewnie Park. Po czwartym razie udało mu się zapamiętać chociaż jego.
- No, w końcu. Teraz wokalista Slipknot.
- Mick... - Park przełknął głośno ślinę i przymknął oczy, z całej siły próbując przypomnieć sobie nazwisko gościa, którego wizerunek sceniczny zwyczajnie go przerażał. - Morton?
- Jimin!
Park skulił się, uśmiechając przepraszająco.
- Jin, daj mu już spokój, bo zaraz zejdzie, a ja razem z nim od tych twoich wrzasków - powiedział niemrawo Namjoon.
- To najdłuższe i najbardziej poprawne gramatycznie zdanie, jakie od soboty padło z twoich ust - zauważył z uśmiechem Seokjin.
- Jeszcze jedno padnie z twoich i jutro będziecie radzić sobie bez dźwiękowca - zagroził Kim, zaraz zakrywając usta. - Zaraz zwymiotuję.
- Znowu?
- Seokjin, bo poleci w twoją stronę!
- Tylko nie na tapicerkę! - przypomniał ze śmiechem Min.
Gitarzysta był w podejrzanie dobrym humorze, a Jimin nie wiedział i prawdopodobnie nie miał się dowiedzieć, z jakiego powodu. Zdążył zauważyć, że Yoongi, mimo że nie miał do nikogo żadnych uprzedzeń, był raczej zdystansowany i skryty. Jeśli już pozwalał się komuś przytulać czy dotykać, to pijanemu Jeonggukowi, który po alkoholu robił się bardzo dotykalski, o czym Jimin dotkliwie przekonał się w weekend, gdy Jeon wylądował z nim i Taehyungem w jednym namiocie w niedzielę nad ranem, żeby złapać trochę snu przed ostatnim dniem festiwalu. Oczywiście to Park skończył na środku, zmiażdżony przez basistę i wokalistę, którzy zrobili sobie z niego przytulankę. W niedzielę wieczorem Jeongguk na szczęście poszedł spać do drugiego namiotu, korzystając z nieobecności Seokjina i Namjoona, którzy postanowili dotrzymać towarzystwa Hoseokowi śpiącemu w vanie. Park podejrzewał, że to właśnie w aucie wypili ostatnią dawkę alkoholu, która musiała przeważyć szalę tolerancji u dźwiękowca, bo kiedy widział go wieczorem po raz ostatni, nie przypuszczał, że rano będzie z nim aż tak źle.
- Zaraz będziemy na miejscu, Joon. Wytrzymaj trochę i pomogę ci potem znaleźć toaletę, a w razie potrzeby jakieś dobre krzaki - obiecał Seokjin, głaszcząc drugiego chłopaka po plecach.
Do Orlando nie mieli z Jacksonville specjalnie daleko, więc faktycznie byli prawie na miejscu. Seokjin przebąkiwał coś również o soundchecku, który można by zrobić już dzisiaj, jako że mieli jeszcze całe popołudnie wolne, z czego Namjoon nie był specjalnie zadowolony. Nie miał jednak zbyt wiele do powiedzenia, bo reszta zgodnie stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli od razu rozstawią się ze sprzętem i następnego dnia wejdą na gotowe, by zrobić ostateczną próbę.
Gdy tylko udało im się znaleźć wjazd na parking pod GILT, Jimin zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno trafili w dobre miejsce. Budynek wyglądał na nieużywany od dłuższego czasu i Park miał wrażenie, że szyld, obwieszczający iż na piętrze swego czasu działała kręgielnia, zaraz spadnie im na dach vana. Kiedy wysiedli, wcale nie było lepiej, ale przynajmniej świeże powietrze sprawiło, że Jimin poczuł się mniej skacowany.
GILT Concert Venue, jak się okazało, mieściło się na poziomie -1 obskurnego budynku. Na dole było zimno, ale o wiele ładniej niż na zewnątrz. Spora scena i obszerne kulisy rekompensowały nieprzyjemne wrażenie z zewnątrz, a obsługa przywitała ich niezwykle miło. Do tego jeden z mężczyzn poprosił całą czwórkę Bulletproof Boys o autografy, przypominając, żeby podpisali się również na ściance, gdzie zostawiały po sobie ślad wszystkie zespoły, które u nich występowały.
- To bardzo fajna inicjatywa - zauważył Jimin, idąc obok Taehyunga, kiedy w końcu mogli zacząć nosić sprzęt. Właśnie mijali wspomnianą przez pracowników ściankę, na której wciąż było dużo wolnego miejsca.
- Ścianka z autografami? - dopytał Kim, zerkając na dźwigającego torbę z kablami Jimina, który tylko skinął głową. Tae miał ochotę zabrać mu pakunek, bo chłopak ledwo dawał sobie z nim radę, ale Park uparł się, że chce pomóc. Sam niósł trzy podobne torby i futerał z własnym mikrofonem, więc jeszcze jedna nie zrobiłaby mu różnicy. - To popularna praktyka. Dużo klubów i sal koncertowych ma coś takiego.
- S-serio? - sapnął blondyn, próbując nie wywrócić się na małych schodach, które musieli pokonać.
- Naprawdę mało wiesz o muzycznym świecie, hm? - zachichotał Kim, przytrzymując drzwi na backstage, ulokowane niedaleko sceny, żeby Jimin mógł przez nie swobodnie przejść.
- Nie śmiej się ze mnie. Nigdy wcześniej nawet nie byłem na prawdziwym koncercie ani festiwalu. Skąd mam wiedzieć - sfrustrował się. Odłożył torbę na stolik przeznaczony na sprzęt, którym miał się potem zająć Namjoon, kiedy wróci z toalety, do której zaprowadził go Seokjin. Jiminowi było go trochę szkoda i sam odpuściłby mu ten soundcheck, ale reszta nie miała dla niego litości. W końcu sam się tak urządził, powinien wiedzieć, jakie konsekwencje mogą go czekać po spożyciu tak dużej dawki alkoholu.
- To po prostu urocze - stwierdził Taehyung, również odkładając swoje torby. Korzystając z okazji, że znowu byli sami, przyciągnął zdenerwowanego Parka do siebie i złożył szybki pocałunek na jego pulchnych ustach, żeby się rozchmurzył. Zgodnie z jego przypuszczeniami, Jimin uśmiechnął się od razu w jego wargi, pogłębiając pieszczotę. Oderwali się od siebie dopiero kilka chwil później, przez co Kim musiał się zastanowić, co chciał wcześniej powiedzieć, zanim kontynuował. Jimina sprawiały, że zapomniał o wszystkim, co nie było blondwłosym chłopakiem. - Patrzenie na to, jak stawiasz kolejne małe kroczki w rocku jest całkiem fascynujące. Przypomina mi trochę mnie sprzed lat.
- To trochę męczące, szczególnie, że wy wszystko wiecie, a ja tylko zawadzam - westchnął zrezygnowany Jimin, przytulając się do Taehyunga. Nie miał dzisiaj makijażu, więc nie musiał się martwić, że zostawi podkład na kolejnej czarnej bluzie wokalisty.
Kim widocznie bardzo je lubił, bo, nie licząc skórzanej, ćwiekowanej kurtki, nie narzucał na siebie niczego innego niż ciemne, oversize'owe bluzy. Były zawsze ciepłe i bardzo przyjemne w dotyku, co tylko sprawiało, że Jimin jeszcze częściej chciał się przytulać do drugiego chłopaka, kiedy wieczorami albo rankami temperatura nie pozwalała na chodzenie w samej koszulce.
- Wcale nie zawadzasz, Chim - zaprotestował Taehyung, gładząc niższego po plecach. Bardzo chciał, żeby Jimin w końcu poczuł się częścią ich ekipy, szczególnie, że przez weekend naprawdę dobrze się bawili. - Teraz jesteś moim makijażystą, więc nie możesz narzekać, że nic nie robisz.
- Pomalowałem cię tylko raz - przypomniał Jimin, odrywając głowę od klatki piersiowej wokalisty, żeby móc spojrzeć na niego z politowaniem. - I tylko cudem wyszło tak dobrze.
- Skoro nawet Seokjinowi się spodobało, to nie mógł być przypadek - zaoponował drugi.
Jimin przewrócił oczami, już więcej się nie odzywając. Musiał przyznać, że fakt, iż Taehyung wystąpił na festiwalu pomalowany właśnie przez niego, sprawiał, że policzki blondyna robiły się ciepłe za każdym razem, gdy o tym myślał. Wszyscy dookoła pochwalili wtedy jego dzieło, a Jin ucieszył się, że "jednego matoła do pomalowania ma z głowy". Tym sposobem Seokjinowi został tylko Yoongi, bo Jeongguk malował się sam i pomagał Hoseokowi nałożyć podkład i eyeliner - nie za dużo, żeby przypadkiem nie wyglądać bardziej gejowsko niż rockowo, jak zastrzegał Jung. Oczywiście Seokjin musiał jeszcze ich uczesać, ale tutaj młodsi chłopcy też starali się mu pomagać, dlatego przygotowanie zespołu do występu szło o wiele sprawniej. Seokjin, póki jeszcze był trzeźwy zaraz po występie chłopaków, wyraził szczerą nadzieję, że za każdym następnym razem będzie im to szło równie szybko, dlatego Jimin nie miał zamiaru się wymigiwać.
Jednak głupi głosik z tyłu głowy ciągle mówił mu, że następnym razem Park może zrobić coś źle. Mimo że malował się sam od kilku lat, raz subtelniej, raz bardziej wyraziście, to nie był pewien, czy będzie potrafił z podobną wprawą robić makijaż Taehyungowi, który musiał się później pokazać w nim na scenie. Nawet jeśli Kim zdawał się nie przejmować jakością pracy Jimina, to blondyn mimo wszystko nie chciał psuć jego wizerunku. Martwiło go to, ale wolał nikomu o tym nie mówić - wiedział, że reszta zbagatelizowałaby jego obawy i zapewniła, że na pewno świetnie sobie poradzi. Nie chciał ich też zawieść, dlatego miał wielką nadzieję, że naprawdę niczego nie spartaczy.
Chłopcy stali przytuleni, dopóki drzwi do pomieszczenia nie otworzyły się ponownie, przerywając rozmyślania Jimina. Oderwali się od siebie, zanim Hoseok zdążył pojawić się w przejściu, niosąc ze sobą kilka pudeł. Za nim do środka wsunął się Jeongguk, wiernie podążając za starszym, uśmiechając się delikatnie na widok wokalisty i Jimina.
- Chodźcie, pomożecie nam to rozstawić. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy, a tak mnie napierdala łeb, że nie mam zamiaru się z tym pieprzyć sam - rzucił Jung, przechodząc obok chłopaków, nawet na nich nie patrząc. Ruszył prosto do kolejnych drzwi, które pozostawały otwarte, ukazując kotarę oddzielającą kulisy od sceny.
Jimin już miał pójść za nimi, żeby pomóc Jeonowi, który był jeszcze bardziej obładowany niż Hoseok, ale coś zatrzymało go w miejscu. Zanim zorientował się, że były to dłonie Taehyunga, które złapały go za biodra, wokalista zdążył przyciągnąć go do siebie, przez co Park wpadł plecami na jego klatkę piersiową. Czuł, że się zarumienił, tym bardziej, gdy Kim pochylił się nad nim, żeby szeptać mu do ucha.
- A po soundcheck'u zabiorę cię na spacer, hm? Hotel, w którym się zatrzymujemy, jest niedaleko, możemy się przejść - zaproponował Kim, od razu puszczając sparaliżowanego Jimina i uśmiechając się do niego, kiedy go mijał.
Jimin przez dłuższą chwilę nie wiedział, co ze sobą zrobić, dopóki nie szturchnął go zaniepokojony jego nieruchomością Yoongi, który pojawił się w pomieszczeniu zupełnie znikąd. Kiedy jednak zauważył mocno zarumienione policzki Parka, postanowił o nic nie pytać, jedynie machając głową na boki z lekkim uśmiechem politowania.
A Jimin powoli zaczął uświadamiać sobie, że naprawdę przepadł dla Taehyunga o wiele szybciej, niż by się tego spodziewał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top