[7,0] - Stitch
22 czerwca 201x
- Jak jedziesz, baranie?!
- Hyung, spokojnie...
- Widzisz, co on robi, kurwa? Przecież to się nie da być spokojnym!
Hoseok wcisnął klakson po raz n-ty dzisiejszego dnia, przy okazji wściekle łapiąc za korbkę przy drzwiach, by otworzyć okno na oścież i wystawić przez nie głowę.
- Zielone masz, pierdolony pojebie, jedź, do chuja! - wykrzyknął, ponownie trąbiąc, co nie miało zbyt wiele sensu, bo zagłuszał sam siebie.
Jimin dziwił się, że Jung w ogóle słyszał, co mówił do niego Jeongguk, siedzący na miejscu pasażera z przodu. Młodszy chłopak nawigował perkusistę, rzucając swoje wskazówki tak cicho, że Park z tyłu vana ledwo mógł rozróżnić jego głos pomiędzy furiatycznymi krzykami Hoseoka. Junga z kolei wszyscy w promieniu dwóch kilometrów słyszeli doskonale - choć na pewno nie wszyscy chcieli.
- Na skrzyżowaniu w lewo.
- Na całe, kurwa, szczęście. Nie będę musiał jechać za tą spierdoliną - fuknął perkusista, kiedy poprzedzający go kierowca skręcił w prawo. Żałował, że nie zdążył zrównać się z nim na pasach, bo bardzo chciał serdecznie pokazać mu swój środkowy palec przez okno. - Migacz, ty jebana dupodajo! Już bym, kurwa, pojechał! Kto im daje to prawo jazdy, ja pierdolę?!
- Hyung, już prawie jesteśmy na miejscu - zagaił pokrzepiająco Jeon, kiedy starszy wyjechał w końcu z ulicy z piskiem opon, co też zdarzało mu się nader często.
- No i zajebiście.
Taehyung, Seokjin i Namjoon przysnęli gdzieś w połowie drogi do Jacksonville, a Jimin strasznie żałował, że nie mógł pójść w ich ślady. Wyjechali wcześnie rano i był zwyczajnie zmęczony trasą, jednak krzyki Hoseoka co chwilę wybudzały go ze snu, dlatego ostatecznie poddał się i raz patrzył przez okno, a raz na śpiącego tuż obok niego Taehyunga.
Jimin cały czwartek chodził tak zafascynowany wokalistą, że nawet nie zauważył, kiedy zleciał mu dzień, a nastał kolejny. Zwyczajnie nie mógł wyjść z podziwu, bo nigdy jeszcze nie miał do czynienia z kimś tak utalentowanym, jak Kim. Jego skala głosu była wręcz niemożliwa, a to, co wyprawiał na scenie, sięgało daleko poza wszelkie wyobrażenia Jimina. Do tego część piosenek, które usłyszał na koncercie, bardzo mu się spodobała, mimo że były o wiele cięższe, niż to, czego do tej pory zwykł słuchać. Ciągle miał przed oczami obraz Tae, wykonującego poszczególne utwory, bo, zgodnie z prośbą chłopaka, Jimin przez cały koncert patrzył tylko i wyłącznie na niego. Gdyby mógł, chyba nawet przestałby mrugać, żeby nie tracić ani ułamka sekundy występu.
To było niesamowite. Taehyung był niesamowity. Reszta zespołu zapewne też, bo przecież świetnie grali, ale tego Jimin akurat nie mógł potwierdzić. Był zbyt oczarowany Kimem, żeby myśleć o kimkolwiek innym, a co dopiero analizować czyjeś zachowania, grę i wszystko inne.
Dlatego Jimin po prostu nie był w stanie powstrzymywać swojego wzroku, który co rusz uciekał w stronę drzemiącego wokalisty. Taehyung początkowo wylegiwał się na ramieniu Parka, przyprawiając go o palpitacje serca, ale przy którymś z gwałtownych skrętów, które wykonywał Hoseok, bezwładna głowa chłopaka poleciała w drugą stronę, na również śpiącego Yoongiego. Minowi widocznie to nie przeszkadzało, bo ani drgnął, a nawet zaczął pochrapywać w podobnym rytmie co Tae.
Kiedy Hoseok w końcu trochę zwolnił, co wymusiła na nim zmiana nawierzchni z asfaltowej na piaszczystą, Jimin odetchnął z ulgą, ciesząc się w duchu, że udało im się dojechać na miejsce w jednym kawałku. Bo byli na miejscu, a przynajmniej tak przypuszczał, widząc łuk z napisem "Welcome to Rockville" nad drogą, którą jechali. Przekrzywił się trochę, by móc ciekawsko wyglądać za okno i chłonąć okolicę.
Jimin nigdy wcześniej nie był na żadnym festiwalu muzycznym, a dobrze wiedział, że miejskie festyny czy konkursy piękności nie mogły się z tym równać. Sam teren był ogromny - Park widział w oddali scenę i wyznaczone dla widowni miejsce, mnóstwo stoisk i innych namiotowych stanowisk na "zapleczu". Co rusz mijali jakichś ludzi i pomniejsze stoiska, głównie z pamiątkami stricte związanymi z samym festiwalem, a wszystko to w naprawdę ślicznej oprawie krętych dróżek i niewysokich drzew.
Sceneria szybko przerodziła się w bardziej zaciszną, kiedy Hoseokowi udało się dostać na parking w pobliżu ogromnego pola namiotowego. Już teraz sporo miejsc było zajętych, bo dopisująca pogoda musiała zwabić wielu festiwalowiczów. Temperatura przez cały dzień nie schodziła poniżej trzydziestu stopni Celsjusza i Jimin podejrzewał, że w nocy również nie powinno się to zmienić, przez co zapewne nie będzie potrafił zasnąć.
- Seok, zaparkuj jak najbliżej kwatery F. Tam jest zawsze dużo miejsca - wybełkotał Seokjin, który dopiero co wybudził się z drzemki. - Będziemy mieć bliżej do vana rano.
- Mhm - odmruknął Jung, jakby zupełnie nie miał zamiaru przyjąć słów menedżera do wiadomości. - O której mamy sound check?
- Jutro, około dziesiątej, zanim wjedzie pierwszy zespół. Gracie na Jacksonville Landing Stage jako trzeci, dopiero po was jest dłuższa przerwa, więc musimy w miarę możliwości wszystko ogarnąć przed rozpoczęciem - odpowiedział Kim, przecierając twarz rękami. - Właśnie, jeśli macie jakieś wartościowe rzeczy, których nie chcecie nosić przy sobie, to lepiej zostawiajcie je w vanie, bo różnie bywa z namiotami.
- Nie jesteśmy pierwszy raz na festiwalu, Jin - burknął Hoseok. Jimin poczuł nieprzyjemną gulę w gardle. Znowu to on był tym, który nie miał do czynienia z czymś, co reszta uważała za totalnie normalne i błahe.
- Tylko uprzejmie przypominam. No, już, parkuj, tam widzę wolne miejsce!
Zgodnie z poleceniem Kima, Hoseok zaparkował na kolejnym wolnym miejscu parkingowym bardzo blisko wspomnianej kwatery F. Seokjin nakazał Jiminowi obudzić Taehyunga, podczas gdy on sam zajął się Namjoonem i Yoongim. Niestety, jak się okazało, Tae miał mocny sen - reszta zespołu zdążyła już opuścić vana i zająć się wyjmowaniem odpowiednich bagaży, a Kim wciąż spał w najlepsze, mimo że Jimin starał się go obudzić wszystkimi znanymi sobie sposobami. Park zdołał nawet rzucić błagalne spojrzenie Seokjinowi, którego zauważył za oknem, ale ten tylko poruszył ustami, jakby życzył młodszemu chłopakowi "powodzenia".
Jimin jęknął sfrustrowany, wracając do przyglądania się Taehyungowi. Czarne włosy opadały mu na oczy, więc Jimin postanowił je odgarnął, kolejny raz próbując obudzić wokalistę, przy okazji podziwiając spokojny wyraz jego twarzy.
- Tae, no, proszę cię - westchnął, klepiąc chłopaka po gładkim policzku. - Reszta już poszła!
Jimin już szykował się do wytoczenia ciężkiej artylerii, czyli wbicia Kimowi palców pomiędzy żebra lub wykręcenia jednego z jego sutków. Nie musiał jednak niczego takiego robić, bo Taehyung nagle uśmiechnął się cwaniacko i otworzył oczy, od razu spoglądając z ukosa na Parka.
- Czyli zostaliśmy sami? - spytał Tae kompletnie niezaspanym głosem. Jego ciemne oczy wydawały się teraz niemal czarne, a Jimin miał ochotę przełknąć ślinę, nagle czując jakiś niewytłumaczalny stres, gdy dotarło do niego, że Kim jedynie udawał śpiącego. - Nareszcie.
- Tae, co ty-
Jimin nie zdążył dokończyć. Taehyung pochylił się nad nim tylko po to, by zostawić na jego ustach ślad własnych. To nawet nie był pocałunek, bo tak szybko, jak wokalista się do niego przysunął, tak zaraz się odsuwał. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, nawet gdy objął dłońmi twarz Parka, by kciukami pogładzić jego zaróżowione z emocji policzki.
- Od koncertu wpatrujesz się we mnie, jak w obrazek - powiedział Kim, na co Jimin, gdyby tylko mógł, oblałby się jeszcze większym rumieńcem.
- Ni-nieprawda! - próbował zaprotestować blondyn, ale to spotkało się tylko z cichym chichotem ze strony wokalisty.
- Żebyśmy się zrozumieli - mruknął niskim głosem, z powrotem przysuwając się do Jimina, by szeptać mu do ucha. - Nie mam nic przeciwko.
Jimin odwrócił głowę w drugą stronę, chcąc chociaż w taki sposób uciec przed Taehyungem. Czuł się okropnie ośmieszony. Już raz dał chłopakowi do zrozumienia, że był w jego typie, kiedy próbował poderwać go na imprezie, nawet nie wiedząc kim był. Teraz znowu dawał się ponieść swojemu zachwytowi, a to, że Kim okazał się nie tylko bardzo przystojnym, seksownym facetem, ale również miłym, inteligentnym i utalentowanym w niczym Parkowi nie pomagało. Taehyung był po prostu dla niego jak książę z najlepszej bajki, z czego ten widocznie zdawał sobie sprawę.
Park miał ochotę się rozpłakać. Dlaczego musiał być taki żałosny i dlaczego każdy musiał to widzieć?
- Co to za mina? - dopytał nagle Tae, z powrotem ustawiając twarz Jimina prosto, bo w końcu ciągle obejmował ją dłońmi. Blondyn miał wrażenie, że długie palce muzyka wręcz paliły jego skórę. - Chim, nie mówię tego, żeby cię upokorzyć. Gdybym chciał, nie czekałbym na moment, w którym w końcu zostaniemy sami, prawda?
- Oh.
Tylko na tyle było go stać. Faktycznie, wczorajszy dzień spędzili całą siódemką, więc Jimin nawet nie miał okazji porozmawiać z kimkolwiek sam na sam. Kiedy z powrotem spojrzał Kimowi w oczy, poczuł się tak, jakby wzrok wokalisty spłoszył ogromne stado motyli w jego brzuchu. Zamrugał, nie do końca wiedząc, czy powinien się cieszyć, widząc ciepły uśmiech drugiego chłopaka.
Taehyung przymknął nagle oczy, znów przybliżając się do Jimina. Park wiedział, co się święciło, dlatego również opuścił powieki, próbując zapanować nad swoim szybko bijącym sercem. Nie mógł dostać zawału, nie w momencie, w którym Kim był tak blisko i chciał go pocałować.
- Taehyung, Jimin, wyłaźcie stamtąd w końcu! Chcę zamknąć busa, musimy rozłożyć namioty!
Jimin otworzył szeroko oczy, ze strachu podskakując w miejscu i prawie uderzając Taehyunga w nos. Wokalista był tak okropnie blisko niego, że Park nie miał nawet gdzie uciec. Miał nadzieję, że Kim, po usłyszeniu głosu Seokjina, odsunie się albo że obaj odskoczą od siebie jak oparzeni, niczym przyłapana w jednoznacznej sytuacji para w filmie romantycznym. Taehyung jednak nie zrobił niczego takiego, ciągle trzymając twarz blondyna w dłoniach, tylko kątem oka zerkając w stronę drzwi busa.
- Zaraz przyjdziemy, zostaw mi kluczyki - powiedział głośno, ale nie krzycząc Jiminowi do ucha. Uśmiechnął się po raz kolejny i teraz już bez większego zastanowienia w końcu złączył ich usta.
Jimin zachłysnął się powietrzem, kiedy jego pełne wargi zostały przykryte tymi Taehyunga. Szybko włączył się w pieszczotę, nie pozostając biernym. To nie był pierwszy raz, gdy się z kimś całował, ale zdecydowanie nigdy wcześniej nie przeżywał zwykłego pocałunku tak intensywnie. Usta Tae sprawiały, że Jiminowi kręciło się w głowie. Miał nadzieję, że Kim nie wprosi się ze swoim językiem do jego buzi, bo jeśli tylko by to zrobił, Jimin najpewniej musiałby sobie potem jakoś poradzić z problemem w spodniach.
Wokalista odsunął się od niego, kiedy Park miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Uśmiechnął się jak głupek, gdy tylko znowu spojrzeli sobie w oczy.
- Idziemy? - spytał zadowolony z siebie Taehyung, widząc do jakiego stanu doprowadził blondyna, mimo że nie zrobił zbyt wiele.
Uzyskawszy jakiś bliżej niezidentyfikowany dźwięk zgody, który wydał z siebie Jimin, Kim wyciągnął go z wozu, przy okazji zabierając ich torby. Drugiemu chłopakowi trochę zajęło dojście do siebie, dlatego wcale nie dziwił się, że gdy dołączyli do reszty, Jeongguk spojrzał na niego z bardzo zmartwionym wyrazem twarzy.
- Jimin-hyung, wszystko w porządku? - najmłodszy chłopak na chwilę porzucił rozstawianie jednego z dwóch namiotów, które ze sobą mieli, przypatrując się Parkowi. Jimin na chwilę zapomniał o swoim nieciekawym stanie, zauważając, że Jeon znowu robił wszystko sam, mimo że perkusista szwędał się w okolicy, zwyczajnie się obijając. - Masz straszne błyski* na twarzy.
Jimin zamrugał, próbując zrozumieć rzucone stwierdzenie. Hoseok palący niedaleko papierosa parsknął śmiechem w tym samym momencie co Taehyung. Widocznie oni byli już przyzwyczajeni do niefortunnych błędów językowych Jeongguka.
- Ggukowi chyba chodziło o rumieńce, Chim - wyjaśnił Kim, co wcale nie sprawiło, że Jimin poczuł się mniej zawstydzony.
- Jeongguk, a myślisz, że na czym im tyle zeszło? - zaśmiał się Jung.
Basista wydał z siebie ciche "oh", szybko odwracając wzrok i samemu się rumieniąc.
- T-to nie tak! - zaprzeczył szybko Jimin, nie do końca wiedząc, co mógłby powiedzieć. - My... my tylko...
- Całowaliśmy się - przyznał prosto z mostu Taehyung, tak beztroskim tonem, jakby mówił o pięknej pogodzie.
Kilka osób, które akurat przechodziły niedaleko, spojrzało na Kima z zaciekawieniem, a Hoseok znowu głośno parsknął. Nawet Namjoon, Seokjin i Yoongi, dotyczas zajęci rozkładaniem drugiego z namiotów, obejrzeli się na niego. Jimin złapał kontakt wzrokowy z Jinem, który również musiał usłyszeć wyznanie Taehyunga, bo puścił chłopakowi oczko, zawadiacko poruszając brwiami.
Park miał jednocześnie ochotę spalić się ze wstydu, zabić Taehyunga albo przynajmniej pocałować go po raz kolejny, tym razem przy wszystkich.
- Dobrze, że mamy jeszcze vana, będę miał gdzie spać - burknął Hoseok, trochę bardziej złośliwie niż przedtem. Jimin przeczuwał w kościach, że Jung zamierzał zaraz rzucić kolejną kąśliwą uwagą, być może na jego temat. W końcu zdążył się już upewnić w przekonaniu, że Hoseok był zwyczajnym dupkiem, mimo że reszta zespołu niespecjalnie zwracała na to uwagę.
- Hyung, czemu? Przecież mieliśmy spać w czwórkę, dlatego wzięliśmy większy namiot - obruszył się Jeongguk. Wydął usta, nie rozumiejąc sytuacji, a jego oczy minimalnie się zaszkliły, przez co Jiminowi znowu zrobiło się go szkoda.
- Nie będę spał z pedałami - wyjaśnił nonszalancko, wyrzucając niedopałek pod nogi i gasząc go butem.
- Ale hyung... - zaczął Jeon, wyciągając rękę, żeby zatrzymać perkusistę, który zdążył już ruszyć w stronę samochodu, bez słowa odbierając kluczyki od Taehyunga. Jeongguk spuścił głowę, wyraźnie smutniejąc, gdy Jung nie zaszczycił go nawet najkrótszym spojrzeniem, po prostu opuszczając towarzystwo. Jimin miał wrażenie, że chłopak lada moment uroni kilka łez.
- Co za... - bruknął pod nosem Jimin. Już miał odwrócić się w kierunku, w którym udał się Hoseok i powiedzieć mu, co o nim myślał, nawet jeśli mogło się to równać ze straceniem prostego zgryzu, ale Kim powstrzymał go, wręczając mu jego torbę z ubraniami.
- Nie przejmuj się, on tylko dużo gada - mruknął cicho Kim, tak żeby Jeon, który zabierał się z powrotem do stawiania namiotu, nie usłyszał go.
- Nie chodzi mi o to, że jest homofobem, ale o to, że sprawia przykrość Jeonggukowi. Nie podoba mi się to - podkreślił dobitnie Park.
- Dlatego wy pójdziecie we dwójkę obczaić prysznice i się wykąpać, zanim zwalą się tam tłumy, a ja do końca rozłożę namiot i pogadam z Hoseokiem, okej? - zaproponował Taehyung. Jego mina zdradzała, że nie będzie przyjmował sprzeciwów.
Jimin ostatecznie skinął głową, wciąż sfrustrowany gburowatością perkusisty. Szybko poprosił Jeongguka, żeby poszedł z nim poszukać kontenera z łazienką, na co młodszy chłopak jak zwykle miło się zgodził.
Według festiwalowej mapki, którą Jeon znalazł w Internecie, do pryszniców mieli całkiem daleko, bo, nie licząc kilku toi-toi'ów, w zasięgu wzroku nie mieli praktycznie niczego oprócz drzewek i namiotów, a kwatera F była jedną z tych najbardziej oddalonych od głównej części pola namiotowego, czy też samego terenu festiwalu. Mieli więc sporo czasu, który Jimin zamierzał wykorzystać na złapanie lepszego kontaktu z Jeonem. Nawet jeśli chłopak był młodszy, to wydawał się naprawdę w porządku, a Park jeszcze nie miał z nim okazji porozmawiać dłużej niż przez dwie minuty.
- Jeongguk, byłeś tu już kiedyś? - zagaił jak gdyby nigdy nic, starając się przemóc swoją nieśmiałość. Nie był dobry w nawiązywaniu nowych znajomości, nawet z przypadkowymi osobami w klubie, a co dopiero z kimś, kogo traktował trochę bardziej poważnie.
- Tak, byłem - opowiedział dość niepewnie Jeon. Wyglądał na zdziwionego nagłą atencją Jimina, ale mimo to uśmiechnął się. - Trzy lata temu Hoseok-hyung mnie tu zabrał i dzięki temu poznałem resztę.
Jimin przewrócił oczami na wspomnienie o Jungu. Nie wiedział, dlaczego reszta w ogóle go tolerowała, a tym bardziej co takiego widział w nim Jeongguk, a to chyba była dobra okazja, żeby zapytać.
- Nie chcę być wścibski, ale... chyba lubisz Hoseoka, prawda? - rzucił niewinnie, uważnie przyglądając się reakcji basisty. Brunet na chwilę zwolnił kroku, szybko wciągając powietrze nosem. Zerknął niepewnie na Jimina, jakby bał się odpowiadać na jego pytanie. - Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz.
- Um, nie, w porządku - zająknął się chłopak. - Masz rację, lubię Hoseoka-hyunga. Lubię wszystkich hyungów, z tobą włącznie! Po prostu... dużo zawdzięczam Hoseokowi-hyungowi. Był pierwszą osobą, którą poznałem, gdy przyjechałem do USA.
- Naprawdę? - Jimin zmarszczył brwi, nie potrafiąc sobie wyobrazić Junga, który pomagał zagubionemu Jeonggukowi odnaleźć się w wielkim świecie.
- Yhym, hyung poznał mnie z resztą hyungów, to dzięki niemu jestem porcją zespołu - wyjaśnił Jeongguk.
- W sensie "częścią"?
- Ah, tak, częścią - basista zaśmiał się, zauważając swój błąd. - W każdym razie, gdyby nie Hoseok-hyung, to pewnie nie miałbym żadnych znajomych. Kiedy się tutaj przeprowadziliśmy z mamą i tatą, miałem trzynaście lat i znałem angielski tylko z lekcji w szkole. Rzeczywistość trochę mnie... jak to się mówi... przytłoczyła? Hoseok-hyung był jedyną osoba azjatyckiego pochodzenia w mojej szkole, dlatego poprosiłem go o pomoc. Okazało się, że trochę mówił po koreańsku i jakoś się dogadaliśmy. Chodziłem za nim jak cień przez pierwsze półrocze - chłopak zaśmiał się na wspomnienie starych czasów. - To on dowiedział się jakoś, że grałem na gitarze i zaproponował mi, żebym spróbował z basówką, bo dopiero tworzyli wtedy zespół i basista by im się przydał. Całkiem dobrze mi szło, więc jak mnie przyjęli, to już zostałem. Dlatego Hoseoka-hyunga lubię najbardziej.
- Jest coś, co lubisz bardziej niż Hoseoka? - zapytał Jimin, zaraz orientując się, że jego słowa mogły zabrzmieć trochę niemiło. Jeongguk jednak nie odebrał ich negatywnie, a za to uśmiechnął się nieśmiało.
- Chyba muzykę... No, i taki jeden zespół, ale pewnie nie znasz - przyznał Jeon, drapiąc się po karku.
- Jaki? - dopytał z ciekawości Jimin.
- Babymetal - odpowiedział po chwili ciszy Jeongguk.
- Oh, faktycznie nie znam, ale... brzmi całkiem ciekawie - odparł ostrożnie Park, nie chcąc urazić basisty, który od razu szerzej się uśmiechnął, kiedy otrzymał neutralny feedback.
- Są świetni! A raczej świetne - zaczął chłopak. - To fenomen, połączenie j-popu i heavymetalu. Dziewczyny są naprawdę utalentowane, piosenki mają super i w ogóle będą na Aftershocku w tym roku i tak bardzo nie mogę się doczekać, żeby je zobaczyć na żywo! Mogę ci później pokazać jakieś teledyski, jeśli chcesz. Hoseok-hyung na przykład za nimi nie przepada, ale może tobie się spodoba!
- Pewnie, czemu nie - odparł z uśmiechem Jimin, po raz pierwszy widząc basistę mówiącego o czymś z tak wielkim entuzjazmem.
- Pokazałbym ci teraz, ale już prawie jesteśmy na miejscu. Te budynki po prawej to prysznice - wyjaśnił Jeongguk, machając ręką.
Faktycznie, byli już całkiem blisko, a festiwalowe kontenery z pomieszczeniami sanitarnymi wyglądały tak mało zachęcająco, jak Jimin się spodziewał. Już miał coś odpowiedzieć, chcąc pociągnąć temat ulubionego zespołu Jeongguka, kiedy nagle poczuł wibracje w tylnej kieszeni dżinsów.
Szybko wyciągnął telefon ze spodni, ze zdziwieniem zauważając nieznany numer na wyświetlaczu. Z każdym członkiem Bulletproof Boys, nie licząc Hoseoka, wymienił się już danymi kontaktowymi, więc zmarszczył brwi, zastanawiając się, kto mógł do niego dzwonić.
- Muszę odebrać, Gguk, wybacz. Idź dalej, zaraz cię dogonię - powiedział tylko, zatrzymując się w miejscu. Odczekał chwilę, by Jeongguk zdążył odejść kilka kroków, zapewniając, że poczeka na niego przed wejściem do męskiej łazienki. Zaraz potem przesunął palcem po ekranie, odbierając połączenie i przykładając telefon do ucha.
- Tak, słucham?
Jimin spodziewał się prawie wszystkiego, od agentów ubezpieczeniowych, poprzez władze uczelni, na które aplikował, aż po przypadkowych gości, którym może kiedyś dał swój numer. Jednak głos, który usłyszał w słuchawce tak bardzo go zaskoczył, że niemal zmroziło mu krew w żyłach, a żołądek od razu podszedł mu do gardła.
- Masz szczęście, że odebrałeś, niewdzięczny gówniarzu.
*słaba gra słów, flush/flash
No i ten, witam ;-; już więcej nie obiecuję regularnych update'ów, bo to nigdy nie wychodzi...
Btw, co sądzicie o Taehyungie (który wymknął mi się w tym rozdziale spod kontroli)? A co sądzicie o Hobim i Koo? Myślicie, że dostaną szansę od losu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top