[5,0] - Charismaticrockstar wa urenaize

Wszystkie bagaże były spakowane zaledwie dziesięć minut później. Hoseok gdzieś zniknął, po tym, jak dał Jeonggukowi jeszcze dwie swoje torby do spakowania, Namjoon i Seokjin stali obok kabiny vana, kilka razy sprawdzając jeszcze trasę, na wypadek, gdyby po drodze GPS odmówił im posłuszeństwa, a Yoongi palił papierosa, opierając się plecami o tył samochodu. Jimin jeszcze nigdy nie czuł tak śmierdzącego i mocnego dymu, więc nawet nie chciał wiedzieć, co takiego gitarzysta kurzył.

Park pomyślał, że papierosy Tae aż tak nie waliły, a w pomieszaniu z zapachem samego chłopaka, dało się przeżyć jakoś ich smród. Zapisał sobie w głowie, żeby przypadkiem nigdy nie siadać zbyt blisko Yoongiego w miejscach, gdzie można było palić. I zbyt blisko Hoseoka. Chłopak nie musiał być palaczem, żeby Park bał się koło niego usiąść.

Jimin próbował sobie wmówić, że dziwne uprzedzenie do jego osoby było spowodowane kacem i niewyspaniem perkusisty, ale gdzieś w głębi siebie wiedział, że nawet jeśli Hoseok zdrzemnie się w podróży, to dalej będzie dla niego niemiły. Możliwe, że już taki był, jeśli chodziło o nowych ludzi, ale mimo to Jimin nie chciał robić niepotrzebnych kwasów w zespole. Szczególnie podczas trasy koncertowej, która już i tak jest wystarczająco wyczerpująca i drażniąca.

Westchnął cicho sam do siebie, opierając głowę o szybę samochodu. Taehyung siedział tuż obok niego, sprawdzając social media i odpisując fanom na komentarze. Pieczołowicie przeglądał tony dziwnych wiadomości pod swoimi postami, powoli brnąc przez dziwne pytania albo szeregi emotikon. Jimin nie chciał być wścibski, dlatego zerkał w ekran smartfona jedynie ukradkiem, żeby przypadkiem Kim tego nie zauważył. Siedzieli obok siebie na tylnej, trzyosobowej kanapie. Pomiędzy nogami mieli kilkanaście sportowych toreb i plecaków, z których jeden nieprzyjemnie uwierał Jimina w łydkę, ale trochę bał się ruszyć. Jeśli w środku był jakiś laptop, czy coś w tym rodzaju, to nie chciał go zniszczyć. A do tego, jeśli cała ta konstrukcja trzymała się na słowo honoru, to tym bardziej nie chciał narobić rabanu i bałaganu jednym, nieprzemyślanym ruchem.

Jego białe tenisówki zdążyły się już zakurzyć, a Taehyung zdążył zauważyć, jak bardzo niezręcznie było Jiminowi w ich towarzystwie. Zauważył też ciekawskie spojrzenia, które Park posyłał w stronę jego telefonu. Uśmiechnął się, przysuwając nieco bliżej blondynka i objął go lewym ramieniem. Jimin kompletnie nie spodziewał się nagłego ruchu wokalisty, dlatego ze zdziwieniem opadł głową na jego bark. Zarumienił się, był tego pewien. Tym bardziej, że Tae, zamiast pozostawić swoją rękę na ramieniu Jimina, zsunął ją na talię chłopaka, która, na skutek dziwnego sposobu, w jaki się wygiął, pozostawała odkryta, gdy koszulka podwinęła się w górę.

Palce Taehyunga były ciepłe. Ciepłe i miejscami szorstkie, chociaż Jimin mógł czuć je na swojej nagiej skórze tylko przez krótką chwilę. Kim obciągnął starannie jego koszulkę, zapewne po to, żeby Jimin się nie przeziębił, zaraz na powrót obejmując go w talii, ale już przez materiał ubrania.

Jimin w tym czasie tępo patrzył w ekran komórki Taehyunga, który nawet nie został zablokowany. Kim wciąż przeglądał te cholernej komentarze od fanów pod swoim najnowszym postem. A blondyn, wciąż okropnie zarumieniony, nie miał pojęcia, co powinien ze sobą zrobić.

- Poczytasz ze mną komentarze? - spytał Taehyung, tak jakby dopiero co nie przyciągnął drugiego chłopaka do siebie.

- Ja-jasne - wydukał, starając się trochę wygodniej ułożyć policzek na Kimie.

I, cholera, było mu naprawdę wygodnie. Bluza przesiąknięta dymem i tymi świetnymi perfumami była lepsza, niż niejedna poduszka, z którą Park miał do czynienia. Dzięki ręce Taehyunga, która teraz szczelnie go obejmowała, lekki wiaterek, wdzierający się przez nieszczelne szyby i otwarte drzwi, przestał smyrać Jimina chłodem po plecach, przez co zrobiło mu się naprawdę przyjemnie.

Patrzył uważnie, jak Kim powoli przesuwał kolejne linijki tekstu. Wcześniej pokazał mu również sam post. Zdjęcie Taehyunga siedzącego w rozkroku w dziwnych, szaro-fioletowy-czarnych włosach wydawało mu się dość wyzywające i, no, nie oszukujmy się, seksowne. Podpis "Vcut" nieco zbijał z tropu, dopóki Jimin nie zorientował się, że V było pseudonimem scenicznym jego znajomego z dzieciństwa.

V, jesteś taki przystojny TT

VVVVVVVVVVVVVVVVVVVV

Uwielbiam te włosy

Kupiłem niedawno wasz album i się nie zawiodłem! Oby tak dalej!

KKKKIIIIIMMMM TAAEEEHYUUUUNGGG

KOCHAM CIĘ V ZOSTAŃ MOIM MĘŻEM

Przyjedźcie kiedyś do Francji, błagam TT

Komentarze wyglądały, jak każde inne, pomijając fakt, że było ich całkiem sporo. Taehyung odpisywał na większość z nich, co również dziwiło Parka. Muzycy rzadko mieli czas na takie interakcje, a równie często po prostu nie odpowiadali na komentarze, żeby nie krzywdzić fanów tym "jemu odpisał, a mnie nie" albo nie rozpętać przez przypadek jakiejś gównoburzy. Taehyung widocznie nie bał się zbytnio opinii publicznej, przy komentarzach odnośnie jego urody zostawiając serduszka, a pod postami o ich albumie dziękując za wsparcie. Fanom, którzy pytali, kiedy Bulletproof Boys przyjdą do ich miasta czy kraju, obiecywał, że postara się kiedyś dać u nich koncert, jeśli budżet zespołu na to pozwoli. Najbardziej jednak rozbrajał Jimina, kiedy przepisywał nicki niektórych fanów caps lockiem, podobnie jak oni zrobili wcześniej z jego imieniem.

- To urocze - powiedział w końcu Jimin, wskazując palcem na kolejne serduszka, które Tae zostawiał swoim fanom.

- Chcę mieć z nimi trochę interakcji. Jestem łasy na atencję - zaśmiał się cicho Tae. - To chyba fajne, jeśli ktoś odpisuje na komentarze, prawda?

- Oczywiście, właśnie o tym mówię - odparł szybko Chim.

Taehyung uśmiechnął się do niego, na chwilę odkładając telefon na siedzenie obok. Patrzył na Jimina, który, jego skromnym zdaniem, wyglądał bardzo na miejscu, z głową ułożoną na ramieniu Kima.

- Chciałbym, żebyś też został naszym fanem. Żebyś polubił nas i naszą muzykę. Mamy trochę do pokazania, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz - powiedział w końcu, na co Jimin przekręcił się tak, żeby dobrze widzieć jego twarz.

- Spróbuję, chociaż muszę ci się przyznać, że nie przepadam za ciężkim brzmieniem - mruknął trochę ciszej, niż zamierzał, bo właśnie do busa wsunął się Jeongguk, który wcześniej z niego wyszedł po jakiś prowiant.

Chłopak jednak wrócił bez niczego, przelotnie uśmiechając się do nich i siadając na dwóch siedzeniach przed nimi. Również usadowił się obok okna, a kilka chwil później dołączył do nich Yoongi, opadając na fotel po drugiej stronie Kima.

- Zaraz wyjeżdżamy? - zrzucił Tae, zauważając, że Namjoon i Seokjin zajęli już swoje miejsca w kabinie. Seokjin usiadł za kierownicą, a dźwiękowiec odpowiednio zaczepił swój telefon z włączonymi google maps w uchwycie kokpitu.

- Tak, tylko Hoseok jeszcze polazł się odlać - mruknął Jin, odpalając silnik. Vanem zatrzęsło, a Jimin przez chwilę zdążył już pomyśleć, że samochód będzie chodził jak traktor przez całą drogę, ale na szczęście burczenie trochę się uspokoiło kilka sekund później. - Do Atlanty powinniśmy dojechać pod wieczór, nie będziemy nocować nigdzie po drodze. Najbliższy przystanek robimy za dwieście mil, więc jeśli jeszcze ktoś chce szczać, to teraz, bo zatrzymywał się nie będę.

Nikt się nie wyłamał, dlatego siedzieli we względnej ciszy, dopóki nie wrócił perkusista. Hoseok wsunął się do busa, zamykając za sobą drzwi, a Jimin już wiedział, że zaraz rozpęta się kolejna kłótnia, gdy tylko spojrzenie Junga padło prosto na niego.

- To są chyba jakieś jaja - warknął Jung. Chciał się wyprostować, ale w porę zorientował się, że wtedy uderzyłby głową w dach. - Ja zawsze siedzę przy oknie.

- Seok, nie rób dramy, siadaj już - powiedział tylko Yoongi, ale perkusista nie chciał dać za wygraną.

- Nie będzie mi się tutaj szczyl panoszył, niech to on wypierdala - fuknął znowu, już będąc gotowym do szarpaniny, ale Jimin ze zdziwieniem zauważył, że Taehyung zasłonił go własnym ciałem, a Jeongguk wstał, prawie taranując Junga.

- Hyung, możesz usiąść ze mną, oddam ci moje miejsce. Położyłem już też nasze torby z przodu, więc jakbyś coś chciał, t-

Hoseok wywrócił oczami, przeciskając się obok basisty, który wcześniej dość niezgrabnie podniósł się z foteli. Opadł koło okna, na siedzeniu przed Jiminem, i szybko wcisnął do uszu słuchawki. Jeongguk, mimo że czerwonowłosy po raz kolejny go zignorował, usiadł zadowolony obok niego.

Yoongi pokiwał głową z dezaprobatą, również zakładając słuchawki i prosząc cicho Tae, żeby obudził go dopiero wtedy, kiedy będzie jego kolej prowadzenia auta. Ułożył się wygodnie, wyciągając też swoją poduszkę, a chwilę później, jeszcze zanim dobrze ruszyli, spał w najlepsze, a przynajmniej tak wydawało się Jiminowi.

Sam Park zerknął tylko raz za okno, gdy powoli mijali kolejne zabudowania Brookville, kierując się na południe, by wyjechać z miasta i ruszyć w stronę Atlanty. To był ostatni moment na wycofanie się i Jimin doskonale o tym wiedział. Nieprzyjemny strach ścisnął jego płuca, jakby próbował wymusić na chłopaku poproszenie o zatrzymanie auta.

- Możesz się zdrzemnąć, jeśli chcesz - szept Taehyunga przy jego uchu wyrwał go z zamyślenia, sprawiając, że strach trochę zelżał. Ramię wyższego chłopaka wciąż szczelnie go obejmowało nie pozwalając Jiminowi się odsunąć. - Obudzę cię, jeśli będziemy się zatrzymywać.

Jimin wymruczał tylko cichą zgodę, przymykając oczy. Jego prowizoryczna poduszka miarowo unosiła się i opadała, ale absolutnie mu to nie przeszkadzało.

Zasnął jeszcze zanim wyjechali z miasta.

***

Dzień minął Jiminowi zaskakująco szybko. Jazda busem była przyjemna, ilość przystanków wystarczająca, a ramię Taehyung zawsze tuż obok niego. Kilka korków, na które natknęli się po drodze w Charlotte w godzinach szczytu, wydłużyło ich podróż na tyle, że do Atlanty wjechali, kiedy na dworze już dawno było ciemno.

Yoongi prowadził samochód bardzo płynnie i w milczeniu, jedynie od czasu do czasu pomrukując, gdy Namjoon powtarzał mu wskazówki GPS'a. Hostel, w którym mieli zarezerwowany nocleg był niedaleko klubu, w którym następnego dnia mieli grać, toteż dojazd do niego też zajął im nieco dłużej.

Kiedy w końcu wysiedli na parkingu, który wcale nie wyglądał dużo lepiej od tego, z którego wyruszyli, słaba latarnia na fotokomórkę zaświeciła się, oślepiając wychodzących z busa chłopaków. Wszyscy wzięli ze sobą tylko najważniejsze rzeczy, resztę zamykając w samochodzie. Namjoon i Jeongguk dobre pięć razy sprawdzili, czy wszystko było odpowiednio zamknięte, żeby przypadkiem złodzieje nie mieli zbyt łatwego łupu, jeśli już porwaliby się na obrabianie ich vana.

Hol był w podobnym stanie, co parking i Jimin wcale by się nie zdziwił, gdyby okazało się, że hostel od jakiegoś czasu był nieczynny. Nie było tutaj chyba żadnych gości oprócz nich, a obsługi również nigdzie nie było widać. Dopiero, gdy zdenerwowany Hoseok zaczął na potęgę dzwonić dzwoneczkiem stojącym na wysokim blacie, z zaplecza wyłoniła się jakaś niziutka, starsza pani.

- Byłabym wdzięczna, gdyby mógł pan tak nie nawalać w ten dzwonek, ma już swoje lata i chciałabym, żeby przeżył jeszcze kilka wizyt takich gości, jak panowie - wymruczała pod nosem, mierząc Junga oceniającym wzrokiem. - Chcieli się panowie zakwaterować?

- Tak, robiłem rezerwację na pokój ośmioosobowy - Namjoon podszedł bliżej, lekko przepychając zdenerwowanego Hoseoka na bok.

Kobieta bez słowa odwróciła się do tabliczki, na której wisiały całe pęki różnych kluczy. Wzięła dwa i podała Namjoonowi.

- Dużo was, weźcie dwa klucze, pokój 5. Rozliczenie przy wyjeździe. Kuchnia i prysznice są wspólne dla całego piętra.

Pokój numer 5 znajdował się na pierwszym piętrze, tuż przy wyjściu na klatkę schodową. Kiedy Seokjin zapalił światło, kilka karaluchów, które dotychczas spokojnie siedziały sobie na środku pokoju, uciekło pod jedno z czterech, piętrowych łóżek.

- Śpię na górze! - krzyknął Jung, zanim ktokolwiek zdążył zareagować. W jego ślady poszedł również Seokjin i Yoongi, którzy zajęli górne łóżka. Ostatnie przypadło Jiminowi, bo Taehyung sam je mu wyznaczył.

Dokładnie dwadzieścia minut później cała siódemka była już wykąpana i kładła się na swoich miejscach. Namjoon wybrał sobie miejsce pod Yoongim, drocząc się z Seokjinem, że bałby się, iż pod Jinem łóżko załamie się i ostatecznie będą spali razem. Jeongguk położył się pod Hoseokiem, który nikomu nie raczył odpowiedzieć dobranoc, nawet najmłodszemu z nich, natomiast Taehyung wziął łóżko pod Jiminem.

Siedem oddechów wypełniało duszne pomieszczenie, mimo że zaraz po wejściu do środka, otworzyli jedyne, zakratowane okno w pokoju. Jimin przymknął oczy, kładąc głowę na szorstkiej poduszce. Pierze z środka wbijało mu się w policzek, jakkolwiek by się nie ułożył, ale był na tyle zmęczony i podekscytowany wizją nadchodzących dni, że nie przeszkadzało mu to aż tak bardzo.

Uśmiechnął się sam do siebie, wsłuchując się w równy, spokojny oddech Tae, którego słyszał najlepiej.

Właśnie dziś rozpoczął swoją szaloną przygodę z sześcioma chłopakami, których prawie w ogóle nie znał. Jednak, jak na razie, absolutnie nie żałował, że znowu poszedł za radą Tae, a zaśnięcie przyszło mu niesamowicie łatwo, gdy wyobraził sobie, że zamiast starej poduszki, ma pod głową fragment czarnej, przesiąkniętej dymem i perfumami bluzy. 

***


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top