[2,0] - Ultimate Grand Supreme
Koronacje zawsze były najbardziej wyczekiwanym, a jednocześnie najbardziej przerażającym dla Jimina momentem konkursów. Werble, które puszczano przed ogłoszeniem poszczególnych tytułów, przyprawiały go o ciarki, nawet jeśli w danym momencie nie koronowano jego grupy wiekowej czy ogólnych nagród.
Jimin zawsze wygrywał nagrody, których wyczekiwała jego mama. Za każdym razem mu się udawało, więc na każdym kolejnym konkursie coraz bardziej bał się, że nie podoła wymaganiom rodzicielki, że w końcu przegra i że jego mały świat się zawali. Nie miał pojęcia, co mogłoby się stać, gdyby nie wygrał, ale bardzo nie chciał się przekonywać.
Podczas koronacji jego grupy wiekowej po raz kolejny złapał kontakt wzrokowy z inną uczestniczką. Pamiętał, że widział ją zaraz po swojej prezentacji i, podobnie jak teraz, ta nie odwróciła głowy, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie umiał rozszyfrować tego, co widział w drugiej parze oczu. Z tego, co wychwycił, jego konkurentka nazywała się Tae i miała podobne korzenie, co on. Czarne kucyki jakoś dziwnie nie pasowały do twarzy Kim, ale Jimin mimo to uśmiechnął się do niej delikatnie. Rzadko kiedy udawało mu się chociażby porozmawiać z innymi uczestniczkami, bo pani Park starała się go odgradzać od innych dzieci, żeby przypadkiem nie zdradził swojej prawdziwej płci. Zresztą, dziewczynki wcale nie kwapiły się do nawiązywania znajomości z Jiminem - większość z nich już kilkakrotnie w swojej karierze pokonał, zgarniając upragniony tytuł sprzed nosa, dlatego nie pałały do niego zbyt pozytywnymi uczuciami.
Poczuł przyjemne ciepło, gdy Tae odwzajemniła jego uśmiech, zanim weszli na scenę. Uśmiechnęła się szeroko i naturalnie, zupełnie wbrew wszelkim schematom, które od małego wpajała Jiminowi matka, co trochę go zdziwiło, ale nie miał czasu, żeby się nad tym zastanawiać.
Ogłoszenie tytułów ich grupy wiekowej i trzech kolejnych poszło dość sprawnie. Jimin został królową trzy-sześć, zgodnie z przewidywaniami, za to Taehyung otrzymał nagrodę któregoś ze sponsorów, któremu bardzo spodobał się występ Kima w stroju czarodziejki, do którego chłopiec nawet za specjalnie się nie przyłożył. Pani Kim tak czy siak cieszyła się niesamowicie, bo jej syn, jako pierwszy w rodzinie, zdobył jakąś wartościową nagrodę w konkursie piękności, w przeciwieństwie do swoich kuzynek.
- A teraz zapraszamy na scenę sześć uczestniczek spośród wszystkich grup wiekowych, którym sędziowie postanowili przyznać trzy nagrody Supreme, dwie Grand Supreme i jedną, niepowtarzalną Ultimate Grand Supreme! Zapraszamy Alison, lat trzy, Jimin, lat sześć, Kaylę, lat pięć, Verę, lat osiem, Sabrinę, lat jedenaście i Aleyandrę, lat trzy! - zapowiedział komentator.
Jimina przeszły nieprzyjemne ciarki, kiedy dotarło do niego, że moment dzisiejszego dnia, na który wszyscy czekali, właśnie nadszedł. Ruszył na scenę wraz z pięcioma innymi dziewczynami, z których jedna zaczęła płakać jeszcze zanim dotarła na podest.
- Zaczniemy od nagród Supreme! - powiedział z uśmiechem mężczyzna, uważnie studiując kartkę z wynikami, którą trzymał w dłoniach. - A powędrują one do... Alison, Aleyandry i Sabriny! Gratulacje!
Trzy statuetki i trzy mniejsze korony zostały wniesione na scenę wraz z pieniędzmi, które wygrały dziewczynki. Jimin poczuł nieprzyjemną gulę w gardle i miał szczerą ochotę, żeby rozpłakać się tak jak mała Alison tu i teraz.
- Z kolei tytuł Grand Supreme otrzymują dzisiaj... Kayla! Oraz...
Jimin miał wrażenie, że pauza, którą komentator budował napięcie wśród wiwatującej do tej pory publiczności, trwała w nieskończoność. Był tak blisko wygranej - wystarczyło tylko, żeby mężczyzna w granatowym garniturze wypowiedział za chwilę imię jego konkurentki i jasnym byłoby, że to właśnie Park otrzymał wymarzony tytuł Ultimate, na który ciężko pracował, byleby zadowolić rodzicielkę.
- ... Jimin! Gromkie brawa!
Park zamrugał gwałtownie, kiedy jego imię padło z ust mężczyzny. Miał wrażenie, że się przesłyszał. Zerknął na dwie kobiety, które podeszły do niego, zarzucając na niego szarfę z napisem Grand Supreme Queen oraz układając za dużą koronę na jego włosach. Zaraz potem tuż przed nim postawiono statuetkę i wręczono mu wachlarz pieniędzy. Spojrzał z przerażeniem na widownię, szukając gdzieś pośród bijących brawo ludzi swojej mamy, jednak tej nigdzie nie było.
Wyszła, zawiedziona porażką swojego syna? Przecież dostał Grand Supreme, nie było aż tak źle?
A może czekała już przy zejściu ze sceny, żeby powiedzieć mu, jak bardzo spartaczył sprawę?
- Teraz nikt już pewnie nie ma wątpliwości, że to właśnie Vera otrzymuje tytuł Ultimate Grand Supreme! Podobno urzekła sędziów swoim wspaniałym uśmiechem! Serdecznie gratulujemy!
Ostatki nadziei uleciały z Jimina, kiedy usłyszał kolejne słowa komentatora. Faktycznie przegrał, nie zaszła żadna pomyłka.
Taehyung tylko przez chwilę zastanawiał się nad tym, co robił, gdy zobaczył zrozpaczonego Jimina, zbiegającego ze sceny w zupełnie losowym kierunku. Chłopiec pchnął drzwi do holu, a Kim zdążył chwycić tylko paczkę żelków, zaraz wybiegając za nim.
Tae nie miał zamiaru tak tego zostawić.
***
Jimin biegł jak najszybciej umiał, wpadając innym ludziom pod nogi. Po drodze zdążył już zgubić zarówno perukę, jak i oba białe pantofelki, które wcześniej trzymały się jego stóp jedynie na słowo honoru. Nie wiedział, gdzie biegł, ale jakimś cudem udało mu się dotrzeć do głównych drzwi, które ledwo otworzył, chcąc wyjść na zewnątrz.
W pośpiechu nigdzie nie zauważył swojej mamy, więc miał nadzieję na odwleczenie kary w czasie jak najdalej - bo nie łudził się, że kara go ominie.
Nie wygrał. A to było jego jedyne zadanie.
Łzy ciekły po jego twarzy ciurkiem, rozmazując idealny makijaż i zostawiając brzydkie smugi na policzkach potraktowanych opalaczem. Był zły, zawiedziony i przerażony - jeszcze nigdy nie zawiódł mamy, więc nie wiedział, co mógł na siebie sprowadzić tym niepowodzeniem.
- Jimin? - usłyszał gdzieś za sobą, przez co niemal podskoczył w miejscu ze strachu.
Obrócił się i na szczęście nie zobaczył za sobą matki, a Tae. Zmarszczył brwi, ocierając przy okazji łzy, żeby lepiej widzieć Kim. Dziewczynka patrzyła na niego zmartwiona, ściskając w jednej ręce paczkę żelków. Drugą natomiast sięgnęła do swoich kucyków i...
Ściągnęła je, ukazują krótko ściętą, zupełnie chłopięcą fryzurę.
- Ja też jestem chłopakiem, nie przejmuj się - głos Tae faktycznie nie był typowo dziewczęcy, na co Jimin chyba by nie wpadł, gdyby się na tym nie skupił. - Uśmiechniesz się?
Pytanie drugiego chłopca kompletnie zbiło Parka z tropu.
- Ale tak normalnie, jakbyśmy nie byli na konkursie - dodał szybko Taehyung, widząc zmieszanie, jakie zalało Jimina.
Park przez chwilę stał w bezruchu, ale ostatecznie uniósł kąciki ust do góry. Uśmiechał się coraz szerzej, aż jego oczy nie stały się dwoma, łukowatymi kreseczkami, co Taehyung uznał za niebywale urocze. Zaraz jednak Jimin z powrotem patrzył na drugiego chłopca w kompletnym niezrozumieniu, nawet gdy ten odwzajemnił jego uśmiech, pokazując dwa szeregi ząbków. Brakowało mu jednej trójki i czwórki, ale szparka pomiędzy mleczakami tylko dodawała prostokątnemu uśmiechowi ciepła.
- Według mnie twój uśmiech zasługuje na coś więcej, niż tylko Ultimate, Jimin - powiedział w końcu Tae, podsuwając niższemu chłopcu paczkę żelków pod nos. Park przyjął je bez większego wahania, bo uwielbiał żelki, ale zdziwił się o wiele bardziej, gdy nagle Taehyung objął go i mocno przytulił. - Jeśli startowanie w konkursach ci się nie podoba, to powiedz mamie, że tego nie chcesz. Powinieneś robić to, co lubisz.
- Dzi-dzięki - zająknął się Jimin, zaraz otrzymując buziaka w policzek od drugiego chłopca.
- Nie płacz i otwieraj żelki! Są dobre, zjadłem już jedno opakowanie!
Chłopcy kilka kolejnych minut spędzili siedząc na krawężniku i rozmawiając. Ich konkursowe sukienki były brudne od piasku i błota, podobnie do bosych stóp Jimina, ale nie przejmowali się tym, wspólnie konsumując żelki, które wziął ze sobą Kim.
Sielanka jednak nie trwała długo - ich mamy wraz z dwoma ochroniarzami pojawiły się przed budynkiem zanim chłopcy skończyli zajadać się przekąskami. Chwilowa ulga, którą odczuwał Jimin w towarzystwie Tae, odeszła w zapomnienie, kiedy zobaczył wściekłą minę pani Park.
- Ty niewdzięczny dzieciaku - warknęła, sunąc prosto w ich stronę. Jimin nawet nie zdążył oddać Taehyungowi opakowania żelków. Jego matka dotarła do nich w ekspresowym tempie, zaraz łapiąc Parka za ramię i ciągnąc go w górę. - Jak ty wyglądasz, do cholery?!
- Ma-mamo, ja...
- Zamknij się! Skończ ten cyrk w tej chwili!
Pani Kim wcześniej wyczuła, co się święciło, dlatego zawczasu odprawiła ochroniarzy, dziękując za pomoc w szukaniu dzieci. Szybko podeszła do poznanej przez przypadek kobiety, która teraz szarpała własnym synem, zaciskając rękę na delikatnej skórze chłopca. Widziała też minę Taehyunga, który wstał i wyglądał na mocno zdeterminowanego, żeby bronić drugiego sześciolatka, dlatego postanowiła sama interweniować, żeby oszczędzić wszystkim nerwów.
- Uspokójmy się wszyscy. Grunt, że się znaleźli, prawda? - spytała z uśmiechem, kładąc dłoń na ramieniu pani Park.
Mama Jimina przez chwilę patrzyła na drugą kobietę, kiedy docierało do niej, że nawrzeszczała na dziecko przy świadkach. Zawsze chciała uchodzić za matkę idealną, dlatego zaraz odwzajemniła fałszywie uśmiech pani Kim, puszczając zapłakanego na nowo Jimina.
- Tak, tak, racja. Powinniśmy się przebrać i trochę ochłonąć. Konkursy to dla mnie zawsze straszne emocje! - odpowiedziała, zaraz jednak posyłając swojemu synowi groźne spojrzenie.
Nie zamierzała puścić mu tej ucieczki ze sceny i Grand Supreme płazem. Lepiej, żeby o tym wiedział.
Kobiety wymieniły ze sobą jeszcze kilka zdań, z których Jimin wyłapał jedynie, że Tae mieszkał w Bostonie - czyli jakieś pięćset mil od niego. Parkowi od razu zrobiło się jeszcze gorzej. Miał nadzieję na zaprzyjaźnienie się i może utrzymywanie kontaktu z drugim chłopcem, którego poznał w tak groteskowy sposób, ale bariera odległości skutecznie przekreśliła jego plany.
Kilkanaście minut później żegnali się już na parkingu - pani Kim dotychczas zagadywała mamę Jimina, chcąc w ten sposób sprawić, by kobieta zapomniała o reprymendzie, którą szykowała dla syna. Jednak na nic się to nie zdało, bo gdy tylko wsiedli do swoich aut, a Taehyung ostatni raz pomachał Jiminowi przez szybę, Park usłyszał bardzo nieprzyjemny syk swojej matki.
- Pożałujesz tej szopki, którą dzisiaj odstawiłeś, gówniarzu. Zawiodłam się na tobie.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku chłopca, który z utęsknieniem zaglądał za czarnym Mitsubishi pani Kim.
Wiedział, że ją zawiódł, czego bardzo nie chciał.
I równie dobrze wiedział, że od tego dnia nic już nie będzie w jego życiu takie samo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top