[16,0] - Breaking the Law
4 lipca 201x
(właściwie to 5 lipca 201x, bo szlajają się po nocy)
Cały świat kręcił się wokół Jimina albo to jemu kręciło się w głowie - nie był pewien. Wszystko lekko wirowało, a widok w kącikach oczu rozmazywał mu się, nie pozwalając na skupienie się na czymkolwiek. Nie, żeby chciał się na czymś skupiać, kiedy alkohol chyba po raz pierwszy w życiu zafundował mu tak przyjemną "fazę", ale brakowało mu czegoś bardzo ważnego, co tego wieczoru chciał mieć cały czas przy sobie.
Taehyung gdzieś mu zniknął.
Od koncertu w Phoenix minęły dwa dni, a że do Las Vegas nie mieli daleko, to we wtorek, po przejeździe do docelowego miasta, w końcu mieli szansę porządnie odpocząć. Koncert, który dali w środę, przyciągnął kolejne tłumy ludzi, przez co wszyscy byli w doskonałych humorach, bo znowu stali się trochę bardziej rozpoznawalni.
Dlatego też zaraz po koncercie i spakowaniu swoich rzeczy z hali koncertowej, ruszyli w miasto, żeby uczcić swój mały sukces.
Lub, jak kto woli, napruć się w trzy dupy.
Pili za pieniądze z pierwszych koncertów trasy, które w tym tygodniu wpłynęły na ich konto, więc było ich stać, jak twierdził sam Seokjin. Menedżer zespołu zarządzał finansami podczas trwania całej trasy, dlatego nikt nie oponował, kiedy to właśnie on płacił za kolejne kolejki alkoholu, który całą siódemką wlewali w siebie w naprawdę losowych miejscach w mieście. Zanim dotarli do pierwszego klubu, w którym jeszcze byli w stanie całkiem normalnie tańczyć, było już po północy, a im dłużej zwiedzali Las Vegas, tym ciężej w ogóle im się chodziło, nawet jeśli czuli się niebywale lekko. Dlatego przyrzekli sobie, że będą się trzymać razem, żeby przypadkiem nikt nie zaginął, a do tego nie będą wstawiać żadnych zdjęć z tego wieczoru. Posty pisane po pijaku nigdy nie wyglądały zachęcająco dla nowych fanów.
Szkoda, że Taehyung miał te zasady głęboko w poważaniu.
Kiedy Jimin i Taehyung poszli wspólnie do klubowej toalety, Park naprawdę nie spodziewał się, że kiedy wyjdzie ze swojej kabiny, zobaczy tylko plecy wokalisty znikające za drzwiami prowadzącymi na korytarz. Od razu ruszył za nim lekko chwiejnym krokiem, przypominając sobie słowa Seokjina, który kilka godzin temu postanowił właśnie na niego zrzucić odpowiedzialność za wszystko, co po pijaku uczyni Tae. W końcu i tak w stanie odurzenia alkoholowego Kim, jeśli już miałby się kogoś słuchać, to tylko Jimina.
Chłopak zdziwił się, kiedy zauważył, że wokalista skierował się do wyjścia dla personelu, które pozostawało uchylone, wpuszczając do środka dusznego lokalu trochę świeżego powietrza. Próbował za nim nadążyć, ale Kim był niebywale szybki, a nogi Jimina akurat w tamtym momencie postanowiły sobie z niego zakpić, nie dając mu cienia szansy na dogonienie Taehyunga, zanim ten zniknął Parkowi z oczu.
Lekki, wieczorny wiatr targnął włosami i luźną koszulką Jimina, kiedy w końcu udało mu się dotrzeć na zewnątrz. Rozejrzał się, ale rozpoznanie Taehyunga w kolorowej plamce na horyzoncie, rozmywającej mu się niczym akwarela na zbyt mokrej kartce, zajęło mu dłuższą chwilę. Kim chyba bawił się telefonem, stojąc tyłem do Jimina, bo nie zwrócił uwagi na nadchodzącego chłopaka. I nawet jeśli Park naprawdę mocno próbował dotrzeć do wokalisty, tak nogi nagle odmówiły mu posłuszeństwa, więc musiał oprzeć się o najbliższą ścianę budynku, wzdłuż której szedł, próbując zebrać siły, by przeć dalej.
- Taehyung-ah! - krzyknął w końcu nieco sfrustowany.
Kim błyskawicznie obrócił się w jego stronę i uśmiechnął się szeroko, chowając telefon do kieszeni.
- Jimin-ah! - odkrzyknął, otwierając szeroko ramiona.
- Taehyung-ah!
- Jimin-ah!
Z głupimi uśmiechami ruszyli do siebie biegiem w tym samym momencie, ostatecznie spotykając się w połowie drogi i lądując na najbliższej ścianie. Taehyung uderzył w nią plecami, a Jimin wpadł na jego klatkę piersiową, ledwo utrzymując się na nogach, ale mimo to obaj ciągle chichotali jak idioci.
Świat niezmiennie wirował wokół nich, ale Jimin przestał zwracać na to uwagę, kiedy nagle ich usta odnalazły siebie nawzajem, rozpoczynając pijacki, niechlujny pocałunek. Dwa razy zderzyli się zębami, zanim obrali wspólny rytm, a Kim zamienił ich miejscami, przypierając mniejsze ciało swojego chłopaka do zimnej ściany. Ich języki splotły się w momencie, w którym jedna z ciepłych dłoni Taehyunga zawędrowała pod koszulkę Parka. Wokalista tylko delikatnie musnął palcami skórę na brzuchu Jimina, ale tyle wystarczyło, żeby nieprzyjemne wspomnienia sprzed kilku dni kompletnie niespodziewanie zalały umysł Parka.
Zimna ściana, nocne powietrze, dotyk na jego skórze i zapach zgnilizny ze śmietnika nieopodal. Horizon City wróciło do Jimina w mgnieniu oka, a chociaż doskonale wiedział, że teraz był z Taehyungem, a nie z obcym oprawcą, że był bezpieczny i nic mu nie zagrażało, jego żołądek zacisnął się w supeł. Zrobiło mu się gorąco. Nie przez alkohol czy intensywny pocałunek, a z nerwów. Kim nie przestawał go całować, a chociaż Jimin nie odwzajemnił już pieszczoty, to pijany wokalista nie zdawał się być zniechęcony. Brnął swoją dłonią coraz wyżej pod koszulką Parka, zawijając ją i wpuszczając więcej chłodu pod ubranie blondynka, co sprawiło, że Jimin poczuł, jak przechodzą go dreszcze.
- Tae - jęknął cicho, próbując odepchnąć od siebie wyższego chłopaka. Alkohol jednak na tyle odebrał mu siły, że nie był w stanie tego zrobić. - Tae.
- Chim - szepnął Kim w odpowiedzi pomiędzy pocałunkami. Nie czuł, jak małe dłonie jego chłopaka próbowały stawić mu opór. Nie zdawał sobie też sprawy z tego, że teraz tylko on uczestniczył w pocałunku, podczas gdy Jimin drżał ze strachu w jego ramionach.
- Prze-przestań - powiedział w końcu Jimin, starając się odwrócić głowę na bok, żeby Taehyung nie mógł ponownie złączyć ich ust. - Przestań, Taehyung!
Łamiący się głos, którym krzyknął Park, sprawił, że wokalista nagle poczuł się, jakby ktoś uderzył go w twarz. Wytrzeźwiał niemal od razu, otwierając szeroko oczy, by patrzeć na drobne ciało Jimina, które teraz trzęsło się z przerażenia tuż pod nim.
- Jimin? - zapytał głupio Kim, ostrożnie zabierając rękę, która wcześniej dotykała skóry na brzuchu Jimina. Wystraszył się nie na żarty, gdy zobaczył, do czego doprowadził. - Chim, przepraszam, nie płacz.
Park dopiero wtedy zorientował się, że to nie tylko zbyt duża dawka spożytego wcześniej alkoholu rozmazywała mu widok, ale również zbierające się w jego oczach od dłuższego czasu łzy, które teraz spływały ciurkiem po jego policzkach. Chciał uciec, ale z drugiej strony chciał wtulić się w ciało Taehyunga, który do tej pory dawał mu jedynie ukojenie po tym, co spotkało go w Horizon City.
Nie wiedział, dlaczego akurat teraz poczuł ten głupi strach. Przecież Kim by go nie skrzywił. Mimo że znali się niedługo, to Jimin był pewien, że mógł zaufać muzykowi. Czuł się okropnie. Znowu bezsilny, ośmieszony i kompletnie żałosny. Dlaczego zawsze musiał być właśnie taki?
- Jimin, mów do mnie, proszę - głos Taehyunga dotarł do Parka, który nie chciał na niego spojrzeć. Nawet jeśli Kim martwił się, że to on zawalił, dotykając swojego chłopaka bez wyraźnego pozwolenia, to Jimin czuł się winny. - Jimin, naprawdę przepraszam. Mogę cię przytulić?
Jimin kiwnął głową, ostatecznie rezygnując z próby ucieczki. Taehyung objął swojego chłopaka szczelnie, jedną ręką przy okazji wycierając jego twarz z łez.
- Przepraszam - wyrzucił z siebie znowu, na co Jimin pokręcił głową.
- To nie twoja wina - wymruczał Park.
- Nie słyszę, musisz mówić głośniej, Chim.
- To nie tw-
- Tu jesteście!
Seokjin i Yoongi weszli w zaułek od strony głównej ulicy, w końcu znajdując zaginioną dwójkę. Całą piątką zaczęli się martwić, kiedy nie znaleźli zakochanej pary w toaletach po kilkunastu minutach, jakie postanowili im dać na "szybki numerek". Po tym czasie jednak poszli sprawdzić, czy aby na pewno wszystko było u nich w porządku i właśnie wtedy zorientowali się, że ani Taehyunga ani Jimina nie było w żadnej z kabin. Na parkiecie również ich nie znaleźli, więc postanowili rozszerzyć swoje poszukiwania do terenu wokół lokalu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo chłopcy znaleźli się, ale na pewno nie w takim stanie, w jakim spodziewali się ich zastać muzycy.
Za Seokjinem i Yoongim pojawili się również Jeongguk, Hoseok i Namjoon, a widząc dziwną pozycję, w której stała para, zatrzymali się, niezbyt wiedząc, co robić.
- Coś się stało? - zapytał Yoongi, do którego ramienia nagle przyległ pijany Jeon. Najmłodszy jednak wcale nie chciał się przytulić, jak wnioskował gitarzysta, a złapać równowagę, by zaraz ruszyć dalej w stronę Jimina i Taehyunga.
- Dlaczego hyung płacze? - spytał w końcu basista z lekką pretensją, kiedy zauważył ślady łez na jednym z policzków Jimina.
- Bo... - chciał zacząć Taehyung, ale Park przerwał mu od razu, nie dając przyznać się do tego, że pragnął zbyt wiele zbyt wcześnie.
- Przewróciłem się i boli - powiedział głośno Jimin, starając się udawać trochę bardziej pijanego, niż w rzeczywistości był. Chwilowy szok i nadmiar stresu nieco rozjaśnił mu już umysł, przez co powoli zaczynała boleć go głowa.
- Jejku, hyung, nic sobie nie zrobiłeś? - dopytał Jeon, również przytulając się do Parka, trochę za mocno uwieszając się na jego plecach. Jego ramiona oplotły szyję Jimina, przez co blondynek miał wrażenie, że basista za chwilę go udusi, nawet jeśli nie miał złych intencji.
- Wszy-wszystko w... porządku, Koo, ale puść mnie, proszę - wychrypiał Park, patrząc błagalnie na Taehyunga, który przyglądał się im z góry.
- Jeongguk, udusisz go zaraz - postanowił wtrącić wokalista i chociaż nie było mu do śmiechu, to uśmiechnął się pobłażliwie, przypatrując się kompletnie pijanemu Jeonowi. Musiał robić dobrą minę do złej gry, skoro Jimin widocznie nie chciał, żeby cała reszta dowiedziała się o ich małym spięciu, nawet jeśli Taehyung chciałby wyjaśnić wszystko tu i teraz. - No, dalej, Koo. Nie chcesz przecież zabić Jimina.
- Nie - przyznał po chwili namysłu najmłodszy, ostatecznie puszczając Jimina, który dopiero teraz mógł zaczerpnąć powietrza. - Gdzie teraz idziemy?
- Tobie już chyba na dzisiaj starczy ekscesów - powiedział Seokjin, zaraz zerkając również na Taehyunga i Jimina. - Wam zresztą też.
- Ale, hyung! - jęknął niepocieszony Jeongguk, robiąc przy tym bardzo smutną minę.
- Żadnych ale, Jeongguk. Nie możecie wykitować na początku trasy, jeszcze dwa miesiące przed nami - zarządził stanowczo Kim, z czego basista absolutnie nie wydawał się być zadowolony.
- Jin, daj chłopakowi poszaleć, rany - wtrącił się z daleka Hoseok, który również wyglądał na całkiem mocno wstawionego.
- Ja chcę tylko jeszcze trochę pozwiedzać! Proszę, proszę, proszę! - mówił Jeon, składając ręce w błagalnym geście. Szybko jednak przeniósł wzrok z Seokjina na Yoongiego, co sam Kim również zauważył. - Yoongi-hyung, proszę! Możemy jeszcze pozwiedzać?
Jin zmrużył niebezpiecznie oczy, wpatrując się w skonsternowanego Mina, któremu Jeongguk właśnie wpadł w ramiona. Wszyscy w zespole mieli słabość do basisty, z czego chłopak na co dzień raczej nie zdawał sobie sprawy, ani nie nadużywał swoich przywilejów. Jednak kiedy Jeon czegoś chciał i bardzo o to prosił, nikt nie był w stanie mu odmówić, a w szczególności Yoongi.
- Uh, no, nie wiem, Koo - powiedział niepewnie Min, doskonale wiedząc, że Seokjin zabije go, jeśli przystanie na błagania Jeona. Był drugim najstarszym członkiem ich grupy i z Jinem zawsze czuli się odpowiedzialni za resztę, a zwłaszcza za Jeongguka. Mimo że to Seokjin był menedżerem, a Yoongi nigdy się nie wychylał, to on również często miał decydujący głos w wielu sprawach dotyczących zespołu, szczególnie, gdy w grę wchodziła muzyka. Jednak "wychowanie" Jeona było od zawsze kwestią sporną między nim a Seokjinem, który nie był aż tak pobłażliwy, jak gitarzysta. - Chyba powinniśmy już wracać.
- Hyuuuuuuuuung! Tylko trochę się przejdźmy, troszeczkę, proszę!
Lekko zaszklone oczy Jeongguka zrobiły się jeszcze większe, gdy spoglądał błagalnie na gitarzystę spod wachlarza swoich gęstych rzęs. Yoongi był pewien, że jeśli mu odmówi, to chłopak uroni kilka łez, nawet jeśli Min nie robił mu w tamtym momencie żadnej krzywdy. Patrzenie na Jeona w tamtej chwili było porównywalne do patrzenia podczas jedzenia na uroczego pieska, który miał taką minę, jakby nie jadł od kilku tygodni. Po prostu Yoongi nie umiałby się nie podzielić choćby kęsem. Tak samo było w przypadku Jeongguka, do którego od dawna miał znacznie większą słabość niż reszta.
- Cóż... Myślę, że jeśli tylko trochę się jeszcze przejdziemy, to nic nie powinno się stać - powiedział ostatecznie Yoongi, na co Jeongguk przytulił go mocno, piszcząc mu do ucha z radości, a zaraz ruszył do wyjścia z zaułka, mając zamiar zobaczyć jak najwięcej błyszczącego neonami miasta, zanim będą musieli wrócić do hotelu.
Min usłyszał głębokie westchnienie Seokjina, przeplatane zaczątkiem rozmowy Jeongguka z Namjoonem i Hoseokiem. Uśmiechnął się przepraszająco do menedżera, na co ten jedynie wywrócił oczami.
- Zgubi cię to kiedyś - podsumował jedynie Kim, powoli ruszając za najmłodszym, żeby przypadkiem znowu się jakoś dziwnie nie rozdzielili. Yoongi zaraz poszedł w jego ślady, oglądając się jednak na parę, która do tej pory stała niebywale cicho, co było dość nadzwyczajne. Pomijając momenty, kiedy wymieniali się śliną, ta dwójka zawsze ze sobą rozmawiała, jednak teraz stali w kompletnej ciszy.
Taehyung patrzył na Jimina, który stał kawałek przed nim, tyłem do wokalisty. Obaj nie wyglądali na zadowolonych, ale Min nie chciał się wtrącać w sprawy ich związku, który, według niego, był dość chaotyczny, ale chyba właśnie tak wyglądały pierwsze związki. Kiedy postronni ludzie się w coś mieszali, zazwyczaj tylko robili większy bałagan. Dlatego też gitarzysta ostatni raz spytał, czy na pewno wszystko w porządku, a kiedy otrzymał od Parka twierdzącą odpowiedź, machnął na nich ręką, żeby szli za całą resztą, co chłopcy od razu uczynili.
Wokalista zdziwił się, gdy poczuł małą dłoń, która próbowała opleść jego palce. Zerknął na blondyna, który w dalszym ciągu unikał jego spojrzenia, ale zrównał się z nim i próbował złapać go za rękę, najwidoczniej tak chcąc spędzić wymuszony przez Jeongguka spacer.
- Jimin - powiedział cicho, pozwalając mniejszemu chłopakowi na splątanie ich palców ze sobą. - Nie możemy tak tego zostawić, powinniśmy porozmawiać.
- Wiem - westchnął Park, mocniej ściskając dłoń swojego chłopaka. - Ale nie teraz. Później.
Kim kiwnął głową, postanawiając zgodzić się z Jiminem, który widocznie nie miał ochoty na rozmowę. Nie chciał go do niczego zmuszać, dlatego czuł się bardzo źle z tym, że przesadził pod wpływem alkoholu. Jimin jednak nie wydawał się być zły, przez co wokalista był tylko bardziej zagubiony w całej tej sytuacji. Czy Park nie powinien go teraz unikać? Nie powinien bać się jego bliskości? Czemu szedł tak blisko niego, że stykali się ramionami? Taehyung nie do końca to rozumiał, a kiedy nie mógł otrzymać jasnej odpowiedzi, zaczynał się bać, że znowu zrobi coś, co zrani jego chłopaka. A tego na pewno nie chciał.
Szli więc z tyłu w ciszy, trzymając się za ręce. Cała reszta konwersowała dość głośno, przemierzając ulice Las Vegas i śmiejąc się co chwilę. Ludzie, którzy ich mijali, byli w podobnym stanie, dlatego raczej nie zwracano na nich uwagi. I chociaż Jimin chciał się na powrót rozluźnić i cieszyć tym sielskim wieczorem, to nie potrafił, nawet gdy co chwilę uśmiechał się delikatnie, kiedy Seokjin opowiadał kolejne ze swoich ulubionych żartów.
Czuł się źle z tym, że zepsuł namiętną chwilę z Tae, ale z drugiej strony nie wiedział, do czego Kim chciałby się posunąć, gdybym Jimin nie zareagował tak, jak zareagował. Park cały czas uważał, że ich związek ewoluował zdecydowanie za szybko i wciąż tak naprawdę nie był na niego gotowy, podobnie jak na coś więcej już całowanie i przytulanie się z Taehyungem. Nie chciał jeszcze uprawiać seksu z Taehyungem, nawet jeśli w głębi duszy wiedział, że Kim by go nie skrzywdził, a już na pewno nie z premedytacją. Poza tym, to byłby jego pierwszy raz - nigdy wcześniej przez własne kompleksy nie zdobył się na to, żeby pójść z kimś do łóżka. Jak niby miał to zrobić z Tae, na którym faktycznie mu zależało?
Powinni więcej rozmawiać. Szkoda tylko, że Jimin nie chciał zaczynać takich rozmów, a Kim rzadko pytał, bo obaj woleli spędzać wspólne chwile na sielankowych pieszczotach i przekomarzankach.
- Muszę się odlać - stwierdził nagle Hoseok, który zatrzymał się tuż przed nosem Parka, przez co ten prawie wpadł na perkusistę.
- Za pół godziny będziemy w hotelu, wytrzymaj - odpowiedział Seokjin, ale to nie zatrzymało Junga, który już stanął pod ścianą budynku, obok którego przechodzili, żeby odpiąć guzik spodni. - Hoseok, na litość boską!
- Nie będę, kurwa, wstrzymywał, bo to niezdrowo! - odkrzyknął, rozpinając rozporek.
- Cholera, chodźcie stąd chociaż, bo drzecie mordy pod komisariatem policji - zauważył wspaniałomyślnie Namjoon, kiedy tylko się zorientował, obok jakiego budynku się znajdowali.
Jimin spojrzał w górę z przerażeniem, żeby zobaczyć palące się światło w dwóch oknach na piętrze centralnie nad nimi. Jedno z nich zgasło w momencie, w którym odwrócił głowę z powrotem w stronę pijanego perkusisty. Dwóch Kimów chciało go odciągnąć od ściany, pod którą uparcie stał, ale szło im dość opornie.
- No i bardzo dobrze! Jebać psy! - krzyknął Hoseok ze śmiechem, a zaraz zawtórował mu dźwięk moczu wylewającego się na ścianę.
Cała reszta zgodnie odwróciła wzrok, kiedy Jung zaczął kręcić biodrami, żeby żółtym strumieniem spróbować napisać na ścianie komisariatu "fuck the police". Nie do końca mu to oczywiście wyszło, ale nie mógł zobaczyć swojego dzieła, bo było zbyt ciemno, żeby rozróżnił suchy tynk od tego, który sam pomoczył. Zanim jednak zdążył schować członka z powrotem w spodniach, wszyscy usłyszeli czyjeś kroki. Taehyung jako pierwszy zauważył dwóch funkcjonariuszy, którzy, oświetlając sobie drogę latarkami, wyszli zza rogu i zmierzali w ich kierunku.
- Jasna kurwa - jęknął Seokjin.
- Dobry wieczór panom - odparł jeden z policjantów z cwanym uśmiechem. Najwyraźniej musiał usłyszeć bluzgi Seokjina, a i również te, które rzucał Hoseok, kiedy załatwiał potrzebę fizjologiczną. - Możemy jakoś pomóc?
- Nie, nie, my właściwie tylko przechodzimy, już idziemy - zapewnił Namjoon, próbując się wycofać, ale wtedy pierwszy z funkcjonariuszy podszedł do Junga, który opierał się o ścianę komisariatu i chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że mieli trochę przesrane. Trochę bardzo.
- Pański kolega wygląda, jakby jednak miał jakiś problem - zauważył policjant, na co Hoseok obrócił się gwałtownie, stając z wyższym mężczyzną twarzą w twarz.
- Że ja niby mam jakiś problem?! - fuknął urażony perkusista.
- Hyung, chodźmy - zaproponował Jeongguk, który, pomimo zamroczenia alkoholowego, zrozumiał powagę sytuacji, w przeciwieństwie do Junga. Położył dłoń na ramieniu starszego, ale ten natychmiast ją zrzucił, robiąc jeszcze jeden krok w stronę policjanta, tak, żeby ich twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów.
- Tak, dokładnie ty - odparł funkcjonariusz, z uśmiechem odpowiadając na poprzednie pytanie Hoseoka. Widocznie musieli mieć w kolegami na zmianie niezły ubaw z rozwrzeszczanej grupki nastolatków, która stanęła pod ich oknem, a teraz bała się konsekwencji, pomijając jeden pijany wyjątek. Zapewne mieli zamiar ich nastraszyć i ewentualnie zawieźć na wytrzeźwiałkę, żeby trochę dorobić skarb państwa, jednak nie wiedzieli, że nawet jeśli jego towarzysze nie zamierzali stawiać się stróżom prawa, to sam Jung jak najbardziej.
- Sobie nie pozwalaj, facet. Chyba ty masz jakiś problem - warknął perkusista, na co funkcjonariusz zaśmiał mu się w twarz.
- I co masz zamiar z tym zrobić, chłopczyku? - zapytał, ale nie doczekał się odpowiedzi, a już na pewno nie takiej, jakiej mógł się spodziewać.
Głuchy dźwięk uderzenia poniósł się echem po ścianie budynku, kiedy pięść Hoseoka nagle spotkała się z twarzą zdziwionego policjanta z naprawdę sporą siłą. Mężczyzna upadł na ziemię i nawet się nie ruszył, pojękując jedynie z bólu. Wszyscy wokół patrzyli z niedowierzaniem na to, co właśnie się stało, nawet drugi z funkcjonariuszy.
- O, fu - mruknął pod nosem Jung. - Przyjebałem mu, a nie myłem rąk po sikaniu.
- Ja pierdolę - wydusił Seokjin, spoglądając na przerażonych chłopaków i obrzydzonego Hoseoka. - No, dalej.
- Co "dalej"? - fuknął skonsternowany Yoongi, zerkając z niepokojem na powalonego policjanta. Jeśli wcześniej mieli przesrane, to teraz Min był niemal pewien, że całą siódemką spędzą resztę nocy w areszcie.
- Jak to co, spierdalamy! - oznajmił menedżer, robiąc najpierw kilka kroków w tył, by potem obrócić się i ruszyć biegiem. - Szybko, cholera!
Wszyscy, nawet Hoseok, zgodnie puścili się spritem wzdłuż ulicy, żeby zaraz skręcić w pierwszą lepszą alejkę. Słyszeli za sobą krzyki drugiego policjanta, ale ten nie ruszył za nimi, widocznie postanawiając zostać ze swoim poległym kolegą po fachu i pomóc mu w pozbieraniu się z ziemi. Kiedy tylko pierwsza fala przerażenia minęła, całą siódemką nieco zwolnili i po prostu zaczęli się śmiać.
Śmiali się aż do momentu, w którym dotarli pod hotel, przez co Jimin nawet zapomniał o swoim małym spięciu z Taehyungem. Czuł się dobrze, w odpowiednim miejscu.
Miał szczerą nadzieję, że te szalone wakacje nigdy się nie skończą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top