[13,0] - Hearty romance gray
Kiedy tylko Bulletproof Boys zeszli ze sceny po drugim bisie, Taehyung przepchnął się pomiędzy chłopakami na ciasnym backstage'u i pomknął korytarzem prowadzącym do wyjścia, którym wcześniej uciekł Jimin. Nikt nie zdążył go nawet zaczepić, a on już znikał, odprowadzony spojrzeniami zaniepokojonej reszty.
Seokjin westchnął ciężko, rozluźniając ramiona, które do tej pory ciągle miał spięte, nie zdając sobie z tego sprawy.
- Pójdę za nim - mruknął tylko, zerkając z ukosa na kiwających głowami chłopaków. - W razie gdyby miało dojść do rękoczynów.
- Wątpię, żeby mieli się pobić - rzucił Namjoon, na co Jin wywrócił oczami.
- Też w to wątpię, ale wszyscy wiemy, że Taehyung najpierw robi, a dopiero potem zdarza mu się pomyśleć - odparł menedżer. - Byłoby dobrze, gdyby nie zrobił czegoś głupiego przy ludziach. Idę, a wy się ogarnijcie.
- Pójdę się odlać i przyjdę do ciebie, w razie, gdyby trzeba było w czymś pomóc - powiedział Yoongi, zaraz zwracając się do Jeongguka, który niezmiennie wyglądał na bardzo zmartwionego napiętą atmosferą. - Koo, ogarniesz moje gitary i bezprzewodówki?
- Oczywiście, hyung! - chłopak szybko pokiwał głową na zgodę, na co Yoongi uśmiechnął się ciepło. Szybko podziękował i ruszył za Seokjinem, który, podobnie jak Taehyung, zniknął w wąskim, ciemnym korytarzu.
Jeongguk westchnął cicho, zastanawiając się, czy było coś, co mógłby zrobić, żeby poprawić humor komukolwiek. Koncert był wspaniały i naprawdę dobrze się bawił. Zresztą, wszyscy dobrze się bawili. Miał tego świadomość, ale to, co wydarzyło się zaraz po pierwszym zejściu chłopaków ze sceny, sprawiło, że sytuacja stała się zgoła odwrotna.
Jeon nie lubił, kiedy jego hyungowie się czymś martwili. Byli dla niego jak bracia. Nawet Jimin, do którego zdążył przywiązać się w ekspresowym tempie. Jedynym, czego chciał, było to, żeby czuli się komfortowo i byli szczęśliwi.
Między innymi właśnie dlatego jeszcze nie odważył się wyznać Hoseokowi, co tak naprawdę do niego czuł.
Nawet jeśli nie była to tajemnica, bo Jeongguk wiedział, że słabo szło mu ukrywanie swojego zauroczenia perkusistą, tak, dopóki nie wybrzmiało to na głos, wszystko było całkiem w porządku. Całkiem, bo Jeongguk z każdym dniem trochę bardziej umierał w środku, gdy widział, jak Jung, który mógł, ale równie dobrze nie musiał zdawać sobie sprawy z uczuć basisty względem niego, romansował z każdą napotkaną dziewczyną (czasami nawet sporo starszą od nich), kiedy Jeongguk był gotów oddać mu wszystko, co miał - swoje serce, duszę i ciało, gdyby Hoseok tylko sobie tego zażyczył.
Jednak Jung nigdy nie chciał niczego od Jeongguka, nie licząc pomocy przy sprzęcie, czy wyręczenia go w jakiejś mało wymagającej, ale za to czasochłonnej sprawie. Młodszy robił to z chęcią, bo uwielbiał mu pomagać, a do tego w głębi duszy liczył na to, że Hoseok w końcu da mu szansę, jeśli będzie mu tak usługiwał. I nawet jeśli się na to nie zanosiło, Jeongguk starał się nie tracić nadziei. Czuł do perkusisty coś więcej niż zwykły pociąg, z każdym dniem zatracając się w swoich głupich uczuciach coraz bardziej. Donikąd go to nie prowadziło, ale chłopak nie zamierzał z tym walczyć - jedyne, o co mógłby walczyć, były względy Hoseoka. Oczywiście, gdyby miał na tyle odwagi, żeby postawić ich przyjaźń na szali i wyznać Jungowi, że był w nim zakochany.
Jeongguk, prowadzony własnymi myślami, które zeszły na tory jego zauroczenia, przeniósł swoje spojrzenie na Hoseoka, za którym nieświadomie podążył do garderoby, żeby zmyć makijaż. Było to dziwne, mechaniczne zachowanie, ale często przyłapywał się na tym, że gdy się zamyślał, po prostu ruszał za jednym z hyungów automatycznie, jak małe dziecko, które próbowało nie zgubić się w wielkim świecie, trzymając się starszych. Najczęściej zdarzało mu się to właśnie z Jungiem, który teraz wycierał ciało większym ręcznikiem, próbując pozbyć się z niego kropelek klejącego potu.
Jeongguk był świadom tego, że Hoseok miał piękne ciało, a specyficznie umięśnione od gry na perkusji ręce i barki na wielu (w tym na samym Jeonie) robiły niemałe wrażenie. Przełknął zalegającą mu w gardle ślinę, starając zmusić się do oderwania wzroku od nagiego torsu starszego chłopaka, co okazało się nie być takim łatwym zadaniem, jak mogłoby się wydawać.
Przecież zaledwie dwa dni temu widział go w jeziorze w pełnej okazałości, do tego w takiej odsłonie po raz pierwszy w życiu, i wtedy udało mu się nie gapić bez większego problemu (pomijając fakt, że na początku jego oczy zostały zasłonięte). Więc dlaczego teraz, kiedy zostali sami, a Hoseok był goły tylko w połowie, co wcale nie było nowością, bo perkusista często zrzucał koszulkę, kiedy tylko miał ku temu jakiś mało znaczący powód, Jeon nie potrafił odwrócić wzroku od opalonej, zroszonej potem klatki piersiowej?
- Oczy ci zaraz z orbit wyjdą - fuknął Hoseok z grymasem zmiesmaczenia na twarzy, wyrywając Jeongguka z transu. Basista od razu spłonął rumieńcem, w końcu mogąc odwrócić wzrok. Jak gdyby nigdy nic obrócił się w stronę małej toaletki, na której stała jedna z toreb Seokjina, by szybko wyjąć z niej płyn do demakijażu. Nawet jeśli lubił chodzić w make-upie, tak wiedział, że najprawdopodobniej nie będzie miał później czasu na jego zmycie, a spanie w makijażu nie wchodziło w grę. - I pośpiesz się, bo też chcę się pozbyć twoich szlaczków z mordy. Potem musimy wrócić do Nama, jak już wszyscy wyjdą z sali, i zwinąć sprzęt.
- Dobrze, hyung - odpowiedział tylko ze smutnym uśmiechem Jeongguk, czując nieprzyjemne ukłucie w sercu na myśl o tym, że Hoseok tak bardzo chciał zmyć jego małe dzieło z twarzy. Bardzo lubił go malować i starał się, żeby starszy wyglądał jak najlepiej, a mimo tego perkusiście nigdy nie podobał się makijaż, jaki robił mu Jeon. Z drugiej strony jednak na make-up w wykonaniu Seokjina Hoseok klął w żywe kamienie, więc Jeongguk nie powinien zbytnio narzekać.
Chłopak szybko namoczył dwa waciki płynem, przykładając je sobie do powieki, żeby zacząć zmywać cienie i eyeliner. Kątem oka widział w lustrzanym odbiciu, jak Hoseok szybko przebierał się ze scenicznych ubrań w jakiejś wygodniejsze ciuchy, marudząc przy tym, że capiło od niego na kilometr. Basista starał się nie zwracać na niego zbytniej uwagi, żeby jak najszybciej uwinąć się z demakijażem i nie denerwować Junga, który z reguły szybko się niecierpliwił. Nie mógł jednak nie zerknąć na Hoseoka, kiedy ten przeszedł tuż za nim, przy okazji kładąc mu jakieś ubrania na ramieniu, czego Jeongguk kompletnie się nie spodziewał.
- Załóż bluzę, bo włączyli klimę w budynku i zaraz się przeziębisz, jak będziesz tak popierdalał w bezrękawniku - powiedział tylko obojętnym tonem Jung, odchodząc w stronę wyjścia. - Nie mamy czasu na chorowanie w trasie - dodał, bardziej sam dla siebie niż dla Jeona, po czym zaraz zniknął za drzwiami, oznajmiając, iż szedł zapalić.
Jeongguk uśmiechnął się pod nosem, na chwilę przerywając zmywanie makijażu, żeby zarzucić na mokre plecy bluzę Hoseoka. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, kiedy zorientował się, że faktycznie była to własność jego hyunga, a nie jakaś przypadkowa bluza, nawet jego własna, która mogła wpaść w ręce Junga po drodze. Jaki był, taki był, ale Jeon w głębi duszy wiedział, że perkusista potrafił być troskliwy, jeśli miał na to ochotę i na swój sposób dbał o Jeongguka.
Właśnie dlatego tak ciężko było mu przeboleć, że Hoseok nigdy nie spojrzy na niego tak, jak od kilku lat marzył o tym młodszy.
***
Jimin czuł się okropnie. Miał ochotę zwymiotować ze stresu, chociaż tak naprawdę nie wiedział, czemu tak bardzo się denerwował. Nie potrafił opanować drżenia rąk ani spojrzeć w oczy ludziom, którym sprzedawał merch zespołu. Bał się, że ktoś rozpozna w nim postać, którą Taehyung pocałował tuż po zejściu ze sceny, a zaraz potem dowie się cała publiczność, czego Jimin bardzo mocno nie chciał.
Sprawnie podawał produkty, o które prosili fani, a później przyjmował pieniądze i wydawał resztę w odpowiednie ręce. Starał się zapamiętywać wygląd dłoni jak najlepiej, żeby przypadkiem nie przekazać banknotów czy merchu nieodpowiedniej osobie. Miał wrażenie, że kolejka była nieskończenie długa, a już na pewno o wiele potężniejsza niż na jakimkolwiek z wcześniejszych koncertów. Nawet na festiwalu przy ich małym, tymczasowym stoisku nie zebrało się tyle osób. Jimin chciał po prostu wykonać swoją powinność, a potem uciec gdzie pieprz rośnie, byle nie musieć się konfrontować z resztą zespołu, ale widocznie cały wszechświat działał na jego niekorzyść.
Było mu wstyd. Wstydził się tego, że Taehyung pocałował go praktycznie na scenie, wstydził się tego, jak zareagował i wstydził się tego, że uciekł, najprawdopodobniej sprawiając tym przykrość wokaliście. Jednak nie mógł być pewien, czy Kimowi faktycznie było smutno przez to, że Jimin go odtrącił, bo blondynek zwyczajnie go nie rozumiał. Nie rozumiał też, czego drugi chłopak od niego oczekiwał, ale tak samo bardzo nie rozumiał samego siebie.
Mimo wszystko Jimin próbował nie myśleć o tym, co się wydarzyło. Obsługiwał klientów prowizorycznego stoiska jak najszybciej się dało, chcąc mieć już to wszystko z głowy. Jednak na szybkie zakończenie dnia się nie zanosiło, a szczególnie, kiedy tłum przed stoiskiem zrobił się jeszcze gęstszy, kiedy wszyscy widzowie opuścili salę koncertową.
Nagle w korytarzu klubu zrobiło się znacznie szumniej niż dotychczas, ale Jimin miał przeczucie, że to wcale nie z powodu większej liczby osób w tak małej przestrzeni. Dziewczyny, które próbowały kupić coś za pośrednictwem Jimina, straciły zainteresowanie zarówno Parkiem jak i merchem, tylko utwierdzając chłopaka w przekonaniu, że coś było nie tak.
- V! V!
Jimin, wiedziony burzliwymi konwersacjami, których głównym tematem ni z tego ni z owego stał się Taehyung, uniósł głowę, by zobaczyć, co się działo. Na swoje nieszczęście, pierwszym, co zrobił, było skrzyżowanie spojrzeń ze wspomnianym przez tłum wokalistą, który widocznie szukał go wzrokiem. Kiedy tylko go zauważył, ruszył w stronę stoiska, próbując kulturalnie przebrnąć pomiędzy fanami, po drodze zostawiając kilka autografów i obiecując, że wróci później rozdać kolejne.
Park szybko spuścił wzrok na swoje dłonie, w których właśnie trzymał jedną z koszulek z logiem zespołu, zastanawiając się, gdzie mógłby się ukryć. Nie był gotowy na konfrontację z Taehyungem, który nigdy nie wychodził rozdać autografów tak wcześnie. Dopiero co ludzie opuścili salę koncertową i zasypali Jimina zamówieniami, a że wokalista zawsze zważał na postawioną przez Seokjina zasadę "najpierw mają wykupić merch, potem dostaną autografy", Park mógł być pewien, że chłopaki chodziło tylko i wyłącznie o dotarcie do niego.
Jimin nie zdążył wymyślić niczego sensownego, pomijając ukrycie się pod stołem albo w jednym z pudeł z koszulkami, gdy szum wokół niego zrobił się jeszcze większy, a prośby o autograf wyraźniejsze. Schylił się, udając, że przekładał naszywki z logiem zespołu z pudła na stół, kiedy stoisko, za sprawą natarczywych fanów, zostało przesunięte w jego stronę, uderzając go w głowę. Odchylił się z jękiem bólu, żeby rozmasować miejsce, w które został uderzony kantem stołu, a chwilę później poczuł dużą dłoń na swoim ramieniu.
- Chim.
Jimin przełknął głośno ślinę, nie musząc się nawet obracać, żeby wiedzieć, że stojący nad nim Taehyung był śmiertelnie poważny i wywiercał mu dziurę w plecach swoim spojrzeniem. Palce wokalisty zacisnęły się mocniej na ramieniu Jimina, lekko za nie szarpiąc. Tae widocznie chciał go zmusić do obrócenia się, a to, że Park niezbyt reagował na lekkie ciągnięcie, na pewno w niczym nie pomagało.
- Jimin - powtórzył Kim, na co blondyn z westchnieniem w końcu odwrócił się do niego przodem, wciąż jednak nie chcąc spojrzeć mu w oczy. - Musimy porozmawiać.
Tłum wokół nich nagle zamilkł, zupełnie tak, jakby wszyscy czekali na kolejne słowa, które miały paść pomiędzy tą dwójką. Jimin zerknął kątem oka na przypatrujące się im w zaciekawieniu dziewczyny, które stały tuż obok stoiska. Wyglądały jak głodne harpie, które, wyczuwszy nieprzyjemne napięcie pomiędzy chłopakami, próbowały wyłapać jak najwięcej informacji, żeby móc wrzucić jakieś gorące plotki do internetu, gdy tylko wyjdą z hali koncertowej. Kilka osób z tyłu nawet skierowało telefony w ich stronę, jakby próbowały nagrać całe zajście, dlatego Jimin w końcu nabrał powietrza, decydując się odezwać. Nie mógł zwlekać, bo ostatnim, czego chciał, było wywołanie gówno-burzy, która mogłaby zszargać reputację zespołu i samego Taehyunga.
- Tae, nie mogę teraz, sprzeda-
- Taehyung ma rację, idźcie pogadać. Ja cię zmienię - powiedział głośno Seokjin, strasząc tym Jimina. Straszy pojawił się dosłownie znikąd, a przynajmniej takie wrażenie miał Park, dlatego niemal podskoczył w miejscu, zakrywając sobie usta, by nie krzyknąć. Jin w tym czasie zbliżył się do Kima, żeby powiedzieć mu coś po cichu, ale Jimin i tak go usłyszał. - Tylko zawińcie się gdzieś, gdzie nikogo nie ma i nie róbcie szopki.
Taehyung kiwnął głową, w międzyczasie uśmiechając się przepraszająco do fanów, którzy na powrót zaczęli prosić go o uwagę. Część z nich jednak zaczęła napastować Yoongiego, który właśnie wyszedł zza kulis, od progu zaczynając rozmawiać z kilkoma osobami widocznie zainteresowanymi jego stylem gry. Min szybko przemieścił się bliżej stoiska, żeby móc pomóc Seokjinowi sprzedawać merch i przy okazji zostawiać na nim swoje podpisy, a Taehyung w tym czasie pociągnął Jimina za sobą, wracając na backstage.
Jimin nie oponował więcej, bo nie miało to najmniejszego sensu. Narobiłby tym tylko więcej problemów chłopakom i sobie samemu. Wiedział, że kiedyś będzie musiał porozmawiać z Taehyungem i nie zamierzał się od tego wykręcać, tylko po prostu nie chciał, żeby nastąpiło to... tak szybko.
Taehyung zaciągnął ich, wbrew przewidywaniom Jimina, nie do garderoby, a do toalety dla staffu, z której na ogół korzystali tylko muzycy i ochroniarz, bo reszta pracowników miała bliżej do innej. Zamknął za nimi drzwi z trzaskiem, a następnie niemal z radością przekręcił stary klucz w niemal rozpadającym się zamku, zupełnie nie przejmując się tym, że najprawdopodobniej nie będą w stanie ponownie ruszyć mechanizmu i utkną w łazience, dopóki ktoś nie przyjdzie im z pomocą. Gdy byli już odcięci od świata i Kim miał pewność, że nikt nie będzie im przeszkadzał, spojrzał na Jimina, a przez to ile sprzecznych emocji dało się zobaczyć w jego oczach, Park miał ochotę zapaść się pod ziemię.
- Dlaczego uciekłeś? - Kim od razu przeszedł do sedna, jak zresztą miał w zwyczaju. Jimin nie wiedział, co mu odpowiedzieć, ale wokalista nawet nie dał mu szansy na odezwanie się, zaraz zasypując go kolejnymi pytaniami. - Zrobiłem coś nie tak? Uraziłem cię czymś? Przed koncertem wszystko było w porządku, a przynajmniej tak mi się wydawało. Nie podobało ci się moje zachowanie podczas występu?
- Tae... - zaczął Jimin, ale Kim zdawał się go w ogóle nie usłyszeć, kontynuując swój wywód.
- Na scenę wychodzi V, nie Taehyung, Chim. Przepraszam, jeśli mnie dzisiaj poniosło albo byłem zbyt wyzywający. Poza tym, jeśli nie chciałeś, żebym cię całował, to powinieneś mi powiedzieć już po pierwszym razie na festiwalu. Nie zrobiłbym niczego przeciwko tobie, Jimin. Zależy mi na tym, żebyś czuł się przy mnie komfortowo i zawsze mog-
- Taehyung!
Kim w końcu zamilkł, wytrącony z rytmu mówienia podniesionym tonem Jimina. Wokalista wypuścił z siebie powietrze zrezygnowany, spoglądając na niższego chłopaka, który zrobił się czerwony, a Taehyung nie potrafił powiedzieć, czy było to ze złości, nerwów, czy może zawstydzenia. Jimin znowu unikał jego spojrzenia i Taehyung naprawdę miał przez chwilę wrażenie, że stracił wszystko, co do tej pory udało im się zbudować w ich krótkiej, aczkolwiek intensywnej znajomości.
Zaraz potem jednak wszystkie jego przypuszczenia rozsypały się niczym domek z kart, a w głowie pozostała tylko pustka, kiedy niższy chłopak wtulił się w jego klatkę piersiową, obejmując go ciasno rękoma w pasie.
Żaden z nich nie odzywał się przez kolejne kilka minut, wypełniając pokój niezręczną ciszą. Jimin miał wrażenie, że Taehyung przestał oddychać, a do tego chłopak nie poruszył się nawet o milimetr, prawdopodobnie nie chcąc zrobić niczego, co mogłoby zakończyć chwilę bliskości. Park powoli wdychał zapach silnych perfum, papierosów i potu z koszulki Taehyunga i chociaż nie była to najprzyjemniejsza mieszanka, to nie chciał się odsuwać. Teraz, kiedy byli sami, czuł się dobrze, jednak wiedział, że nie mogli zostać tak na zawsze. Wiedział, że musieli porozmawiać, tak, jak chciał tego Tae, dlatego zebrał w sobie tyle odwagi, na ile było go stać i w końcu zaczął mówić, mając nadzieję, że Kim go zrozumie.
- To nie wina występu ani czegoś, co zrobiłeś wcześniej wbrew mojej woli. Gdyby... gdyby nie podobała mi się nasza bliskość, to na pewno byś zauważył. Ja po prostu... - chłopak mruczał cicho z policzkiem przyduszonym do obojczyka wokalisty, ale ten mu nie przerywał, więc Jimin zakładał, że jego słowa docierały do Taehyunga bez większego problemu. - Po prostu nie wiem, co jest między nami. Nie wiem... Nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz. Czy chcesz się tylko zabawić, czy może chcesz jakiejś głębszej relacji... Nie mam pojęcia na czym stoję ani kim dla ciebie jestem i... ten pocałunek, który mógł zobaczyć każdy, ja... Tae... nie chcę się z tym obnosić, nie... nie jeśli dla ciebie to nic nie znaczy. Nie chcę też, żeby... zespół, to wszystko...
Jimin poczuł łzy zbierające mu się pod powiekami. Głos załamał mu się, więc postanowił zakończyć swoją żałosną we własnym mniemaniu wypowiedź cichym pociągnięciem nosem. Kiedy powiedział to wszystko, poczuł się jeszcze bardziej idiotycznie, niż wcześniej. Wtulił twarz mocniej w spoconą po występie koszulkę Taehyunga, nie chcąc, by ręce, które nagle pojawiły się na jego talii, odciągnęły go od ciała drugiego chłopaka. Kim był jednak nieugięty i w końcu wygrał, odsuwając od siebie Jimina na zaledwie kilka centymetrów, ale tak, żeby ich ciała się nie stykały.
- Chim, spójrz na mnie - powiedział, bo Park znowu uciekł wzrokiem w bok. Kim delikatnie złapał jedną dłonią jego twarz, unosząc ją tak, że Jimin ostatecznie musiał nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
Jimin czuł się dziwnie ośmieszony, chociaż nie miał ku temu jeszcze żadnych poważnych powodów. Taehyung nie zwyzywał go ani nie zaśmiał mu się w twarz, a jego delikatny uśmiech na pewno nie zwiastował negatywnych zamiarów. Kim pogładził kciukiem policzek Jimina, ścierając w ten sposób kilka łez, które zdążyły uciec z kącików oczu blondynka.
- Nie płacz - poprosił wokalista, pochylając się nad Parkiem. - Zależy mi na tobie, Chim. Czy jeśli zostaniemy parą, będę mógł całować cię przy wszystkich?
- Och - Park wydusił z siebie dziwny dźwięk, kiedy Taehyung, zaraz po zrzuceniu na niego takiej bomby w postaci propozycji chodzenia ze sobą, zostawił na jego ustach motyli pocałunek. - Ja... Tae-taehyung, nie wiem, bo... co powiedzą ludzie i, i w ogóle. Nie chcę, żeby twoim fani..., Tae-
- Nie dbam o to, co powiedzą, dopóki nie będzie to coś krzywdzącego względem ciebie - odparł pewnie Taehyung. - Zostań moim chłopakiem, Chim.
Jimin nie wiedział, kiedy jedna z jego dłoni odnalazła tę taehyungową, ściskając ją mocno, gdy wyższy chłopak złączył ich usta i popchnął go delikatnie do tyłu. Jego pośladki uderzyły o umywalkę, a wolna dłoń Taehyunga władczo objęła go w talii, podczas gdy Jimin wplątał swoje palce w roztrzepane włosy wokalisty, odwzajemniając namiętną pieszczotę.
Nie wiedział też, czy chciał i czy w ogóle powinien zgadzać się na propozycję Taehyunga.
Wiedział tylko, że chciał być przez niego całowanym już do końca swoich dni.
Okeeej! Dzieje się ^^ Jimin powoli przestaje być anonimowy dla fanów BPB, do czego Taehyung wybitnie się przyczynia xD Ich relacja wchodzi na nowy tor, a gdzie ich to zaprowadzi? Oni jeszcze nie wiedzą! Za to wy możecie zostawić w komentarzach swoje spekulacje na ten temat! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top