[12,0] - SiK
29 czerwca 201x
Koncert w Dallas był szalony.
Chociaż Jimin nie był pewien, czy słowo "szalony" nie było zbyt delikatne, by opisać to, co się tam wyprawiało.
Po środowej kąpieli w jeziorze wszyscy byli w zaskakująco dobrych humorach, biorąc pod uwagę fakt, że ponownie niezbyt się wyspali. Cały czwartek znów spędzili w vanie, pokonując kolejne kilometry dzielące ich od Dallas, żeby wieczorem rozłożyć się w hali koncertowej, a potem udać do hotelu, który, na ich szczęście, nie był zamknięty, jak ten, w którym mieli zatrzymać się poprzedniego dnia. Nim się obejrzeli, nastał piątek, a chłopaki wchodzili na scenę, ku uciesze tłumu, który zaczął skandować nazwę zespołu i ksywki członków, gdy tylko został wpuszczony do sali.
I'm sik, sik, sik, in my fucked up head
Want you dead, want you dead, want you dead, dead, dead*
Jimin sam nie wiedział, na czym powinien skupić wzrok, stojąc przy samej krawędzi kurtyny, skąd miał idealny widok na scenę i widownię, samemu nie rzucając się zbytnio w oczy. Publiczność była dzika. Park jeszcze nigdy nie widział, żeby pod sceną panował taki chaos, ani nie słyszał tak głośnych i nieludzkich wrzasków, które czasami niemal zagłuszały głos Taehyunga, a ten przecież miał do dyspozycji mikrofon, w przeciwieństwie do fanów. Sam zespół również dawał się ponieść, zachęcony dzikością widowni - Tae o wiele częściej podchodził do krańca sceny i chwytał napalone fanki za dłonie, uśmiechając się do nich zadziornie, by zaraz wstać i wydać z siebie kolejny growl czy scream, przez który wszystkich przechodziły ciarki ekscytacji.
I'm sick, but that's some more irrelevant bullshit
I'm not living I'm just going through the motions
Brzmienie gitary Yoongiego wydawało się dzisiaj Jiminowi bardziej agresywne niż zazwyczaj, a sam Min o wiele więcej ruszał się podczas gry. Częściej zamieniał się miejscem na scenie z Jeonggukiem czy Taehyungem, uśmiechał się szerzej do piszczących fanów, a nawet pozwolił Kimowi pocałować gryf swojej gitary w ramach fanservice'u. Jimin myślał, że spłonie, kiedy zobaczył, jak Taehyung przesuwał językiem po strunach, bezbłędnie odnajdując w tamtym momencie jego wzrok. Park wiedział, że wokalista zrobił to całkowicie celowo, sprawiając, że biednemu blondynowi zrobiło się zdecydowanie za gorąco na kolejne kilka minut.
Give up or shut up
I wanna be a winner
But lately I'm so fucked up I just wanna be a killer
Jeongguk również tańczył na scenie odważnej, niż Jimin mógłby się po nim spodziewać. Do tej pory nigdy nie widział, żeby chłopak aż tak ostentacyjnie kręcił biodrami, czy tak często oblizywał usta. Podczas instrumentalnych solówek stawał ramię w ramię z Yoongim, żeby zaraz przytulić własne plecy do tych gitarzysty i grać z głową odchyloną na bark starszego. Z boku wyglądało to tak, jakby Jeon próbował pocałować Yoongiego w policzek, a czasem i vice versa, przez co fanki za każdym razem podnosiły salwę pisków. Często też podchodził do Hoseoka, który niestety w przeciwieństwie do nich nie mógł biegać po scenie w tę i z powrotem podczas gry, na swój sposób uwięziony za perkusją. Jimin niepomiernie zdziwił się, że zwyczajnie niewzruszony resztą Hoseok, dzisiaj nawet kilka razy puścił oczko do Jeona czy nawet wystawił język, bawiąc się w najlepsze, a przy okazji sprawiając tylko więcej radości basiście.
Fuck this, everything you say is just horseshit
I keep slipping cuz I'm sipping on the potions
Headbangingowi nie było końca, zarówno na scenie, jak i wśród widzów. Jimin zastanawiał się, jak bardzo następnego dnia wszyscy będą narzekać na ból w karku, ale, mimo obaw, sam również podrygiwał co chwilę w rytm utworów, przy których wręcz nie dało się wysiedzieć czy ustać w miejscu. Park nie miał pojęcia, czego to była zasługa, ale podejrzewał, że dzisiejsza gra Hoseoka, który chyba używał innych technik niż zazwyczaj, spowodowała te niby niezauważalne, a jednak ogromne zmiany. Jimin kompletnie się nie znał, ale naprawdę wydawało mu się, że Jung również grał dzisiaj inaczej. Perkusja była bardziej rytmiczna, nie ustępując jednak swojej zwyczajowej agresywności. Hoseok uśmiechał się i krzyczał przez cały koncert, co było do niego niepodobne, bo zawsze starał się zgrywać niegrzecznego chłopca, który siedział za bębnami kompletnie od niechcenia (ostatecznie najczęściej dawał się ponieść, ale nigdy tak szybko). Koszulka perkusisty od dawna wędrowała gdzieś w tłumie i zapewne nikt nie wiedział, gdzie była, jednak na pewno nie na ciele Hoseoka. Zrzucił ją z siebie podczas jednej z przerw, szybko podchodząc do krańca sceny i rzucając swoim ubraniem w widownię, która przyjęła prezent z kolejnymi dzikimi okrzykami, zapewne mającymi wyrazić wdzięczność. Tors Junga lśnił później od potu, odbijając światło reflektorów niczym naga pierś Edwarda Cullena promienie słoneczne, ale na szczęście w sali koncertowej było na tyle ciepło, że nie musiał się niczym martwić, dodatkowo jeszcze rozgrzewając się uderzaniem w bębny.
I could've been better
Never thought I'll be a sinner
The things I think are fucked up
I'm just scared I'll be a killer
Seokjin stał tuż obok Jimina, z uśmiechem przyglądając się chłopakom na scenie, niczym dumny ojciec. Park jednak nie zwracał na niego uwagi, nie mogąc oderwać wzroku od Taehyunga, który na scenie jak zwykle zmieniał się w najseksowniejszą bestię, jaką Jimin kiedykolwiek widział. Posyłał widowni najwspanialsze uśmiechy, sugestywnie oblizywał usta, wędrował dłońmi po całym swoim ciele, szczególnie często przeczesując długimi palcami lekko wilgotne od potu włosy. Jego podkreślone eyelinerem oczy zdradzały, jak bardzo wczuwał się w każdą piosenkę, którą grali. Kiedy było to coś dynamicznego, w oczach Taehyunga tańczyły iskierki frywolności. Podczas tych wulgarniejszych czy bardziej kontrowersyjnych numerów dało się w nich zauważyć cień dzikości, a za to przy najbardziej melancholijnych piosenkach oczy Kima przekazywały widowni cały ból ukryty za słowami tekstów. Jimin często miał wrażenie, że widział łzy na policzkach wokalisty, które równie dobrze mogły być kropelkami potu, jednak nigdy tego nie komentował. Zastanawiało go, czy Taehyung faktycznie utożsamiał się ze wszystkimi utworami, jakie wykonywali. Jeśli tak, to Park tylko bardziej dla niego przepadał.
I burn all my bridges
I need noone else
I refuse all the offerings
I keep to myself
Namjoon nie odstępował konsolety, uważnie śledząc przebieg koncertu od strony technicznej. Wszystkie zmiany, które dzisiaj zaszły, a na które nie miał zbyt dużego wpływu, przyprawiały go o ból głowy. Starał się nadążyć za tym, co działo się na scenie South Side Music Hall, ale nie było to tak łatwe, jakim mogłoby się wydawać. Dodatkowo w międzyczasie musiał dostrajać gitary Yoongiego i Jeongguka, które ci zmieniali co jakiś czas w trakcie koncertu, w zależności od granych piosenek. Maksymalnie skupiał się na swojej pracy, podczas gdy reszta zebranych w sali wariowała w najlepsze, oddając się tak dobrej muzyce Bulletproof Boys. Kim chyba jako jedyny cieszył się, że koncert powoli chylił się ku końcowi, jednak nie łudził się, że chłopaki ominą wyjście na bis. Był pewien, że będzie wręcz przeciwnie - wyjdą na niego dwa razy.
Burn my bridges
Burn my
Burn my bridges down
Po zakończeniu piosenki światła na chwilę przygasły za sprawą całkiem miłego członka staffu hali koncertowej, który okazał się być fanem chłopaków i dobrowolnie zaoferował, że ubarwi ich koncert efektami świetlnymi. Dało to gitarzyście i basiście chwilę na zmianę instrumentów, z którymi już czekał na nich Namjoon tuż za kurtyną, a Taehyungowi na wzięcie kilku łyków letniej wody. Jego gardło było w tym roku w naprawdę dobrej formie, a jego growl w końcu brzmiał tak, jak zawsze go sobie wyobrażał. Głęboki głos V w połączeniu z delikatnymi chórkami Jeongguka, robił niemałe wrażenie w niemal każdej piosence. Chłopaki świetnie się zgrywali, ćwicząc wspólny śpiew godzinami od ponad dwóch lat. Starania się opłaciły, a w Dallas Jeongguk nawet odważył się kilka razy krzyknąć do swojego mikrofonu, który stał na statywie po jego stronie sceny, co było naprawdę niespodziewanym dla reszty zwrotem akcji. Nikt jednak nie zamierzał narzekać, a zwłaszcza Taehyung, który od samego początku namawiał młodszego do spróbowania swoich sił w gardłowych technikach.
Zagrali jeszcze dwie dynamiczne piosenki, a potem, mimo że wcale nie chcieli schodzić ze sceny, Taehyung głośno podziękował widowni za tak świetny wieczór, wysyłając nieskończoną ilość całusów w stronę fanów, a następnie jako ostatni z zespołu skierował się za kulisy, odprowadzony zawiedzionymi krzykami.
Czuł się, jakby był w jakimś ogłupiającym transie. A przede wszystkim czuł się naprawdę szczęśliwy. To był zdecydowanie najlepszy koncert, jaki kiedykolwiek dali, a do tego uroczy, jasnowłosy chłopak czekał na niego za kurtyną, uśmiechając się szeroko na jego widok. Taehyung doskonale wiedział, że Jimin obserwował go przez cały czas, przez co miał tylko więcej motywacji, żeby dać z siebie wszystko na scenie. Widząc jego uśmiech, czuł, że dałby radę zrobić wszystko, aby tylko nie schodził on z twarzy chłopca, którego poznał tyle lat wstecz. Nie mógł uwierzyć, że wtedy któryś z sędziów stwierdził, że nie był to uśmiech zasługujący na każdą nagrodę, która istniała na tym świecie.
Taehyung nie myślał długo, a właściwie nie myślał w ogóle, podchodząc do Jimina, który stał praktycznie na scenie, ledwo zasłonięty kurtyną. Objął go w pasie i przyciągnął do siebie, chcąc jak najszybciej pocałować chłopaka, bo właśnie na to miał ochotę przez cały koncert. Szybko złączył ich usta, a cały świat wokół nich na chwilę się zatrzymał, jakby również nie dowierzał w to, co wyczyniał wokalista.
Najbardziej jednak nie dowierzał sam Jimin, który otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy Kim tak bezpardonowo go pocałował, jakby nigdy nic.
Pocałował go na oczach wszystkich zgromadzonych - Park doskonale wiedział, że byli widoczni również dla fanów w kilku pierwszych rzędach. Czuł na sobie spojrzenia tak wielu osób, czym Taehyung, namiętnie smakujący jego ust, zdawał się kompletnie nie przejmować, podobnie jak tym, że Jimin nie odwzajemnił pieszczoty w najmniejszym stopniu, nawet nie obejmując karku wyższego chłopaka.
Park tylko przez kilka sekund stał jak sparaliżowany, zanim dotarła do niego powaga sytuacji. Kiedy tylko uświadomił sobie, co tak właściwie się działo, naparł dłońmi na klatkę piersiową Taehyunga, prostując ręce w łokciach, żeby jak najbardziej i najszybciej odsunąć się od wokalisty.
- Jimin? - szepnął zdezorientowany Taehyung, powoli otwierając oczy i zerkając na blondyna, któremu w końcu udało się uwolnić od przysysającego się do niego wokalisty. Tae wciąż czuł się jak odurzony, ale łzy tańczące pod rzęsami Parka skutecznie zaczęły przywracać mu trzeźwość umysłu.
Nie wiedział, co się stało, wciąż uparcie trzymając niższego w swoich objęciach, z których ten zawzięcie starał się uwolnić. Chłopak patrzył na niego z nietęgą miną, cały czas szamocząc się i napierając dłońmi na Kima.
Jimin go odpychał.
Kiedy w końcu Taehyung to zrozumiał, jego ręce same puściły ciało Jimina, pozwalając mu odsunąć się niemal pod samą ścianę. Chłopak uciekł do cienia, gdzie nie dosięgały go już światła reflektorów ani wzrok widowni, chociaż reszta zespołu niezmiennie przyglądała mu się z najszczerszym zdziwieniem. W końcu Tae nie ukrywał faktu, że już się całowali, a nawet jeszcze dwa dni temu przytulali się przy nich w jeziorze zupełnie nago. Nie było to dla nich nic nowego, dlatego zachowanie Parka skonsternowało ich tak samo, jak wokalistę.
- Hyung? Wszystko okej? - zapytał cicho Jeongguk, stojący teraz najbliżej Jimina.
Park spojrzał na niego, dziwnie przestraszony, żeby zaraz zacząć kiwać głową, jakby wszystko było w jak najlepszym porządku.
- Ta-tak, ja... pójdę już, stoisko, merch... i w ogóle, hah - powiedział nieskładnie Jimin, po czym, nie dając nikomu odpowiedzieć, uciekł w korytarz prowadzący poza główną salę koncertową, zostawiając zszokowany zespół sam na sam z krzykami fanów, którzy wciąż żądali bis.
- Co tu się odjebało? - rzucił Hoseok, który właśnie przecierał kark i klatkę piersiową ręcznikiem, starając się doprowadzić swoje ciało do porządku po wyczerpującej grze.
- Chciałby wiedzieć - odmruknął tylko Taehyung, krzywiąc się, jakby odrzucenie, którego przed chwilą doświadczył, sprawiało mu fizyczny ból.
- Tym pomartwicie się później, macie encore do zagrania - przypomniał Seokjin, a widząc minę wokalisty, od razu ściągnął brwi w gniewnym wyrazie. - Nawet o tym nie myśl, Taehyung.
Kim westchnął ciężko, ostatecznie biorąc dwa łyki wody i odwracając wzrok od holu, w którym zniknął Jimin.
- Przecież nic nie powiedziałem - burknął tylko, na co Seokjin przewrócił oczami.
- Wszyscy doskonale wiemy, że chętnie byś za nim teraz pobiegł, ale musisz być profesjonalistą - wypomniał od razu Namjoon. Wciąż siedział przy konsoli ze słuchawkami zrzuconymi na kark, trzymając rękę na kolorowych pokrętłach.
Taehyung już nic nie odpowiedział. Poczuł nagły napływ złości i dziwnego strachu, który nie pozwolił mu się do końca rozluźnić ani podczas pierwszego ani drugiego bisu. Wiedział, że musiał być profesjonalny, w końcu chciał zaprowadzić zespół na szczyt, a nie pociągnąć ze sobą na dno. Doskonale to wiedział i nie spodobało mu się to, że reszta w niego zwątpiła. Jednak o wiele bardziej martwiło go to, że Jimin go odepchnął.
Dlaczego to zrobił? Dlaczego od niego uciekł? Kiedy Taehyung źle zrozumiał jego intencje? Nie chciał go do siebie zrazić, a już wcześniej się całowali i Jimin zdawał się nie mieć z tym problemu.
Dlaczego Taehyung musiał zawsze spaprać wszystko, za co się brał?
Burn my bridges down
*tekst kursywą to fragmenty piosenki "Sik" od Tempting Fate. W opowiadaniu jest to piosenka z albumu Bulletproof Boys!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top