55. Spotkanie BTS cz.1
Yoongi pov.
Jeśli jeszcze raz ktoś mi powie, że mam wybrać chłopaka, bo ładnie wygląda, osobiście wykastruję. Nie mam nic do Jina, ale... Ale to zło w czystej postaci. Byłem pewien, że to dominuję w tym związku. Myliłem się i teraz zdałem sobie z tego sprawę. Jin przejął kontrolę nad wszystkim. Co ja na to mogę poradzić. Chyba poddać się i być szczęśliwym z powodu chłopaka, który uwielbia ostre zabawy. Przynajmniej dowiedziałem się co to życie.
No nie ważne.
Właśnie szykowaliśmy się do spotkania z innymi członkami BTS i Krystynką, ale z nią to później będziemy gadać.
Najpierw darmowy koncert Rapiego, a później przedstawienie przyjaciół. Ciekawe dlaczego jego wytwórnia się na takie coś zgodziła. Jeśli dobrze myślałem, tamtejszy prezes musiał coś kombinować, ale mniejsza z tym. Wszystko okaże się na samej scenie.
-Yoongi, widziałeś gdzieś moją bransoletkę? - zawołał Jin z łazienki.
-Nie zdziwiłabym się, gdyby była w Twojej niefajnej torbie!
-No to poszukaj tam.
Ja pieprze, nie chcę tam zaglądać. Nie, żeby to była jakaś trauma, niee, gdzie tam. Westchnąłem i podniosłem się z kanapy, po czym podreptałem, do sypialni. Spod łóżka wyciągnąłem torbę. Pomiędzy powiększonym zestawem śmiesznych wibratorów, a saszetką z lubrykantami znalazłem zgubę mojego chłopaka. Schowałem torbę z powrotem pod łóżko i poszedłem do łazienki podać ją Jinowi.
-Czyli jednak tam była - powiedział radośnie i włożył ją na lewy nadgarstek.
-Ta...
-Yoongi, coś nie tak?
-Oczywiście, że nie - mruknąłem i wyszedłem z łazienki, ale po chwili poczułem na ramieniu rękę mojego chłopaka.
-Przecież widzę. O co Ci chodzi - odwrócił mnie do siebie. Jasne, przecież nic się nie stało. To nie ja byłem przykuty do kaloryfera przez całe kilkanaście godzin.
-O nic.
-O te moje zabawki? Wiem, że tak. Wystarczy, że tylko poprosisz, a je wyrzucę.
-Czemu nie zrobiłeś tego zanim się do mnie wprowadziłeś?
-To po poprzednim chłopaku. On mnie nauczył takich zabaw. Myślałem, że Tobie one też się spodziewają.
-Następnym razem nie myśl, bo sprawia Ci to trudności - dotknąłem palcem wskazującym jego czoło - i jeszcze się przegrzejesz, a wtedy to będę miał przechlapane.
-Jak sobie chcesz, ale... Poniekąd sam mnie tu ściągnąłeś bez możliwości poznania się.
-Wiem wiem, ale co ja poradzę na swoją głupotę? Teraz chodź, bo przecież musimy odebrać Hoseoka i Taehyunga z lotniska, a później trzeba przyjechać po Jimina i Jungkooka. Dobrze, że kupiłem kiedyś ten miniwan.
-Bardzo dobrze - uśmiechnął się chłopak i przytulił mnie do siebie. - Po drodze wywalimy torbę.
-Najlepiej gdzieś, gdzie tego już nie odzyskasz - burknąłem.
-Oczywiście.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nudny rozdział, bo... Bo żadnego dawno nie dodawałam i bym nie dodała, bo mam lenia, ale znalazłam sposób na siebie xD
Zaserwuję wam kilka rozdziałów z fabułą podzieloną na kilka povów. Tak będzie lepiej i wygodniej dla mnie c:
Dzięki za uwagę i ogólnie za czytanie tego shitu c:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top