Chapter 19🍀

Stwierdziłam, że notki będę dodawać na górze ^^

Miłego czytania!

~~~^^~~~

- Chyba powinieneś zobaczyć się z Kakashim... - mruknęła pod nosem przemierzając ulicę Konohy obok czarnowłosego.
- Hn... - odmruknął tylko przyglądając się mijanym budynkom.
- Możesz powiedzieć coś więcej? Nie wiem, na przykład: ,,Ciesze się", albo ,,Obojętne mi to"? - westchnęła przewracając czarnymi oczami.
- Obojętne mi to. - prychnął w odpowiedzi, a zirytowana dziewczyna ruszyła do domu szarowłosego, nawet nie spoglądając na Uchihe. Obiecała sobie, że albo nauczy go mówić coś więc niż zwykłe ,,Hn", albo chyba rozwali sobie łeb.

Przebyli jeszcze kilka ulic w ciszy, po czym stanęli przed małym, jednoosobowym domkiem.
- Tutaj mieszka? - zagadnął nagle Sasuke, na co Sumire podskoczyła lekko do góry, jakby nie spodziewała się jego obecności.
- Co? Ach, tak. Mieszka tutaj. - odpowiedziała i zaraz zapukała do drzwi. Jeden raz, drugi, trzeci, ale nadal pozostawały zamknięte.

- Może jest na jakiejś misji. - burknęła do siebie i z zamiarem odejścia obróciła się do tyłu, napotykając na swojej drodze przeszkodę. - Jednak jesteś, Kakashi. - uśmiechnęła się szeroko. - Długo tu stoisz?
- Odkąd tu przyszliście, byłem ciekawy, kiedy zorientujesz się o mojej obecności. - zaśmiał się.
- Ja? A co z nim? - zmarszczyła brwi.
- Sasuke od razu się na mnie spojrzał. - wzruszył ramionami. -Wejdziecie na herbatę? - zagadnął ze szczęśliwymi iskierkami w oczach.

Jednak Uchiha nie odpowiedziała od razu, patrząc się z przerażeniem w jeden jedyny punkt.
Dopiero po chwili pomachała na boki głową i odparła:
- Oczywiście!

Zaczęła popychać ich jak najszybciej w stronę drzwi, przez co Sasuke zmarszczył brwi.
- Po co się tak spieszysz? - zwrócił się do niej.
- Spójrz tam. - wskazała głową na lewo, po czym popchnęła ich mocniej.
Czarnowłosy zerknął w tamtą stronę i sam zaczął pchać Hatake w stronę drzwi.
- Cholera... zapowiadało się zwykle. - warknął. Kakashi tylko spojrzał na nich nic nie rozumiejąc, ale zaraz tylko wzruszył ramionami i odkluczył drzwi, otwierając je dzięki czemu dwójka Uchih wpadła do środka, jakby goniła ich kostucha.

- Ma, ma... dlaczego tak się spieszycie? Coś się stało? - zapytał i z powrotem zamknął wejście do jego domu.
- Nie tylko... - zaczęła Sumire, ale przerwał jej dobrze znany głos.
- Sakura. - burknął tylko sharinganowiec, na co Kakashi westchnął.
- Nie daje ci spokoju, od kiedy wróciłeś? - zapytał wchodząc do kuchni za rogiem, a zaraz za nim zrobili to młodsi shinobi.
- Tak jakby. - odetchnęła z ulgą na myśl, że właśnie uratowała swoje uszy i usiadła na krześle. - Jak nas pierwszy raz spotkała, to zaczęła mi gadać, że jej go kradnę. - skrzywiła się.
- Typowe. Siadaj Sasuke, zrobię herbaty i porozmawiamy. - uśmiechnął się czarnooki przez maskę i wstawił wodę na napój.

~•~

- Powiem to jeszcze raz, ale cieszę się, że znów was widzę. Brakuje jeszcze tylko Naruto. - westchnął stojąc w progu drzwi i żegnając się z dwójką nastolatków.
- Ta... a nie wiesz może, kiedy wróci? - mruknęła Sumire stukając czubkiem sandała w chodnik. Szarowłosy wzruszył ramionami.
- Na pewno już niedługo. - uśmiechnął się.
- W takim razie, do zobaczenia Kakashi. - odwróciła się i przez ramię jeszcze spojrzała, jak zamyka drzwi.

- Jestem głodny. - oznajmił Uchiha po chwilowej ciszy. Sumire zmarszczyła lekko nos, zastanawiając się, gdzie pójść i już za chwilę wysunęła propozycje.
- Możemy iść do dziadka od ramenu. - uśmiechnęła się delikatnie, za to Sasuke skrzywił.
- Nie przepadam za ramenem. - burknął, a ona westchnęła.
- To może jakieś mięso? Co powiesz na barbecue? - zagadnęła, a chłopak przytaknął. Lepsze to, niż jakaś zupka. - W takim razie czas iść do centrum Konohy. - westchnęła. Sama po sobie zauważyła, że dziwił ją widok trochę zmienionego miasta. Mimo, że nie było jej w nim tak krótko. Porównując czas podczas jakiego Sasuke był nieobecny w Liściu, to naprawdę nie mogła ręczyć za to, że restauracja z całkiem dobrym mięsem i dango nadal będzie stała w tym samym miejscu. Ku jej uciesze była tam, a gości w niej, o tej godzinie, było sporo.

- Będzie problem z miejscem. - westchnęła i przeszła przez próg drzwi. - Dzień dobry! - zawołała i podeszła do lady. - Poproszę cztery porcję dango i... - spojrzała na Sasuke, który westchnął.
- Jedną barbecue.
- Załatwione. - brunetka uśmiechnęła się, notując zamówienie w notesie. W tym samym czasie para Uchih zaczęła rozglądać się za wolnym, dwuosobowym stolikiem, który za chwilę wypatrzył Sasuke i wskazał na niego głową.

Moment później siedzieli w ciemnym rogu knajpy i czekając na jedzenie, patrzyli na wszystko, byleby nie złapać kontaktu wzrokowego. Nie wiedzieli dlaczego, a przynajmniej Sumire nie wiedziała, czemu czyje się tak... nieswojo.
- Sakura... - powiedział nagle czarnowłosy, co wyrwało dziewczynę z wpatrywania się w obrazek jakiegoś kwiatka.
- Co? - zmarszczyła brwi, a Sasuke wywrocił oczami.
- Właśnie weszła do środka. - zacisnął usta w kreskę, a czarnowłosa obróciła się za siebie, szukając wzrokiem Haruno, która właśnie składała zamówienie.
- Cholera... a miałam taką ochotę na dango... - jęknęła łapiąc się za głowę. Za to Uchiha rozejrzał się dookoła, zatrzymując się wzrokiem na menu leżącym na stole.
- Łap za to. - westchnął i sam wziął do ręki plik kartek złączonych twardą okładką, otworzył je i podniósł na wysokość twarzy, zasłamiając się nim.
- Dzięki. - parsknęła krótko i zrobiła to samo, udając, że czyta i modląc się o to, by różowowłosa nie skierowała się do ich stolika.

- Wasze zamówienie. Chcielibyście czegoś jeszcze? - zagadnęła brunetka kładąc na brązowym blacie jedzenie. Na jej głos Sumire lekko się wzdrygnęła, ale odłożyła kartę na stół, rozglądając się wokół.
- Poszła. - kopnęła Sasuke w kostkę i odetchnęła głęboko. Zaciekawiona kelnerka spojrzała na nich marszcząc brwi.

- Nie ważne. Już nic więcej nie potrzeba. Dziękujemy. - uśmiechnęła się do brązowookiej, a kiedy ta odeszła, wsadziła do ust jedną kulkę dango.

~•~

- Najadłam się. - westchnęła z błogością i zaczęła wpatrywać się w niebo, na którym było tylko kilka białych chmurek.
- Ta. Nim się obejrzysz, a będziesz jak beczka. W końcu przez kilkanaście następnych dni Tsunade nie da cię na misję. - wzruszył ramionami, lewym lekko ocierając się o Sumire, która ze skwaszoną miną zerknęła na czarnowłosego.
- To nie znaczy, że nie będę trenowała. - prychnęła. - Nie psuj mi dnia... - burknęła i skierowała spojrzenie przed siebie.
- Myślę, że to nie ja zepsuje ci dzień. - sarknął mrużąc oczy.
- Ona nas śledzi, czy jak? - uniosła brwi w górę i zanim dziewczyna zdążyła ich zobaczyć, wskoczyli na dach jakiegoś domu i odbiegli w stronę pól treningowych.

- Chyba tu nie przyjdzie... - odetchnęła siadając pod drzewem. - Tsunade załatwiła jej coś tam w szpitalu. - przetarła twarz i zmieniła pozycję na leżącą.

Po chwilowej ciszy, w której Uchiha powstrzymywał się od docięcia Sumire, w końcu nie wytrzymał.
- I to ma być twój super trening, beczko? - nachylił się nad nią z wrednym uśmiechem.
- Weź... albo się odsuń, albo też się połóź, bo zasłaniasz mi słońce. Teraz mi zimno w twarz. - powiedziała oburzona, a zdziwiony Sasuke zrobił krok w tył.
Przez moment nie wiedział, co zrobić, ale zaraz postanowił ułożyć się obok czarnowłosej nastolatki i dać słońcu ogrzać swoją twarz.

- Stwierdziłem, że go nie zabije. - odezwał się niespodziewanie, przez co czarnooką od razu podniosła się na jednym łokciu, odwracając w jego stronę i skanując jego oblicze w niezrozumieniu.
- Itachiego? - zapytała nie do końca rozumiejąc.
- Danzou. Będzie siedzieć w tej dziurze, w której siedzi teraz. Nie wyjży już nigdy więcej poza kraty. - otworzył lekko oczy wpatrując się w chmury, które zasłoniły źródło ciepła.
- To... myślę, że dobrze robisz. - westchnęła i wróciła do swojej poprzedniej pozycji. - Sądze też, że lepiej wpłynie to na twoją opinie względem Kage. Gdybyś naprawdę był taki zły, jak oni mówią, to bez wahania byś go zabił. Pewnie poprzedzając jego śmierć dodatkowo torturami. - uśmiechnęła się nikle. Nastała kojąca dla uczu cisza, przerywana od czasu szelestem liści spowodawanym przez delikatny wiatr.

- Ej... chciałbyś może trochę poćwiczyć? - zagadnęła obserwując jego reakcje kątem oczu. - Myślę, że...
- Mogę. Jeśli nie boisz się, że cię przez ,,przypadek" zabije. - uśmiechnął się szyderczo podnosząc swoje ciało do siadu.
- Mam Kamui. Mogę oderwać ci nim rękę, Sasuke- chan. - zachichotała na jego skwaszoną minę i wstała podając mu rękę, za którą zaraz złapał wstając na równe nogi.

~~~^^~~~
Do zoba!💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top