Chapter 18🍀

Sumire zatrzymała się przed jakimś sklepem i spojrzała na wystawę.
-Dobrze by było, gdybyś był lepiej ubrany podczas tej swojej zemsty. Nie uważasz? - zagadnęła patrząc się na zwykłe czarne kimona. Sasuke tylko wzruszył ramionami.

-Powinieneś jakoś odpowiedzieć. W końcu to ja ci to wszystko kupie z mojej jednej wypłaty. - prychnęła.
-I tak wiem, że dostałaś więcej niż powinnaś. W końcu mnie tu ze sobą wzięłaś. - powiedział ze znudzeniem wpatrując się w ciuchy przed nim.
-Jesteś bezuczuciowy. - burknęła i weszła razem z nim do sklepu.
-Hn...

-Czy mogłabym poprosić jedno zwykłe, czarne i krótkie kimono? Na niego. - wskazała kciukiem na stojącego za nią Sasuke, który uważnie skanował wszystko wzrokiem. Sprzedawca przekrzywił lekko głowę w bok, ale chyba nie kojarząc czarnowłosego Uchihy, przytaknął z uśmiechem i na oko wybrał idealnie pasujący czarny strój.

Uchiha podziękowała wciskając torebkę z kimonem w dłonie Sasuke i zapłaciła. Wychodząc powiedziała tylko:
-W domu doszyję na plecach i z przodu na piersi znak klanu.
-Skąd masz znaki naszego klanu?- zmarszczył brwi zerkając na nią.
-W końcu też jestem Uchihą. - przekręciła ślepiami. -Wstąpmy do jeszcze jednego sklepu z ubraniami. Kupisz sobie bieliznę i jakieś ciuchy na codzień. A później... na stragany z jedzeniem. - dodała po chwili i znów weszła do kolejnego sklepu.

~•~

Położyła siatki z zakupami na wysepce, po czym westchnęła i zerknęła na Sasuke.
-Muszę ci przygotować materac. - burknęła. Na prawdę, odechciewało jej się wszystkiego po tym spotkaniu Sakury na mieście. Sasuke tylko wzruszył ramionami i usiadł na wysokim taborecie, opierając łokcie o blat wysepki, a głowę o dłonie złączone ze sobą.

-Ostatnio, kiedy widziałam twoją super poze, byliśmy w ostatniej klasie akademii. - skwitowała i otworzyła rozsuwaną szafę, z której wyjęła jedną poduszkę i kołdrę. -Mam tylko nadzieję, że nie wpadnie ci do głowy uduszenie mnie w nocy... - mruknęła do siebie, chociaż od razu wpadła na pewien sposób ochrony i czegoś co po zmroku będzie ją grzało oraz będzie wygodnym posłaniem.
-A co jeżeli to zrobię? - uniósł w górę lekko brew i cwanym, małym uśmiechem.
-Nawet nie zdążysz. Twoja głowa znajdzie się w żołądku lwa, zanim w ogóle wyjdziesz spod pierzyny. - zachichotała, więdząc co powie na ten pomysł jej przywołaniec.
-Lwa?
-Dokładniej to nazywa się Kou. Ja też muszę na czymś spać, prawda? - prychnęła zmieniając poszewki na świeże i zaraz układając wszystko na jej materacu. Była już wieczorna godzina, więc postanowiła zrobić coś do jedzenia.

-Muszę też poruszyć kwestie obowiązków. Nie mam zamiaru wszystkiego robić tutaj sama. - zaczęła rozmowę, rozpakowywując zakupy i niektóre rzeczy wkładając do lodówki, a inne do szafek, czy na blat.
-W takim razie, co mam robić? - zapytał odwracając się w jej stronę. W myślach nadal z jednej strony żałował tak idiotycznego złapania się przez czarnooką i połowicznie stracony czas jak i w pewnym sensie zemstę. Z drugiej strony czuł głęboko w sobie pustkę przez utracony cel i próbę zabójstwa brata oraz nie zrozumienie dlaczego tak na prawdę Itachi wybił klan. Czy Sasuke zatem był głupi? Był, nawet sam w swojej podświadomości się do tego przyznał, lecz nie zamierzał wypowiadać tego zdania na głos. "Jestem takim idiotą..." nie przeszłoby mu nawet przez usta.
-Huh... zaczniesz sam dla siebie gotować no i po sobie sprzątać. Dobrze by było gdybyś teraz na przykład poukładał swoje rzeczy do mycia ciała w łazience. - wskazała głową na jeszcze nie ruszoną przez nią jedną z reklamówek.

Uchiha wziął ją do ręki i spojrzał do środka, by po chwili wstać i pójść do łazienki. Otworzył szafkę pod zlewem i zobaczył jedną półkę wolną, na której zaraz stały poustawiane przez niego przedmioty codziennego użytku. Wyszedł z pomieszczenia zgaszając światło i po chwili znów siedział na swoim miejscu, gdzie na blacie przed nim leżał talerz z kanapkami.
-Czy ja nie miałem sam sobie robić jedzenia? - prychnął patrząc się spod przymrużonych powiek z podejrzliwością na Sumire, która usiadła na przeciw niego.
-Robiłam sobie, więc tobie przy okazji też zrobiłam. Ostatni raz. Tak na przypieczętowanie naszej umowy związanej z Sakurą. - mruknęła i wzięła spory gryz chleba z serem.

~•~

-Po co? - prychnęło zwierze z niedowierzaniem.
-Będziesz ze mną spać. - wzruszyła ramionami ignorując sczerzącego się lekko z rozbawienia Sasuke.
-Żartujesz sobie? - parsknął Kou, zataczając koło wokół czarnookiej zaczesującej w warkocz włosy.
-Nie, a co? Chcesz żeby mnie w nocy zabił? - uniosła brwi do góry i zawiązała warkocza. Lew tylko przekręcił oczyma.
-Połóż tylko tu koc. Inaczej będzie mi nie wygodnie. - burknął ponaglając dziewczynę ruchem masywnej głowy. Za to leżący na materacu Uchiha zdziwił się, że zwierze tak szybko uległo Sumire, która teraz uśmiechając się od ucha do ucha ułożyła koc na podłodze i poklepała go, jakby zachęcając przywołańca do położenia się na nim, co po momencie nastąpiło. Lew podniósł lewą łapę w górę, mierząc złowrogim spojrzeniem czarnowłosego i pozwolił nastolatce się w niego wtulić. Sam król zwierząt ułożył łeb na brzuchu Uchihy, nadal wpatrując się w nieswojo czującego się Sasuke.

-Hej... dupku. - kruczowłosa zwróciła się do czarnookiego, lekko przytłumionym przez cielsko stworzenia głosem.
-Hn...
-Zgaś światło, bo zapomniałam.
-To twój dom. - prychnął, a w odpowiedzi dostał widok wystających z paszczy Kou kłów.
-Ale ty też od dziś tu mieszkasz. - ziewnęła. Były zbieg zacisnął usta w wąską linie i ociężale podniósł się ze swojego miejsca, podchodząc do wyłącznika światła. Chwilę potem w domu zapanowała ciemność, a on wrócił na materac.

I chociaż po kilku minutach leżąc na lewym boku biodro zaczęło go boleć, nie zamierzał odwrócić się na drugą stronę i tym samym przerwać kontakt wzrokowy ze stworzeniem na przeciw niego. Złote tęczówki zawzięcie wpatrywały się w jego czarne odpowiedniczki z takim samym odczuciem. Z niechęcią.

~•~

-Zakładaj. - mruknęła Sumire, kiedy Sasuke w końcu otworzył oczy.
-Co? - zapytał będąc chyba jeszcze w połowie w świecie bez zmartwień.
-Kimono. Przyszłam znaki naszego klanu. - westchnęła kładąc materiał na kołdrę obok jego nóg. -Ja idę do łazienki, więc na razie nie waż mi się ruszać z tego pomieszczenia. - oznajmiła i wyszła, a Uchiha po kilku sekundach usłyszał przesuwanie zamka w drzwiach od łazienki.

-I tak nie mam gdzie iść. - przewrócił oczami i wstał ze swojego posłania w akompaniamencie nieprzyjemnego dla ucha chrupania kości. Było mu niesamowicie niewygodnie, pół nocy na jednej stronie ciała, praktycznie w bezruchu, była katorgą i nijak nie mógł tego ukryć. Przeciągnął się, by poczuć jak mięśnie przyjemnie się rozluźniają. Strzyknął jeszcze bolącym karkiem i dopiero wtedy przebrał się w czarne kimono, które zawiązał luźno czarnym paskiem. Jego materiał sięgał mu za kolana. Pod spód założył jeszcze białe spodnie i już mógł przejść kilka kroków, by znaleźć się wcale kuchni. Nastawił wodę na herbatę i ustawił jedną szklankę na blacie, wsypując do niej liscie zielonego napoju.
Po chwilowym namyśle dołożył jeszcze jeden kubek i zrobił to samo. W końcu Sumire wczoraj zrobiła kolacje.

Swoją drogą... odkąd się obudził nie widział nigdzie lwa. Rozglądnął się po pomieszczeniu i zaraz napotkał wzrok Uchihy, która stała w samym ręczniku.
-Odesłałam go. I zdejmij w końcu ten czajnik z ognia, bo doprowadza mnie do szału. - jęknęła i podeszła do szafy, z której wyjęła granatowe, trzy czwarte spodenki i białą bluzkę, na którą założyła kamizelkę jonina, po czym znów zniknęła w łazience, a Sasuke zalał liście herbaty zagotowaną wodą.

Ten dzień zapowiadał się dość... zwyczajnie. Przynajmniej miał takie wrażenie.

~~~^^~~~
OKEY misie!

W tym roku trochę bardziej chciałam przyłożyć się do nauki i myślę, że rozdziały będą się pojawiać trochę nieregularnie, ale mam nadzieję, że za bardzo wam to nie przeszkodzi w czytaniu dalej^^

Do zoba!💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top