Chapter 17🍀

-Kolejny Uchiha, co?- mruknęła chyba niezbyt zadowolona z tego faktu brązowooka.
-Hn...- usłyszała w odpowiedzi, co ją zirytowało. Już wolała słuchać tych przedłużanych przez Sumire niepotrzebnie rozmów, niż zbywających prychnięć. Mimo to że skrzywioną miną kontynuowała wypowiedź.

-Jestem skłonna do pozwolenia byś wykonał egzekucję Danzou i chodził po wiosce teoretycznie wolny.- powiedziała, a on zmrużył oczy, wpatrując jakiegoś podstępu. -Oczywiście z pewnymi uniedogodniemiami.- uśmiechnęła się złośliwie, ale widząc jak go to nie rusza (przynajmniej zewnętrznie), zrezygnowała z jakiegokolwiek wyciągania emocji z drugiego Uchihy.
-Morino zaraz tu przyjdzie i zabierze ci broń oraz nałoży pieczęć na ciebie i Sumire.- westchnęła.
-Jaką pieczęć?- zapytał zerkając na zadowoloną z siebie, ale także walczącą ze samą sobą w środku, aby po prostu nie powiedzieć: "wsadźcie go do lochu, nie zamierzam z nim przebywać"; czarnowłosą nastolatke.
-Sumire będzie sprawować nad tobą piecze. Będzie pilnować byś nie uciekł, a pomoże w tym jej pieczęć kajdan*, którą założy na was Ibiki. Nie będziesz mógł oddalić się od niej na odległość piętnastu metrów.
-Dwudziestu.- warknęła dziewczyna. Nie zgadzała się z mniejszą odległością.
-Wiem, że nie jest ci to na rękę, ale nie zmienię odległości.- oświadczyła twardo Senju, na co dziewczyna zaklęła pod nosem, zakładając rękę na rękę i wyglądając za okno biura Hokage. Kilka chwil później w pomieszczeniu rozległ się dźwięk pukania, a następnie do środka wszedł mężczyzna z hustą na głowie.
-Hokage-sama...
-Cześć, Ibiki.- przywitała się Uchiha, za to Sasuke wpartywał się w nowoprzybyłego z wyczekiwaniem. W końcu chciał już mieć tą pieczęć i na spokojnie zabić Danzou. Nie mógł już wytrzymać i najchętniej, gdyby zobaczył przed sobą w tej chwili przywódcę ANBU podziemia, od razu by go rozszarpał.

Morino obrócił głowę w stronę Uchih, a później skierował wzrok na Tsunade.
-Czy coś się stało? Mam zabrać go na przesłuchanie?- uśmiechnął się diabelsko, mając na myśli Sasuke.
-Nie. Nałożysz pieczęć kajdan na Sumire i Sasuke. Odległość to piętnaście metrów.- odparła Hokage, przecierając w tym samym czasie oczy. Cały czas jakieś problemy..., westchnęła w myślach i oparła brode o złączone dłonie. -Teraz.- dodała, kiedy nie widziała oznak żadnego ruchu w stronę dwójki nastolatków, ze strony Jonina.

Ibiki skinął głową na tak i podszedł do ocalałych masakrę klanu Uchiha, by złapać ich za nadgarstki i połączyć razem ich dłonie w uścisku, na którym położył lewą dłoń, a prawą wykonał pieczęcie potrzebne do techniki kajdan. Moment później na załączonych rękach zaczęły wić się jakieś wzory, by zaraz się złączyć się na nadgarstkach dwójki, tworząc na nich czarne obręcze. To właśnie przez ich wyglad nazywano tak tą technikę. Pieczęć kajdan...

-No dobrze. A teraz musisz oddać broń.- zrobiła miejsce na biurku. Sasuke nie pocieszony tym faktem, powolnie podszedł na przeciw blondynki i zaczął się "odzabezpieczać".

-To już wszystko?- zapytała, kiedy nastolatek odsunął się od biurka i że znudzeniem się w nią wpatrywał.
-Hn.- mruknął tylko tekko kiwając głową na tak.
-W takim razie możecie już iść. Przyjdźcie jutro, kiedy miejsce egzekucji i winny wymordowania waszego klanu, będą już przygotowane.- zarządziła i ponagliła ich ruchem ręki. Jedna Uchiha jej starczała. Z drugim do "kolekcji" wisiało w powietrzu pewne niebezpieczeństwo zabójstwa przez pobicie...

Sumire jak i Morino pożegnali się z Tsunade jak zawsze, a następnie dwójka Uchih wyskoczyła przez okno, za to Ibiki normalnie przez drzwi.

~•~

-Trzeba ci kupić normalne ubrania, bo w tych wyglądasz naprawdę jak jakiś kryminalista i ludzie się ciebie boją.- powiedziała dziewczyna, widząc jak mieszkańcy, których mijali na uliczkach nieufnie patrzyli się na czarnowłosego.
-Hn...- odparł tak samo jak zwykle, rozglądając się dookoła. Konoha trochę zmieniła się przez te lata jego nieobecności w niej i trochę trudniej było mu się w niej odnaleźć.
-Potrafisz powiedzieć coś więcej niż te głupie: "hn"?- prychnęła oglądając się do niego przez ramię. Zamarła jednak w bezruchu, widząc jak różowowłosa dziewczyna wpatruje się w ich postacie, a jej zakupy upadają na ziemię.

Sumire na śmierć zapomniała o Sakurze podczas, gdy Ibiki zakładał im pieczęć kajdan. Przecież z piętnastu metrów nadal będę słyszeć jej piski!, krzyknęła przerażona w myślach, a z twarzy odpłynęły jej kolory.
-Ej... co jest?- zapytał Sasuke podchodząc bliżej do niej, ze zmarszczonymi brwiami.
-Uh? A tak. Śmierć moich uszu się zbliża, a za razem twoja kochanka. Starajcie się być cicho w moim towarzystwie.- skrzywiła się ze zniesmaczeniem i wznowiła wędrówkę.
-Sasuke-kun!- usłyszała i od razu jęknęła na głos.

Uchiha od razu zwrócił znudzone spojrzenie na różowowłosą, która z łzami w oczach zaczęła się do niego przytulać. Skrzywił się bardzo dobrze widocznie i spróbował ją od siebie odsunąć, żadne jego ruchy, czy słowa nie wpływały w ogóle ma Haruno.
-Tak strasznie tęskniłam! Wiedziałam, że kiedyś wrócisz! Dla mnie... pamiętam jak uciekałeś z wioski... i... i...
-Sakura!- usłyszał warczenie obok siebie i z ulgą na twarzy odnotował, że to Sumire się po niego wróciła. -Daj mu czas się przyzwyczaić.- prychnęła odciągając zielonooką za ramię na kilka centymetrów od czarnowłosego.
-Ale... ale!
-Zamknij w końcu papę i przestań beczeć!- skierowała wzrok ku niebu, a Uchiha powstrzymywał się przed małym uśmiechem, który chciał wpełznąć na jego usta. Sumire reagowała na Haruno dosłownie tak jak on. Tyle, że ona okazywała przy tym wszystkie emocje, a on na twarzy wypisaną miał obojętność, a słowa dobierał o ciupinkę inaczej.

Kiedy tak Sasuke i Sumire stali obok siebie w oczy Sakury rzuciły się znaki na ich nadgarstkach, przez co kolejne łzy napłynęły jej do oczu.
-Wiedziałam, że będziesz chciała mi go zabrać! Że go uwiedziesz!- krzyknęła oskarżycielsko, na co czarnowłosa uniosła jedną brew ku górze. Ludzie obok nich zatrzymali się by poobserwować zdarzenie.
-Palcem bym go nie tknęła.- prychnęła gromiąc Haruno spojrzeniem. -Daj mu na kilka dni spokój, niech się przyzwyczai i normalnie ubierze, a później się z nim migdal. Mi na tym nie zależy.- machnęła ręką na odchodne i dołączyła do Sasuke, który powoli zaczął iść przed siebie, uciekając tym samym przed głośną dziewczyną, i ratując swoje bębenki w uszach.

-Nie mam zamiaru się z nią spotykać.- prychnął do Sumire.
-A co miałam jej powiedzieć?- burknęła wsadzając dłonie do kieszeni dresów.
-Wiem, że chcesz mi tym zrobić na złość. Ale wiesz? Sobie też w ten sposób utrudnisz życie.- uśmiechnął się zwycięsko, patrząc się z góry na zirytowaną i zmęczoną wszystkim czarnowłosą.

Naprawdę. Przy takich osobach jak Sakura, nawet dwójka nielubiących siebie nawzajem osób może zacząć współpracować.
-Pomogę ci jej unikać.- burknęła niechętnie.

~~~^^~~~
OKEY misie!

Kolejna część, a ja zaczynam czuć, że coś dziwnie mi się do tego pisze rozdziały :/

Dajcie znać, czy widzicie jakąś zmianę

Do zoba!💖

*rozdział nie sprawdzony

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top