Rozdział 11: Powód
- A żebyś sam wpadł do tej wody - wyklął Jungkooka Jimin, zaciskając palce na podłokietnikach fotela, gdy wampir zaczął się do niego zbliżać z kpiącym uśmiechem.
- Może kiedyś, gdy faktycznie będę chciał się zabić.
- Samobójstwo nie jest dobrą rzeczą. Jeśli chcesz się zabić, oznacza to, że nie masz odwagi, by żyć - zdążył powiedzieć, zanim wampir na nim usiadł.
- Mądrze powiedziane, aczkolwiek musimy przełożyć tę rozmowę na jutrzejszą noc - mruknął tuż przy uchu sługi, siląc się na spokojny ton. Wypowiedziane przez Jimina słowa miały dziwną moc, która zdołała poruszyć martwe serce Jungkooka. Mimo to, za wszelką cenę próbował ukryć to uczucie, kładąc dłonie na ramionach swojego sługi, który drżał z niewyjaśnionych dla niego powodów.
Nim wygłodniały wampir przystąpił do posiłku, musiał znieczulić Jimina w ten subtelny sposób. Uprzednio nawilżając usta językiem, przystąpił do składania mokrych pocałunków. Z miłą chęcią zrezygnowałby z tego punktu, jednak nie chciał, by Jimin odczuwał fizyczny ból. Niemal uśmiechnął się, kiedy poczuł, że sługa się spina.
Gdy z apetytem wbił się w skórę młodszego, przymknął oczy, by skupić się na piciu duszkiem. Mimo głodu nie chciał zbyt szybko kończyć.
W pewnym momencie poczuł, jak ciało Jimina nagle się rozluźnia, co świadczyło o jego omdleniu. Tak szybko? - pomyślał zdziwiony, po czym odsunął się zdumiony, by następnie otrzeć krew z ust. Kiedy spoglądał na swojego sługę w tym stanie, w głowie coś mu zaświtało, jednak nie potrafił zatrzymać tego blasku na dłużej, czego bardzo żałował, bo uczucie, które przyniosło nieuchwytne wspomnienie, zakorzeniło się w jego umyśle i nie chciało odejść. Było ono dziwnie znajome, a zarazem odległe, więc domyślił się, że zdarzenie miało miejsce w jego dalekiej przeszłości.
Próbując wywołać ulotny obraz, zacisnął mocno powieki, jednak to na nic. Zirytowany tym faktem zszedł z fotela. Początkowo chciał zostawić Jimina i pójść się ubrać, jednak w drodze do szafy spojrzał przelotnie na mężczyznę. Leżał on bez świadomości w na oko niewygodnej pozycji. Jungkook pomyślał, że gdy się obudzi, na pewno będzie słaby, a po drzemce tutaj będzie dodatkowo obolały.
Wampir wbrew sobie powrócił do Jimina, dziwiąc się swojej nowo narodzonej trosce i wsunął jedną rękę pod plecy rudzielca, zaś drugą pod zgięcie kolan, by po chwili go podnieść, a następnie przenieść do miękkiego łóżka. Zaraz po tym, jak okrył go pierzyną, sprawdził puls, by upewnić się, że jednak nie przesadził.
- Jak tak dalej pójdzie, to zostanę twoją niańka - mruknął do siebie Jungkook, opuszczając pokój Jimina.
Teraz w spokoju mógł wyjąć z szafy aksamitny szlafrok koloru rubinowej czerwieni. Dlaczego akurat szlafrok? Stare przyzwyczajenia z czasów, kiedy miał dziewczynę, wzięły górę. Często zakładał go po kąpieli ze swoją ukochaną. Jungkook doskonale znał powód, dla którego właśnie tego dnia miał na sobie tę osobliwą podomkę. Wierzył, że dzięki temu będzie w stanie choć na chwilę powrócić do tych szczęśliwych momentów w swoim zbyt długim życiu.
Zasiadłszy w fotelu, przymknął powieki, by móc wsłuchać się w ciszę, którą co jakiś czas przerywał pisk myszy w odległej części mieszkania.
Mając na uwadze przebłysk wspomnienia, który pozostawił po sobie dość specyficzne wrażenie, skupił się na czymś całkowicie innym z nadzieją, że wspomnienie ujawni się raz jeszcze tylko po to, by Jungkook mógł je przypisać do któregoś z okresów swojego życia.
Przywołał z pamięci kochaną Louise, która umarła w tysiąc siedemset czternastym roku. Poznał ją krótko po przyjeździe na misję do Francji. Został wtedy wysłany przez Hrabinę do Paryża, by odszukał i uśmiercił wampira, który uciekł z Korei, gdy tylko postawiono mu zarzut bestialskiego pożarcia trzech zakonnic.
Mimo że znał język Francuzów, nie potrafił odnaleźć się w ich kulturze. Wtedy z pomocą przyszła Louise, która była zwykłą zielarką z potrzebą niesienia pomocy każdej wyobcowanej osobie. Jungkook początkowo był do niej sceptycznie nastawiony, w końcu niewiele osób chciało obcować z wampirami w tamtych burzliwych czasach, a jednak ona tak po prostu trwała przy nim i pomagała w poszukiwaniach zbiegłego wampira. Gdy sprawa została rozwiązana, Jungkook został we Francji dla Louise, którą kochał tak mocno, jak tylko potrafił. Doceniał wszystko, co dla niego robiła. Specjalnie dla niego jej zielarski sklepik działał tylko nocą. Kochała go za to, że przy niej był. Nie prosiła o przemianę, jak osiemdziesiąt procent jego byłych dziewczyn. Po prostu przy nim trwała do swojej śmierci, która nadeszła, gdy tylko skończyła czterdzieści lat.
Nagle na to smutne wspomnienie nałożył się obraz, nasilający w nim znajome uczucie. Tym razem nie uciekł tak, jak za pierwszym razem, a pozwolił Jungkookowi zapoznać się z nim jeszcze raz. Gdy skupił się na tym, co pokazywał mu umysł, z mgły wyłonił się wampir, który na jego prośbę darował mu nieśmiertelność. Był to drobny mężczyzna, posturą przypominający kobietę. Na początku nie zamierzał w jakikolwiek sposób zwracać na niego uwagę, jednak po wysłuchaniu całej jego przemowy pod tytułem "dlaczego powinieneś przemienić mnie w wampira", z uśmiechem w końcu się zgodził. Czy było to dziwne? Przez pryzmat czasu Jungkook dostrzegł w działaniach jego "stwórcy" pewną fascynację jego osobą.
Po chwili, temu wspomnieniu ustąpiło kolejne. Tym razem znajdował się na dachu kamienicy, gdzie spotkał Jimina. Powodem, dla którego zgodził się mianować rudzielca swoim sługą była fascynacja podobna tej, którą prezentował wampir, który go przemienił. Dziwił się sobie, że nie zdał sobie z tego sprawy wcześniej.
Uczucie, które wprost rozpierało jego nieruchome serce było niczym innym, jak nostalgią. Patrząc na niewinnego Jimina zatęsknił za czasami, kiedy to jego "stwórca" się o niego troszczył, choć robił to przez naprawdę krótki czas. Patrząc na Jimina, widział w nim siebie. Mimo że mieszkał z nim ponad miesiąc, nie znał powodu, dla którego zgodził się przemienić go w swojego sługę. Teraz był pewien, że postąpił dokładnie tak samo, jak ten, który darował jemu życie wieczne.
- Ciekawe - powiedział sam do siebie, gdy otwarł oczy. - Może powinienem zrezygnować z roli bezdusznego dupka..?
Powiedziawszy to, pokręcił głową przecząco. W końcu dlaczego miał się zmienić dla kogoś tak irytującego, jak Park Jimin? Chociaż... czy to nie czas, by odrobinę wyluzować?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top