Rozdział 14: Zabieg

Zbudził go pulsujący ból, pochodzący z klatki piersiowej i uda. Mimo że dotąd spał spokojnie, miał przyspieszony oddech. Jimin nie miał pojęcia dlaczego to odczuwał. Te uczucia było bardzo natarczywe, jakby nie pochodziły od niego. 

Ze skrzywioną twarzą wyszedł z łóżka i utykając na jedną nogę, przeszedł do kuchni, by zaspokoić wręcz palące pragnienie. W lodówce jak zwykle czekał na niego kompot z buraków. Kiedy zaczął łapczywie go wypijać, zorientował się, że to nic nie daje, przez co zaklął w myślach. Przynajmniej jego ciało nie było wyczerpane z energii. Znów nie wiedział ile spał, ale wiedział jedno - ta drzemka pomogła mu się zregenerować. 

Uprzednio wyciągając z lodówki gulasz z wątróbki i opiekany w bułce tartej kalafior, skierował się do salonu, niestety nadal utykając. Mimo że był zamroczony przez sen, zdał sobie sprawę, że to nie jego pragnienie, tylko Jungkooka. Nie wiedział jednak co było powodem nagłego ujawnienia uczuć, jednak postarał się to zignorować. Kiedy usiadł w fotelu, położył talerzyki na stole, wyklinając wampira za brak mikrofalówki w domu, jednak kiedy zabrał się za jedzenie, uspokoił swoje burzliwe myśli.

By nie bolała go klatka piersiowa, musiał płytko oddychać, co było naprawdę trudne podczas jedzenia.

Nagle po mieszkaniu rozległ się huk spowodowany otwarciem drzwi. Wystraszony i zdezorientowany Jimin powoli wstał  z miejsca, żeby sprawdzić co było powodem hałasu. Kiedy usłyszał, jak ktoś cicho nawołuje jego imię, potrzebował chwili, aby rozpoznać głos. Wtedy wręcz przerażony podbiegł do przedpokoju, mimo że jego klatkę piersiową rozdzierał nieprzyjemny ból.

- Co się stało? - zapytał Jimin, gdy podszedł do zataczającego się wampira. Nie potrzebne były prośby, by sługa pomógł Jungkookowi przejść do miejsca, które mu wskazał, a była to łazienka.

- Cztery rany postrzałowe. Trzy w klatce piersiowej, jedna w udzie. Naboje nasączone wodą święconą - wyjaśnił półgłosem wampir. - Muszę je wyciągnąć.

- Pomogę ci - zadeklarował się Jimin, ku zdziwieniu Jungkooka, jakie zdołał odczytać na jego twarzy. - Co mam zrobić? - zapytał, gdy dotarli na miejsce.

- Najpierw pomóż mi się rozebrać - poprosił słabo.

Jimin bez chwili zwłoki zaczął rozpinać płaszcz Jungkooka, by później rzucić go do wanny, a następnie zabrał się za zniszczoną koszulę i spodnie. Kiedy wampir był już w samej bieliźnie, Jimin dostrzegł cztery wypalone rany. Dotknąwszy zwęgloną skórę, poczuł gorąc, wtedy z przerażeniem spojrzał na twarz Jungkooka.

- W szafce nad umywalką znajdziesz rękawiczki, szczypce chirurgiczne i wodę utlenioną. Muszę wyciągnąć to cholerstwo, nim zacznie wypalać mi serce - powiedział przez zaciśnięte zęby.

W tej chwili Jimin poczuł autentyczne współczucie względem Jungkooka. Nie spodziewał się, że jest coś, co zada mu fizyczny ból. Mimo że wcześniej powiedział o samodzielnym pozbyciu się pocisków, Jimin postanowił pomóc, dlatego czym prędzej wyciągnął z szafki potrzebne rzeczy i przystąpił do pracy.

Gdy jego ręce zostały osłonięte lateksowymi rękawiczkami, chwycił do ręki szczypce, które wyglądem przypominały zwykłe nożyczki, jednak zakończenie było wykrzywione i co ważniejsze - tępe. 

- Sam to zrobię - powiedział wampir, wyciągając przed siebie dłoń.

- Przymknij się na chwilę - nakazał Jimin, przypatrując się powoli czerniejącej skórze. - Albo nie. Co mam zrobić?

- Zdecyduj się - warknął, po czym jego głos złagodniał. - Najpierw polej rany wodą utlenioną, żeby rozrzedzić tą święconą. Później zabierz się za wyciąganie kul. Nie musisz być delikatny.

- W porządku - mruknął rudzielec, skupiając już całą swoją uwagę na klatce piersiowej, ponieważ uznał, że w tej chwili to najważniejsza część. Noga mogła zaczekać. 

Dziwnie się czuł ze względu na powagę sytuacji. Polewając trzy rany, usłyszał syczenie i skwierczenie, co wydało się odrobinę obrzydliwe, jednak musiał odstawić na bok ludzkie odruchy i zacząć manewrować szczypcami. Przez cały czas próbował opanować drżenie rąk, co nie było takie proste, jak myślał.  Kiedy tylko zanurzył cienkie zakończenie do rany, zmrużył oczy, by móc wypatrzyć pocisk w świetle pochodzącym z lampy. Nie było to łatwe, jednak nie miał zbyt wiele czasu na wydziwianie. Po chwili poczuł pewien opór, który zasygnalizował mu, że właśnie natknął się na kulę. Rozchylił lekko szczypce i spróbował chwycić coś, czego nawet nie widział ze względu na głębokość rany.

Po którymś podejściu w końcu mu się udało, jednak nie spodziewał się, że wyjmowanie będzie takie trudne. Starał się robić to delikatnie, jednak po napiętym ciele wampira było widać, że sprawiało mu to ból, dlatego w pewnej chwili postanowił jednym sprawnym pociągnięciem wyjąć pierwszy pocisk. Gdy kula zobaczyła łazienkowe światło, od razu wylądowała w umywalce. 

- Następnym razem zrób tak od razu - mruknął Jungkook, do czego Jimin od razu się zastosował. 

Z kolejnymi pociskami poszło o wiele łatwiej, a już szczególnie z tym w udzie. Po zakończonej pracy odetchnął głęboko i otarł spocone czoło. Nigdy wcześniej nie widział ran postrzałowych, a co dopiero nigdy nie wtykał w nie palce. To było naprawdę stresujące, ale podołał zadaniu. By dopełnić swoją pracę, polał rany wodą utlenioną, co najwidoczniej wypłukało pozostałości po wodzie święconej, ponieważ obrażenia zaczęły natychmiastowe gojenie.

- Jak dobrze nie mieć tego w sobie - powiedział wampir z wyraźnie wypisaną na twarzy ulgą. - Dziękuję.

- Nie ma za co - odpowiedział rzeczowo, zdejmując rękawiczki, które były naznaczone niewielką ilością krwi. - Jak doszło do tego, że zostałeś postrzelony?

- Wampir, na którego dostałem zlecenie czekał na mnie. Zagalopowałem się nieco, mówiąc różne rzeczy.

- Nawet w pracy wygadany nie tak, jak trzeba - zaśmiał się Jimin, opierając się o pralkę tuż obok Jungkooka. - To było straszne, wiesz? Nie spodziewałem się, że kiedyś zobaczę cię w tym stanie.

- To się przygotuj, bo takie problemy zdarzają się raz na kilka miesięcy. Czasem szykują na mnie zasadzki, kiedy na przykład mam zamiar skoczyć z dachu.

- Zbyt przewidywalny - pokręcił przecząco głową. W tej chwili chciał spojrzeć na Jungkooka w lustrzanym odbiciu, żeby nie musieć robić tego w tak oczywisty sposób, jednak zapomniał, że wampiry nie posiadały duszy, którą zwierciadło mogło odbić. Dlatego też był zmuszony odwrócić się, by popatrzeć na klatkę piersiową starszego, jednak, gdy tylko przesunął wzrok w stronę Jungkooka, napotkał jego twarz, która znajdowała się naprawdę blisko. Zbyt blisko.

- A jednak tego nie przewidziałeś  - szepnął z delikatnym uśmiechem na ustach.

- Co zamierzasz zrobić? - zapytał, uprzednio przełykając nagle gęstą ślinę. 

- Przerwać nasz zakład, który tak naprawdę jest bezsensu.

- Bezsensu? Dlaczego? - zdziwił się.

- Bo zdecydowałem, że chcę cię całować z własnej woli, a nie ze względu na zakład - wyznał wprost, po czym przywarł ustami do warg Jimina, pragnąc go uciszyć. Rudzielec był oburzony tym postępowaniem, dlatego zaraz odepchnął od siebie prawie nagiego Jungkooka.

- Czy to oznacza, że unieważniłeś zakład, bo się zakochałeś? - zapytał pretensjonalnie.

- Na tę chwilę jestem pewien tego, że niebawem to się stanie. Poza tym wolę cię w wydaniu sługi, niż wampira, dlatego zamilknij i pozwól mi się całować.

- Dupek - wybełkotał, patrząc pod własne nogi. Dlaczego tak trudno było mu się przyznać, że spodobała mu się tak kwestia? Nawet jeśli Jungkook odmówił mu przemiany w wampira, czuł się w niewytłumaczalny sposób szczęśliwy. - Rób co musisz.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top