Epilog

Specjalnie trzymałam tego gifa na tę okazję♥ 

Miłego czytania♥


Jimin pov.

Zerwałem z Jungkookiem.

Ten idiota doprowadza mnie do szału. Co on sobie w ogóle wyobraża?! Cały czas słyszę tylko rozgrywki to, rozgrywki tamto, nie mam czasu, spotkamy się później i tak dalej w nieskończoność...

Yghhhhhhhh nie znoszę go!

Zdenerwowany szedłem jednym z bardziej zaludnionych korytarzy. Miałem już wszystkiego po dziurki w nosie i do tego ta cholerna matematyka, z którą męczyłem się całe dwa dni. Dobrze, że mój chłopak mi pomagał... Bo ja właściwie to nie zerwałem z Jeonem, a przynajmniej on o tym jeszcze nie wie, ale sam nie wiem, czy będzie go to w ogóle obchodziło... Po prostu strasznie mnie denerwuje i mam wrażenie, że wszystko oprócz moich uczuć jest dla niego ważniejsze. Co prawda pomaga mi w wielu ważnych sprawach i wspiera na każdym kroku, nawet za cenę narażenia swojego idealnego zachowania, jako kapitana drużyny basebollowej. Dba o mnie, ale... Właściwie zajmuje się tylko tymi sprawami, które nie są dla mnie najważniejsze... Bo tak naprawdę w najskrytszych marzeniach chciałbym, aby zajął się mną, jako swoją kruszynką, którą tak wiele razy mnie nazywał. Od momentu, kiedy... Na samą myśl moje policzki się czerwienią, ale muszę jakoś z tym przeżyć. W każdym razie od momentu kiedy ,,odpowiednio się nim zająłem", a właściwie jego ,,mniejszym kolegą między nogami" zdarzyło się tylko dwa razy, że robiliśmy coś... Coś co robią zakochani, ale nigdy nie doszło do tego, czego chciałem ja i Jungkook niby też, bo mówił mi to nie jeden raz, ale jakoś nigdy nie chciał przekroczyć tej granicy.

A może ja mu się już nie podobam?

Zobaczyłem jeszcze mojego chłopaka w towarzystwie swoich kolegów z drużyny i oczywiście wianuszka tych skaczących z pomponami lafirynd, które tylko na każdym kroku pokazują, jak bardzo chciałby dobrać się do spodni mojemu Jungkookowi.

Nie zamierzałem przejść bez echa i wręcz musiałem pokazać mu, że w ogóle mnie to nie rusza i może robić sobie co i z kim chce.

Pewnym krokiem szedłem przed siebie i gdy tylko nadarzyła się okazja, trąciłem ramieniem Jungkooka.

-Hej!... Jimin? – Palant, chciał na mnie krzyczeć.

-Uważaj, jak stoisz. – Nie miałem dla niego litości, za bardzo mnie irytuje.

-Ale przecież to ty na mnie wpadłeś. – Spojrzał na mnie niezrozumiale.

-Pffff nie popłacz się... Ale widzę, że jakbyś to zrobił, to miałbyś na czyim ramieniu. – Powiedziałem arogancko, wymownie zerkając w stronę tych puszczalskich tancereczek. – Nie czekając już na żadną odpowiedź, odszedłem w sobie tylko znanym kierunku... A tak serio to chyba idę się wypłakać, bo właśnie może nie dosłownie, ale na pewno zakończyłem swój pierwszy związek i najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja...

-Jimin! Zaczekaj! – Byłem już na korytarzu w opustoszałej części szkoły, kiedy do moich uszu doleciało głośne wołanie.

-Skarbie, o co chodzi? Wszystko w porządku? – Zapytał, jak się okazało czarnowłosy i zatrzymał mnie, opierając placami o szafkę, bym nie mógł mu uciec.

-Kochan...

-Nic nie jest w porządku. – Odpowiedziałem, będąc już na granicy płaczu z bezsilności.

-No to co jest nie tak, kochanie...?

-Nie kochaniuj mi tu. Co? Co jest nie tak? Jeszcze się głupio pytasz? Ja ci powiem, co jest ,,nie tak". Olewasz mnie! Ale teraz to i tak nie ważne, bo przecież zerwaliśmy i...

-Że co?! Jakie zerwaliśmy, oszalałeś?! – Jeon popatrzył na mnie przerażony.

-Nie oszalałem. Nie interesuje cię, nie podobam ci się już i mnie nie kocha... - Nie było mi dane dokończyć, bo do moich ust przywarły te Jeona i zaczęły mnie romantycznie, ale i nieco nachalnie całować, jakby uciekał mu przez palce cały świat i desperacko chciałby go przy sobie zatrzymać.

Próbowałem go delikatnie odepchnąć, ale nie potrafiłem tego zrobić, zresztą nie miałem już siły z nim walczyć. Z kim, jak z kim, ale Jungkook jako jedyny potrafił skraść moje serce, a teraz cholernie, mimo wszystko nie chce go oddać.

-Jiminnie... Co ty w ogóle mówisz... Interesujesz mnie tylko ty, tylko ty mi się podobasz i tylko ciebie kocham... Bardzo... Bardzo, bardzo. – Jungkook próbował zapewnić mnie o swoim uczuciu, ale byłem zagubiony...

-Nie prawda. – W końcu wypowiedziałem pierwszą myśl, jaka przyszła mi do głowy.

-Prawda. Czy ja kiedykolwiek dałem ci powody do zerwania? Staram się do cholery, jak mogę. Latam do ciebie po nocy, nawet jeśli oczy ze zmęczenia same mi się zamykają, próbuje cię dopieszczać, kupuje ci prezenty, zapewniam o moim uczuciu i... Kocham cię najbardziej na świecie, a ty tego nie doceniasz? – Widziałem to zdenerwowane w postawie Jungkooka, chociaż jego głos nadal zostawał w miarę opanowany.

-Tak było i doceniam, ale... Spójrz na to z innej strony... Ja nie chce dostawać od ciebie jakiś wartościowych prezentów, nie chce też pustych wiadomości zapewniających o twoim uczuciu do mnie... Ja chce tylko twojej bliskości, pocałunków i żebyś mnie przytulał i mocno kochał, no i może czasami komplementował, ale na żywo, a nie przez esemesy ukradkiem wysłane pod ławką, tak by nikt się nie domyślił, że jesteś zajęty.

-Ale przecież robię tak cały...

-Nie Jungkook. Robisz tak tylko i wyłącznie, kiedy już w końcu spotkamy się sam na sam, na chwilę. Tak, by nikt nie widział, jakbyś się wstydził naszego związku, albo mnie...

-Skarbie, przecież wiesz, że mam teraz rozgrywki. Dzisiaj jest finałowy mecz w baseball i...

-Ja wszystko wiem i o tobie i o tym, co dzisiaj jest, ale... Ja na przykład mam dzisiaj w trakcie twojego meczu zaliczenie z matematyki i bardzo się tym denerwuje od wczoraj, a gdy chciałem się do ciebie choć na chwilę przytulić to ty odsunąłeś mnie od siebie, mówiąc, że ,,tam ktoś stoi, a tam są dziewczyny z drużyny." Bla, bla, bla... Teraz rozumiesz? To ja staram się, jak mogę, ale nie ty i dlatego chyba powinniśmy się...

-Jimin nie, błagam... Nie zostawiaj mnie. – Coś w oczach Jungkooka nie kazało mi tego robić, ale potrzebowałem czasu, by przemyśleć wszystko w spokoju.

-Naprawdę mi przykro, ale tak będzie lepiej... - Łzy ciekły mi po policzkach, ale nie tylko mi, bo Jeon też jedną uronił. Może to oznaczać, że jednak czuje do mnie to samo, co ja do niego...

-Jimin, proszę... - Chłopak złapał moją rękę i z błagającym wzrokiem patrzył mi prosto w oczy.

-Przepraszam. – Powiedziałem i zacząłem odchodzić szybkim krokiem.

-Jimin kocham cię! – Usłyszałem za sobą słowa, które za jednym razem sprawiają, że moje serce bije szybciej, a z drugiej strony łamie się na pół.

-Ja ciebie też kocham! – Odkrzyknąłem najszczerszą prawdę, bo nie byłem w stanie skłamać.

Uciekłem do mojej kryjówki, o której oczywiście Jungkook wie, ale ma zaraz mecz, więc nie sądzę, by tutaj przyszedł. Wyciągnąłem notatki z matematyki na moje zaliczenie, które odbędzie się za niecałą godzinę i płacząc zacząłem powtarzać materiał.

*


Zadowolony wyszedłem z sali pana Kima. Nie wiem jakim sposobem udało mi się skupić, ale Jungkook to jakiś cudotwórca, bo dostałem piątkę, co graniczy z tego przedmiotu z cudem.

-Ej słyszałeś, co się dzieje na boisku. – Jakichś dwóch chłopaków z równoległej klasy przechadzało się po niemal opustoszałym korytarzu, więc ich rozmowę było słychać wszędzie za sprawą echa.

-No słyszałem, Jeon daje dupy po całości. Podobno praktycznie nie jest w stanie grać i wygląda, jakby miał się zaraz rozpłakać. To przez niego przegrywamy. Zaraz koniec pierwszej połowy i jak się nie ogarnie to przegramy z hukiem, a szkoda by było, bo dzięki niemu nasza drużyna dotarła, aż tutaj – do finału.

-Nie wiem, co się z nim dzisiaj dzieje... - Drugi z nich pokiwał głową dumając nad zaistniałą sytuacją.

Co? Jungkook źle gra? O czym oni mówią, przecież jest najlepszy... Czy to przeze mnie? Przecież on się załamie, jak przegrają i to jeszcze z jego winy!

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, jak najszybciej tylko potrafiłem pobiegłem w stronę boiska. Widziałem tylko, jak drużyna przeciwna zdobywa jakiś punkt i sędzia ogłasza przerwę. Wszyscy zaczęli schodzić z boiska, ale mój wzrok szukał tylko jednej osoby.

Najważniejszej.

Wyłapałem czarnowłosego stojącego na boisku i patrzącego w jeden punkt. Zdawał się być tak nieobecny, że chyba nie zauważył, jak inni zawodnicy poszli do swoich boksów chwilę odsapnąć.

Wbiegłem na boisko, nie przejmując się niczym, nawet tą cholerną widownią zapewne z całej szkoły, jak nie więcej.

Czarne, jak węgielki oczy uniosły się na mnie, a ja w sumie sam nie wiedziałem, jak mam postąpić, dlatego zatrzymałem się i tak samo zacząłem wpatrywać.

W pewnym momencie oby dwoje wykonaliśmy ruch w swoją stronę.

I właśnie w tym momencie już wiedziałem, co mam zrobić.

Szybkim krokiem podszedłem do Jungkooka, który również kroczył w moim kierunku i złapałem go za poły bejsbolowej koszulki, przyciągając wyższego do gwałtownego pocałunku.

Nie interesowało mnie kompletnie nic, oprócz namiętnych pocałunków, śliskiego języka w mojej buzi i silnych ramion obejmujących mnie w pasie i dociskających do rozgrzanego torsu całe moje ciało.

Przelewałem w tym pocałunku każdą negatywną i pozytywną emocję, która od dłuższego czasu kumulowała się w mojej głowie. Starałem się przekazać, jak bardzo mnie to wszystko bolało i jak silnym uczuciem go darzę, za jednym razem. Kook zresztą czułem, że robił to samo.

-Kocham cię, tak bardzo cię kocham... Proszę nie zostawiaj mnie, ja się postaram dla ciebie, dla nas, bo nie umiem bez ciebie żyć Jiminnie...

-Nie zostawię, obiecuję. Też cię kocham najbardziej na świecie. Wiem, że mogłem to jakoś inaczej rozwiązać, a nie z tobą zrywać, ale chce żebyś nadal był moim chłopakiem, już na zawsze. – Byłem pewien swoich, szczerych słów, w które wierzyłem całym sercem, które należało w całości do Jeona... Do mojego Jeona.

-Obiecuję, że od dzisiaj będę dla ciebie idealny. – Zapewnił, trącając mój nos tym swoim.

-Zawsze byłeś dla mnie idealny, pasujemy do siebie. –Stwierdziłem powszechnie znany fakt, lekko się przy tym uśmiechając.

-Ty jesteś idealny... - Nasze usta ponownie się połączyły, ale tym razem w bardzo czułym i słodkim pocałunku, który mógłby trwać wiecznie, ale niestety...

-Dobra gołąbeczki pomiziacie się później i nie na oczach tych setek osób, a teraz wracamy do gry. – Sędzia niestety przerwał nam naszą romantyczną schadzkę, która była w pewnym sensie pogodzeniem się po ,,małej sprzeczce".

-Jungkookie masz to wygrać, uda ci się, wierze w ciebie kochanie. – Powiedziałem, odrywając się od Jungkooka i z uśmiechem zaciskając mocno piąstki. W jednej z nich właśnie miażdżyłem moją kartkę z widniejącą na niej piątką, ale mam to gdzieś.

-Wygram to dla ciebie moja klusio, a co dostałeś z matematyki?! – Usłyszałem krzyk Jungkooka, któremu udało przedrzeć się przez ten cały harmider.

-Piątkę! Jungkookie fighting! – Zauważyłem Taehyunga i Jina na trybunach, więc szybko do nich podbiegłem i razem z nimi oraz oczywiście cwanymi uśmieszkami, które były wywołane przedstawieniem przed chwilą, zaczęliśmy dopingować drużynę naszych chłopców.

Jungkook po naszym pogodzeniu zaczął grać lepiej, niż kiedykolwiek, a ja myślałem, że już się tak nie da. Był niesamowity i zdobywał punkty jeden po drugim, remisując w ostateczności z przeciwnikiem. Chyba nie muszę wspominać, że po każdej udanej akcji dostawałem szeroki uśmiech i całusa w powietrzu od mojego najlepszego chłopaka na świecie, którego dopingowałem najgłośniej ze wszystkich zgromadzonych. Moje rymowanki nie były wyszukane, ale czasami udawało mi się ułożyć jakąś lepszą, na przykład ,,to mój chłopak, jest najlepszy, ty uważaj, bo ci wpieprzy"... No i tak to... Wyglądało... Ale! Jungkookowi się podobało, bo się szczerzył, jak opętany, a to było dla mnie najważniejsze.

Ręce bolały mnie już od zaciskania kciuków. Dosłownie sekundy zostały do zakończenia meczu i już za chwilę mieliśmy poznać zwycięską drużynę nie tylko tego jednego meczu, ale całego sezonu.

5

4

3

2

1

-Tak! – Udało się wygrać z minimalną przewagą, ale nic nie zmienia faktu, że drużyna mojego misia wygrała.

Publiczność szalała, a ja pod wpływem emocji wyrwałem się z plastikowego krzesełka i podbiegłem do Jungkooka, od razu na niego wskakując i obejmując nogami w pasie. Chłopak natychmiast mnie pocałował, co oczywiście odwzajemniłem.

-Kookie wygraliście, mówiłem, że jesteś najlepszy! – Pokrzykiwałem mocno go przytulając.

-To dzięki tobie kochanie, gdyby nie ty to właśnie bym płakał, nie tylko z powodu przegranego meczu, ale z rozpaczy, że już więcej nie będę mógł wtulić twojego drobnego ciałka w siebie. Bardzo cierpiałem wiesz... - Ostatnie słowa szepnął, ale doskonale go rozumiałem, bo nasze uczucia są zbyt podobne.

-Wiem, przepraszam jeszcze raz. – Zrobiłem uroczą minkę, wywołując w ten sposób szeroki uśmiech mojego ukochanego.

-Śmierdzę Jiminnie, a teraz przez to, że się do mnie tulisz, ty też będziesz. – Skrzywił się nieco, ale radosny grymas pozostał dobrze widoczny.

-To się pójdziemy wykąpać. – Szepnąłem prosto w usta Kooka.

-Coś sugerujesz? – Zapytał, przygryzając lekko moją pulchną wargę, po czym ją pociągnął.

-Jungkookieee..... – Wymruczałem do ucha mojego chłopaka, tak by tylko on mógł mnie usłyszeć.

-Słucham cię, moje kochane Mochi. – Jungkook zniżył swój głos, brzmiąc teraz bardzo seksownie.

-Bo... Ja wiem, że dostaniesz w nagrodę wielki, złoty puchar, ale... Może chciałbyś też dostać coś od swojego słodziaka?

-Mojego słodziaka, a co takiego? – Jungkook wypowiadał te słowa bardzo zmysłowo wprost do mojego ucha, by po chwili przygryźć je, wywołując u mnie ciche sapniecie i ciarki na plecach.

-Mógłbyś w końcu wziąć to, co należy do ciebie ...

-Wieczorem?

-Wieczorem.


********************

No cóż epilog dobiegł końca, ale... To wcale nie znaczy, że całe opowiadanie, więc widzimy się za tydzień w małym/dużym bonusie, który postanowiłam rozbudować z powodu rozpoczęcia kolejnej setki obserwatorów, za co bardzo, ale to bardzo dziękuję♥

Nie będzie żadnych podziękowań i całej reszty, bo jak wiadomo TheSecretSmut nie byłaby sobą, żeby nie zaserwować... Smuta hihi♥

Dodam jeszcze, że przepraszam, jeśli ktoś emocjonalnie do całej akcji podszedł, ale starałem się też, żeby emocje wami targające przechodziły płynnie między sobą z czytaniem dalszej części tego tekstu i mam nadzieję, że mi się to udało.

Miłego i ,,widzimy się" za tydzień♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top