19 - Inexplicable It Has Become Evident


Taehyung pov.

-Hobi widziałeś gdzieś Jimina? – Zapytałem swojego chłopaka, siadając koło niego przy ognisku.

-Nie widziałem, Jungkooka zresztą też. A sprawdzałeś w namiocie?

-Tak, nie było ani jednego, ani drugiego.

-A tak w ogóle, to gdzie jest Yoongi? – Zapytał Hobi patrząc na mnie.

-Nie mam pojęcia, ale jak się nie mylę to Yoongi przyjdzie z Jinem, a Jungkook z Jiminem.

-Właśnie miałem pytać. Jimin nie mówił ci nic o Jungkooku?

-W sensie?

-No wiesz, że może go lubi albo, że Jungkook jest przystojny...?

-Hmmm... Właściwie to nie, ale dziwnie reaguje, jak wspomnę czasami o nim, kiedy opowiadam mu coś w szkole.

-Tak się składa, że nasz Jungkookie nasłuchuje każdej informacji o drobnym blondynku, kiedy ktoś jedynie chociażby wspomni jego imię.

-Chyba będę musiał porozmawiać szczerze z Jiminem, ale raczej powiedziałby mi, co nie?

-Myślę, że jak będzie tego potrzebował to się wygada, a teraz... - Hoseok przysunął się do mnie i zaczął smyrać mnie nosem po uchu.

-Może masz kochane ochotę na trochę pieszczot... - Zaczerwieniłem się delikatnie, ale zawsze mogłem zwalić to na ciepło, które biło od ogniska.

-Coś proponujesz...? – Odpowiedziałem równie cicho.

-Choć do namiotu, to się przekonasz. – Wstał, nie czekając na moją odpowiedź. Zaczął mnie ciągnąć za rękę. Niepostrzeżenie przemknęliśmy do miejsca naszego rozbitego legowiska i już mieliśmy tam wejść, ale z ciemności pomiędzy drzewami nieopodal coś zaczęło wydawać dziwne dźwięki i szmery, a może to uderzenia o coś?

-Hobi... Co to? – Spytałem ściskając rękę mojego chłopaka mocniej.

-Nie wiem, ale wydaje się być znajome...

Staliśmy tak dłuższą chwilę, nie ruszając się i nasłuchując, gdy ostatecznie głośny krzyk zakończył pozostałe.

Serce biło mi coraz mocnej. Czułem jak ręka Hoseoka zaczyna się pocić. Coś ewidentnie szło w naszą stronę z ciemności. Już mieliśmy zacząć się drzeć w niebogłosy i uciekać gdzie pieprz rośnie, ale...

-Yoongi!?

-Hoseok?

-Jin?!

-Tae?!

Patrzyliśmy na siebie zaszokowani. Tak właściwie to tylko w trójkę, bo Yoongi wydawał się być raczej niewzruszony podczas zapinania swojego rozporka. Jin za to był czerwony, jak burak, gdy wygładzał swoją pogniecioną koszulkę.

I właśnie wtedy mnie olśniło, co to były za uderzenia i krzyki... A no i dlaczego wydawały się znajome dla Hoseoka.

-Ymmm to ten... Co nie... To może my już pójdziemy. – Wydukałem i zacząłem ciągnąć Hobiego, który stal cały czas w jednym miejscu kiwając anemicznie głową. Ja rozumiem, że być nausznym dosłownie powiedziane świadkiem, kiedy twoi kumple kochają się w nocy, w lesie, ale nie ma co tak stać i się patrzeć.

-Ale...? – W końcu mój czasami zidiociały chłopak się odezwał.

-Hobi chodź już. – Mówiłem, szarpiąc go za rękaw coraz mocniej.

-Spokojnie Tae, on jest w szoku nie dlatego, że w pewnym sensie nas nakryliście, ale dlatego, że sam na to nie wpadł. – Yoongi zaczął się śmiać, na co Hosek uderzył go w ramię.

-Nie prawda, ja ni...

-Och daj spokój Hosek i zamiast dyskutować, zróbmy w końcu to, po co przyszliśmy do tego namiotu. – Tak przerwałem mu w pół słowa, i tak właśnie zdradziłem nasze plany, ale szczerze miałem to gdzieś, bo w końcu nasi przyjaciele właśnie skończyli.

-To my lecimy coś zjeść, choć Jinnie.

-Nie musiałeś być, aż tak bezpośredni. – Powiedział Jin zaczynając odchodzić.

-Kocham cię i nie zamierzam się wstydzić stosunku z tobą, zresztą jakby ktoś to nagrał to.... – Jin strzelił faceplama. No właściwie to ja się nie dziwię dlaczego Hoseok i Yoongi się przyjaźnią, zresztą pewnie Jungkook jest nie lepszy. Jeżeli nasze podejrzenia się sprawdzą, to muszę wyrobić Jiminowi kartę klubową, którą posiadam już ja i Jin.

-Yonnieeee – Jęknął sfrustrowany Jin.

-No to Taehyungie... - Przewróciłem oczami i w końcu wbiłem się namiętnie w usta mojego chłopaka.

Yoongi pov.

-Słońce, nie gniewaj się na mnie. – Powiedziałem prosto do ucha Jina.

-Yoongi... Nie możesz wszystkim rozpowiadać o naszych uniesieniach. – Również szepną, by przypadkiem ktoś tego nie usłyszał. W końcu Jin nie jest uczniem naszej szkoły, a na wycieczce jest jako pielęgniarz i pomocny opiekun, ale chyba tylko mój...

-Chodź. – Powiedziałem wstając.

-Co? Gdzie? – Mimo zadawanych pytań dał się zaciągnąć nad brzeg jeziora, z dala od jakichkolwiek ciekawskich spojrzeń.

Usiedliśmy na chłodnym piasku, stykając się ciałami.

-No, to teraz powiedz mi, o co tak naprawdę chodzi. – Powiedziałem, odwracając głowę w stronę uroczego chłopaka.

-Nic...

-Jinnie, proszę cię. Spójrz na mnie, przecież możesz mi powiedzieć wszystko. – Czarnowłosy westchnął głośno i oparł głowę na moim ramieniu.

-Chyba będę musiał się przeprowadzić do innej dzielnicy z dala od twojego mieszkania i pracy.

-Co? Dlaczego, przecież kochasz swoje mieszkanko.

-Tak, ale właściciel podniósł czynsz, zresztą i tak bym musiał się niedługo wyprowadzić, bo jego córka kończy studia i chce tam mieszkać.

-I gdzie widzisz problem?

-...No jak to gdzie?

-Jin. – Powiedziałem stanowczo, przeciągając chłopaka na moje kolana, na co popatrzył na mnie niezrozumiale.

-Jesteśmy razem już jakiś czas. Kochamy się i naprawdę czuje się szczęśliwy przy tobie. Mam nadzieję, że ty przy mnie też, bo chyba bym się załamał, jakby było inaczej. – Jin przewrócił oczami, uśmiechając się słodko i delikatnie cmokając mnie w kącik ust.

-Do czego zmierzasz mój przyszły mężu? – Zapytał i zachichotał, a ja nie mogłem się na ten widok nie rozczulić.

-Do tego żebyś spakował swoje rzeczy i przeprowadził do mnie.

-Ale jak to? Chcesz bym z tobą zamieszkał?

-Oczywiście, a ty nie chcesz?

-Yonnie... Jasne, że chce. Kocham cię.

-Ja też ciebie kocham. – Złączyłem nasze usta w romantycznym pocałunku, który nie trwał niestety tak długo, jakbym chciał.

Z oddali zaczęły dobiegać jakieś dziwne hałasy. Drobny dzieciak biegł przez polanę z łysą głową i jakimiś rzeczami w rękach. Pokrzykując jakieś dziwne zwroty typu ,,hokus pokus łysa pała zapierdole ci sandała" albo ,,hokus pokus łysy łeb ale z ciebie niezły zjeb".

Nie wnikam

**************

Dzisiaj rozdział z paringami pobocznymi I hope you enjoyed it♥

Miłego i do następnego♥

Ps Mam takie zakwasy, że chodzę, jak kaczka. Zaufajcie mi przezabawny widok hihihi♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top