18 - Unexpected Confession



Jimin pov.

-No ja też cię lubię.

Po moich słowach wypowiedzianych na jednym wdechu Jungkook zmienił nasze pozycje. Teraz chłopak górował nade mną, a ja czułem się zawstydzony, ale jednocześnie dumny ze swojej odwagi. Udało mi się powiedzieć to, co chciałem i nie zostać przy tym wyśmianym.

Idealnie

-Bardzo? – Zapytał zniżają swój głos, przez co przeszły mnie ciarki.

-Tak... - Szepnąłem, gdy Kook zaczął się do mnie zbliżać, pokonując dzielące nas centymetry bez problemu.

-Bardzo, bardzo? – Dopytał, będąc już naprawdę blisko.

-Jesteś głupi, czy głupi? – Zapytałem przewracając figlarnie oczami.

-Raczej zauroczony, albo już nawet zak...

-Ognisko! Chodźcie, bo pan Kim wam nogi z dupy powyrywa!

Jungkook zamknął oczy ewidentnie zdenerwowany. Niechętnie wstał, pomógł mi się podnieść i wyszedł z namiotu bez słowa naburmuszony.

-Chłopaki chodźcie, bo zeżrą wszystkie najlepsze kiełbasy! – Krzyknął Hoseok materializując się znikąd koło nas. Zapieliśmy namiot i nadal niepocieszeni tym, że nam przerwano ruszyliśmy w stronę miejsca, gdzie zostało rozpalone ognisko.

Było mi trochę przykro, bo po moim wyznaniu chciałem jednak dostać trochę czułości, a dostałem... W sumie nic. Powiedziałem Jungkookowi to co chciałem, ale prawda jest taka, że ja nie tylko go lubię, ale do wyznania tego musiałby mnie już zmusić, albo wyprowadzić z równowagi.

Chcieliśmy usiąść koło siebie na kłodzie, kiedy podbiegł do nas wychowawca.

-Jimin przepraszam cię, ale te wszystkie produkty zawierają to coś ze skomplikowana nazwą, którą napisała mi twoja mama! – Zaczął panikować, a ja już doskonale wiedziałem, co to oznacza...

-Czyli nie mam co zjeść? – Zapytałem wewnętrznie płacząc, bo naprawdę byłem głodny.

-Niestety i ten mały, czekaj gdzie on jest... O Minhyuk! Jimin ma to samo, co ty. Możecie iść do sklepu razem. Wiecie gdzie, to niedaleko mijaliśmy go w drodze powrotnej.

-Yhhh no dobrze panie Kim, ale jutro proszę o tym pamiętać.

-Oczywiście. Jungkook siadaj do ogniska.

-A czy Jungkook może iść ze mną? Znaczy z nami. – Spojrzałem przelotnie na dzieciaka, który patrzył na mnie maślanymi oczami.

-Jungkook? – Zaskoczony pan Kim spojrzał na wyższego chłopaka, który stał koło mnie.

-Z miłą chęcią pójdę. – Odezwał się czarnowłosy obejmując mnie ramieniem.

-No dobrze idźcie już, bo się ściemnia.

Pokiwaliśmy głową i ruszyliśmy do sklepu. Mały chłopak z młodszej klasy gadał przez całą drogę. Razem z Jungkookiem, który dyskretnie złapał mnie za rękę przewracaliśmy regularnie oczami. Dzieciak był nie do zniesienia. Dobrze przynajmniej, że szedł trochę przed nami, bo nie widział spojrzeń i gestów jakie posyłaliśmy sobie nawzajem.

W końcu dotarliśmy do sklepu. Jeszcze tylko przeżyć drogę powrotną i możemy zająć się sobą...

-Jimin fajnego masz ochroniarza! On tak chodzi za tobą cały czas? No nie ważne. Masz tu listę i pieniądze. Kup Jiminowi to samo, bo zapewne z tych rzeczy tylko to tutaj mają.

-Co? – Zapytał Jungkook, patrząc krzywo na rozwrzeszczanego dzieciaka.

-No idź, bo ja muszę porozmawiać z Jiminem. – Próbowałem jakoś przekazać czarnowłosemu, żeby nie zostawiał mnie samego z tym szajbusem, ale niepewnie spojrzał jeszcze raz na mnie i na dzieciaka, po czym odwrócił się i pognał biegiem do sklepu.

Błagam Jungkook tylko szybko

Jungkook pov.

Całą drogę zaczepiałem Jimina, który nie pozostawał wcale dłużny. Pozwoliłem sobie dyskretnie złapać go za rękę, by ten mały pryszcz nie zaczął plotkować po powrocie. Jak najszybciej pakowałem wszystkie produkty do siatki. Martwiłem się o blondynka, którego właściwe byłem zmuszony zostawić z kurduplem.

Wyleciałem ze sklepu jak strzała i stanąłem, jak zamurowany, widząc, że ten mały pokurcz próbuje pocałować mi Jimina!

Zerwałem się do biegu widząc, że blondyn próbuje się wyrwać. Pierwsze co zrobiłem to złapałem za szmaty przykurcza i odciągnąłem go od mniejszego chłopaka.

-Co ty mu kurwa robisz?! – Krzyknąłem rzucając w niego jego siatką z produktami.

-Zostaw nas, nie widzisz, że my się kochamy! Jimin hyung jest mój! Wiem, że chciałbyś go mieć, ale powiedział mi, że jesteście tylko przyjaciółmi dryblasie!

-Powaliło cię, spierdalaj stąd dopóki możesz. – Rzuciłem prawie warcząc ze złości. Chyba podziałało, bo gnojek zebrał szybko wszystkie rozsypane artykuły z ziemi i wskoczył do jakiegoś samochodu pełnego facetów z brodami krzycząc...

-A bierz go sobie napaleńcu, odkochałem się!

-No pojebany... - Mruknąłem, zaraz po tym od razu przenosząc wzrok na Chima.

-Wszystko okay? – Zapytałem.

-Teraz już tak. – Odpowiedział delikatnie się we mnie wtulając, a wtedy coś we mnie pękło.

-Teraz... A wiesz co? Mam tego dosyć! Najpierw mnie kusisz, zwodzisz, a potem nazywasz mnie swoim zasranym tylko przyjacielem. Mam tego po dziurki w nosie, bo latam za tobą w chuj czasu, pokazuje na każdym kroku, że mi zależy, a kiedy jestem już tak blisko, to nagle mnie odtrącasz, a wiesz, co jest w tym najgorsze?!

-Niby co idioto!

-To, że cię kocham, jak głupi!

Odwróciłem się wkurwiony nie tylko na Jimina, ale też na samego siebie. Mimo tego, że nie chciałem mówić mu tego w takiej sytuacji i okolicznościach, to nie mogłem już wytrzymać, bo skumulowało się to we mnie, aż za bardzo.

-Jungook! Jungkook kurwa zatrzymaj się! – No teraz to mnie zamurowało. Odwróciłem się nie dowierzając, że Jimin użył takich słów.

Zdyszany i zdenerwowany chłopak zatrzymał się centralnie przede mną, sztyletując mnie wzrokiem, za którym nie chowało się nic dobrego.

-Jesteś ślepym debilem! – Po krótkiej chwili, w której blondyn łapał oddech, zaczął krzyczeć tak, jak wcześniej ja to zrobiłem.

-Może i jestem. Nie musisz mnie ranić. Nie ma tutaj publiczności, jak w szkole, dlatego daruj sobie. Już wystarczająco moje serce się złamało.

-Daj mi dojść do słowa i nie pieprz głupot. – Powiedział już spokojniej, na co niechętnie pokiwałem głową, szykując się mimo wszystkiego na najgorsze.

-Biegłem za tobą przez cholerne prawie pół kilometra, zamieniłem się przy tobie w miękką kluchę, dawałem sobie pomagać w najprostszych czynnościach, nosić na rękach, przytulać i całować... A ty nawet nie chciałeś mnie wysłuchać po tym wszystkim i zacząłeś prawie biec spod tego sklepu, nawet na mnie nie czekając.

-To wszystko? – Zapytałem, a gdy nie otrzymałem odpowiedzi to wznowiłem swoją wędrówkę, lecz już zdecydowanie wolniejszym tempem.

-Jungkook!

-CO?! – Odwróciłem się krzycząc, bo już naprawdę nie wytrzymywałem z nerwów.

-Kocham cię!

********************

Ahh w tym rozdziale dużo się dzieję, mam nadzieję, że również podoba się wam tak samo, jak mi.♥

Jutro nowy rozdział Pure Love♥

Jak wam minął tydzień? Moja wakacje niestety dobiegają końca ;(

Miłego♥

Ps Większości było obojętne, albo woleliście tytuły po angielsku i ja też chyba tak preferuję, więc zostaje tak, jak jest♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top