16 - School Trip


Jimin pov.

Od sytuacji, która zdarzył się pod prysznicem byłem zły. Nie na Jungkooka, ale na siebie. Czuje się w stosunku do niego trochę nie fair, bo czarnowłosy powiedział mi, że mu się podobam, a ja gdybym wtedy nie był strasznie zazdrosny, to sam bym mu o tym nie powiedział. Dzisiaj Kook wyznał, że mnie lubi, a ja jak debil nazwałem go tylko swoim przyjacielem.

Oczywiści jest moim przyjacielem, ale jest też ślepy, bo nie dostrzega moich starań przekazania mu, że ja czuje dokładnie to samo, bo prawda jest taka, że cholernie go lubię. Gdy mnie całuje, to czuje jego przyśpieszone bicie serca, namiętność, którą w to wkłada rozpala mnie do granic możliwości, a wbrew gwałtownym uniesieniom nadal dotyka mnie tak delikatnie, jakbym był z porcelany. Po prostu Jungkook idealnie wie, co zrobić, bym czuł się najlepiej w jego ramionach. Dlatego też postanowiłem po tym wszystkim do niego pójść. Poniekąd chciałem się upewnić, co do moich uczuć, ale myślę, że ten czas, który spędziliśmy razem niewiele zmienił, oprócz tego, że teraz ledwo się powstrzymuje, by go nie sprowokować do rzeczy, na których samą myśl robi mi się niebezpiecznie gorąco.

Zamknąłem drzwi na klucz. Podniosłem wielki plecak i wyszedłem przed bramę posiadłości. Moi rodzice wyposażyli mnie przed wyjazdem w delegację we wszystkie potrzebne drobiazgi. Zadzwoniłem jakieś dziesięć minut temu po taksówkę, która ma mnie zawieść na miejsce zbiórki, więc zaraz powinna być.

Już widziałem z daleka nadjeżdżający pojazd. Podniosłem się. Dźwignąłem plecak i gdy taksówka się zatrzymała otworzyłem drzwi, z zamiarem poproszenia o pomoc, ale wtedy przede mną pojawił się znikąd Jungkook, który odprawił kierowcę, który widać było, że nieźle się wkurzył.

-Jungkook, co ty robisz? I jak ja się teraz dostanę na miejsce zbiórki? – Zapytałem, delikatnie się czerwieniąc z powodu jego bliskości.

-Jedziesz ze mną. Mój tata nas zawiezie. I nie przyjmuję odmowy. – Powiedział, a ja nie mogłem się nie zgodzić, z braku innego wyjścia, oczywiście...

Chłopak podniósł mój plecak i założył go sobie na jedno ramię, drugą ręką objął mnie i razem ruszyliśmy na drugą stronę uliczki, gdzie przy samochodzie czekał tata Jungkooka. Już wiem po kim ma ten króliczy uśmiech.

-Dzień dobry panie Jeon. – Przywitałem się grzecznie, kłaniając.

-Och witaj Jimin. Miło cię wreszcie poznać. Jungkook opowiadał mi o tobie i jak się poznaliście.

-Mi też jest miło panie Jeon.

-Tak między nami, to znając Jungkooka, możesz mi już mówić tato. – Powiedział ściszonym głosem, gdy obiekt naszej rozmowy pakował mój plecak do bagażnika, jednego z samochodów stojących na podjeździe.

Na szczęście chłopak szybko skończył, a ja zdążyłem opanować moje rumieńce, na słowa pana Jeona.

-Jedźmy już, bo się spóźnimy. Raz, dwa wsiadajcie.

Jak powiedział tata Jungkooka, tak też zrobiliśmy i już po chwili mijaliśmy kolejne równie ładne domy, co nasze na tym osiedlu. W pewnym momencie, kiedy nasz ,,kierowca" włączył radio Jungkook przysunął się trochę do mnie i nachylił, szepcząc mi do ucha...

-Ładnie wyglądasz. – Zacisnąłem ręce w pięści, przez skrępowanie. Jak on mógł tak swobodnie mnie podrywać, kiedy w samochodzie był jego ojciec!

Upewniłem się, że pan Jeon jest skupiony na jeździe i dyskretnie, ale celne uderzyłem Jungkooka w brzuch, na co chłopak skrzywił się nieznacznie, trochę ode mnie odsuwając. Na szczęście, bo jeszcze posunęlibyśmy się za daleko...

Dojechaliśmy na miejsce zbiórki. Jungkook, jak to Jungkook nie pozwolił mi nawet wziąć swojego plecaka, samemu za to zabierając dwa, bez większego wysiłku, na co machający nam jego tata pokiwał głową z uznaniem. Chyba był dumny z Kooka, że ten tak mi pomaga.

Szybko poszło. Pakowanie dużych plecaków do autokaru, sprawdzanie listy obecności i zajmowanie miejsc w autokarze. To ostatnie zrobiłem, kiedy Jeon poszedł spakować nasze bagaże. Mam tylko nadzieję, że nie zapomni zabrać mniejszej torby z moimi przekąskami, bo go normalnie wykopie.

Ktoś zajął miejsce koło mnie, a ja myśląc, że to Jeon odwróciłem się do niego, z zamiarem przetłumaczenia mu, że przy swoim tacie nie powinien tak blisko się do mnie przysuwać, ale okazało się, że to wcale nie on.

-Cześć Jimin, chcesz żebym tutaj siedział co nie? – Pffff, skąd ten wieśniak się urwał?

-Nie, nie chce. To miejsce jest zajęte. Spieprzaj do swoich bezmózgich kolegach, gadać o siłowni. – Za jego plecami usłyszałem dobrze mi znany głos. Lubię, kiedy Jungkook wykorzystuje swoją siłę fizyczną, by walczyć o swoje... Bo w pewnym sensie jakaś część mnie już do niego należy i nie mogę zaprzeczać.

-A ty, to co Jeon. Tobie mięśni też nie brakuje, a ja chce siedzieć z fajną dupą dzisiaj i chu...

Tak, i w tym momencie Jeon podniósł tego wieśniaka i rzucił nim na jakieś siedzenia po drugiej stronie. Ten tępy frajer upadł na jakieś dziewczyny, które Jungkook grzecznie przeprosił, szepcząc coś jeszcze natrętowi na ucho, który podniósł się ociężale i zwrócił do mnie.

-Przepraszam za moje zachowanie. Już nie będę cię nachodził. – Spojrzał jeszcze przestraszony na mojego Kooka i uciekł na tył autokaru.

Jungkook usiadł koło mnie i podał mi moją podręczną torbę, w której miałem jedzenie.

-Dziękuje Jungkookie, ale musisz uważać, bo pamiętaj, że ten wieśniak ma też równe głupich kumpli.

-Ja też mam. Nikt nie będzie cię obrażał.

-Przyzwyczaiłem się do takich tekstów. Zawsze sobie radziłem, ale Tae mnie wystawił, bo usiadł z Hoseokiem, dlatego ten wieśniak miał taką okazję.

-Nie przejmuj się. To normalne, że chciał usiąść ze swoim chłopakiem. Yoongi nawet załatwił, że Jin jest jednym z opiekunów i teraz siedzi na samym przodzie i daje się karmić jogurcikiem. – Obydwoje parsknęliśmy śmiechem. Yoongi wydawał się zawsze zimny, zrównoważony i niedostępny, a tym czasem pojawił się Jin, który znosi wszystkie granice naszego Yoongiego.

Jechaliśmy już drugą godzinę. Rozmawiałem sobie z Jungkookiem, który miał na swoim telefonie genialne memy. Momentami miałem wrażenie, że popłaczę się ze śmiechu, zresztą tak jak Jeon, który szczerzył się jak opętany.

Po godzinnej zabawie byłem tak zmęczony, że trzymałem swoje dłonie owinięte wokół całej długości ręki Jungkooka i opierałem wygodnie głowę na jego ramieniu. Chłopak zamiast trzymać dłoń, tak jak trzymał, to ułożył na moim udzie, delikatnie je gładząc, co sprawiało mi tylko przyjemność, więc nie zwracałem mu uwagi.

-Jimin... Jiminnie... Wstawaj słońce, bo już jesteśmy na miejscu. – Usłyszałem, jak ktoś mnie budzi, więc z wielkim trudem otworzyłem oczy.

-Zasnąłem? – Zapytałem, przecierając piąstkami zaspane oczy.

-Tak, chodź.

Teraz dopiero zauważyłem, jak bardzo byłem wtulony w Jungkooka, przez co moje policzki, jak zresztą zawsze przy nim zaczęły żyć swoim życiem. Właściwe przykleiłem się do niego, jak jakaś koala potrzebująca czułości, ale mniejsza o to.

Z trudem wyczołgałem się z autobusu i od razu do ucha została mi wykrzyczana przez pana Kima bardzo istotna informacja.

-Każdy jest w namiocie z tym, z kim siedział i nie przyjmuje żadnych sprzeciwów!


***************

Mam nadzieję, że się podobało ♥

Czytaliście już nowy rozdział Pure Love?

Miłego♥ 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top