3. Ile razy to robiliście?

Tydzień minął mi... Tak naprawdę nie wiem kiedy. Skupiłam się na przygotowaniach do castingu. Nie było łatwo, ale Matt naprawdę był dobrym aktorem. Chociaż nie wyglądał.

Ćwiczyliśmy rolę na każdej możliwej przerwie, w czasie obiadu i na boisku. Wszędzie, gdzie się tylko dało.

Oboje mocno angażowaliśmy się w scenariusz i obojgu nam zależało na dostaniu się do grupy.

Kiedy w końcu przyszedł czas castingu, denerwowałam się jak nigdy wcześniej. Pani Holland wyglądała groźnie siedząc na widowni z kubkiem kawy w ręku i skupiając się na każdym ruchu i słowie, jakie wypowiadał aktor.

Wzięłam parę głębokich wdechów. Musiałam się opanować. Od tego dużo zależało. A wtedy nie byłam przed tłumami. Miałam przed sobą własną grupę i wykładowcę.

Pani Holland wskazała na mnie i Matta, a ja spojrzałam w oczy chłopakowi. Zblokowaliśmy wzrok. W naszych oczach był jeden przekaz.

"Nie spierdol tego".

A zatem weszliśmy na scenę, która nagle wydawała się osiem razy większa niż ostatnio. Nie patrzyłam na widownię, chociaż doskonale odczuwała wzrok Pani Holland.

Przełknęłam ślinę patrząc na Matta, żeby dał mi jakiś znak. Co mamy robić i kiedy?

Podczas prób wszystko szło dobrze, chociaż robiliśmy wiele podejść do pocałunku i tylko dwa razy naprawdę to zrobiliśmy. Collen powiedziała kiedyś, że musimy to traktować jak pracę. Jesteśmy aktorami. To tylko praca.

Nie musiałam udawać tej niezręczności jaka była w Baby podczas pierwszych kilkunastu sekund sceny.

W głośnikach rozbrzmiała piosenka "She's Like The Wind" Patrika Swayze i to wtedy musiałam zebrać się w sobie, żeby zagrać scenę jak w filmie.

Nie mieliśmy przed sobą tekstów, nikt nam nie podpowiadał. Ostatni raz przełknęłam ślinę i oparłam głowę na klatce piersiowej Matta. To znaczy Johnny'ego. Położyłam dłonie na jego talii, podczas gdy on pocałował czubek mojej głowy. Tak jak to było w scenariuszu.

- Nigdy nie będę żałować - powiedział, a ja musiałam powstrzymać uśmiech. Przez moment poczułam się jakbym była Baby. I przeżyła taką miłość jak ona.

Matt potarł moje ramiona, a ja spojrzałam mu w oczy. Wtedy z prawdziwymi uczuciami, ponieważ wczułam się.

- Ani ja - przechyliłam lekko głowę, pozwalając mu lekko mną kołysać. I wtedy bum. Wróciło do mnie życie. Teraz scena pocałunku. Matt widział, że wypadłam z roli, więc szybko ujął moje policzki i pocałował mnie zanim zdążyłam się uśmiechnąć.

Cholera! Wyszło tak jak w filmie. Dokładnie tak samo. Wtedy Johnny też się spieszył. Nie było to dla nich naturalne tak samo jak i dla nas nie jest.

Matt chwilę trzymał usta na moich i nawet nie było to dla mnie nie wygodne. Musiałam zaczekać aż to on się odsunie, bo znowu, tak było w scenariuszu.

Gdy to zrobił, zachowałam kamienną twarz.

- Do zobaczenia - powiedział i wyminął mnie. Śledziłam wzrokiem za jego nogami i później spojrzałam na własne buty, zakładając dłonie ze sobą.

Matt podszedł do krzesła, które robiło nam za samochód i usiadł na nim. Wtedy oboje spojrzeliśmy na Panią Holland.

Zabrakło mi tlenu w piersi, więc wzięłam głęboki oddech. Nie byłam pewna czy wstrzymywałam oddech przez całą scenę. Czy to w ogóle możliwe? Prawdopodobnie bym zemdlała. Byłam też tego bliska, kiedy Pani Holland patrzyła na nas. I... Nic. Patrzyła. Wodziła wzrokiem ode mnie, do Matta.

Przy poprzednich parach od razu mówiła "nie wchodzisz" lub przeciwnie, dlatego moje serce wykonało dwa salta.

W końcu otworzyła usta, odkładając kubek. Ale zrobiła to tylko po to, aby wstać z siedziska i zacząć klaskać. Ja i Matt popatrzyliśmy po sobie. Cała grupa wydawała się być tak samo zdezorientowana jak my.

Nie wiadomo czy bije brawo, bo byliśmy tak śmieszni czy dlatego, że naprawdę zrobiliśmy to dobrze.

Tym bardziej, że miała pokerową twarz.

- Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby ktoś na pierwszym roku tak dobrze odwzorował tak trudną scenę, jaką jest pożegnanie Baby i Johnna - powiedziała, gestykulując energiczniej.

Matt przyłożył dłoń do serca. Pomyślałam, że zaraz mi tam zemdleje. Pani Holland weszła na scenę, więc dołączyłam do Matta w zawale serca.

Czemu ciągle wydawało mi się, że zaraz nam powie, że źle i że nie wchodzimy?

- Miałam obawy, że dałam wam zbyt trudne wyzwanie. Czasami moi uczniowie na piątym roku nie potrafią obyć się z tą sceną. Ale teraz widzę, że nie miałam racji. Padło na odpowiednie osoby.

- Dostaliśmy się? - zapytał Matt.

Pani Holland spojrzała na niego z politowaniem, ale ostatecznie pokiwała głową, więc zapiszczałam radośnie i wskoczyłam na chłopaka.

Matt uniósł pięść w górę jak zwycięzca i spojrzał na grupę, ale za bardzo nie wiedziałam entuzjazmu. Chłopak odchrząknął i poprawił okulary.

- Ale będę was miała na oku - wskazała na naszą dwójkę. - Nie będziecie mieli łatwo. Zrobię z was aktorów stulecia.

- Nie wierzę, że Ci tak powiedziała - Collen zarzuciła kłamstwo Mattowi, a ja zasłoniłam dłoń ustami chichotając.

- Serio! Myślałem, że dostanę udaru! - wykrzyknął chłopak, a Collen rzuciła mu wątpliwe spojrzenie.

- Byłam tam, Collen - odezwałam się bawiąc się rurką od napoju. Byliśmy w Starbucksie, gdzie siedziałam obok Matta i Collen. Aaron siedział na przeciwko swojej dziewczyny, co sprawiło, że przez przypadek dotknął nogą mojej łydki zamiast jej, więc było dziwnie, ale nie przejęłam się, ponieważ Jake siedział na przeciwko mnie i pytał o pocałunek z Mattem.

- Ile razy to robiliście? - uśmiechnął się rozbawiony, po czym wziął rurkę od napoju w usta. Próbowałam nie patrzeć. Nie udolnie.

- Uhm, coś koło czterech? - spojrzałam na Matta, który kiwnął głową, po czym wróciłam wzrokiem do Jake'a. Wciąż na mnie patrzył, a ja czułam motyle w brzuchu. Nie oceniajcie mnie, jest naprawdę gorący.

- Fuj - Aaron zrobił minę, co spowodowało, że Matt go próbował kopnąć, ale trafił w nogę od stołu.

- Nie było tak źle - wzruszyłam ramionami. Matt spojrzał na mnie jakby zobaczył zbawienie. - Przecież to tylko gra.

- Posłuchała mnie - Collen uśmiechnęła się zwycięsko. - Tak szybko dorasta - udała, że ociera łzę z policzka.

- Powinnaś iść na aktorstwo - skomentował Jake, na co dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Wolę sport.

- Bo ja jestem w jej grupie - powiedział Aaron uśmiechając się cwaniacko, a Collen rzuciła mu spojrzenie. Uśmiechnęła się łagodnie. Miałam ochotę zrobić "ooooo", ponieważ byli uroczy.

Zauważyłam, że Aaron naprawdę mało się udziela w rozmowach, ale jest zabawny i patrzy na Collen jak na cud i objawienie, więc lubię go.

- Tak właściwie to gdzie Courtney? - zapytałam, kiedy od dwóch godzin nie było jej na Messengerze, co kompletnie nie było w jej stylu.

- Powiedziała, że idzie na trening do cheelrederek - odparła Collen, kiedy chłopaki mówili o jakimś meczu, który miał być za tydzień.

- Nie wiedziałam, że jest jedną z nich - rzuciłam zdziwiona. Raczej by mi o tym powiedziała.

- Nie jest. Wkręciła ją jakaś laska z czwartego roku, żeby Court zobaczyła jak to jest i w ogóle.

Uniosłam brwi. Courtney jako cheelrederka? Widzę to.

- Powinnaś spróbować.

- Na pewno nie - zaśmiałam się trochę zbyt głośno. Pół Starbucksa się na mnie popatrzyło jak na upośledzoną psychicznie. W tym Jake, ale byłam zbyt zajęta nie śmiesznym żartem Collen.

- Przecież wyglądasz jak modelka i sama mówiłaś, że kiedyś tańczyłaś balet!

- Co w związku z tym?

- To prawie to samo - wzruszyła ramionami, a ja przewróciłam oczami.

- Ale co? - zapytał Matt, poprawiając okulary. Zostawiły mu odcisk na nosie.

- Deli powinna być cheelrederką - odparła Collen z pewnością siebie.

Umówmy się - robić różne dziwne pozy i układy przed masą ludzi, to nie moja broszka. Co innego aktorstwo, tam się głównie mówi albo śpiewa.

- Czemu nie? - zapytał chłopak, więc mu wyjaśniłam, a on zrobił minę.

- Powinnaś spróbować. Idź na trening. Courtney cię wkręci - Collen nie dawała za wygraną, więc uśmiechnęła się zadziornie i spojrzała na Jake'a.

- Jake, Delilah powinna iść na cheelrederkę?

Nie zrobiła tego. Chciałam ją udusić. Czemu zapytała jego? Od razu poczułam rumieńce na policzkach, więc napiłam się swojego Ice Tea w nadziei, że pomoże mi się ochłodzić.

- Jasne - prawie się udusiłam tą cholerną herbatą, kiedy Jake to powiedział.

Matt dwa razy klepnął moje plecy. Przy czym raz tak, że prawie wyplułam płuca.

- Widzisz? - zagaiła Collen. - Powinnaś iść - założyła ręce na piersi i oparła się o pierś Aarona. Zrobiła minę typu "szach mat suko", więc nie miałam nic do dodania i poddałam się. Co nie oznacza, że przyznałam jej rację, bo nigdy nie zostanę cheelrederką.

Później tego dnia, kiedy zajęcia się skończyły, Jake poinformował mnie, że będzie impreza w bractwie Kappa i powinnam przyjść.

- Takie imprezy są co piątek, więc przyzwyczai się - dodał jeszcze, po czym wsiadł do samochodu i odjechał zostawiając mnie na parkingu z Collen. Aaron już siedział w aucie i czekał na dziewczynę, ale ona miała jeszcze do mnie parę słów.

- Jedziesz do domu?

- Tak.

- Boże, dziewczyno, naprawdę będziesz dojeżdżać taki kawał?

- A mam wybór? - wzruszyłam ramionami. - Nadal nie mam kasy.

- Cholera - skrzywiła się - Mogę Ci dać parę ubrań, więc nie będziesz musiała jechać, ale jesteś taka mała...

- Collen - uśmiechnęłam się łagodnie do dziewczyny. Była taka urocza. Ale nic się nie stanie, jeżeli przejadę do domu. - Dziękuję, nie trzeba. Poradzę sobie.

- Jak chcesz. Ale musisz znaleźć pracę. Albo tanie mieszkanie. Nie możesz tak dojeżdżać cztery lata - otworzyła drzwi od samochodu. - Pa - posłała mi buziaka, na co się uśmiechnęłam. Później wsiadła na miejsce pasażera i Aaron odjechał.

Zostałam sama na prawie pustym parkingu. Może nie całkiem sama, bo od tamtej pory aż do zdjęcia butów w domu, była ze mną myśl o pracy.

- Hej - powiedziałam do pustego pomieszczenia, ale zaraz Emily wystawiła głowę z łazienki.

- Hej. Co tam?

- Zdałam casting - powiedziałam wchodząc do łazienki, gdzie kobieta prostowała włosy.

- O - sapnęła zadowolona. - Cholera, trzeba to opić. MIKE!

Mój brat pojawił się w łazience sekundę później.

- Delilah jest aktorką!

- Zdałaś? - zapytał ucieszony, ale jednak z niedowierzaniem. Pokiwałam głową, więc przytulił mnie mocno. Naprawdę mocno.

- Musimy to opić. Idź do sklepu - poleciła Emily, a ja musiałam jej powiedzieć.

- Właściwie to... Idę dzisiaj na imprezę.

- Gdzie? - mój brat miał w sobie takie coś. Osobiście nazywałam to "radar zagrożeń", bo za każdym razem, gdy gdzieś z kimś wychodziłam, zadawał mnóstwo pytań i starał się przemówić mi to, co już wiedziałam. Narkotyki nie, nie upij się, uważaj z kim rozmawiasz i takie tam.

- W bractwie na uczelni. Spokojnie, będę z Collen i Mattem. Znasz go. W sensie... Ze zdjęcia.

Uniósł podejrzliwie brew, ale Emili go uspokoiła. Zawsze to ona była ta luźniejsza i na więcej mi pozwalała. Chociaż Michael tak naprawdę nie zabraniał mi dużo. Był zdania, że mam własny rozum.

Emily pomogła mi wybrać ubrania na imprezę. Skończyłam z kozakami ponad kolano, bo czemu nie? Emily stwierdziła, że nigdy w nich nie wychodzę, a na takich imprezach wszyscy ubierają właśnie takie rzeczy. Też była na studiach, więc zaufałam jej. Do tego koszulka oversize, która robiła mi za sukienkę.

https://images.app.goo.gl/ChNEVPpjbWjamGo7A

Stresowałam się. Tym bardziej, że miał tam być Jake, na którego punkcie zupełnie mi odbiło. Był słodki i naprawdę fajny. Szkoda, że nigdy na mnie nie spojrzy w ten sposób.

Na imprezę dotarłam około godziny dwudziestej, co oznaczało, że całe wydarzenie trwało około godziny. Muzyka biła po uszach jak tylko wyszłam z samochodu.

Mogłam powiedzieć, że pół studentów z Manhattan College przyszło do bractwa na tą noc, ponieważ już na trawniku przed domem, podjeździe i przy drzwiach stała masa osób.

Zauważyłam, że tylko grupa na podjeździe paliła papierosy/e-papierosy. Całkiem spora grupa.

Oczywiście nie dołączyłam do nich, bo nikogo znajomego w niej nie było. Jakiś chłopak z czarnymi włosami i piegami na nosie zagwizdał na mnie, gdy próbowałam wejść do domu. Ostatecznie zagrodził mi drogę.

- Heeeej - zagruchał, opierając się tyłem o drzwi. Zauważyłam skręta w jego dłoni, więc tak. To dużo wyjaśniało.

- Hej - uniosłam brew zakładając ręce na piersi. Nie miałam ochoty na poznawanie nowych osób na haju. - Chcę przejść.

- Chcę cię poznać - odparł i zaciągnął się dymem ze skręta. Chwilę przytrzymał go w ustach, po czym wypuścił na mnie. Ten zapach przyprawiał mnie o ciarki na plecach.

- Zejdź mi z drogi.

- Zabrzmiało groźnie - zaśmiał się.

Jestem dla ciebie żartem?

- Nie zejdę. Co zrobisz? - uniósł brwi z wyzwaniem w oczach.

- Czuję, że uderzę cię w twarz - powiedział ktoś, kogo głos dobrze znałam. Courtney pojawiła się na horyzoncie, a razem z nią Matt trzymający trzy opakowania pizzy.

Chłopak, który zagradzał mi wejście skrzywił się na widok Courtney, a później przewrócił oczami i zszedł mi z drogi.

- Dzięki - powiedziałam do Courtney, a a ta mnie przytuliła na powitanie.

- Nie ma za co kochanie. W ogóle to masz wpierdol, bo to ja miałam być gwiazdą wieczoru - zaśmiałam się na jej słowa. Dziewczyna ubrała na siebie krótkie spodenki jeansowe, kabaretki, bluzkę z logo Metalici i białe kozaki na słupku.

Pomogłyśmy Mattowi z drzwiami, żeby mógł bezpieczne dostarczyć pizze do kuchni. W środku bractwa było jeszcze więcej osób. Żeby dostać się za Mattem, musiałyśmy z Courtney przeciskać się między ludźmi. Kilka osób było już pijanych lub zjaranych, ale nie było tak źle jak się spodziewałam.

W kuchni Aaron siedział na stołku barowym przy wyspie kuchennej, a na jego kolanach Collen. Dziewczyna uśmiechnęła się na nasz widok, więc się z nią przywitałyśmy pocałunkami w policzek. Aaron odsunął się dość zabawnie, żeby czasem nasze usta nie wylądowały na nim.

Matt odstawił pudełka z jedzeniem na blat i otworzył jedno z nich.

- O cholera. Jestem głodny - powiedział i oblizał się, na co zaśmiałam się zakrywając usta dłonią.

- Hej, miałeś pokroić, a nie się na nią ślinić - powiedział Aaron i wsadził sobie w usta papierosa. Później zorientowałam się, że to skręt.

Czy każdy na tej imprezie (oprócz mnie) pali marihuanę?

- KTO POWIEDZIAŁ ALKOHOL DZIWKI?!!!

Spojrzałam na wejście do kuchni, gdzie zobaczyłam Kiyana. Nie wyglądał na pijanego lub spalonego. To po prostu Kiyan.

- Chyba ja - Courtney podniosła dłoń i wzięła od chłopaka trzy butelki wina. Ze zdziwieniem patrzyłam jak białowłosy chłopak wyjmuje jeszcze dwie butelki wódki z kieszeni kurtki i jedno piwo z kieszeni spodni.

- A to? - Matt wziął butelkę piwa w dłoń i zaczął czytać. - 2% - zaśmiał się, gdy Kiyan wyrwał mu butelkę z rąk.

- Nie interesuj się, bo w mordę - odgryzł Kiyan.

Nie miałam czasu patrzeć na nich, ponieważ Court zapytała czy chcę wina, a ja musiałam odpowiedzieć, że prowadzę.

- Jak to? - Collen, Court i Aaron zapytali niemalże w jednym czasie i wszystkie spojrzenia padły na mnie.

- No muszę wrócić do domu. Jakoś - założyłam kosmyk włosów za ucho. Czułam się jakaś dziwna pod ich spojrzeniem. To naprawdę takie nienaturalne?

- Zostań na noc. Jest piątek, masz jutro zajęcia?

Pokręciłam głową na nie.

- No to Kiyan, nalej jej wina! - Court rozkazała, a chłopak zabrał się do pracy.

- Ale ja naprawdę muszę być w domu przed rankiem - zaznaczyłam. Mój brat powiedział wyraźnie. "Dobrze, ale o 6 masz być w domu".

- Bo? - zapytał Kiyan.

- Mój... Brat...

- O cholera, Deli, jesteś na studiach i dalej słuchasz dorosłych? - Kiyan nie mógł uwierzyć w moje słowa i prawdopodobnie uznał mnie na głupią lub dziecinną. Ale ja naprawdę musiałam być wtedy w domu.

- Kto słucha dorosłych?

Odwróciłam głowę w stronę drzwi. Jake właśnie wszedł do kuchni z kluczykami od samochodu w dłoni.

Stanął i patrzył po wszystkich wyczekując odpowiedzi. Nagle nikt nie ma nic do powiedzenia. A ja stałam i udawałam, że mnie nie ma.

- Delilah musi być rano w domu, bo jej brat kazał - powiedział Kiyan i to takim tonem, żeby wyszło, że jestem dziecinna. No może i byłam.

Jake zrobił minę i spojrzał na mnie, jakby dopiero wtedy zauważył, że tam jestem. Przyjrzał mi się dość dokładnie. Zwłaszcza moim kozakom. Przestąpiłam z nogi na nogę, bo czułam się przytłoczona jego spojrzeniem.

- Co za problem? - odezwał się wreszcie po paru długich sekundach. - Odwiozę ją. - powiedział i podszedł do blatu, gdzie zdjął skórzaną kurtkę.

Uchyliłam usta ze zdziwienia.

- Mam swój samochód - odezwałam się nieśmiało.

- Ale będziesz piła - zaznaczyła Court z miną "spróbuj powiedzieć inaczej". No więc nie mogłam powiedzieć inaczej.

- Ja i Kiyan o osiemnastej mamy spotkanie z dilerem w salonie samochodowym na Manhattanie, więc przyjedziemy po ciebie i weźmiesz samochód.

Kiwnęłam głową na tak, więc Kiyan ponownie krzyknął "CZY KTOŚ CHCE ALKOHOL", a ja zauważyłam, że mają różowe wino, więc skończyłam z kieliszkiem w ręce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top