2. Lubię krótkie sukienki.

Dotarliśmy na boisko. Właściwie były dwa, ale to większe zajmowali jacyś chłopcy, więc poszliśmy na drugie, mniejsze.

- JAKEMAISTER! - Kiyan krzyknął do kogoś na boisku, ale nie mogłam zobaczyć kto to, bo Matt stanął prosto przede mną. Zaczepiłam go, żeby się posunął i zobaczyłam prawdopodobnie Jake'a.

Postawny brunet z wieloma tatuażami, co było widać, bo miał na sobie tylko koszulkę bez rękawów, szorty koszykarskie i sneakersy na nogach. Szczególnie zwróciłam uwagę na wielki tatuaż kolorowego krzyża na wewnętrznej stronie przedramienia chłopaka. Miał też kolczyk w prawej brwi i uchu.

- To jest Deli - Kiyan powiedział wskazując na mnie, a Jake przyjrzał mi się trochę za długo. Poczułam się miażdżona przez ten wzrok. Zaczęłam zdzierać lakier z paznokci.

- Cześć - powiedział i uśmiechnął się łagodnie, co odwzajemniłam, machając mu lekko.

- Dobra, balanga, dawaj piwo.

- Prowadzisz - powiedziała Collen siadając na betonie, a ja odgapiłam od niej.

- Chuj - rzucił, podnosząc piłkę. - Matt mnie zgarnie.

- Chciałem pić!

- Jasne - prychnął białowłosy. - Jak zwykle radlerka? - rzucił piłkę w jego stronę, ale Matt złapał ją.

- Krew moich wrogów - odparł, rzucając piłkę do Kiyana tak, że ten dostał w głowę zanim zdążył się zorientować. Skończyli krzycząc i uprawiając zapasy na betonie.

Obserwowałam ich chwilę aż zobaczyłam, że Jake wyciąga do mnie rękę z piwem.

- Pijesz? - zapytał unosząc brwi.

- Prowadzę - odparłam i wtedy przewrócił oczami, wręczając piwo Collen.

- Wolałbym jechać na Edsall - rzucił naglę Aaron siedzący obok Jake'a na ławce.

- Co to Edsall? - zapytałam.

- Torowisko. Zwykle palimy tam zielone - odpowiedział Jake otwierając swojego energetyka.

- O - uniosłam brwi. Zielone? Ma rozumieć... Marihuana?

- Co? - Kiyan zakpił z mojej miny. - Nie paliłaś nigdy?

- Właściwie, to nie.

Ułożył usta w literę ''O'' i poklepał Aarona dwa razy w plecy.

- Ale będzie jazda!

- Co? - zapytałam, ale zostałam zignorowana, bo Collen zaczęła mówić.

- Nie dasz jej butli - powiedziała stanowczo, a Kiyan się żachnął.

- Czemu?

- Co to butla? - znowu się odezwałam, na co Matt postanowił w końcu mi odpowiedzieć.

- To takie... - spojrzał na Aarona. - Duże cygaro. No ogólnie jak nie paliłaś to rzyganie gwarantowane.

- Jak Kiyan dał to Mattowi na pierwszy raz, to zrzygał się na tapicerkę Jake'a - Court zaczęła się śmiać tak jak wszyscy, a ja byłam w szoku, że oni mieli takie przygody. Przecież marihuana jest nielegalna.

- Skąd w ogóle to bierzecie? - zapytałam.

- Hej, świeżynka, dowiesz się w swoim czasie - odparł Kiyan zapalając papierosa.

Siedzieliśmy tam, Matt i Kiyan w końcu nie pili, co było zabawne, bo naprawdę któryś z nich mógł to robić. Jake miał energetyka, Collen popijała Mirindę, a ja miałam Ice Tea jeszcze ze Starbucksa. Słuchałam ich rozmowy o jutrzejszych wykładach. Prawie każdy miał na siódmą rano. Oprócz mnie, bo jako jedyna z towarzystwa nie wybrałam sportu na dodatkowy przedmiot.

To nie była moja bajka. Jedyne, co mi wychodzi, to siatkówka, ale też nie jestem mistrzem.

- Ty co masz? - zapytała Collen Jake'a, gdy rozmawiali o przedmiotach dodatkowych.

Jake zapalał zapalniczkę tylko po to, żeby zaraz ją gasić i patrzeć jak płomień znika.

- Drugi mam śpiew.

- Ja też - powiedziałam podekscytowana, że możliwie będziemy razem w grupie, ale Jake powiedział, że prawdopodobnie nie, bo jestem nowa, a on już w poprzednim roku miał ten fakultet, więc jest zaawansowany.

Chłopaki stwierdzili, że będą grać w koszykówkę na chwilę przed tym, jak zaczął padać deszcz. Kiyan rzucił parę przekleństw, ale też przyznał, że czas się zbierać, bo dochodzi osiemnasta wieczorem, a on musi jeszcze odebrać klucze do akademika.

Collen i Aaron też się pożegnali, mówiąc, że są zmęczeni, ale Court stwierdziła, że po prostu chcą się pieprzyć. Okej, nie wnikam. Tak czy siak zostałam z nią, Mattem i Jake'iem.

- Jadę do bractwa, podrzucić cię? - Jake zapytał Courtney, a ta kiwnęła głową. - A ty?

Spojrzałam na niego. Był o wiele wyższy ode mnie, bo kiedy miałam metr pięćdziesiąt, dosięgałam mu ledwo do obojczyka. Musiałam zadzierać głowę, żeby popatrzeć mu w oczy. Teraz widziałam, że miał je ciemno brązowe. W ogóle miałam wrażenie, że jest gdzieś ze wschodu, bo miał ciemną karnację, ciemne oczy i włosy.

- Um, ja mieszkam na Manhattanie.

Zmarszczył czoło.

- Dojeżdżasz taki kawał? Nie lepiej ci wynająć akademika?

- Nie każdy ma na to pieniądze - powiedziała Courtney, a ja w duchu jej podziękowałam, że nie musiałam się do tego przyznawać. Jake uniósł brwi jakby był zdziwiony, ale ostatecznie kiwnął głową.

Pożegnałam się z nimi i wsiadłam do samochodu, wyznaczając drogę na nawigacji. Czułam, że dzisiejszy dzień był ciężki. Ale byłam szczęśliwa. Podobała mi się ekipa przyjaciół Courtney, ale nie koniecznie to, co robili. W sensie, nie jestem świętoszką, ale wydaje mi się, że mama dużo razy opowiadała mi, że narkotyki są złe. Nie znałam się na tym.

Znaczy to nie tak, ze nie chodziłam nigdy na imprezy. Byłam... Na dwóch. Było dobrze, ale nie lubiłam alkoholu ani papierosów, więc dla mnie takie siedzenie i patrzenie jak inni się bawią było bez sensu.

Pierwsze zajęcia następnego dnia zaczynałam o ósmej rano, więc o siódmej wsiadłam w samochód i pojechałam na uczelnię. To był pierwszy prawdziwy dzień nauki, a ja już miałam dość dojazdów. Po drodze natknęłam się na roboty drogowe, przez co prawie przejechałam robotnika, ale o tym kiedy indziej.

Okazało się, że moja grupa wcale nie była liczna, bo przed salą naliczyłam jedenaście osób.

Tuż po ósmej pod drzwi stukając obcasami podeszła zadbana kobieta w średnim wieku i blond włosach zrobionych na trwałą.

- Zapraszam - powiedziała patrząc wszędzie, ale nie na nas. Otworzyła drzwi, a my weszliśmy. Nie sprawiła wrażenia jakby się cieszyła na nasz widok.

Zajęłam drugą ławkę od prawej ściany. Przede mną usiadł chłopak w okularach, który od razu wyciągnął zeszyt. Oprócz niego wszyscy wydawali się być ''normalnymi'' studentami. Oprócz punk-dziewczyny, która usiadła na samym końcu w lewym rogu sali. Wyglądała jakby była tam za karę, a przecież na studia się idzie z własnej woli i z pasją.

Tablica zaskrzypiała po tym jak pani profesor napisała dużymi literami ''Pani Cooper'. Po czym odwróciła się do nas wycierając dłonie z pyłu.

- Tak macie się do mnie zwracać - zaczęła i dalej nie mówiąc nic więcej, nie zadając ani jednego pytania, przeszła do pierwszego tematu lekcji. Już na pierwszej lekcji punk-dziewczyna prawie została wyproszona z sali, bo nie robiła notatek. W dzienniku Pani Cooper sprawdziła, że imię dziewczyny to Rachel.

Te dwie godziny zajęć z komunikacji okazały się tak nudne, że z chęcią poszłabym spać, ale oh tak, Pani Cooper miała oko na wszystko. Czyli tak będę spędzać większość czasu na uczelni, ponieważ komunikacja, o zgrozo, jest moim głównym kierunkiem.

Na szczęście później miałam okienko i bardzo dobrze, bo naprawdę szło zwariować z tą babą.

Najbliżej uczelni, z której wyszłam, było boisko sportowe, więc stwierdziłam, że właśnie je zobaczę. Było naprawdę duże i akurat trwały lekcje sportowe. W oddali zobaczyłam Collen i Courtney przy barierkach, więc do nich pomachałam. Dziewczyny odmachały mi i machnęły rękami, żebym podeszła.

Przecisnęłam się przez trybuny i do nich podeszłam.

- Hej - przywitałam się z nimi całusami w policzek.

- Ale się odwaliła - Courtney skomentowała moją bluzę z Playboya, która tak naprawdę służyła mi za sukienkę. Nie uważałam tego za coś ''eleganckiego''? Zwłaszcza, że nie miałam szpilek tylko białe superstary.

- Dla kogo to - ugryzła Collen puszczając mi oczko. Przewróciłam oczami.

- Oh no dalej - dodała Courtney. - Który? - kiwnęła głową patrząc na boisko, gdzie chłopcy trenowali coś w rodzaju piłki nożnej, ale odbijali piłkę głowami, więc naprawdę uświadomiłam sobie jak dobrze, że nie poszłam na sport.

- Co ''który''? - rzuciłam z głupa, odrzucając włosy.

- Kiyan - dziewczyna rzuciła Collen porozumiewawcze spojrzenie, a ja ściągnęłam brwi ku sobie.

- Co Kiyan?

- Przestań udawać! Kiyan ci się podoba?

- Jezu, cicho - mruknęłam, bo chłopak popatrzył się w naszą stronę, słysząc swoje imię. Zauważyłam, że zaczął iść w naszą stronę. Cholera.

- Uuuu... - Courtney zagruchała widząc to, co ja.

Musiałam coś wymyślić, żeby przestały o tym gadać. Nie chciałam, żeby między mną a Kiyanem stworzyła się dziwna więź, ponieważ jeżeli mam być szczera, to Jake podobał mi się najbardziej. Oczywiście tylko z wyglądu, bo nie znam ich jeszcze na tyle.

- Tak, on, teraz shyyy... - przystawiłam palec wskazujący do ust, a one zachichotały. Temat skończył się dokładnie w momencie, gdy Kiyan postawił nogę na betonie.

- Słyszałem swoje imię. Czemu?

Popatrzył po nas, ale żadna nie chciała odpowiadać na to oczywiste pytanie, dlatego Courtney zmieniła temat.

- Mam jagodowe papierosy - rzuciła. - Palarnia? - zapytała, a ja spojrzałam na ekran telefonu, który pokazywał, że za kilka minut jest przerwa.

Kiyan wzruszył ramionami i kiwnął głową, a ja nawet nie chciałam iść, bo tak jak mówiłam - nie lubię papierosów. Ale skończyłam między Kiyanem, Jake'iem i Courtney, idąc gdzieś za parking. Collen musiała lecieć, bo chciała się jeszcze zobaczyć z Aaronem zanim rozeszliby się na zajęcia. Jedyna rozsądna osoba mnie opuściła. Teraz byłam zdana na łaskę Courtney.

Nie zdawałam sobie sprawy ile jest osób w tej szkole dopóki nie weszliśmy na ogrodzony teren z tabliczką ''palarnia''. Był to dość spory kamienisty obszar wypełniony po brzegi studentami.

Ostry zapach dymu papierosowego uderzył w moją twarz jak sierpowy od Tysona. Dym gryzł moje gardło, więc powstrzymywałam kaszl. Zgrywałam pozory, że ''przecież jestem tu dzisiaj szósty raz''.

Starałam się iść za Courtney, która jednak tak szybko przemieszczała się między ludźmi, że w pewnym momencie przystanęłam kompletnie nie wiedząc gdzie ona jest. Trwało to kilka sekund, gdy poczułam czyjąś dłoń na plecach. Lekko mnie popychała, a gdy spojrzałam za ramię, zobaczyłam Jake'a.

- Lubię krótkie sukienki - powiedział z papierosem między ustami, którego wyciągnął i wypuścił dym nosem. A ja powoli stawiałam kroki patrząc na niego jak ostatni debil.

W końcu zobaczyłam Courtney, która stała w małym kole studentów razem z Kiyanem, który miał e-papierosa. Dziewczyna zobaczyła mnie, ale uśmiech na jej ustach pojawił się dopiero wtedy, gdy zorientowała się kto mnie tu przyprowadził.

- Nie komentuj - powiedziałam do niej i stanęłam obok Kiyana. Courtney rzuciła na niego okiem i poruszyła do mnie sugestywnie brwiami. Miałam ochotę co najmniej zwymiotować. Nie tylko od nadmiaru dymu i braku powietrza.

Kiyan był w trakcie rozmowy z jakimś innym chłopakiem, którego nie znałam. Jake podpiął się do rozmowy, ale nie na długo, bo spojrzał na mnie zaraz po pytaniu Courtney.

- Chcesz? - wyciągnęła w moją stronę paczkę papierosów. Skrzywiłam się, od razu chcąc odmówić, ale Jake uprzedził moją wypowiedź.

- Palisz?

- Właściwie, to nie - powiedziałam, zakładając ręce na piersi. Rękawy bluzy przykryły czubki moich palców.

Jake kiwnął głową jakby właśnie tego się spodziewał, po czym przyjrzał mi się, a właściwie moim odkrytym nogom. Przestąpiłam z nogi na nogę czując się onieśmielona pod jego spojrzeniem.

- No dalej, są jagodowe. Nie poczujesz tytoniu.

- Ale nigdy nie paliłaś? - zapytał Kiyan, a ja pokręciłam głową, na co chłopak zaproponował mi e-papierosa na dobry początek. Nawet chciałam spróbować, ale Courtney powiedziała, że moim pierwszym papierosem ma być ten prawdziwy, więc skończyłam z jej jagodowym papierosem między palcami.

Nawet nie wiedziałam jak ja mam to trzymać.

Czułam się jak na scenie. Wszyscy w kole patrzyli na mnie, jakbym miała zaraz zaśpiewać solówkę czy coś. Zerknęłam jeszcze raz na papierosa, a później zaciągnęłam się.

- Trzymaj - powiedziała Courtney instruując mnie. Nie było źle dopóki nie zablokowałam spojrzenia z Jake'iem i prawie umarłam dusząc się.

Wszyscy się zaśmiali, a Kiyan wziął ode mnie papierosa i poklepał pocieszająco moje plecy.

- Nie przejmuj się - powiedział. - Moim pierwszym było cygaro dziadka i skończyłem na ostrym dyżurze, bo zemdlałem w trakcie.

Pocieszające.

Czułam okropny posmak tytoniu, który próbowałam zmyć pijąc słodki napój, ale nie pomagało. Dłonie również śmierdziały mi papierosami, więc starałam się to zmyć w łazience. Przez co spóźniłam się na zajęcia z aktorstwa. Niech to szlag.

- Przepraszam za... - powiedziałam wpadając do sali, ale kiedy zobaczyłam jaka scena jest do naszego użytku, opadła mi szczęka. Cholera. Nawet w High School Musical takiej nie mieli.

Pani profesor klasnęła w dłonie na mój widok. Już myślałam, że dostanę ochrzan, ale wtedy...

- Chodź dziecko - zaprosiła mnie do reszty grupy, która była naprawdę liczna. Wszyscy z mojej grupy stali pod sceną, ale oprócz nas jeszcze inna grupa była na scenie, czytając i powtarzając teksty. Zauważyłam, że w mojej grupie był też Matt, więc fajnie. Pani profesor przyglądał mi się naprawdę dziwnie. Jakby nigdy wcześniej nie widziała dziewczyny czy studentki.

- Jestem Agnes Holland - powiedziała uśmiechając się do nas. - Jestem zaszczycona pracować z wami w tym i mam nadzieję kilku następnych latach nauki na naszym uniwersytecie. Jestem dla was dostępna w każdej chwili, więc zgłaszajcie się. Będę tutaj. A to jest moja zaawansowana grupa z drugiego rocznika - wskazała dłonią na ludzi na scenie. - Jedną godzinę tygodniowo będziecie mieli łączoną właśnie z nimi. Chciałabym, żebyście zobaczyli jak to może wyglądać jeżeli poświęcicie trochę czasu i serca tej profesji.

- A będziemy zarabiać? - zapytał jakiś chłopak w czerwonej koszuli, a wszyscy zachichotali.

- No cóż - powiedziała z rozbawieniem Pani Holland i klasnęła w dłonie. - To zależy od was. Jeżeli złożycie kompozyt do reżysera, to może dostaniecie się na casting. Wszystko zobaczycie. W trakcie tego roku skupimy się na kontaktach i poznawaniu fachu. Mam paru zaprzyjaźnionych reżyserów, z którymi was zapoznam. Chcę, abyście mieli jak wystartować, jeżeli zdecydujecie się w to dalej iść.

Nie spodziewałam się, że z tej szkoły można wyjść jako aktor. Myślałam, że te zajęcia dodatkowe, to coś w stylu kółka teatralnego w liceum. Niby coś robimy, ale ogranicza się to do szkoły. I nikt nam za to nie płacił.

Pani Holland rozdała każdemu wydruk fragmentu z jakiejś sławnej produkcji. Mieliśmy tydzień na naukę i w piątek odbędzie się casting, który zdecyduje kto zostanie w grupie. Przeczytałam swój fragment i nie mogłam się nie uśmiechnąć. Dostałam najlepszą opcję jak dla mnie.

Chodziło o ten fragment z Dirty Dancing, gdzie Baby rozstaje się z Johhnym. Moim Johhnym miał być Matt. O rany, będzie zabawa.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top