24

*JUNGKOOK POV*

Następnego ranka zostałem obudzony gromkim kaszlem Jimina. Postanowiłem wtedy pójść po bluzę na niego i dopiero, gdy rozpalony szesnastolatek zasnął, opatulony szczelnie pościelą i dwoma kocami, ruszyłem do kuchni zrobić sobie jak i jemu śniadanie, choć czułem, ze i tak go nie zje. Ciepła herbata i omlet. Miałem chociaż nadzieję, że ruszy to chociaż trochę. Przeszukałem następnie całą łazienkę i kuchnie, gdyż mój maluszek potrzebował natychmiastowo jakiś lekarstw. No niestety okazało się, że nigdzie nie ma leków, więc musiałem się ubrać i pojechać do apteki. Oczywiście aptekarza nie oszczędził sobie flirtów ze mną. Swoją drogą mail niezły tyłek, ale no zapomniałem wspomnieć, że Jimin posiadał dużo lepsze tyły jak i całe ciałko. Oj, kochałem go i nie chciałem tego malucha już wymieniać. Nawet dla przystojnego i młodego aptekarza, który sam mi się pakował do łózka, zapewne pragnąc mnie tylko do zaspokajania swoich potrzeb. No cóż, byłem zajęty i pierwszy raz w życiu nawet nie pomyślałem o zdradzie, lub wymianie mojego różowowłosego malucha. Był za wyjątkowy i idealny dla mnie. - Maluszku, wstajemy. - po dotarciu do domu i zaniesieniu jeszcze ciepłego jedzenia mojemu skarbowi wraz z lekarstwami, postanowiłem go obudzić.  

Mruknął coś nie zrozumiale zakrywając się kocem, w który od razu się wtulił.

- Jiminnie, musisz wziąć lekarstwa jak chcesz wyzdrowieć. - oznajmiłem, odkrywając mu głowę i usiałem na krańcu łóżka, głaszcząc jego włosy.

-Muszę?-mruczał zadowolony, przysuwając się bliżej mnie

- Musisz jak chcesz jeszcze skorzystać z wakacji i popływać ze mną w morzu. - uśmiechnąłem się lekko.

Pokiwał głową podnosząc się lekko-Które pierwsze?-pociągnął nosem

- Te. - podałem mu pierwsze leki. - Zjesz troszkę omletu?

Pokiwał głową-Najpierw omlet?

- Tak, lepiej mieć coś na żołądku. - podałem mu ciepłego omleta i nadziałem trochę na widelec. - Otwórz usteczka.

Otworzył usta i, gdy włożyłem mu omleta do buzi zaczął go jeść z uśmiechem

- Urocze stworzenie. - odwzajemniłem jego uśmiech. - Zjesz jeszcze troszkę?

Pokiwał głową, otwierając buzię i czekając aż nabije na widelec omleta

- Smakuje ci? - spytałem, ponownie karmiąc mojego maluszka.

-Pyszne-uśmiechnął się szeroko jedząc

- Jestem cudotwórcą, ponieważ z reguły ludzie chorzy nie chcą jeść. - uśmiechnąłem się szerzej. - Może popij herbatą. Ona cię jeszcze bardziej rozgrzeje. - odstawiłem na chwilę talerz i podałem mu kubek z wizerunkiem gwiazdy. - Taka jaką lubisz, czyli malinowa.

Pokiwał zadowolony głową pijąc herbatę i optulając się bardziej kocem-A później poleżysz ze mną?

- Jak umyje naczynia i posprzątam trochę to tak. - podałem mu teraz wszystkie lekarstwa w dozwolonej ilości. - Połknij, wypij herbatkę i dokończ omlet. - poleciłem, biorąc do ręki talerz i usiadłem koło mojego malucha, wolną ręką go obejmując.

Pokiwał głową połykając tabletki. Sięgnął po talerz z omletem i skończył go jeść-A dostanę coś słodkiego?

- A co byś, skarbie, chciał? - pogłaskałem go po głowie, następnie całując go we włoski.

-Żelki-uśmiechnął się szeroko-I jakieś chipsy

- W ciąży jesteś? - zaśmiałem się, muskając jego policzek. - Wymagania masz, ale dobrze. Pojadę ci po słodycze.

-A może jestem to źle?-spojrzał na mnie z powagą

- N-nie, ale chłopak nie może być w ciąży. - podrapałem się po policzku.

-Wszystko jest możliwe-szepnął uśmiechając się

- Ha, ha, ale śmieszne.- burknąłem.

-Czy ja się śmieje?-szepnął

- A jesteś w ciąży? - ponowiłem pytanie.

-Zgaduj-położył się na brzuszku opierając głowę na rękach

- Nie jesteś, bo to niemożliwe. - mruknąłem.

-To skoro nie ma być cię przez dłuższy czas to chce buzi-zrobił dzióbek

- A co jak zachoruję? - uśmiechnąłem się, muskając te jego ponętne usteczka.

-To będziesz musiał leżeć ze mną cały dzień-wymruczał

- Same plusy? - oznajmiłem rozbawiony.

Pokiwał zadowolony głową

- Oj, kocham cię maluszku. - westchnąłem. - Co byś zrobił osobie, która mnie podrywa? - zapytałem rozbawiony.

-Dlaczego zadajesz takie pytanie?-mruknął

- A tak sobie. - zacisnąłem usta w wąską linię.

-Byłbym zły-szepnął-Bo ta osoba może być lepsza ode mnie i mógłbyś ją bardziej woleć

- Jak mam udowodnić, że to ciebie kocham? - spojrzałem mu w oczy.

-Nie wiem, tatusiu wymyśl coś-westchnął cichutko zamykając oczy

- Już chyba wiem. - uśmiechnąłem się. - Ale to jak wrócę, dobrze? Pojadę ci po te słodycze. Coś konkretnego chcesz?

Pokręcił głową-Tylko żelki i chipsy

- A jakie chipsy? - podszedłem do szafy w celu przebrania się.

-Paprykowe-uśmiechnął się i wziął telefon do rąk

- Więc odpoczywaj, a ja niedługo wracam. - ściągnąłem bokserki, szukając jakichś czystych, bo nie zdążyłem dziś jeszcze zmienić bielizny.

-Yhym-pokiwał głową nie odwracając wzroku od telefonu

- Uzależniony dzieciak. - prychnąłem pod nosem.

Zaśmiał się słodko wtulając w pościel-Muszę się czymś zając skoro ma cię nie być

- Rozumiem. - pociągnąłem bieliznę do góry, zakrywając swoją goliznę. - Będziesz grzeczny? - podszedłem do łóżka i zawisłem nad maluszkiem, cmokając go po całej twarzy.

-Innej opcji nie mam-zaśmiał się cichutko patrząc na mnie

- Jak się kochamy to jesteś niegrzeczny, więc są inne opcje. - zaśmiałem się, całując go parę razy w usteczka.

-Taki szczegół-wymruczał

- Lepiej się czujesz? - poprawiłem jego włoski.

-Troszeczkę-wzruszył ramionami

- To baw się dobrze i w razie czego dzwoń. - pocałowałem go ostatni raz i wstałem z łóżka, ubierając na siebie bluzkę i spodnie.

-Dobrze tatusiu-uśmiechnął się słodko

- Będę tęsknić. - puściłem mu oczko. - Kocham cię.

-Ja ciebie bardziej-uśmiechnął się szeroko

- Oj, to już kłamstwo. - zaśmiałem się. - Niedługo wracam

-Nie prawda-wystawił mi język-Idź już

- Idę, idę, już znikam. Chata jest cała twoja. - zaśmiałem się. - Pa. - posłałem mu buziaka i wyszedłem z domu, ruszając do samochodu. Tak jak młodszy mnie prosił, najpierw pojechałem do marketu, bo żelki i chipsy dla niego. Kupiłem ich na zapas, po czym pojechałem do jubilera, kupić pierścionek. Tak. Pierścionek. Zamierzałem się oświadczyć Jiminowi. Może to go przekona do mojej miłości. - Oby. - wyszeptałem, płacąc za pierścionek i z uśmiechem schowałem czerwone pudełeczko do kieszeni, po czym powróciłem do samochodu i następnie do domu. - Jiminnie! Jestem. - krzyknąłem na wejściu, biegnąc do sypialni. Chłopak oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na mnie

- Twoje słodycze. - podałem mu pełną reklamówkę.

-I dlatego przybiegłeś do sypialni, żeby mi je dać?-zaśmiał się cichutko-Jesteś kochany

- Wiem. - uśmiechnąłem się szeroko. - Jak się czujesz? - przyłożyłem dłoń do jego czoła.

-Lepiej-podniósł się do siadu-A teraz możemy się poprzytulać?

- Poczekaj. - podniosłem chłopaka do siadu. - Możemy porozmawiać?

Pokiwał wolno głową-Coś się stało?

Wyciągnąłem pudełeczko z kieszeni spodni i mu je podałem. - Miałem dać dowód mojej miłości. To on.

Otworzył pudełeczko i otworzył szeroko oczy-Hyung? Czy to pierścionek zaręczynowy?

- Zgadnij. - zacytowałem go z uśmiechem. - Park Jiminie, wyjdziesz za mnie?

Uśmiechnął się szeroko i mocno wtulił we mnie, kiwając głową

- Zgadzasz się? - odwzajemniłem uścisk. - To nie za sprawą gorączki?

Pokręcił głową mocno zaciskając oczy-To nie sen prawda? Nie obudzę się zaraz?-wyszeptał cichutko

- Przekonajmy się. - pocałowałem go mocno w usta, zakładając zwinnie pierścionek na jego szczupły i mały paluszek. - I co? Obudziłeś się?

Spojrzał na mnie i pokręcił głową-Kocham cię-pogładził mój policzek

- Ja ciebie też, maluszku. - wyszeptałem, opierając czoło o jego. - Tylko musimy poczekać ze ślubem do zakończenia twojej nauki w liceum no i powinienem się twoich ojców spytać o zgodę, nie?

Zaśmiał się cichutko i oplótł rękoma moją szyję-Przydałoby się tatusiu

- To już za niedługo. -pocałowałem jego dłonie, a następnie czoło.

Pocałował mnie w policzek i wtulił twarz w moje ramie

Po paru chwilach usłyszałem wyrównany oddech chłopaka, więc ułożyłem go w łóżku i przykryłem kołdrą, a następnie położyłem cię obok niego i przytuliłem go mocno, sam zasypiając chwilę po zamknięciu go w moich ramionach...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
DOBRA, AKURAT ZDĄŻYŁAM WSZYSTKO PRZENIEŚ NA ROZDZIAŁ

ZA NIM LAPTOP SIĘ WYŁĄCZYŁ. TAKŻE TAK JAK OBIECAŁAM 
ROZDZIAŁ JEST I RADZĘ POCIESZYĆ SIĘ NA ZAPAS BO PÓŹNIEJ NIE

BĘDZIE TAK FAJNIE!! ♥♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top