2

*JIMIN POV*

Westchnąłem cicho, zgarniając ciuchy z biurka i poszedłem do łazienki. Wszedłem pod prysznic od razu odkręcając kurek z gorącą wodą. Gorący strumień leciał po moim całym pokaleczonym ciele, mam już tego wszystkiego dość. Siniaki, na twarzy i całym ciele. Nacięcia na nadgarstkach, udach i brzuchu. Wyglądam jak jakiś potwór, a może i nawet gorzej. Po umyciu się wyszedłem spod prysznica, ubrałem bokserki i podszedłem do lustra wyjmując podkład i puder. Na szczęście siniaki na twarzy są już mniej widoczne, więc nie mam o co się martwić. Gdy byłem już gotowy, wyszedłem z łazienki i sprawdziłem czy nie ma ojca nigdzie u mnie w pokoju. Tyle dobrego, że już zniknął, odetchnąłem cicho z ulgą zgarniając swój plecak i pieniądze na śniadanie. Niby, jestem prześladowany, bity i tak dalej. Ale pieniędzy mi nie brakuje, szczególnie, gdy matka wysyła mi co miesiąc pokaźną sumę. Wyszedłem z domu kierując się prosto do szkoły, po drodze napotykając swoich "kolegów", przyśpieszyłem tępo lecz oni byli szybsi, moja kondycja była poniżej zeru, tylko dlatego, że nie ćwiczę na wf. Jeden z nich przyszpilił mnie do ściany patrząc na mnie z kpiną. 

-Jesteś zwykłym śmieciem Park, nie powinieneś już żyć-warknął kopiąc mnie w brzuch przez co skuliłem się opadając na ziemi.  

- Przepraszam bardzo. - jakiś facet oderwał ode mnie rówieśnika. - Bójki na ulicach? Z tego co wiem to według prawa mogę was zamknąć. Złapałem się za głowę delikatnie podnosząc. 

-Takie kurwy chyba się nie liczą-zaśmiał się kpiąco jeden z nich wskazując na mnie ruchem głowy 

- Rozumiem, że masz o sobie niską samoocenę, ale tak. Liczysz się- warknął, odpychając go do tyłu.  Oparłem się o ścianę, ciężko oddychając

- Wszystko dobrze? - podszedł do mnie, a w jego głosie dało się usłyszeć niemałą troskę

-Tak-mruknąłem-Nic mi nie będzie 

- Może chcesz jechać do szpitala? - pogłaskał mnie po włosach

-Nie dotykaj mnie-mruknąłem-Nie potrzebuje twojej pomocy  

- Chłopczyku, ile ty masz lat? - wyszeptał z westchnięciem. - Ja 24 Należy mi się szacunek

-Dobrze, hyung-wywróciłem oczami-Nie potrzebuje twojej pomocy, pasuje?  

- Ja naprawdę chcę dobrze i nie zrobię ci krzywdy - mówił zmartwionym tonem. - Wyglądasz na zmęczonego, a ja pomagam ludziom

-Nie obchodzi mnie co robisz, a co nie-warknąłem-Poradzę sobie sam  

- Grzeczniej. - mruknął. - Dlaczego nie chcesz przyjąć mojej pomocy?  

-Bo skąd mogę wiedzieć co mi zrobisz?-mruknąłem  

- Nic ci nie zrobię. - obiecał z ręką na sercu.

-Jasne-prychnąłem-Obiecujesz mi tak jak mój ojciec  

- Nie każdy człowiek jest taki sam. - westchnął smutno. - Ale dobrze. Zostawiam cię w spokoju. Miłego dnia 

-Yhym, dzięki-mruknąłem odchylając delikatnie głowę do tyłu 

- Ale... - podrapał się po głowie. - Masz mój numer. - podał mi wizytówkę. - Jakbyś jednak potrzebował pomocy to dzwoń. Chętnie ci wtedy pomogę. Nawet w środku nocy. Podasz mi na do widzenia swoje imię?  

Westchnąłem cicho, biorąc od niego wizytówkę-Jimin-wystawiłem do niego niepewnie dłoń

- Jungkook. - podał mi dłoń i ucałował ją lekko. - Do zobaczenia, Jimin. 

-Zawsze taki jesteś?-zmarszczyłem brwi 

- Dokładnie. - zaśmiał się ciepło. - Ludzie uważają, że jestem dla wszystkich przesadnie miły, ale lubię taki być. 

Pokiwałem wolno głową, analizując każde jego słowo

- No więc tak. - odchrząknął. - Wizytówkę masz, więc pamiętaj, że są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie. Muszę już iść, bo śpieszę się trochę do hospicjum - westchnął smutno. Uśmiechnąłem się lekko, idąc w swoją stronę co jakiś czas masując swój kark i wzdychając cicho. W duchu się modliłem, żeby tego starucha nie było w domu i dzisiaj mi odpuścił. Wszedłem do domu i odetchnąłem z ulgą, do jutra mogę się nacieszyć spokojem. Wykąpałem się szybko, przebrałem w piżamę i położyłem do łóżka od razu zasypiając. 

***************************************
Kolejny rozdział już jest! Mamy nadzieję
że się podoba i ktoś to czyta! Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top