17

*JIMIN POV*

3 tygodnie później, jak wypuścili Jungkooka ze szpitala, to zamieszkałem z nim, choć Seokjin i Namjoon byli przeciwni temu wszystkiemu, ale ostatecznie się zgodzili pod warunkiem, że będę ich odwiedzał. Uśmiechnąłem się pod nosem, wtulając w pościel. Dzisiaj był koniec roku szkolnego i razem z Taehyungiem umówiliśmy się na lody no i z jego dziewczyną. Mam nadzieję, że starszy mi pozwoli iść. Zwlokłem się z łóżka i podszedłem do szafy wpatrując się w ciuchy, jest tego tak dużo, że nigdy nie wiem co wybrać. Ale ostatecznie wziąłem, czarne spodnie z dziurami na kolanach i zwykły czarny t-shirt. Gdy miałem już wszystko poszedłem do łazienki się wykąpać. Po odświeżeniu się, wytarłem się i przebrałem, zrobiłem delikatny makijaż i wyszedłem z łazienki, zgarnąłem telefon z pokoju i wyszedłem z niego idąc na dół.  

- Dzień dobry, skarbeńku. - przywitał mnie Jungkook w jadalni, popijając kawę. - Przecudnie wyglądasz. - skomplementował mnie. -Sunji zaraz przyniesie ci śniadanie.  

-Tatusiu?-spojrzałem na niego-Będę mógł wyjść na dwór?  

- Ale uważaj na siebie, kochanie. - uśmiechnął się łagodnie. - I wróć zanim zacznie się ściemniać, bo będę się martwił.  

-Dobrze, dziękuję-uśmiechnąłem się całując go w policzek 

- Jak się czujesz przed zakończeniem ostatniego roku twojego cierpienia? - zapytał, ponownie popijając gorzki napój. - Znaczy w szkole jeszcze musisz się dwa lata pomęczyć. Chodziło mi bardziej o twoje przykre życie, które teraz nabrało kolorów.

-Bardzo dobrze-szepnąłem-I jestem szczęśliwy  

- Chodź na kolanka. - poklepał się po udzie, odsuwając trochę krzesło. - Chce cię poprzytulać skoro cały dzień będziemy oddzielnie.  

Zaśmiałem się cicho siadając na jego kolanach i od razu wtuliłem się w niego-A ty jak się czujesz tatusiu?  

- Zestresowany. - westchnął. - Mam dzisiaj bardzo ważną rozprawę i bronię przestępcy, który mówi, ze nic nie zrobił, a na nagraniach widać, że jednak coś jest na rzeczy.  

Pokiwałem głową-Trzymam za ciebie kciuki tatusiu  

- Wiem, skarbie. - musnął ustami mój policzek. - Ale wiedz, że będę dzisiaj nerwowy, dlatego postaraj się dzisiaj mnie nie wkurzyć. Nie chce powtórki z naszego rozstania

 -Dobrze-szepnąłem opierając głowie na jego ramieniu  

- Podwieźć cię, maluszku? - zapytał, całując mnie w czubek głowy  

-Jeśli byś mógł tatusiu-uśmiechnąłem się


- Dla ciebie wszystko, maluszku. - podniósł moją głowę i pocałował namiętnie moje usta. - Mam cie tam zanieść?  

Zaśmiałem się cicho-Poradzę sobie  

- No okay. - wydął dolną wargę, po czym wstał ze mną na rękach. - Ale do samochodu nie zabronisz mi siebie nieść.

-Jeśli tylko chcesz tatusiu-cmoknąłem go w nosek wtulając się w niego  

- Pragnę tego. - zaśmiał się. - Weźmiesz moją teczkę? - zapytał kiedy byliśmy na przedpokoju, a na komodzie obok stała rzecz.  

Wziąłem jego teczkę-Tatusiu muszę buty ubrać  

- O to się nie martw. - posadził mnie na komodzie i podszedł po moje buty, które zaraz mi ubrał i ponownie wziął. - A teraz do Jungkookotorpedy

Wybuchłem śmiechem chowając twarz w dłoniach  

- Co w tym śmiesznego? Przecież to szybki samochód. - wiedziałem, że mimo wszystko się uśmiecha.  

-Nic tatusiu-starłem łzy spływające po moich policzkach, od śmiechu i zacząłem machać nogami

- Słodka dziecinka. - sam się zaśmiał odstawiając mnie przy samochodzie i otworzył drzwi. - Może pan ma ochotę wsiąść?  

-Chwila-pisnąłem-Zapomniałem portfela-zaśmiałem się cicho biegnąc z powrotem do domu, zgarnąłem go z biurka i po chwili wróciłem do chłopaka  

- Nauczę cię w te wakacje szybciej biegać. - mruknął rozbawiony. - Zdążyłem się stęsknić. Jak ja wytrzymam tak cały dzień?  

-Będziesz musiał-wystawiłem mu język wchodząc do auta  

- Kiedyś ci utnę ten język i schowam tam gdzie słońce nie dochodzi. - oznajmił, wsiadając z drugiej strony do auta. - Czyli do sejfu w ścianie

-To wtedy nie usłyszysz mojego przepięknego głosu i moich jęków-zaśmiałem się słodko

- Masz rację, ale jeżeli chodzi o twoje jęki to słyszałem tylko jeden rodzaj, - zaczął wycofywać samochód, więc oglądał się w tył. - Niezadowolenia

-I tego się trzymajmy-uśmiechnąłem się  

- Oczywiście, skarbie. - wywrócił oczami.  

-Nie dopuszczę cię tak szybko do swojego ciała-prychnąłem wracając wzrokiem do okna

- Wiem o tym... - westchnął. - A powiedz mi za czym czekasz?

-To nie może być, tak o kiedy chcesz-szepnąłem-Gdzie przeżyć to pierwszy raz, ale żeby było romantycznie-spuściłem wzrok na swoje nogi-Nie tak jak zrobił to mój ojciec 

- Czyli o to cały czas ci chodzi. - uśmiechnął się lekko. - Skoro tego pragniesz to nie ma sprawy.  

Bawiłem się swoimi palcami, po chwili usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości

- Kto napisał? - zapytał mnie Jungkook, który skupił się na drodze.

-Seokjin, zaprasza nas jutro na kolacje-szepnąłem patrząc na wiadomość

- Ojoj, teściowie chcą mnie poznać. - zaśmiał się.

-Jin, chciał cię jeszcze niedawno zabić-powstrzymałem śmiech-Powiedział, że cię odłączy od tych maszyn

- Mógłbyś mu napisać, że wyjeżdżamy z kraju? - spytał szybko z lekkim zestresowaniem w głosie. - Albo że jednak nie żyje.

-Boisz się go?-zaśmiałem się cicho

- Jest starszy. Tego dnia co się spotkaliśmy w parku groził, że mi przyjebie no i teraz śmieć. Do tego Namjoon był o niego zazdrosny. - wyznał, a jego ciało się wstrząsnęło. - Tak, boję się.

-Tatusiu, on nie skrzywdził by nawet muchy-pokręciłem głową z rozbawieniem-I krzywdy ci nie zrobi

- Oj ty nie wiesz do czego zdolny jest rodzic by chronić swoje dziecko. - pokręcił głową.

-Powiem mu, że jesteś dla mnie bardzo miły dobrze?-zaśmiałem się odpisując

- Mówisz coś dodać jeszcze, bo ci nie uwierzy. - spojrzał na mnie przelotnie. - Potrafi wyczuć kłamstwa, więc pewnie umie jeszcze więcej

-Wiem-szepnąłem-Jest z zawodu psychologiem, dlatego i ma swoją własną firmę

- Nie ma to jak mieć teścia nadopiekuńczego psychologa. - zagryzł wargę. - Może zapiszę już testament, albo jeszcze lepiej wykupie sobie miejsce, gdzie chce zostać pochowany.

Zaśmiałem się słodko-Wiedziałeś kogo wybierasz

- Prawda. - westchnął. - Ale nie żałuje. Odpisz, ze będziemy.

-Już to zrobiłem tatusiu-uśmiechnąłem się szeroko

- Bez mojej zgody? - spojrzał na mnie z udawanym rozczarowaniem. - Własnego chłopaka tak urządzać.

-I tak wiedziałem, że się zgodzisz a i kazał na ubrać garnitury, bo ma to być jakaś uroczysta kolacja-szepnąłem rozbawiony

- Oho, chce mnie już do trumny ubrać. - wymruczał załamany

Pocałowałem go w policzek-Będzie dobrze

- Jak mnie w razie czego obronisz lub będziesz reanimował to tak, będzie. - zaśmiał się, zatrzymując pojazd na parkingu pod moją szkołą. - Masz przynieść świadectwo do domu. Miłego dnia.

-Wzajemnie tatusiu i powodzenia na rozprawie-uśmiechnąłem się wychodząc z auta i poszedłem prosto do szkoły. Po tej całej uroczystości, odebraliśmy świadectwa i razem z Tae i jego wybranką wybraliśmy się do jednej z kawiarni na lody, usiedliśmy przy stoliku przy oknie i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, gdy zbliżała się godzina 21, zaczęliśmy się zbierać do domu, bo obiecałem chłopakowi, że wrócę, jak nie będzie ciemno. Wszedłem po cichu do domu, zdjąłem buty i poszedłem do salonu, gdzie siedział Jungkook czytając gazetę, usiadłem obok niego pokazując mu kawałek papieru z uśmiechem. Pochwalił mnie i powiedział, że powinienem się wyspać, pocałowałem go w policzek i pognałem do swojego pokoju, wykąpałem się i opadłem na łóżko od razu zasypiając.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top