one: a soft heart.
chapter one:
• a soft heart •
—
— Mógłbyś być dzisiaj delikatny? Tak, jak za pierwszym razem, gdy ze sobą spaliśmy.
—
Starożytni Grecy wierzyli, że miłość dzieliła się na cztery, całkiem różne od siebie rodzaje. Zwykli oni głosić, że nie każdy kocha tak samo, że miłość jest inna w każdym przypadku i nie powinno się jej określać tym samym mianem.
Uczucie to w ich mniemaniu było czymś więcej, niż tylko zwykłym, pojedynczym słowem i właśnie dlatego podzielono je na cztery, inne rodzaje. Każdy z nim miał określać inny sposób kochania, przekazywania i okazywania uczuć.
EROS była miłością pociągającą, niemalże erotyczną, romantyczną, sprowadzającą się do szczegółów. Była miłością, która sprawiała, że czuło się pociąg, chciało się wysławiać te pojedyncze cechy i rzeczy, które ją wywoływały.
AGAPE była miłością idealną, nienaganną, miłością ponad wszystko. Mogła być jednostronną, bo nie wymagała nic w zamian. Była miłością czystą, nieskażoną. Sprawiała, że kochało się na zabój, bez względu na wszystko.
FILIA była miłością dwóch przyjaciół, dwóch bratnich dusz. Nie było w niej miłości romantycznej, ale jednak łączyła dwójkę osób, gotowych zrobić dla siebie wszystko.
STORGE była miłością przywiązania, miłością rodzinną. Sprawiała, że kochało się mimo wszystko, mimo bólu, krzywd i cierpienia, jakie sprawdzać mogła nawet ukochana osoba.
I chociaż od czasów, gdy właśnie takie prawdy głosili starożytni Grecy, minęły setki lat, to jednak mieli oni rację, i również właśnie w tej historii dokładnie te rodzaje miłości zarysowały się niezwykle mocno.
—
Grafitowy ołówek z każdym ruchem jego drobnej dłoni ocierał się o papierową kartkę zeszytu, który oparty był obecnie o jego uniesione uda. Pozycja, w jakiej się znajdował, umożliwiała mu spisywanie tekstu, który to nagle pojawił się w jego głowie podczas, gdy starał się zagłuszyć wszystkie myśli tańczeniem do niemożliwego zmęczenia. Jego plecy oparte były o pokrytą lustrami ścianę sali treningowej, zaś jego nogi były przykurczone, co ułatwiało mu natchnione spisywanie słów na niewielkiej kartce najzwyklejszego w świecie zeszyciku, w którym to spisywał wszystkie swoje teksty.
Może wiedział, że mógł po prostu podnieść się z tej podłogi, przejść na inne piętro i zamknąć się w studiu, w którym to razem z Chanem i Changbinem tworzyli muzykę, jednak on czuł, że musiał to zrobić teraz. Po prostu, coś nakazało mu zaprzestać ćwiczenia, usiąść tu, na podłodze w sali i zacząć tworzyć to, co nagle pojawiło się w jego głowie.
Jego oddech nadal był dość nieregularny, co spowodowane było wysiłkiem fizycznym, który przebył, zanim upadł na podłogę tuż przy lustrach. Ciemnobrązowe włosy były nieco wilgotne i opadały na czoło, które tak, jak reszta jego ślicznej twarzyczki, było lekko zaczerwienione. Wystawiał lekko język, co w jakiś irracjonalny sposób pomagało mu się skupić.
Nie był pewny, o czym pisał, bo po prostu zaczął spisywać wszystko to, co podpowiadało mu serce — te wszystkie skrywane uczucia, strachy, ból, przestraszenie, pożądanie. Tak bardzo chciał to ująć w słowa, przelać na papier, w końcu pozbyć się ciężaru tych wszystkich problemów, które uwłaczały go dzień za dniem, ani na chwilę nie dając mu spokoju.
Miłość. To była rzecz, której z tego wszystkiego, chociaż pragnął najbardziej, to jednak naraz również najbardziej się bał. W końcu to ona była powodem wszystkich jego problemów — bo gdyby jego serce nie wybrało tak fatalnie osoby, do której miało bić z całych sił, której pragnęło jak bratniej duszy, całego tego bólu, strachu i zwątpienia by nie było.
Niepokój, jaki odczuwał z każdym ich razem, strach o to, że ktoś odkryje prawdę, ból spowodowany osamotnieniem i jego uczuciami, pożądaniem, które wzrastało w nim z każdym dotykiem — to wszystko starał się przelać na kartkę, która z każdą minutą zapełniała się coraz bardziej.
Muzyka, którą zapomniał wyłączyć w momencie, gdy w natchnieniu porzucił tańczenie i złapał za zeszyt, nadal grała, ale w tym momencie nie był tego nawet w stanie zauważyć. Tworzył jedynie za pomocą kolejnych ruchów dłoni następne znaki, a potem słowa i zdania, które to z kolei powoli układały się w cały, spójny tekst.
I może nie wiedział konkretnie o jakich uczuciach, doznaniach i przeżyciach była ta piosenka, to jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, do kogo była ona skierowana.
Ta jedna osoba, którą jednocześnie kochał i nienawidził, wypełniała w tej chwili wszystkie jego myśli, które to z kolei przeradzały się w słowa pisanego właśnie tekstu. Nie miał pojęcia, czy było to dobre, rytmiczne, rymowane — cokolwiek. Liczyło się jedynie to, by wyrzucić z siebie wszystko to, co czuł do parę miesięcy starszego chłopaka i co z każdym dniem napędzało nowe, coraz to gorsze problemy.
Pisał o tym, co kochał, co chciał zmienić, co go tak mocno bolało w obecnej sytuacji, po prostu nie potrafiąc się powstrzymać. Zazwyczaj starał się pisać czytelnie, by w przyszłości udało mu się rozczytać swoje własne dzieła, jednak tym razem nie zaprzątał sobie umysłu starannym pisaniem. Ważne było, by dobrze ująć w słowa wszystkie te emocje, których chciał się wyzbyć, których dobitnie miał dość.
Bo prawdą było, że obecna sytuacja go wykańczała. I chociaż faktycznie miał dość tego, co było między nim, a Hyunjinem, to jednak wiedział, że nie był w stanie z tego zrezygnować, gdyż za mocno go kochał.
Muzyka, do której wcześniej tańczył układ najnowszej ich piosenki, a także fakt, że był pochłonięty pisaniem, sprawiły, że nie zauważył momentu, gdy drzwi sali treningowej się otworzyły. Jego wzrok nadal był wbity w kartkę, brwi zmarszczone w skupieniu, a serce uderzało mocno, jakby to właśnie ono tworzyło tekst tej piosenki. I może było w tym nawet trochę prawdy, gdyż to właśnie z głębi serca płynęły słowa o emocjach, które chciał z siebie wyrzucić.
Nie dotarł do niego żaden z sygnałów świadczących o przyjściu nowego towarzysza — ani dźwięk otwierania drzwi, ani kroki nowo przybyłej osoby. I dopiero, gdy usłyszał nad sobą odchrząknięcie, niemalże jak oszalały zamknął zeszyt, w którym to pisał, szybko unosząc głowę do góry. Cały trans, w który wpadł pisząc swoje wyznanie, zniknął natychmiast, a bicie serca przyspieszyło ze strachu jeszcze bardziej.
Szczerze nie wiedział, czy widok osoby, którą to ujrzał, był dla niego bardziej zbawienny, czy ironiczny. W końcu to właśnie o Hyunjinie, który to stał nad nim, patrząc na niego zaskoczonym wzrokiem, pisał piosenkę, istne wyznanie wszystkich swoich uczuć, które z każdym dniem ściągały go coraz niżej.
— Hyunjin? — wydusił z przerażeniem. Był przerażony, czuł się przyłapany tak mocno, jakby robił coś strasznego, coś więcej, niż tylko pisanie piosenki. Bo w końcu może była to jedynie piosenka, jednak była ona prawdziwym wyznaniem, dowodem wszystkiego tego, co czuł. — Co ty tu robisz?
Ciągle grającą muzykę nagle przerwał szczery chichot czarnowłosego, który to tak bardzo kochał. Zresztą, kochał go całego — jego szczery śmiech, szeroki uśmiech, piękne oczy, pulchne usta, idealne ciało i charakter, chociaż wiedział, że nie mógł, że łamało to wszystkie zasady i te jego, i te zawarte pomiędzy nimi, i te zapisane w zawartym w przyszłości kontrakcie.
— Oj, głuptasie — westchnął wesoło, następnie zrzucając na ziemię torbę sportową, która to dotąd spoczywała na jego ramieniu. Taka sama torba, należąca do młodszego z nich, leżała na ziemi kawałek dalej, tuż pod urządzeniem, z którego odtwarzana była muzyka. — Zapomniałeś, że mieliśmy poćwiczyć razem?
W tym momencie jak piorun uderzyła w niego świadomość, że faktycznie wcześniej umówił się z Hyunjinem. Chciał nie tylko zapomnieć poprzez taniec o dręczących go problemach, ale również poprawić niedoskonałości, które nadal widział w swoim tańcu. Gala była już za parę pojedynczych dni, a w związku z tym stres nieubłaganie wzrastał, sprawiając tym samym, że czuł się gorzej, niż zazwyczaj. Miał dość problemów, ciągłych ataków paniki, stresu, strachu. Tak wiele rzeczy doprowadzało go na skraj, ciągnęło jeszcze niżej na dno.
Zacisnął obie dłonie na zamkniętym już zeszycie, chcąc mieć pewność, że stojący nad nim chłopak nie ujrzy tego wszystkiego, co wcześniej pisał. Zagryzł nieświadomie wargę, jakby był to odruch na rosnący niepokój. Nienawidził, gdy strach i niepewność pchały go w kierunku ataków paniki, które w ostatnich dniach znów się nasilały. Ale tak było zawsze — każde stresujące wydarzenie sprawiało, że ataki nawracały, a narastające problemy wcale nie pomagały.
Nim zdążył odpowiedzieć na słowa starszego, wyższy usiadł obok niego, tak samo jak on opierając plecy o lustra, a nogi podciągając trochę do góry.
— Faktycznie — przyznał, nadal czując, jak jego serce zaczyna bić z niepokojem. Zawsze zaczynało się tak samo, niby niewinnie, a kończyło problemami z oddychaniem i histerycznym płaczem. — Wciągnął mnie tekst i jakoś tak, no, wypadło mi to z głowy, przepraszam — wydusił na jednym oddechu. Za każdym razem, gdy niepokój przeszywał jego ciało, zaczynał się plątać, nagle nie będąc w stanie skleić logicznych zdań.
— Przecież nic się nie stało, Sung — i chociaż było to jedynie parę zwykłych słów, to jednak to zapewnienie sprawiło, że strach odrobinę się zmniejszył. Odetchnął, jeszcze mocniej ściskając trzymany wciąż zeszyt. Nadal bał się, że Hwang jakimś cudem dowie się o tym, co pisał w zeszycie, a do tego nie mógł dopuścić. Za żadne grzechy. — Co tam pisałeś?
Wraz z tym pytaniem dłoń czarnowłosego powędrowała w kierunku zeszycika, który to nadal spoczywał na kolanach niższego. I chociaż Jisunga z początku ogarnął szok i strach, które to sprawiły, że rozchylił szeroko powieki, czując, jak jego serce momentalnie staje, to jednak zdążył odrzucić zeszyt na bok, wyrzucając go w powietrze niemalże w panicznym geście.
— Nie! — pisnął, choć wiedział, że może to zabrzmieć co najmniej dziwnie. W końcu nie licząc ich układu, byli przyjaciółmi i zawsze pokazywał starszemu swoje teksty, więc dlaczego teraz miał zareagować właśnie w taki sposób?
I chociaż przez chwilę bał się to zrobić, to jednak przeniósł wzrok na przystojną twarz wyższego. Dostrzegł, że powieki wyższego uniosły się z zaskoczenia, a czarne oczy zaszły się zadziwieniem.
— No weź, Sungie — rzucił, przeciągając ostatnią literę imienia młodszego. To słodkie zdrobnienie sprawiło, że serce Hana zrobiło fikołka, chociaż doskonale wiedział, że nie mógł tak reagować. Czarnowłosy pochylił się w jego kierunku, chcąc sięgnąć po leżący po jego prawej stronie zeszyt, jednak młodszy uderzył go lekko w dłoń, nim zdążył zrobić to, co chciał, następnie popychając dłonią zeszyt jeszcze dalej. — Zawsze pokazujesz mi swoje teksty.
To była prawda — zawsze to Hyunjin był pierwszą osobą, której pokazywał swoje prace, dlatego też ani trochę nie dziwiło go to, że Hwang zareagował właśnie w taki sposób. Mimo tego jednak nie było szans na to, że pokaże wiedział, że czarnowłosy nie mógł ujrzeć tego tekstu. To było wyznanie jego uczuć, które nigdy nie miało ujrzeć świata, bowiem odkrywało całą prawdę wokół jego delikatnego serca.
— Wiem, wiem, ale... — zaciął się. W końcu nie miał wytłumaczenia, które dobrze usprawiedliwiało jego zachowanie. Nie mógł powiedzieć, że tekst był zbyt osobisty, bo przecież byli przyjaciółmi i mówili sobie o wszystkim.
O wszystkim, poza prawdą o ich uczuciach.
W końcu Hyunjin nie miał pojęcia o niczym, co czuł Jisung — bo to, co rodziło się w sercu niższego było zakazane, było złamaniem jedynej zasady ich zawartego przeszło przed prawie dwoma laty układu. To miał być tylko seks na odstresowanie, rozładowanie niepokoju, bez uczuć, a jednak Han zakochał się w swoim przyjacielu, całkowicie łamiąc ich umowę. I to właśnie dlatego czarnowłosy nie mógł ujrzeć tej jednej kartki zeszytu.
— Co się dzieje, Sung? — zapytał starszy po chwili ciszy, jakby czując, że niższy nie powie już nic więcej.
Bo istotnie, Han nie był w stanie wydusić ani jednego słowa. Nadal znajdował się na skraju ataku paniki, a jego serce uderzało jak szalone, przypominając mu o tym, że osoba, o której pisał przez ostatnie paręnaście minut, znajdowała się tuż obok i chciała zobaczyć to, co w końcu było wyznaniem uczuć. Nie miał pojęcia, jak wybrnąć, co zrobić.
I właśnie dlatego po raz kolejny wybrał kłamstwo.
Wiedział, że to nie było dobre wyjście, że nie prowadziło do nikąd, ale przez ostatnie miesiące robił tylko to — kłamał, by prawda nie wyszła na jaw, by nikt nie dowiedział się o jego skrytych uczuciach, o ich układzie, o wszystkich problemach, które z tym szły. Kłamstwo było jedyną opcją, która wykluczała katastrofę, która nie miała sprowadzić na niego jeszcze większego bólu.
— Po prostu stresuję się nachodzącą galą — wydukał cicho. I chociaż nie powiedział prawdy o tym, co działo się dosłownie przed chwilą, to jednak naraz nie kłamał.
Prawdą było, że zbliżająca się wielkimi krokami gala powodowała w nim wielki stres. Bał się, że jak zwykle zawali coś w choreografii bądź pomyli tekst na tak wielkiej scenie, że znów ulegnie lękom, że nie spisze się jako idol. Faktem było, że strach ten w nim istniał i wydało się to idealną rzeczą, którą mógł powiedzieć starszemu w zamian za prawdę o tym, co pisał w zeszycie.
I chociaż spomiędzy ust Hyunjina nie wyleciały jeszcze żadne słowa, to on już doskonale wiedział, co nadchodziło. W końcu zawsze kończyło się tak samo — bo on potrzebował bliskości i osoby Hyunjina, a starszy jego ciała.
— Mógłbym coś dla ciebie zrobić, Sung? — i chociaż pytanie te nie było sprecyzowane, to młodszy doskonale wiedział, jak miało się to skończyć. — Pomóc ci się odstresować?
To pytanie brzmiało tak niewinnie, ale oboje doskonale wiedzieli, o co chodziło. W końcu właśnie tak kończyło się to za każdym razem, właśnie tak pogłębiały się te cholernie uczucia, które z każdym dniem wyniszczały od środka mniejszego z dwójki muzyków.
I chociaż Jisung wiedział, że było to złe, że nie powinien się na to zgadzać, to jednak szybko skinął głową. Tylko tak mógł znaleźć się blisko Hyunjina, tylko tak mógł zaznać obecności osoby, którą kochał, a właśnie tego w tamtym momencie potrzebował. I może wiedział, że powinien przestać już dawno temu, ale pragnienie te było o wiele silniejsze i skutecznie zagłuszało rozum.
Bo w końcu jeszcze jedna wspólna noc nie mogła pogłębić tego cholernego uzależnienia, którym była zakazana miłość do Hyunjina.
I gdy tylko przystał na pomysł wyższego, poczuł, jak jedna z dużych dłoni czarnowłosego spoczywa na górnej części jego uda. Wykorzystał tę chwilę czasu, by odsunąć zeszyt jeszcze dalej, a następnie odwrócić głowę w stronę Hwanga. Może faktycznie potrzebował ulżyć sobie w stresie, ale miał tego dnia do starszego dziwną prośbę.
— Poczekaj — polecił, sprawiając tym samym, że dłoń Hwanga, która powoli zaczęła przesuwać się wzwyż, całkowicie się zatrzymała. — Mógłbyś być dzisiaj delikatny? Tak, jak za pierwszym razem, gdy ze sobą spaliśmy.
Hyunjin jedynie pokiwał zgodnie głową. Bo może jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy z uczuć, jakimi darzył niższego chłopaka, ale już wtedy wiedział, że była rzecz ważniejsza od jego własnego podniecenia — a był to komfort i bezpieczeństwo Jisunga.
— Co tylko zechcesz, Sungie.
Nie minęła chwila, a ciało niższego chłopaka zostało przez starszego ułożone jednym ruchem płasko na parkiecie. Czarnowłosy szybko zawisnął nad nim i nim młodszy zdążył zareagować, zaczął obdarzać szyję Hana mokrymi pocałunkami. Wzrok rapera jednak powędrował w kierunku lustra, jakie to pokrywało ścianę. Widział siebie, bezradnego, zależnego od Hyunjina, gotowego oddać się w całości w każdym momencie. To było tak patetyczne, a jednak nie potrafił przestać, gdyż była to jedyna droga do bliskości Hyunjina.
I tak było w kółko od wielu miesięcy — chociaż czuł, że nie powinien, to oddawał mu się w całości, potrzebując jego miłości, którą mógł otrzymać tylko w taki sposób.
—
Małe kropelki potu spływały wzdłuż jego rumianej od wysiłku fizycznego skórze, ostatecznie kończąc swój bieg w momencie, gdy docierały do jego koszulki. Krótkie i urywane oddechy przechodziły przez jego usta, a ciało niemalże automatycznie wykonywało kolejne ruchy choreografii. Był jak robot, zaprogramowany, by jedynie postępować ze zgodnym, logicznym kodem — muzyka leciała, a on tańczył jak w transie, skupiając się jedynie na tym, by nie popełnić błędu. Nie odrywał wzroku od swojej sylwetki odbijającej się w lustrze, pomimo tego, że w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze jedna tańcząca osoba.
I chociaż tak bardzo starał się przynajmniej ten jeden raz, to jednak jego nogi samowolnie odmówiły posłuszeństwa, sprawiając tym samym, że zachwiał się lekko, momentalnie robiąc błąd. Niemalże w panice przestał tańczyć, natychmiast zdając sobie sprawę z tego, co zrobił. Miał już dość ciągłego popełniania błędów, chociaż potrafił choreografię. To było już za dużo na jego nerwy.
Olewając już kompletnie fakt, że nie był na sali sam, oparł się o swoje uda, starając się złapać regularny oddech po intensywnym tańcu. I nim faktycznie udało mu się uspokoić, muzyka w pomieszczeniu ucichła, zostając zastąpioną odgłosem kroków jego towarzysza.
— Co się dzieje, Sung? — głos Hyunjina był aż nad wyraz łagodny, jakby Han wcale nie popełnił przed chwilą kolejnego, aż do bólu powtarzającego się błędu. — Przecież umiesz choreografię, więc w czym leży problem?
Nie minęła chwila, a odgłosy kroków całkowicie ustały, za to on poczuł na swoich plecach dotyk jednej z dużych dłoni Hwanga. No właśnie, co było problemem? Czy nie właśnie dlatego poprosił Hyunjina o pomoc przy choreografii, by nareszcie się tego dowiedzieć?
Nieco niepewnie wyprostował się, nadal oddychając ciężko. Hyunjin z ich dwójki miał o wiele lepszą wytrzymałość, dzięki czemu jego oddech nie był aż tak słyszalny, jak ciężkie sapnięcia młodszego z nich. I gdy tylko Jisung ponownie stanął prosto, jego wzrok mimowolnie spoczął na lustrze. Widział w nim siebie, z rozczochranymi po tańcu włosami, różowymi policzkami i ustami rozchylonymi przez intensywne oddychanie oraz Hyunjina, który zdawał się być w lepszym stanie, niż on. Co prawda i jego policzki były lekko zaróżowione, a ciemne włosy wpadały mu do oczu, ale wyglądał spokojnie i opanowanie, a nie jak po przetańczeniu połowy intensywnej choreografii.
Wiedział, że był to odpowiedni czas na odpowiedź, jednak żadne słowo jak na złość nie chciało przejść przez jego usta. Dlatego też zagryzł jedynie wargę, cały czas niepewnie patrząc na wyższego chłopaka. Ich spojrzenia spotkały się na moment w lustrze, a wtedy starszy westchnął ciężko, następnie odsuwając się nieco od Hana. Nim niższy zdążył jakkolwiek zareagować i zarejestrować to, co robił tancerz, Hwang usiadł na parkiecie sali treningowej, następnie unosząc wzrok na nieco zagubionego rapera i poklepując kawałek podłogi obok siebie. Jisung niewiele myśląc opadł na panele naprzeciwko starszego, czując się bardziej komfortowo z możliwością patrzenia na niego.
— No — zaczął znowu starszy, wbijając w rapera spojrzenie, które w alternatywnym świecie mogłoby wiercić dziury. I chociaż dla Hana było to w pewien sposób niekomfortowe, to jednak nie mógł mieć tego za złe wyższemu, gdyż gdyby to on musiał pomoc komuś, kto nie robił postępów, też byłby nieco podirytowany. — Co cię trapi? Jesteśmy przyjaciółmi, możesz powiedzieć mi wszystko.
Właśnie tak kiedyś między nimi było — byli jedynie zwykłymi przyjaciółmi, bez przywilejów, bez ukrywanych uczuć, bez seksu i bólu serca. Może nie byli stereotypową parą przyjaciół, bo jednak coś zawiodło nich do dzielonego przez nich układu, ale jedno było pewne — obaj kochali się naprawdę mocno nawet pomimo tego, że przed debiutem byli w stanie skakać sobie do gardeł.
Jisung odetchnął ciężko tak, jak chwilę wcześniej Hwang, starając się zebrać myśli. Już od jakiegoś czasu gdzieś z tyłu głowy formowało mu się to, co mogło być powodem jego ciągłej nieobecności i jej konsekwencji, ale jednak ciężko było mu to ubrać w słowa nawet przed przyjacielem.
— Nie wiem, ostatnio jestem strasznie zestresowany — zaczął, czując, że właśnie to był idealny moment, w którym powinien wyznaczyć początek swojej wypowiedzi. Było to istotnie prawdą, gdyż jako samowystarczalny boysband potężnej wytwórni mieli dużo pracy. — Strasznie boję się występów na żywo, koncertów, spotkań z szefem, przebywania wśród masy ludzi, dosłownie wszystkiego, co w dużej mierze łączy się z byciem idolem — tłumaczył, czując na swoim drobnym ciele wzrok Hyunjina. I szczerze, nie wiedział, czy intensywne spojrzenie starszego bardziej podbudowywało go, gdyż wiedział, iż Hwang słuchał jego słów, czy raczej przerażało go. — Próbowałem już chyba dosłownie wszystkiego, by się odstresować, ale nie wychodzi. Taniec i przemęczanie się? Robię błędy, zamiast stawać się lepszym. Zatapianie się w muzyce? Wszystko i tak wraca do stresu i nie jestem w stanie napisać żadnego tekstu. Ogłupianie się serialami? Zbyt szybko się nudzę, by po chwili nie myśleć znowu o nadchodzącym stresie — wymieniał. Jego wzrok nerwowo przemykał to z twarzy wyższego, to na otaczające ich meble, jednak w tym momencie został on po prostu wbity w parkiet. — Próbowałem nawet robić sobie dobrze, ale i to nie pomaga — wyznał, czując, jak jego policzki zachodzą się głębokim różem pomimo wypieków obecnych na jego skórze już po tańczeniu. Miał wrażenie, jakby obnażył się właśnie przed Hyunjinem, wyznając tę właśnie prawdę. — Boże, nie umiem zrobić nawet tak głupiej rzeczy, jak odstresowanie się.
Dopiero po paru chwilach zwątpienia zdobył się na uniesienie głowy i ponowne wbicie spojrzenia w wyższego. Wzrok starszego, jakim to dokładnie badał ciało Hana, nadal był tak samo stanowczy. Zmieniło się jednak coś w wyrazie jego twarzy, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał.
— I nic nie pomaga? — dopytał. — Ani trochę?
Han momentalnie pokręcił głową. Czuł się bezradny w walce ze stresem i z każdym dniem jedynie pogłębiał się w tej myśli, gdyż strach i ścisk w sercu wracały do niego regularnie po chwili spokoju. Nieważne, czy była to chwila zapomnienia podczas oglądania filmu, czy też parę momentów euforii po osiągniętym orgazmie po samotnej zabawie w zaciszu łazienki — wszystko to trwało jedynie moment, a po tym bolesne realia wracały do niego jak bumerang.
— Nie — odparł, zauważając, że wargi wyższego zacisnęły się nieco po jego słowach. — Znaczy, przez moment faktycznie jest lepiej, ale potem wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Jeśli stres będzie wracać, nie dam rady psychicznie.
I chociaż w tej chwili nie wiedział jeszcze dlaczego, to po jego słowach zapakowała między nimi cisza. Han cały czas nieśmiało wpatrywał się w ciało wyższego, który to nareszcie oderwał intensywne spojrzenie od niższego, spuszczając je na panele i jakby się nad czymś zastawiając. I istotnie, Hyunjin w tym czasie przetwarzał w głowie to, co powiedział młodszy i co mogło być potencjalną odpowiedzią na jego wypowiedź.
— A jakby... — zaczął nieco nieśmiało, jak na fakt, jak bardzo pewną siebie osobą był na co dzień. — A jakby to ktoś zrobił to wszystko za ciebie? Pomógł ci?
Młodszy momentalnie ściągnął ku sobie brwi, nie mając szczerze pojęcia, o czym bredził tancerz. Zmienił swoją pozycję, siadając w zamian na piętach i obserwując, jak Hwang z powrotem wbija w niego swoje spojrzenie. I chociaż czuł to jedynie podświadomie, to jednak gdy ich spojrzenia się spotkały, zauważył, że coś było inaczej, niż zwykle — bowiem oczy starszego chłopaka były ciemne jak noc, szerokie i przepełnione czymś, czego Jisung w tamtej chwili jeszcze nie rozumiał.
— Co? — wydukał z niezrozumieniem. Sprawiło to jedynie, że Hwang jeszcze mocniej zagryzł swoją wargę. — O czym ty mówisz? Jak pomógł?
I chociaż próbował sobie wmówić, że jedynie się mu wydawało, to mógł jednak przysiąc, że przez oczy starszego przeszedł błysk ekscytacji. Oczy Hyunjina na co dzień były czarne i duże, ale tym razem było w jakiś paradoksalny sposób inaczej. I gdy tylko Hwang przybliżył się nieco do niższego, tak jak on siadając na piętach, przez jego ciemne jak najbardziej przerażająca noc oczy przeszła istna burza emocji.
— Wiesz, może jeśli ktoś ci pomoże i zrobi to za ciebie, to może akurat wtedy to coś da, rozładuje stres — wytłumaczyć, jednak Jisung nadal nie rozumiał do końca, o co chodziło wyższemu. — Mógłbym się tobą zająć. Przespać się z tobą dla zmniejszenia stresu.
Wiedział doskonale, że było to złe, że już wtedy powinien odmówić starszemu, wyśmiać jego nieracjonalny pomysł, ale jednak z jakiś powodów tego nie zrobił. Jakby samowolnie pokiwał głową na tak, tym samym godząc się na propozycję Hyunjina.
I właśnie w ten sposób wpadli w te błędne koło, z którego nie byli już w stanie wyjść.
—
Następny dzień wcale nie był lepszy — letnia gala, na której mieli występować z mieszanką paru swoich choreografii zbliżała się wielkimi krokami, a to równało się z niezliczoną ilością ćwiczeń, których szczerze wolał uniknąć. Był przemęczony, a do tego stres zjadał go od środka pomimo tego, że wczoraj odbył z Hyunjinem ich tradycyjną, odstresowującą sesje. Nie był już w stanie okiełznać emocji, które wstrząsały nim za każdym razem, gdy tylko próbował zrobić cokolwiek i właśnie to w największej mierze go przerażało.
To wcale nie było do końca tak, że Hyunjin był osobą bez emocji, dla której seks był jedynie chwilą uniesienia, bo pomimo faktu, iż rzeczywiście to właśnie było podmiotem ich układu, to jednak Hwang nadal okazywał mu pewien rodzaj uczuć. Może Jisung doskonale wiedział, że Hyunjin nie kochał go w taki sam sposób, jak on niego, ale mimo wszystko byli przyjaciółmi. Właśnie jako przyjaciele przytulali się po stosunku, czarnowłosy dbał o niego jak o przyjaciela. Dla Hyunjina zawsze liczyło się zdanie Jisunga, a kategoryczne nie, oznaczało nie, bo pomimo tego, że ich układ bardzo szybko się rozwinął, to jednak starszy znał granice. Może Hyunjin potrafił być naprawdę ostry podczas seksu, sprawiając tym samym, że młodszy potrafił jedynie bezwładnie pojękiwać, ale jednak wystarczało jedno nie, jedna mała prośba o koniec, o przerwę, o łagodne traktowanie, a wyższy od razu słuchał Hana, bo jednak układ ten miał nieść za sobą odstresowanie się dla ich obojga. I może Jisung naprawdę mocno pragnął miłości podczas ich stosunków, czasem zapewniania, że między nimi jest coś więcej, niż tylko ostry seks bez emocji, to jednak akceptował też obecny stan rzeczy, bo wiedział, że przynajmniej dawał mu on bliższy dostęp do czarnowłosego.
Po niespełna dwóch latach ich układu Jisung nauczył się naprawdę wielu rzeczy. Wszystko, co między nimi się działo, poznawali metodą prób i błędów, bo w końcu oboje byli dla siebie tymi pierwszymi. Z początku zaczęło się od jedynie słodkich pocałunków w okolicach podbrzusza, potem przeszło do waniliowego kochania się, a dopiero po okresie lekko ponad pół roku doszło do obecnego stanu rzeczy, jakim było szybkie sypianie ze sobą na odstresowanie w nieodwiedzanych zakamarkach wytwórni. Jisung doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pod żadnym pozorem nie mogli zostać przyłapani, ponieważ mogło to grozić wyrzuceniem z zespołu. Jednak pewnego dnia, gdy najmłodszy członek ich zespołu, który swoją drogą był jego współlokatorem, zapytał go o to, czy Jisung przypadkiem na zranił się w nogę, ponieważ zachowywał się dziwnie podczas ćwiczeń, jakby każdy ruch sprawiał mu ból, zrozumiał, że jedynie świadomość tego, jakim było to zagrożeniem, nie wystarczy. Unikanie prawdy i maskowanie jej przed pozostałą częścią zespołu było niemalże stylem życia. Wiedział, że czasem musiał przeczekać nieumyty pół dnia, ponieważ desperackie latanie pod prysznic w porze obiadowej było podejrzane, że lepiej było robić to wszędzie, tylko nie w łóżku, gdyż pranie pościeli prawie codziennie również nie należało do rzeczy normalnych. Czasem potrzebował chwili izolacji tylko dla siebie, która była w stanie uspokoić go po przeżytych zdarzeniach, opanować jego ciało, dać swoim mięśniom czas na odpoczynek, a sobie samemu na przemyślenie tego wszystkiego i może właśnie dlatego ostatnim czasem coraz bardziej odsuwał się od grona przyjaciół. Potrzebował jedynie samotności, by uporać się ze swoim ciałem i myślami, i szczerze naprawdę nie chciał tym ranić innych.
Poprzedniego dnia jednak, tak jak poprosił o to Hyunjina, ich wspólnie spędzone chwile przypominały ich pierwszy raz — było spokojnie, delikatnie, czule, jakby uczucie Jisunga wcale nie było jednostronne, jakby nie był jedynym, który kochał drugiego mocniej, niż powinien. Kiedy wrócili do domu, starał się jak najmniej pokazywać innym na oczy, w tym celu biorąc jedynie krótki prysznic, a następnie kładąc się do łóżka. Wiedział, że tak po prostu było bezpieczniej i lepiej, nawet jeśli musiał przez to zrezygnować ze spędzanego z innymi czasu.
I chociaż w łóżku znalazł się dość szybko, to jednak sen nie chciał do niego przyjść. Leżał jedynie wpatrzony w sufit, cały czas mając wrażenie, że coś było nie tak — bo w końcu tym razem ich idealny sposób na odstresowanie się nie podziałał. On nadal był kłębkiem nerwów, nadal jego serce niebezpiecznie się ściskało, a to tylko oddalało go od snu.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak złe było to, co czuł, bo w końcu podwójnie łamało to zawarte zasady — i te z Hyunjinem, i te z wytwórnią. Jego miłość była po prostu zakazana, nie na miejscu, ale jednak nie potrafił się jej wyprzeć, gdyż jego serce było stanowczo zbyt uparte. I właśnie dlatego też tkwił dalej w tym stanie, z każdym dniem nienawidząc siebie jeszcze bardziej.
Był jakby zawieszony pomiędzy dobrem, a złem — bo w końcu miał bliskość Hyunjina, regularnie starszy dawał mu coś, czego oczekiwano od drugich połówek czy też przyjaciół, ale jednak nie było to do końca to, czego pragnął. Wszystko to, co dawał mu Hwang, przemijało, gdy tylko zostawał sam, a to przypomniało mu o tym, że tak naprawdę pod tym względem dla czarnowłosego nic nie znaczył — może byli najlepszymi przyjaciółmi, ale wszystko, co wykraczało poza tę sferę, płynęło jedynie od strony Jisunga, gdyż dla Hyunjina faktycznie był to tylko i wyłącznie seks układ.
Wszystkie te myśli i bezsenność sprawiły, że jedynie na wpół przytomny z przemęczenia, ale jednak niezdolny do zaśnięcia, w środku nocy zaczął przeglądać różne, dziwaczne fora. Wiedział, że nie miało to jak pomóc, ale świadomość, że żyli na Ziemi ludzie o podobnych problemach jakoś to wszystko ułatwiała. Czytanie o dobrych zakończeniach tego typu historii dawało mu po prostu nadzieję, którą zaczął ostatnio tracić już całymi garściami.
Tylko, czy Jisung wiedział, jak miało wyglądać jego dobre zakończenie? W istocie rzeczy nie był tak naprawdę pewny, czego pragnął — w końcu gdyby Hyunjin odwzajemnił jego uczucia, byłoby to spełnieniem jego marzeń, ale czy dla dobra zespołu nie byłoby lepiej, gdyby to on tak po prostu zapomniał o tym, co czuł?
To wszystko było po prostu zbyt ciężkie i po prawie trzech godzinach błądzenia po internecie zaprowadziło go do teorii o czterech rodzajach miłości. Strona ta opowiadała o tym, jak różnorodna jest miłość, jak różne formy potrafi przyjąć i jak dwojakie może mieć skutki. Nie musiał dogłębnie analizować przeczytanego tekstu, gdyż momentalnie zdołał przyrównać się do miłości zwanej agape — po w końcu kochał Hyunjina całym sercem, ślepo, miłością niewinną i szczerą.
I czym więcej akapitów ów tekstu przeczytał, tym bardziej zaczynał odnajdywać się w tym, o czy on mówił. To wszystko po prostu idealnie pasowało do jego życia, do jego miłości, do tego jak traktował go Hyunjin. I chociaż bolało to naprawdę mocno, to jednakże naszła go wtedy pewna myśl, której nie potrafił się wyprzeć. Czy nie powinien już po prostu zaakceptować swojego stanowiska, bycia agape? Miał Hyunjina bliżej, niż ktokolwiek inny, był traktowany inaczej, niż pozostali i dzielił z Hwangiem tajemnice, o której nikt nie mógł się dowiedzieć, więc dlaczego jeszcze w ogóle narzekał?
Następnego dnia postanowił dłużej zostać w wytwórni razem z pozostałymi członkami 3RACHA. Z początku pracowanie z przyjaciółmi przyniosło mu parę milszych chwil, jakby zwyczajnie oczyściło mu to umysł. Jednak w momencie, gdy Changbin oznajmił, że idzie trochę poćwiczyć taniec na sali, a Chan w tym czasie zaoferował, że pójdzie po coś do jedzenia, wszystkie myśli jak na złość wróciły.
I gdy już faktycznie został sam, wystawiony na pastwę swoich własnych myśli, postanowił jeszcze raz zabrać się za piosenkę, którą to pisał chwilę przed wejściem starszego chłopaka. Z początku jedynie przeleciał wzrokiem wzdłuż nielogicznego i niezwięzłego tekstu, następnie postanawiając wszystko to napisać jeszcze raz. Niewiele myśląc, u szczytu nowej kartki napisał łacińskimi literami „Agape & Eros", następnie zaczynając pisać to wszystko od nowa, tym razem jak prawdziwą piosenkę.
Szczerze, nawet nie wiedział, kiedy zmęczenie zaczęło przejmować władzę nad jego ciałem, ale po prostu fakt, jak mało spał tej nocy i jak wiele wysiłku wymagała ostatnimi dniami ich praca sprawił, że po prostu odpłynął. Nie wiedział jak, nie wiedział kiedy, ale w pewnym momencie ułożył na chwilę głowę na swoim notesie, w którym to w końcu spisywał tekst, przymykając również na moment oczy. I nim zdążył się zorientować, zasnął, stając się kompletnie bezbronnym chłopcem.
W tym samym też czasie Chan powoli wracał do wytwórni. Trzymał w rękach odpowiednią ilość jedzenia dla ich trójki i dlatego też szybkim krokiem zmierzał w kierunku swojego miejsca pracy. Wysławszy Changbinowi wiadomość, że zaraz będzie i Seo ma już kończyć swoje ćwiczenia, niemalże w truchcie dotarł do wytwórni. Równie szybko wspiął się na odpowiednie piętro, na którym to znajdowało się ich studio. Dzięki temu, że przeważnie pracowali w trójkę, przydzielono im pomieszczenie nieco większe od tego, w których pracowali solowi producenci. Może nie było tam niezwykle dużo miejsca, ale udało im się wcisnąć małą kanapę i dwa biurka. Było przytulnie, a to oni jako jedyni posiadali klucze i to właśnie było najważniejsze.
Do pomieszczenia wszedł bez pukania, będąc pewnym tego, że Han pod jego nieobecność zajmie się jakimiś pierdołami albo swoją własną pracą. Ani trochę jednak nie spodziewał się tego, że ujrzy swojego młodszego przyjaciele śpiącego z głową opartą o biurko. Sprawiło to, że uśmiechnął się, gdyż czuł się rozczulony tą sceną.
Doskonale wiedział, że Jisung miał ostatnio problemy ze snem, gdyż nieraz słyszał, jak młodszy krzątał się po nocach po dormie, podczas gdy on nadal nad czymś pracował. Zdarzało się również, że Han dołączał do niego — chociażby tylko po to, by posiedzieć obok, razem wytrwać w bezsenności, ostatecznie zasypiając w ciasnych uścisku na kanapie. Jisung był osobą, którą z całego zespołu znał najdłużej — gdyż to właśnie Han był osobą, która weszła do jego życia z rozmachem, wprowadzając się do dormu, który przez pewien czas zamieszkiwał w pojedynkę. Mieszkali jedynie we dwójkę przez prawie dwa lata, po drodze poznając jeszcze parę innych osób. Zdążyli jednak w tym czasie bardzo się do siebie zbliżyć, zostając najlepszymi przyjaciółmi. I może w świetle wielkich reflektorów to Felix rysował się na bratnią duszę lidera zespołu, to jednak w sercu Australijczyka to właśnie Jisung był jego małym, młodszym bratem.
Mając na uwadze to, ile ostatnio wynosiła ilość snu młodszego, jednoznacznie postanowił nie budzić go przynajmniej do czasu powrotu Changbina. Jak najdelikatniej tylko potrafił, odsunął nieco od biurka krzesło, na którym siedział niższy chłopak, następnie jedną rękę wsadzając pod jego zgięte kolana, drugą zaś układając nieco powyżej pasa. Niepewnie, by tylko nie obudzić Hana, uniósł jego drobne ciało, ku własnemu przerażeniu słysząc, jak spomiędzy jego ust wydobywa się cichy stęk. Na szczęście nie zakończyło się to obudzeniem Jisunga, gdyż wręcz przeciwnie, raper wtulił się nieświadomie w pierś lidera, czując bliskość drugiej osoby. Bang jednak jedynie podszedł do ustawionej w kącie studia kanapy, następnie równie delikatnie i z niemałym żalem odkładając na nią bezwładne ciało brązowowłosego. Usiadł na chwilę obok niego, zastanawiając się nad tym, kiedy nareszcie pojawi się Changbin i przy okazji wplątując swoje palce w brązowe kosmyki Hana. Włosy młodszego były mięciutkie, a Chan jeszcze z czasów bycia trainee pamiętał, jak bardzo Jisung kochał, gdy ktoś głaskał go po głowie.
I właśnie w tym momencie jego uwagę przykuł notes młodszego chłopaka, który nadal leżał otworzony na powierzchni biurka. Chan nieco odruchowo wstał z kanapy, rozplątując uprzednio swoją dłoń z kosmykami włosów Hana, po czym podszedł do biurka, momentalnie zawieszając swój wzrok na papierowym przedmiocie. Może i wiedział, że nie powinien czytać tekstów Jisunga podczas, gdy on spał, jednak po tylu latach przyjaźni i wspólnej pracy czuł w sercu nieme pozwolenie na to. Dlatego też pochylił się nieco nad biurkiem, skupiając całą swoją uwagę na zapisanym na kartce tekście.
Z początku dotarł do niego tytuł, który zapisany był alfabetem łacińskim, w nieznanym mu języku. Zmarszczył jedynie trochę brwi, odnotowując w pamięci, by spytać o pochodzenie tytułu młodszego chłopaka i zaczynając czytać dalej. I gdy tylko zaczął skanować wzrokiem dalszą część tekstu, dotarło do niego, że chyba jednak nie powinien zaglądać do notesu niższego, gdyż tekst ten wydawał się niezwykle osobisty. I chociaż szybko doszedł do takiej konkluzji, to jednak nie był w stanie oderwać wzroku od spisanego tekstu. W tej chwili był po prostu pochłonięty w całości tym, co napisał Jisung.
Z początku Chan czuł się nieco zagubiony, jakby po prostu nie wiedział, o czym czytał, ale jednak z każdym kolejnym słowem wszystko stawało się jaśniejsze. Nie był głupi i dość szybko dotarło do niego, że była to piosenka o miłości, a co więcej — o uczuciu do konkretnej osoby. I chociaż Jisung ani razu nie wymienił imienia tej osoby, to jednak Chan doskonale czuł, że była ona prawdziwa — gdyż uczucia opisane w piosence dotknęły i jego, od środka atakując jego serce.
I właśnie w tym momencie, gdy Bang z zaangażowaniem czytał tekst piosenki, której nikt nigdy nie miał zobaczyć, Jisung powoli zaczął się budzić.
— Hyung? — było pierwszym, co uciekło z przerażeniem z jego ust, gdy tylko zdał sobie sprawę z tego, co robił starszy chłopak. Nie zważając ani trochę na to, że jeszcze przed chwilą smacznie spał, poderwał się do góry, ze strachem zauważając to, co się działo. — Co ty robisz?
Chan jedynie obrócił się delikatnie wokół własnej osi, jedną z dłoni trzymając na kartce. Tyle tylko wystarczyło Jisungowi, by wiedzieć, że było już za późno, że lider przeczytał tekst jego piosenki, która miała być jedynie odskocznią od jego uczuć. Stało się coś, co nigdy nie miało mieć miejsca i doskonale wiedział, że zapewne już za chwilę czekały go tego konsekwencje.
I gdy już Chan miał coś odpowiedzieć, zapytać o przeczytany tekst, drzwi studia nareszcie rozwarły się, a do pomieszczenia wszedł oblany potem przez trening Changbin, który z entuzjazmem rzucił się w kierunku przeniesionego przez lidera jedzenia. Bang zdążył jedynie wyszeptał bezdźwięcznie ciche — Musimy pogadać — po czym dołączył do Seo, wyraźnie stwierdzając, że takie zachowanie było mniej podejrzane.
I chociaż w tamtej chwili Chan jeszcze nie wiedział o niczym konkretnym, to jednak Jisung już wtedy zrozumiał, że prawdziwe problemy dopiero się zaczynały.
...
[6165 słów]
hey, hey!
przedstawiłam nieco sytuację w tej części i pokazałam, jak to wszystko się zaczęło, ale jeśli macie jakieś pytania, to walcie śmiało! mam nadzieję, że się wam podobało~
następne rozdziały będą publikowane co 5 dni, także widzimy się 15.01 :3
seeya!
~ altri
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top