atak z zaskoczenia i Derekowa krew.
Pov.Scott
Zebrałem wszystkich bo musieliśmy złapać pustynną wilczyce. Cała nasza paczka tam była czyli ja, Stails, Derek, Lidia, Kira, Liam, Malia i Piter. Wszyscy byliśmy w Lofcie Dereka.
-Wszyscy już są? Spytałem zgromadzonych
-Tak odpowiedział Stails.
-Dobra wszyscy wiedzą co mają robić? -Tak odpowiedzieli zgodnie.
Ok to ruszamy do Meksyku.
Wyglądało na to że każdy wie z kim jedzie :ja z Kirą i Liamem i Lidią, Malija z Piterem a Stails z Derekiem. Po 15 minutach ruszyliśmy.
Pov.Stails.
Cieszyłem się że jadę z Derekiem do Meksyku i całą resztą. Jednak przez te nocne koszmary myślę że chyba zaraz zemdleje ze zmęczenia, co chwilę podczas jazdy przecierałem oczy aby nie zasnąć.
-Stails? Usłyszałem spokojny głos Dereka i odwróciłem głowę w jego stronę.
-Dobrze się czujesz? Nie najlepiej wyglądasz. Stwierdził po chwili wilkołak.
-Nic mi nie jest, jestem tylko trochę zmęczony.
-Jak chcesz to prześpij się na tylnym siedzeniu a ja Cię obudze jak dojedziemy na miejsce.
-Dzięki Derek.
Od razu wpakowałem się na tyły auta i spróbowałem zasnąć co nie było trudne.
Pov. Derek
Od kilku minut podczas jazdy mu się przyglądałem i wygląda na wyczerpanego. Czuję od niego zmęczenie. Jadąc sprawdziłem czy śpi. Odwróciłem głowę i zobaczyłem śpiącego Stailsa. Zarzuciłem koc na niego nie chciałem aby było mu zimno. Po 2 godzinach jazdy dojechaliśmy. Obudziłem Stailsa i wszyscy zaczęliśmy szukać pustynnej wilczycy. Niestety to ona znalazła nas i miała 3 berserków. Malia z Peterem
broniła Lidi i atakowali jednego z nich. Scott i Kira i Liam atakowali kolejnego a ja musiałem jakoś bronić Stailsa. Zaatakowałem berserka który szedł w naszą stronę. Ten ani drgnął więc waliłem go i atakowałem z całej siły.
Pov.stails
Derek naparzał jednego z berserków a ja miałem broń od taty więc zacząłem strzelać do wilczycy która podeszła do mnie i na tyle mocno mnie odepchneła że walnołem mocno o ścianę budynku. Wtedy jedynie zobaczyłem jak Derek odpycha ją z całej siły i mnie podnosi. Widzę jego ranę. On krwawi.
-Stails, Stails
-Derek ty krwawisz
-To nic, muszę Cię z tąd zabrać.
-Bardzo Cię boli?
-Nie niemartw się o mnie rana zagoi się niedługo.
Wtedy wziął mnie pod ramię. Scott do nas przybiegł i kazał reszcie iść do samochodów. Derek złapał wilczyce a mnie zaniósł do samochodu. Wszyscy już wracamy do domu. A raczej do Derekowego Loftu. Cieszę się że mam tego wilczka. Derek położył mnie delikatnie na tylnym siedzeniu i przykrył kocem.
-Odpocznij Stails niedługo będziemy w domu.
-Dzięki wilczku. Potem widziałem lekki uśmiech Dereka i Scotta, który pytał się czy wszystko w porządku potem zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top