Rozdział 7: Poznajmy się
Peggy
Szliśmy słonecznymi alejkami Los Angeles i zadawaliśmy sobie pytania. Miałam wrażenie, że to wszystko jest tylko pięknym snem, z którego bardzo nie chcę się obudzić. Miałam też okazję poznać Steve'a z innej strony.
~Masz jakieś rodzeństwo?
-Nie. Bucky był dla mnie jak starszy brat.
~No tak, widziałam.
-Jesteś podobna do siostry?
~Wcale. Ona jest wysoką blondynką z szaro-niebieskimi oczami.
-Przypominam, że kiedyś byłaś ode mnie wyższa.
Roześmiałam się
~Tak, ale bycie niższą też jest bardzo miłe.
Steve
-Dlaczego?
Speszyła się trochę, a jej policzki lekko poczerwieniały.
~Bo.. kiedy mnie przytulasz.. słyszę twoje serce.
Nie widziałem jej nigdy takiej. To trochę oczywiste, kiedy była w wojsku, otoczona mężczyznami musiała nie okazywać emocji, bo nie byłaby traktowana poważnie. Ale teraz miałem wrażenie, że poznaję ją od nowa.
~Jaki jest twój ulubiony kolor?
Takie proste pytanie, ale mnie wydało się bardzo ważne.
-Chyba niebieski, ale raczej ciemny, a twój?
~Nie wiem.Lubię błękitny, czerwony, zielony, ale taki ciemny, nie mam jednego ulubionego.
-Rozumiem.
~Gdzie się nauczyłeś rysować?
-
Moja matka mnie nauczyła, miała naprawdę niezwykły talent.
~Pewnie byłaby dumna, że go po niej odziedziczyłeś.
-Pewnie tak. Polubiłaby cię.
~Jeśli kiedyś poznasz Amandę to możesz być pewien, że cię polubi.
-Uczyłyście się razem śpiewać, a tańczyć?
~Też, chociaż ona dłużej. Bardziej to lubiła, a ja w międzyczasie wstąpiłam do armii.
Peggy
-Dlaczego? Odkąd cię poznałem zastanawiałem się dlaczego jesteś w wojsku.
~Ja.. nie wiem.-Odwróciłam wzrok. Nie chciałam, żeby wiedział jaka byłam szalona. Ale on wziął moją twarz w swoje dłonie, delikatnie, ale tak, że musiałam spojrzeć mu w oczy.
-Wiesz, tylko nie chcesz mi powiedzieć.
Steve
Patrzyła mi prosto w oczy i widziałem, że coś jest nie tak.
-Peggy.. jeśli nie chcesz, to możesz mi nie mówić.
~Nie o to chodzi. Ja.. wiesz, że jestem straszną feministką, prawda?
-Wiem.
Westchnęła.
~Wstąpiłam do armii kilka lat przed wojną. Byłam młoda, głupia i twierdziłam, że skoro mężczyźni mogą walczyć to dlaczego kobiety mają siedzieć w domu. Wiem, że to głupie, ale..
-To wcale nie jest głupie. -przerwałem jej- To wspaniałe.
Jej twarz rozjaśnił nieśmiały uśmiech.
Zaczęło się ściemniać i postanowiliśmy wrócić do domu. Kiedy byliśmy pod drzwiami spojrzała na mnie, a potem wbiła wzrok w ziemię.
~Zostaniesz ze mną?
-Oczywiście, jeśli tylko chcesz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top