Rozdział 16

- Ariana do cholery otwórz te jebane drzwi!
- Odejdź!
- Ariana to nie miało tak zabrzmieć źle mnie zrozumiałaś! - krzyczałem przez te głupie drzwi od łazienki bo dziewczyna zamknęła tam się płacząc. - Od jakiś 10 min. tam siedzisz wyjdź już i porozmawiajmy!
- Dobra - drzwi od łazienki otwarły się a za nich wyszła zapłakana dziewczyna.
- Chodź teraz do salonu i pogadamy.
Poszliśmy razem i usiedliśmy na kanapie naprzeciwko siebie.
- A więc o co chodziło temu chłopakowi? Czemu akurat mi chciał coś zrobić a nie tobie? - same te słowa spowodowały u mnie śmiech.

*Ariana POV*
Chłopak zaczął się śmiać co wprowadziło mnie w zakłopotanie.
- Co cię tak śmieszy?
- Ty skarbie. - zaczął głaskać mnie po policzku - Mnie nie mógłby dotknąć.
- Dlaczego?
- Bo jestem kimś wielkim tutaj kochanie.
- Co masz na myśli?
- Hmm.. Może zacznijmy od tego wiesz jak pracują twoi rodzice i dla kogo pracują?
- Tak.
- A więc mi powiedz.
- Pracują dla Jasona McCann..
- I nic ci nie świta w tej twojej pięknej główce? - Chłopak wyszedł na chwilę do  kuchni.
Justin: Zamyślona *załącznik*
Ja: Ciii... Daj mi pomyśleć. Odezwę się potem.
- Nie za bard... - i teraz wszytko zrozumiałam.
- To dlatego mnie przyjąłeś, to ty jesteś Jason... Oni mnie w to wpakowali, wrobili. Przecież ja nie sprzedaje narkotyków nie znam się na tym, nie zabijam ludzi, ja przecież nie jestem ci potrzebna.
- Jesteś.
- Po co?
- Jesteś moja już na zawsze!
- Nie jestem twoja! To że moi rodzice dla ciebie nie pracują nie znaczy, że ja będę dla ciebie pracować! Jesteś mordercą! Ty zabijasz ludzi! Nie chce mieć z tobą nic wspólnego!. - upadłam na ziemie, on mnie uderzył w twarz.
- Ari ja nie...
Nie dałam mu dokończyć, zabrałam telefon i wybiegłam z domu, biegłam przed siebie jak naszybciej umiałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top