Rozdział 35

- Jaki?
- Przyłącze się do ciebie.
- Gdzie haczyk?
- Ariana zostaje ze mną a żadnemu z was niech się nawet nie śni by ją dotknąć!
- Chyba nie jest to opłacalne dla nas.
- Jak to nie? Po pierwsze będziesz miał minimalny dostęp do moich akcji i misji bo oczywiście wszystko będzie moje nadal. Załatwię wam najlepsze dziwki świata ale od Ariany macie trzymać się z daleko! - miałem obmyślony cały plan, muszę potem go wytłumaczyć Arianie. Doskonale wiedziałem, że Nash chciał tylko bym zajął jego miejsce bo wiedział, że nikt się tak nie nadaje jak ja.
- Dobrze. Masz kartę?
- Nie.
- Nie kłam.
- Nie mam jej.
- Chris znalazłeś kartę?
- Nie szefie.
Woow czemu skłamał? Mógł powiedzieć prawdę, wtedy pewnie by zyskał większe zaufanie Nash'a.
- W takim razie Justin powiedz mi gdzie ona jest? Jak uważasz gdzie jest?
- Jeszcze nie wiem w stu procentach ale pierwsze podejrzenia to magazyny należące do rodziców Ariany.
- Dobrze w takim razie odwiedzimy ich jutro.
- Nie.
- Nie?
- Nie. Dzisiaj wyjeżdżamy z Arianą stąd, możemy to załatwić za 2 tygodnie!
- Nie wyjedziecie stąd. Masz zamieszkać tutaj, w twoim domu rodzinnym muszę cię mieć pod ręką.
- Dobrze w takim razie wychodzimy. - chwyciłem drobną dłoń Ariany i ruszyłem po schodach w dół. Na dole zastałem chłopaków związanych, przy nich stali obcy mi mężczyźni.
- Rozwiązać ich! - rozkazałem, oni tylko na mnie spojrzeli ale gdy ujrzeli za mną Nash'a od razu to wykonali. Odwróciłem się do niego i się uśmiechnąłem.
Wróciliśmy do domu, Cameron odwiózł nas.
Przywarłem do dziewczyny od razu po zamknięciu drzwi, tęskniłem za jej ustami.
- Tak strasznie tęskniłem za tym. - moje ręce błądziły po jej tali, powoli zjeżdżały coraz niżej. Chwyciłem jej tyłek i usadowiłem sobie na biodrach, obierając jej plecy o ścianę. Ściągnąłem jej bluzkę i stanik, kochałem widok jej piersi, dotykałem je, ssałem i lizałem.
- Podoba ci się co nie? - mruknąłem, nie przestając wykonywać moich czynności.
- Takk - wyjęczała, włożyła ręce pod moją bluzkę i szybko ją zdjęła, paznokciami jeździła po moich plecach robiąc na nich czerwone ślady.
- Ktoś tutaj jest spragniony co nie?
- Tak to znaczy nie, to znaczy tak ja ughh - plątała się w własnych słowach, śmieszyło mnie to, że wstydziła się przyznać do tego, że mnie pragnie jak nocy gdy ją rozdziewiczyłem była bardzo spragniona i otwarta.
Jej nieśmiałość podniecała mnie jeszcze bardziej.
-----
Hejka :)
Jak wam się podoba pomysł Justina? Ten pomysł zostanie jeszcze bardziej wyjaśniony. W następny rozdział będzie +18 :) 
Do zobaczenia 💞💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top