Epilog
*6 miesięcy później*
Na świat przyszła nasza mała kruszynka, pozwoliłam Justinowi nadać jej imię.
- Dlaczego chcesz by nazywała się Rose?
- Moja babcia nosiła to imię, była dla mnie kimś bardzo ważnym, zawsze powtarzała, że imię Rose charakteryzuje wyjątkową osobę jak ona sama. Była osobą szczerą, odważna, zawsze dążyła do swoich celów zarazem była również kochana, uczciwa i robiła wszystko dla innych.
Taka właśnie będzie nasza córka Rose.
- To naprawdę piękne Justin.
- Ariano chciałbym z tobą gdzieś wyjechać proszę cię...
- Justin nie możemy zostawić Rose samej.
- Nie zostanie sama, zostanie pod opieką Matt'a. Chce spędzić z tobą 3 piękne przedślubne dni.
- Przedślubne?
- Tak. Chciałbym byś została moją żoną Ari, jesteś dla mnie ważna i pragnę by kobieta, która dała mi tyle szczęścia w postaci miłości jak i pięknej córeczki również nosiła nazwisko Bieber. - chłopak uklęknął na jednym kolanie, wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko, znajdował się w nim piękny pierścionek - Kochanie wyjdziesz za mnie?
- Oczywiście, że tak!! - rzuciłam się mu na szyje, z moich oczy mimowolnie wypłynął strumyk łez, były to łzy szczęścia.
Moje marzenie się spełniły już wkrótce będę Panią Bieber.
- To jak z tym wyjazdem?
- A mogę wybrać miejsce?
- Nie za bardzo ponieważ już kupiłem nam bilety lotnicze.
- Gdzie lecimy?
- Paryż mam nadzieje, że spodoba ci się to miejsce.
- Jejku Justin to jest takie słodkie, tak strasznie ci dziękuje.
- Spokojnie masz 3 dni by odwdzięczyć mi się za to. - doskonale wiedziałam co miał na myśli, chłopak z zaskoczenia pocałował mnie, całował stanowczo i zachłannie.
*Justin POV*
*Dzień wylotu*
- Matt pamiętaj by ją karmić, przewijać, musisz jej pilnować jak oka w głowie! Obiecuje ci, że jak spadnie jej włos z głowy to urwę ci jaja i poczęstuje nimi moje psy!
- Uspokój się! Umiem opiekować się dziećmi. Idźcie już bo spóźnicie się.
- To jest mój samolot i odleci kiedy będę chciał. Cholera Matt ufam ci, Rose jest dla mnie największym skarbiem na świecie po za Ari ale ją przez te 3 dni mogę sam chronił.
- Justin chodź idziemy już. Pożegnaj się z nią i lecimy.
- Do zobaczenia moja piękna Rose. - ucałowałem niemowlaka w czółko, chwyciłem Ariane za rękę i wyszliśmy z domu mojego przyjaciela.
Droga na lotnisko nie była jakoś strasznie długa ponieważ jak już kiedyś wspominałem znajduje się ono niedaleko.
W samolocie byliśmy tylko my i pracownicy, mogliśmy tutaj spać, uprawiać seks a i tak nikt nam nie przerwie ponieważ nie mają prawa wchodzić tutaj bez wcześniejszego zapukania.
- Justin...
- Tak kochanie?
- Napiszmy list do Rose, chciałabym jej opowiedzieć o nas wiesz schowamy go gdzieś a ona gdy dorośnie będzie mogła go odczytać.
- To jest bardzo dobry pomysł.
Chwyciłem za kartkę papieru i długopis.
"Kochana Rose jeśli to czytasz znaczy, że osiągnęłaś już wystarczający wiek, chcielibyśmy ci razem z Arianą opowiedzieć o naszym życiu.
Wszystko zaczęło się od wykupienia i płacenia co miesiąc rodzicom twojej mamy by ją dobrze wychowywali, codziennie obserwowałem jej życie, każdy ruch, słyszałem każde jej wypowiedziane słowo.
Miałem obsesje na punkcie jej osoby.
Nasza znajomość miała wzloty i upadki lecz nie poddaliśmy się, nadal się kochamy i kochać będziemy.
Naszym marzeniem jest byś była uczciwym i odważnym człowiekiem, byś podejmowała swoje decyzje mądrze.
Dzień kiedy przyszłaś na świat był jednym z najpiękniejszych w moim życiu, gdy leżałaś na rączkach u mamusi zrozumiałem, że dobrze wybrałem, to właśnie wy jesteście czymś czym zawsze będę mógł się chwalić.
Razem z Arianą kochamy cię nasz aniołku, pamiętaj o tym by zawsze o nas myśleć.
Gdy będziesz miała do podjęcia jakąś trudną decyzje pomyśl 'Co by zrobiła mama i tata?' Wtedy obiecujemy ci, że pojawimy się przy tobie i udzielimy pomocy.
Proszę pamiętaj by trzymać się z daleka od spraw związanych z gangiem.
Kochamy cię bardzo nasza mała Rose.
Mama i Tata. "
Pisząc ten list byłem dumny, że nasza córka osiągając wystarczający wiek będzie mogła odczytać to.
Nie chciałbym by kiedykolwiek miała coś wspólnego z moim gangiem czy innymi gangami, nie chce by wkraczała w ten świat. Schowałem kartkę w małą metalową skrzyneczkę.
*Bling Bling*
Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.
Nieznany: Ten lot nie jest jednym z tych romantycznych, jest jednym z tych strasznych i bolesnych.
Chce byś dowiedział się kim jestem. Jestem Liam pamiętasz mnie?
Nie zabiłeś mnie ale ja zabije ciebie.
Odebrałeś mi ojca, nie potrafię się z tobą dzielić nim i chodź jesteś moim bratem to nienawidzę cię.
Do zobaczenia w piekle Justin.
Nieznany: Za 10 sekund samolot wybuchnie.
Nie wiedziałem czy to były żarty, myślałem nad tym chwile.
- Kocham cię Ariana!! - pocałowałem ją mocno i wtedy usłyszałem wybuch, krzyki, czułem przeraźliwy ból.
On miał racje to był nasz koniec.
* Wiadomości*
- Z ostatniej chwili samolot niejakiego Justina Biebera wybuchł, zniszczone części spadły na jedną opuszczoną dzielnic niedaleko Florydy, gdzie zamieszkiwał on z swoją przyszłą małżonką. Podejrzewamy, że ona również znajdowała się w samolocie.
Wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu.
Dziękuje za uwagę.
----
I tak o to kończy się historia Justina i Ariany...
Jest mi naprawdę smutno pisząc to, nie umiem do końca tego wyjaśnić naprawdę przywiązałam się do nich.
Na moim profilu znajduję się już druga część opowiadania, nosi ona tytuł 'Córka mordercy' zapraszam do przeczytania prologu, mam nadzieję że spodoba wam się tak samo jak to ff.
Dziękuje wam za to, że byliście ze mną i za tak dużą ilość miłych komentarzy, jesteście naprawdę kochani.
💞💞💞
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top