[15] Ostrożne kroki
Justin's P.O.V
- Dobra, tutaj.
Rzuciliśmy worek do skarpy, a ten poturlał się dalej aż zniknął nam z oczu w pokrzywach na samym dole.
- Jesteś pewny, że nikt go nie znajdzie? - mężczyzna otarł ręce o siebie, chociaż nie miał bezpośredniego kontaktu z ciałem.
- Nikt normalny się tu nie zapuszcza.
- Oby, inaczej do niczego się nie przyznaję, pamiętaj - wycelował we mnie palcem, gdy dotarliśmy do samochodu.
- O to się nie martw - zamknąłem bagażnik, który lekko zaskrzypiał, aby potem z hukiem opaść. - Nas tu nie było, a on nigdy nie istniał.
Kiwnął głową.
***
Po powrocie do domu, zajrzałem do mojej maleńkiej. Leżała na łóżku w pozycji, jakiej ją zostawiłem. Jej delikatna twarzyczka była zwrócona w moją stronę. Nie uszło mojej uwadze, że dziewczyna miała bladą cerę. O wiele bledszą niż zwykle.
Zdecydowałem, że na razie nie będę jej budził. Niech odpocznie.
Poszedłem do salonu. Przyjrzałem się oknom, drzwiom oraz kominkowi. Lekko się skrzywiłem, bo jej dom nie będzie łatwo zabezpieczyć.
Najpierw zająłem się drzwiami, z których wyciągnąłem zamek oraz klamkę. Gdy chciałem usunąć rygiel, drzwi otworzyły się, pchając mnie na podłogę.
- Juss, czego się modlisz do drzwi? - Juliet patrzyła na mnie z progu, uśmiechając się z rozbawieniem.
Mnie nie było do śmiechu, więc rzuciłem jej tylko wkurwione spojrzenie i podniosłem się z podłogi.
Odebrałem od niej skrzynkę z narzędziami i kilka urządzeń, po czym zamknąłem drzwi. Zdążyła odskoczyć na bok, unikając zderzenia z drzwiami.
- Jezu - odetchnęła z wyrzutem. - Czy ty masz dzisiaj okres?
Przewróciłem oczami i kontynuowałem umieszczanie nowoczesnego zamka w drzwiach. Wstukałem odpowiedni kod na panelu, dzięki czemu tylko ja byłem w stanie otwierać drzwi.
- Wypierdalaj - otworzyłem drzwi, wskazując na nie dłonią. Juliet przyjrzała mi się z uwagą, ale wyszła bez słowa.
Nie zamykałem drzwi, bo lada moment mieli się zjawić ludzie, którzy powinni wymienić szyby w oknach na specjalne, nietłukące się tworzywo, którego nie da się otworzyć.
Gdy skończyli pracę, dałem 'szefowi' kasę do ręki. Spojrzał na mnie z ukosa. Znał mnie. Wiedział po co mi jego usługi, ale o nic nie pytał. Nigdy nie pytał, brał kasę i spierdalał. Dokładnie tak, jak kazałem mu robić, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy.
Upewniłem się jeszcze, że wszystkie miejsca, którymi można opuścić dom, są zabezpieczone. Kominek zablokowany od góry kratą, okna zabezpieczone, drzwi na kod. Wszystko przemyślałem.
Nawet piwo w lodówce.
Wyciągnąłem jedną puszkę, usiadłem w fotelu przed telewizorem i podłączyłem odpowiedni dysk. Wziąłem pilota, a po odszukaniu odpowiedniego nagrania, wcisnąłem przycisk startu. Mogłem się w spokoju rozkoszować smakiem mojego ulubionego trunku oraz Amandy, która wyginała się dla mnie pod prysznicem.
Tak, byłem uzależniony od jej ciała, od jej głosu, zapachu, charakteru. Od niej całej. Mogłem na nią patrzeć godzinami, dniami, ale i tak nigdy nie miałem dość. Byłam taka... Drobna, seksowna, urocza...
Wiedziałem, że w tamtym momencie już była moja. Tylko moja, maleńka.
Musiałem tylko dać jej odpocząć, załatwić odpowiednie środki i sprzęt i już.
Mogła być na mnie zła za to, co zrobiłem temu śmieciowi, ale to było dla jej dobra. To ja byłem jej księciem, a ona tylko zmarnowała by sobie przy nim życie. Z resztą co on mógł jej dać? Na pewno nie więcej niż ja.
Chce helikopter? Załatwię jej helikopter... Chce spotkać swojego idola? Proszę bardzo. Gwiazdkę z nieba? Nie ma sprawy.
W zamian pragnąłem tylko jednego - żeby była moja, żeby mnie kochała, szanowała i była mi wierna. Cóż, już raz zawiodła moje zaufanie, pieprząc się z Aaronem, ale to się więcej nie powtórzy. Nie będzie miała do tego okazji.
Po wypiciu piwa, nie chciało mi się wstać po kolejne, więc siedziałem o suchym pysku, patrząc na ekran. No nie o suchym, bo ślina sama mi leciała, gdy widziałem Amandę bez bielizny...
Serce skakało mi z podniecenia, jednak musiałem opanować emocje, żeby nie zrobić czegoś, co oddali mnie od mojej księżniczki i za co będę na siebie cholernie zły. Najlepszym sposobem, aby pozbyć się emocji jest po prostu pójść spać. Już kierowałem się do jej sypialni, by położyć się obok niej i zasnąć, trzymając w ramionach moją księżniczkę, ale w ostatniej chwili, tuż przed drzwiami, za którymi spała, uświadomiłem sobie, że to głupota.
Przecież dostałaby zawału, gdyby mnie rano zobaczyła w jej łóżku.
Z ciężkim sercem udałem się na kanapę, gdzie samotnie spędziłem tą noc, prawie w ogóle nie śpiąc. W ogóle to miała bardzo niewygodną kanapę. Nie wiedziałem jak mogli na niej... Przestań o tym myśleć Bieber! Było - minęło. Jego i tak już nie ma. Za to ona jest i to w tym samym domu co ty, w dodatku za ścianą.
Kiedy słońce zaczęło wdzierać się przez żaluzje, obróciłem się w stronę okien i patrzyłem na nie, dopóki promienie nie zaczęły wypalać mi oczu. Wtedy wstałem. Miałem w planach wziąć szybki prysznic, pojechać po ubrania, ale nie mogłem wytrzymać. Poszedłem do sypialni Amandy.
Cicho otworzyłem drzwi, nie wydając prawie żadnego dźwięku. Pech chciał, że zawiasy musiały zaskrzypieć, gdy wystawiłem głowę. Dziewczyna siedziała na łóżku, patrząc w okno, które musiała wcześniej odsłonić.
Wydawała się nie być świadoma tego gdzie jest, co tam robi i czemu. Wiedziała o mojej obecności, ale nie dała mi tej satysfakcji patrzenia w jej oczy. Żadne z nas nie poruszyło się, ani nie wypowiedziało słowa.
Tak bardzo chciałem ją wtedy przytulić, ale to było by za szybko.
- Zabijesz mnie teraz?
Zaschło mi w gardle, gdy to usłyszałem.
Zabić? Ją?
Gdy nie odpowiadałem przez dwie minuty, przeniosła na mnie bolące spojrzenie, na widok którego zrobiło mi się duszno. Naprawdę myślała, że chcę jej zrobić krzywdę?
- Tak jak Aarona - dodała po dłuższej chwili. Pokręciłem głową bez tchu. - W takim razie czego chcesz? - tym razem w jej głosie kryła się gorycz. Nie bała się, widać to było po niej, ale nie byłam też pewna swoich słów, ani głosu.
- Nie chcę twojej krzywdy - powiedziałem, a ona przyjrzała mi się z obrzydzeniem. Miałem na sobie zwykły, biały T-shirt, dżinsy i czarne skarpetki. Moje włosy były w totalnym nieładzie. Podrapałem się w tył głowy i skrzywiłem. No fakt, nie wyglądałem jakoś super, ale odrażający też nie byłem.
- A szkoda, bo ja chcę twojej.
Poczułem się tak, jak wtedy, gdy zobaczyłem ją i Aarona. Milion małych igiełek wbiło mi się w serce, którego przecież według wielu nie miałem.
To czemu tak bolało?
Właśnie... Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że nie dość, że powiedziała to z pewnością w głosie, to jeszcze spojrzała mi w oczy tak, jakbym był szatanem, a ona chciała go zwalczyć. Nienawidziłem tego uczucia. Naprawdę wolałbym nie mieć serca niż czuć to, co wtedy.
Bez słowa opuściłem pomieszczenie, nie patrząc na nią więcej.
Właściwie to nie wiedziałem co ze sobą zrobić w tamtym momencie. Po prostu stałem przed drzwiami do jej sypialni i patrzyłem na swoje ręce, jakbym chciał znaleźć w nich odpowiedź na pytanie 'czemu ona mnie rani?'.
Przecież nic jej nie zrobiłem...
Dbam o nią, opiekuję się, daję jej wszystko, czego zapragnie. Nie wpycham się jej do łóżka ani do niczego nie zmuszam.
No to o co chodzi?
Powlokłem się pod prysznic - dosłownie - i wziąłem zimny prysznic, który miał zmyć ze mnie emocje, ale nie podziałało. Dalej bolało jak cholera.
A może ona go kochała?
Nie. Ona kocha mnie i tylko mnie. Tylko mnie i wyłącznie mnie! Jeszcze o tym nie wie, ale kiedyś podziękuje mi za to wszystko.
Wysuszyłem włosy ręcznikiem, po czym owinąłem go sobie wokół pasa i podszedłem do lustra, w którym się przejrzałem.
Rozpierdol na głowie i... Kurwa... Jakaś bomba mi rosła na czole. Nachyliłem się, żeby lepiej zobaczyć jak bardzo mnie to oszpeci, ale doszedłem do wniosku, że gdy zasłonię to włosami, nie wygląda tak źle.
Oprócz tego wyglądałem całkiem dobrze. Na pewno lepiej niż kilka dni temu, gdy nie spałem, nie jadłem, tylko myślałem o Amandzie i tym, czy jest bezpieczna i czy ten debil się do niej nie dobiera.
Po wyjściu z łazienki udałem się do kuchni.
Co by tu zrobić mojej maleńkiej?
Wiedziałem, że zwykle jadła na śniadanie tosty ze serem, ale to wydawało mi się zbyt niezdrowe jak na pierwszy posiłek dnia, dlatego wybrałem to, co również bardzo lubiła, czyli omlet owocowy.
O dziwo nie spaliłem domu, a co więcej - nawet mi się udał, więc zaniosłem go Amandzie. Tak jak poprzednio, ostrożnie wszedłem do środka. Nie zauważyłem jej na łóżku. Zmarszczyłem brwi, a w sercu pojawił się niepokój. Gdy wszedłem głębiej, zobaczyłem, że światło w łazience jest zaświecone.
Bierze prysznic, idioto...
Odetchnąłem ze spokojem i uśmiechnąłem się, odkładając talerz ze śniadaniem na łóżko. Będzie miała mila niespodziankę, gdy wyjdzie. Miałem nadzieję, że jej posmakuje, bo włożyłem w to dużo serca. I nerwów.
Zanim zebrałem się do wyjścia, pościeliłem jej łóżko i pozbierałem ubrania, które najwyraźniej ściągnęła przed udaniem się pod prysznic. Dziwiło mnie czemu nie zrobiła tego w łazience, tak jak to zwykła robić, ale tym lepiej dla mnie. Przynajmniej mam okazję, żeby jej pokazać, że nie jestem taki zły. Może się do mnie przekona za miesiąc? Albo dwa.
Drzwi do łazienki otworzyły się zanim w ogóle złapałem za klamkę od drzwi do wyjścia z sypialni. Nie popatrzyłem na nią, ale wiedziałem, że ona patrzy na mnie i to w niemałym szoku. Pochyliłem głowę, żeby mnie nie kusiło na nią spojrzeć.
- Zrobiłem ci śniadanie - odezwałem się. Nawet się nie poruszyła, więc ciągnąłem dalej. - Omlet z jagodami i truskawkami. Dodałem też trochę malinowego sosu, bo wiem, że za nim przepadasz - zacisnąłem dłoń na klamce, gdy spojrzała w kierunku łóżka. Dopiero wtedy zauważyłem, że miała na sobie tylko jakąś przydługą bluzę, która ledwo zasłaniała jej tyłek. - Smacznego - z tymi słowami wyszedłem z pokoju. Starałem się to zrobić powoli, opanowanie... jak NORMALNY człowiek, ale moje nogi same pognały i wyszło to tak, jakby mnie coś oparzyło.
Oparłem głowę o drzwi, zaciskając powieki tak, że mnie zabolały. Naprawdę miałem nadzieję, że jej posmakuje...
✄✄✄✄✄✄✄✄
Życzę wam wesołych świąt kochani! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top