#7
~rok 1888, Londyn~
Szliśmy przez mokre ulice Londynu.
Wydawalo mi sie, ze cały czas cos za nami jest.
Kamerdynerowi tez sie chyba tak wydawało.
Co chwile sie obracalam.
No przeciez nikogo nie ma. Aczkolwiek moje moce nie zawodzą... moze to z przemeczenia... tyle, ze psychicznego... nie wiedziałam, ze jedna podróż tak mnie wykończy. Marzę o tym by wrócić do domu... usiąść przed kominkiem... z gorącym kakao i książką... potem wtulic sie w poduszkę i zasnąć.
Mimowolnie sie uśmiechnęłam.
-Odpłynęła panienka. Czy mógłbym wiedziec co sie stało?-prawie odskoczylam. Poprawiłam grzywke na moich oczach i dodałam szybko.
-N-nie nic. Rozmarzylam sie i tyle...
-Co to za marzenie? Mógłbym pomoc je spełnić?
-Haha!! Szczerze watpię!! To jest jednak duuuuuzo nad Twoje możliwości. Zreszta sama wole sobie to sprawić.
-A wiec woli panienka działać w pojedynkę.
-Dopiero zes zauwarzyl? Sportrzegawczy to Ty nie jestes.
Ani sie obajrzlam a staliśmy juz pod drzwiami... my czyli ja... kamerdyner zniknął.
-HALO?! Po co mam tu stać?! Kamerdynerze!!
W drzwiach stanął ten kamerdyner.
-Chciałem otworzyc Tobie drzwi tak jak przystało na dżentelmena.
-Yhym...
Weszłam do środka. Zatkało mnie.
-Co to jest?!
Wokół wszędzie były różowe, kolorowe, błyszczące dodatki.
-Panienka Elisabeth przyjechała.
-Oooo!! Kto to?!
Piskliwy głos... spojrzałam w tamta stronę. Wlasnie w moja trone biegła różowa bomba.
-Wiiiitaj!! Kim Ty jestes i co tu robisz?
-Dusisz...!!-uff... sekundy od katastrofy...- Jestem Bella... jestem znajomą paniczna Ciela... a Ty?? Jezeli moge wiedziec.
-Jestem hrabiną Elisabeth...
-Narzeczona Ciela.- dodał kamerdyner uważnie sie na nas patrząc.
-Co?! W tym wieku?! Narzeczona?!
-To jest zupełnie normalne, panienko...- Sebastan patrzył na mnie jak na głupia.
-No ale nie dla mnie. Ja mam inne zasady. -umiechnelam sie pogodnie.
-Ooouuu!! Masz śliczny uśmiech!! Ale suknia Ci do niego nie pasuje. Chodź, przebierzemy Cie!!
-Naprawdę nie trzeba...- patrzyłam na nią wystraszona.
-Myśle , ze trzeba. Taka dziewczyna powinna sie dostojnie nosić.
Różowa bomba zegarowa ciągnęła mnie w stronę swojego pokoju.
Kamerdyner był widocznie rozbawiony sytuacją.
Myślałam, ze zaraz wybuchnie śmiechem.
Moja twarz nie była w żadnym calu zadowolona.
Wyszłam z jej pokoju udrana w piękną granatową suknie i miałam zrobionego idealnego koka.
-Czuje sie dziwnie. Nie lubie sie tak nosić. Czuje sie dziecinnie.
Elisabeth wygladała jakby miała sie popłakać.
-Ale jak to dziecinnie...??- w jej oczach były łzy.
-A-ale słodko i uroczo!! Wiesz... przynajmniej nie wygladam na starsza niz jestem- uśmiechnęłam sie szeroko. Blondynka odwzajemnila uśmiech.
-A ile Ty masz wogóle lat??
-Jestem dzieciakiem. Za miesiąc bede miała 16 lat.
Schodzilyśmy po schodach gdy do budynku wszedł... no kto?... no hrabia.
Jego mina wyglądała pewnie lepiej od mojej gdy zobaczył te wstążki i dwie chodzące lalki.
Jego wzrok zatrzymał sie na mnie i czar prysł.
Znow miał na sobie tą znudzoną i niezadowoloną minę.
-CIEEEEEEEEL!!- bomba atomowa właśnie biegła na hrabię.
-Lizzy...- nie dokończył bo już był duszony.
Obrócilam sie tyłem i próbowałam powstrzymać napad śmiechu.
-Ekhem...- cicho pisnełam i odskoczylam.
-Znowu Ty...- Odwróciłam sie a za mną stał hrabia-... przepraszam!! Myślałam, ze stoi za mną ten kamerdyner!
Zarumieniłam sie ze wstydu.
Chyba go rozbawiłam... chociaz po tej twarzy wiele nie wyczytałam.
-Skąd Ty sie tu wziełaś?- tiaaaa... zadowolony to on nie był.
-No sam tego chciałeś. Twój kamerdyner mnie tu porwał.
-Przepraszam, że przerywam ale ja jej nie porwałem. Sama ze mną poszła.-kamerdyner stał za chłopcem.
-No ale... a nich Ci bedzie. Nie mam siły sie z Tobą kłucić.- byłam padnięta. To różowe coś mnie wykończyło.- Czy mam może szanse na sen?
-Oczywiście. Sebastianie, zajmij się nią. Potem przyjdź do mnie.- pewnie nie myślał, ze uslyszę.
No to złożę im wizytę.
-Jeszcze jedno. Mogłabym wiedzieć gdzie jest Twój gabinet? Chciałabym wiedziec gdzie mam pójść jezeli bede miała jakiś problem.-gapili sie na mnie jak na wariatkę.
-Trzeba Ciebie jeszcze wiele nauczyc... od kiedy jestesmy na ,,Ty"??-spytał chłopak.
-No nie wiem. Moze dlatego, ze nie uważam siebie jako gorszą od siebie. Prosze zaprowadzić mnie do mojego pokoju.-no teraz to ich zamurowało. Chyba troche przesadziłam...
Witam!!
Zapraszam do mojej ksiazki ,,My, Ty i Creepypasty"!!! (Muff-inek... jaka reklama...) No wiem. Myśle, ze każdy fan bedzie zadowolony... sztuką jest jednak przeczytanie całego pierwszego rozdziału XD
Papatki moje małe muffinki :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top