#4
Przez okno zobaczyłam dwa dyliżanse.
Nie wiedziałam co mam zrobic.
Jezeli mnie widzieli to dorwą Undertakera i bedzie miał kłopoty.
Przeze mnie!! Z paniki wyrwał mnie głos jakiegoś chłopaka.
-Undertakerze. Zawiadom nas jezeli bedziesz wiedział cos o mordercy.
-Nic za darmo, hrabio~.
-Sebastianie, wychodzimy.-chyba był troszeczkę zniesmaczony.
Słyszałam kroki i zamykanie drzwi. Postanowiłam nie patrzec w okno.
Wiedziałam, ze ten sługa sie patrzy tu w okno... w moje okno i tylko w moje.
Po plecach przeszły mi ciarki ale wolałam sie nie pokazywać póki nie odjadą.
Myślałam, ze trwa to juz wieczność ale usłyszałam kopyta koni i dyliżanse.
Pobiegłam na dół do Undertakera prawie spadając ze schodów.
-Undertakerze!! Nic Ci nie jest?!- patrzyłam na niego wystraszona a ten głupol tylko zaczął sie śmiać. -Czy to Ciebie śmieszy?! Mogli Tobie cos zrobic!!
-Nie martw sie, kruszyno. Potrzebują mnie abym powiedział im co wiem o Tobie.
-Ale nie zrobisz tego prawda?
-Ja nie zrobię ale wiem, ze i tak sie dowiedzą. Wiedzieli, ze tu jestes wiec wrócą.-jego śmiech był tak głośny, ze mógłby obudzić trupa.
-Ehhhhh... jezeli wrócą to lepiej aby mnie wtedy nie było prawda??-on sie tylko śmiał.- Undertakerze. Oficjalnie sie wyprowadzam. Znasz jakieś miejsce gdzie moge sie zatrzymać??
-Niestety nie, Bello. Czy myslisz, ze ludzie chętnie zadają sie z grabarzem?!-śmiał sie na cały głos. Myślałam, ze mi uszy odpadną. No dobrze.
Pobiegłam sie spakować.
Nie myślałam, ze będę musiała wyjechać od Undertakera ale ta czwórka skrywa jakiś sekret.
Tracę zapał by go poznać.
Spakowana zeszłam na dół. Dostałam ciastka, porzegnalam sie i wyszłam. Wiedziałam, ze rozpoczęlam zupełnie nowy i inny rozdział w moim życiu.
~Time skip~
Było juz ciemno a ja byłam cała przemarznięta.
Z trudem niosłam swój bagaż.
W pewnym momencie spostrzegłam sie i zobaczyłam dwójkę mężczyzn idących w moja stronę.
Ich usmieszki mnie zmyliły.
Nie miałam siły angażować sie w bijatykę wiec chcialm zwrócić.
Odwrocilam sie i zastałam tam nieprzyjemny widok.
Kolejna dwójka podchodzila do mnie. Stanęli.
Serce biło mi jak szalone.
Odwróciłam sie. Tamci tez stali. Cała czwórka patrzyła sie na mnie i wybuchła śmiechem.
-Ile masz lat dziewczynko?? Zgubiłas sie??- usłyszałam głos za sobą. Mężczyzna niebezpiecznie sie zbliżył. Był moze 3 metry odemnie.
Nie chciałam sie odwrócić.
Patrzyłam na tamtych z odrazą.
Nagle ktos złapał mnie w pasie. Zaczęłam sie szarpać.
-Odpowiesz mi czy nie?-szepnął mi do ucha. Przestałam walczyć.
Kiedy mężczyzna zwolnił uścisk wyrwałam sie i kopnelam go w brzuch. Reszta mnie zaatakowała a tematem leżał skulony na ziemi kasłając krwią.
Wzięłam swój bagaż, zamachnelam sie i uderzylam kolejnego w twarz.
Mialam wolna drogę ucieczki. Zaczęłam uciekać.
Po tym jak ich zgubiłam pojawiły mi sie mroczki przed oczami. Zakręciła mi się w głowie i padłam na ziemie.
Ostatnie co widziałam to tylko mężczyznę biorącego mnie i mój bagarz.
Byłam małą. Siedziałam nad strumieniem. Było cudownie. Moja przyjaciółka była diabłem. Miała czerwona skore, zielone, dzikie oczy i czarne włosy.
Jej rogi i ogon były przerażajace aczkolwiek nie miałam powodu by sie jej bać.
Po chwili jednak wszystko sie zmieniło. Moja przyjaciółka zniknęła a ja zostałam sama. Woda w strumieniu zamieniła sie w krew.
Ostatnie co usłyszałam to były słowa. ,,Nie ucieknjesz przed przeznaczeniem".
Obudziłam sie cała mokra. Byłam w ogromnej sypialni, w gigantycznym lozku... i byłam w koszuli nocnej.
-Nie przypominam sobie abym się przebierala.
Do mojego pokoju wszedł lokaj którego widziałam u boku "blondi". Byłam przerażona choć nie dawałam po sobie tego poznac.
-Królewska mośc, Alois Trancy, pragnie Ciebie ugościc na swoim śniadaniu.- przez moją głowę przewijały sie tysiące pytań lecz lokaj juz wyszedł.
Za nim weszła służąca bez oka. Zostawiła mi ubranie i wyszła burz słowa. Spojrzałam na ubranie.
-Ohyda- wymamrotalam ale cóż. Lepiej sie nie wychylac.
Po uszykowaniu sie wyszłam z pokoju. Nie miałam pojecia gdzie mam iść.
Błądzilam troche po korytarzach lecz wkoncu znalazłam cel.
Gdy weszłam przy stole siedział juz "blondi" a za nim był ten kamerdyner.
-Czemu tak długo?-"Blondi" wygladała na zdenerwowaną.
-Prosze wybaczyć. Pogubiłam sie w korytarzach. -uklonilam sie lekko i usiadłam do stołu.
Gdy zjedliśmy chcialm wyjsc lecz "blondi" mnie zatrzymał.
-Zastanawiam sie. Jestes związana z tymi morderstwami.-myślałam, ze mi serce stanie. Stałam i patrzyłam na niego jak zachipnotyzowana. -Myśle, ze mógłbym Ciebie nie wydać. Musisz tylko dla mnie pracować.
-N-nigdy! Ja pracuje tylko dla siebie a nie dla obcych mi ludzi. Nie jestem na sprzedaż. -zaczal sie śmiać.
Nie wiedziałam jak mam zareagować.
Ten tylko pociągnął mnie za nadgarstek i wylądowałam oparta o niego.
-Masz do wyboru: pracujesz dla mnie lub zginiesz. -wyszeptała mi do ucha.
Zaczęłam sie szarpać.
Gdy nadpnelam mu z impetem na moge puścił mnie i ja zaczęłam uciekać.
Nie widziałam gdzie mam biec.
Po drodze zrzuciłam z nóg buty bo nie miałam zamiaru biegać na obcasie.
Zobaczyłam drzwi.
Nagle cos mnie złapało z sukienkę. To był ten kamerdyner.
Pociągnął mnie za sukienkę i uderzylam głowa w podłogę.
Znow ciemność...
Hello everybody!!
Zrobiłam ten rozdział dwa razu dłuższy od innych, ponieważ jest u mnie w domu ,,zlot czarownic" i nie będę mogła pisac. Poza tym dziękuje za 80 wyświetleń!! Dla mnie jest to niesamowite. Myśle o jakim special jezeli uda sie dobić do 100 i do 10 głosów. Tylko potrzebuje temat. Możecie pisac w komentarzach jaki temat miałoby miec specjal ;) pozdrawiam paps :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top