~7~

~rok 2014~

Ślub... ehhhh... nudno tu i nie moge sie odpędzić od ludzi którzy rapraszają mnie do tańca.
Chce wracać ale król i królowa jeszcze balują.
Na co to wszystko??
Kiedy ja wezmę ślub, nie bedzie zadnych tańcy ani imprez.
To wszystko jest chore.
Zeby już przetańczyc 3 godzine?!
Nie rozumiem dorosłych... zazwyczaj to im sie nawet z kanapy nie chce ruszyć.
Ja: Ehhhh...
Wyszłam na dwor sie przewietrzyc.
Było idealnie.
Postanowiłam zrobic sobie krótki spacer.
Szlam sobie ulicą gdy nagle zobaczyłam bezdomnego chłopaka.
Chłopak: Bella...?
Przykucnelam przy nim.
Ja: Ty mnie nasz??
Bezdomny zdjął kaptur.
Ja: Henry!!
Przytulałam go mocno.
Henry: Bello... tez chce stad uciec.
Oderwalam sie od niego.
Ja: Czemu tak nagle zmieniłeś zdanie??
Henry: Nie mam juz dla kogo tu zostać.
Ja: Co sie stało?
Usiadłam obok niego.
Henry: Moja matka zginęła w wypadku.
Zaslonilam usta rękoma.
Przytulilam go mocno.
Ja: Wspolczuje.
Nagle ktos mnie podniósł do góry za kołnierz sukienki.
Ja: Kim jestes?! Puszczaj!!
Henry stał ale dostał w tył głowy i padł przedemną nieprzytomny.
Ja: PUSZCZAJ!!!
Wiercilam sie i chciałam go kopnąć.
Król: Co Ty tu robisz?!
Pusicil mnie.
Odwróciłam sie do niego i przykucnelam przy Henrym.
Ja: Mogłeś go zabic!!
Król: Kto to jest?!
Ja: To mój przyjaciel z wojny. Nie pamiętasz juz go?
Król spojrzał na Henrego.
Król: Czy to nie jest to zaginione dziecko?
Ja: Tak ale teraz juz nie ma komu go zwrócić. Zabierzemy go do pałacu!!!
Król: NIE MA MOWY!!
Przybiega do nas królowa i gdy zobaczyła Henrego padła przy nim na kolana.
Królowa: Co mu jest? Zyje?
Ja: Tak. On jest moim przyjacielem i nie ma rodziny. Możemy go zabrać do pałacu i mu pomoc.
Królowa: Trzeba to zrobic w tej chwili.
Król: Ale...!!
Królowa: Nie ma żadnego ale. Trzeba mu pomoc.
Żołnierze zabrali Henrego do powozu i za nimi wsiadła królowa.
Wystawiłam język do ojca, wsiadłam i ruszyliśmy do pałacu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top