Rozdział 13

Dawno nie było żadnej dyskusji prawda?

Rozdział 13

Ron z westchnieniem otworzył oczy, kiedy obudził się rano w swoim pokoju w Norze. Poprzedniego wieczoru opowiedział rodzicom, co się stało. Naprawdę nie chciał sprawiać im kłopotu, ale nie mógł przecież ukrywać tego, co się stało. Poza tym, gdyby sam o niczym nie powiedział, zrobiliby to jego bracia. Percy mruczał trochę pod nosem, ale nawet on wiedział, że takie wypadki się zdarzają. Różdżki nie były niezniszczalne. Jego rodzice zapewnili go, żeby się nie martwił, bo coś wymyślą i przed powrotem do szkoły będzie miał inną różdżkę.

– Może uda mi się dostać małą pożyczkę – powiedział mu ojciec.

– W ostateczności porozmawiam z Muriel – odezwała się Molly, a Ron jęknął cicho. – Wiem, że ma ciężki charakter, ale taką sytuację nawet ona musi zrozumieć. W końcu to był wypadek.

Gryfon naprawdę wolałby oszczędzić rodzicom problemów. Już i tak mieli ich trochę i nie potrzebowali kolejnych. Podniósł się powoli do siadu, kiedy jego wzrok padł na znajomą kopertę. Zdziwił się, że Harry tak szybko mu odpisał. Z lekkim uśmiechem otworzył list i wyjął z niego pergamin z wiadomością, kiedy wyczuł pod palcami coś jeszcze. Jakieś małe pudełeczko. Najwyraźniej przyjaciel już teraz przysłał mu świąteczny upominek.

Ku jego zaskoczeniu po wyjęciu z koperty, pudełko powiększyło się. Było średniej wielkości, dość wąskie, podłużne, zapakowane w błyszczący papier ze wstążką, pod którą wsunięto złożony pergamin z napisem: Przeczytaj najpierw.

Zaintrygowany rudzielec rozłożył wiadomość i zaczął czytać.

„Wesołych Świąt Ron!

Przykro mi z powodu twojej różdżki. To był naprawdę niefortunny wypadek, ale mam nadzieję, że z tą nową nawiążesz odpowiednią więź. Od razu mówię, że nie kupiłem jej, więc nie miej żadnych dziwnych myśli, że jesteś mi coś winien. Mój pradziadek dostał ją kiedyś, jako wyraz wdzięczności za pomoc, ale nie poczuł z nią kompatybilności. Przeleżała w jego biurku kilkadziesiąt lat i uznał, że nadeszła pora, żeby komuś mogła służyć. Kazał ci ją przekazać po tym, jak porozmawiałem z nim i rodzicami o tym, co się stało z twoją starą różdżką.

Pradziadek powiedział, że jest wykonana z klonu, a jako rdzeń ma włosy Bagnowyja. To raczej niespotykana kombinacja w Wielkiej Brytanii, ale mam nadzieję, że kiedy weźmiesz ją do ręki, to polecą iskry.

Harry"

Ron był w takim szoku po przeczytaniu wiadomości, że nie w pierwszej chwili nie wiedział, co ma myśleć. Jak to tak po prostu dostał nową różdżkę? Dopiero po chwili dotarło do niego, że naprawdę miał przyjaciela, który tak przejął się tym, co go spotkało, że nie tylko go wysłuchał, ale też rozwiązał jego problem. Miał ochotę się rozpłakać i nawet poczuł, że w kącikach oczu zbierają mu się łzy. Otarł je szybko, a potem zerwał papier z pudełka i otworzył je.

Różdżka była niezwykła. Długości mniej więcej takiej, jak jego poprzednia, może troszkę dłuższa o jasnobrązowym kolorze, nieco ciemniejsza na rzeźbionym uchwycie. Wziął ją do ręki i od razu z jej końca poleciały iskry, a w palcach poczuł mrowienie. Kiedy używał różdżki Billa, nie czuł czegoś takiego. To było cudowne uczucie. Podniósł różdżkę na wysokość oczu i przyjrzał jej się dokładnie. Nie miał pojęcia, co znaczyły rzeźbienia na rączce, ale wyglądały super. Możliwe, że była to jakaś amerykańska symbolika. Będzie musiał zapytać o to Harry'ego. Może przyjaciel mu to wyjaśni później, ale na razie zerwał się i zbiegł do kuchni, gdzie zastał rodziców.

– Nie biegaj po schodach Ron – upomniała go mama, kiedy wpadł do pomieszczenia.

– Już nie musicie kupować mi nowej różdżki – oznajmił.

– Co ty opowiadasz? – spytała go zaskoczona. – Potrzebujesz jej do nauki.

– Źle się wyraziłem – powiedział szybko. – Chodziło mi to, że dostałem różdżkę od przyjaciela – wyjaśnił, pokazując im ją i wyjaśniając, o co w ogóle chodzi.

Artur Weasley po chwili wziął różdżkę do ręki i zaczął ją oglądać dokładnie.

– Piękna robota. Nigdy takiej nie widziałem – przyznał szczerze, oddając ją po chwili synowi. – Podziękuj mu w naszym imieniu. Przyznam jednak, że mi strasznie wstyd. Powinienem mieć za co kupić różdżkę dla własnego dziecka.

– Tato, przestań – powiedział stanowczo Ron i Artur popatrzył zaskoczony na swojego najmłodszego syna. – Wiem, że robicie z mamą, co możecie, żebyśmy nie chodzili głodni i mieli się w co ubrać. Przyznaję, że czasem jest mi przykro, że taki Malfoy szpanuje na całego swoim bogactwem i wyśmiewa się ze mnie, ale jak przynajmniej mam na kogo liczyć, a on co? Już się nauczyłem, że najlepiej jest olewać tego dupka.

– Słownictwo! – oburzyła się Molly, ale była dumna, że jej dziecko myśli w ten sposób. Podzielała zdanie męża, że było im czasem wstyd, że nie mogli swoim dzieciom zapewnić wszystkiego, co najlepsze, ale cieszył ją fakt, że jej syn znalazł sobie przyjaciela, na którego mógł liczyć nawet w takiej sytuacji.

– W zasadzie to niewiele nam mówiłeś o swoim przyjacielu ze Stanów – przyznał Artur. Oczywiście wiedzieli, że Ron z kimś pisał listy. Bill też tak kiedyś robił.

– Bo nie pytaliście – zauważył najmłodszy z braci, siadając na krześle, kiedy mama postawiła przed nim talerz z jajecznicą i tosty. Widział jednak, że teraz jego rodzice są nieco zaintrygowani, więc uznał, że coś może im zdradzić. – Ma na imię Harry i chodzi do Ilvermorny. Tak wiem. Ma tak samo na imię, jak Harry Potter – zaśmiał się. – Ale ten Harry ma liczną rodzinę. Ma starszego brata i siostrę, sporo kuzynów i zakręconego pradziadka, dzięki któremu mam nową różdżkę – uśmiechnął się. – Za quidditchem średnio przepada, ale za to od małego jeździ konno. Jego rodzina ma farmę, na której hodują magiczne odmiany koni i owiec. A wiedzieliście, że w Ilvermorny też mają cztery domu, ale u nich nazwane są na cześć magicznych stworzeń? – spytał.

Dawno już nie rozmawiał z rodzicami tak na luzie. Zawsze byli zabiegani, zajęci czymś i ciężko było znaleźć chwilę na rozmowę na osobności. Brakowało mu tego i cieszył się, że znaleźli dla siebie chociaż te dziesięć minut, zanim reszta nie zaczęła schodzić na śniadanie.

– Co się tak podejrzanie uśmiechasz? – spytał Fred, patrząc na młodszego brata.

– Mam nową różdżkę – pochwalił się, pokazując im ją.

Bliźniacy i Percy od razu się nią zainteresowali. Ollivander nie robił różdżek tego typu, więc tym bardziej byli ciekawi. Tylko Ginny siedziała naburmuszona na swoim miejscu i nie odzywała się.

– Mówiliśmy właśnie z tatą, że Ron musi przekazać rodzinie przyjaciela nasze podziękowania – powiedziała Molly. – Naprawdę miło jest wiedzieć, że jednak na tym świecie są ludzie, którzy ci pomogą w potrzebie. Zrobiłabym domowe krówki, ale wątpię, żeby dało się je wysłać.

– No nie bardzo – przyznał Ron. – Ale różdżka jest świetna. Jak ją wziąłem do ręki, to od razu poczułem takie mrowienie w palcach. Zupełnie, jakby się do mnie dopasowała. Fajne uczucie.

– Różdżki z klonu są bardzo drogie – przyznał Percy. – Gdzieś czytałem, że kiedyś w Stanach wykonywano z niego różdżki tylko dla elity.

– Nasz Ron wkroczył na salony – śmiali się bliźniacy. – Bogaczu ty nasz.

– Spadać! – burknął, ale uśmiechnął się.

Po śniadaniu wrócił do swojego pokoju, żeby przeczytać list od Harry'ego. Nie był długi, bo drugiemu chłopcu najwyraźniej zależało, żeby wysłać różdżkę jak najszybciej. Przyznał, że chciał zrobić Ronowi niespodziankę i żeby ten nie martwił się przez święta, skąd weźmie nową.

„Pradziadek przyznał, że było mu żal, że ta różdżka tak leżała bezczynnie tyle lat. Ucieszył się, że dostała szansę, żeby w końcu ktoś jej używał. Jej twórca mówił, że jest wymagająca, bo takie zestawienie jest dla kogoś, kto nie lubi siedzieć w miejscu i lubi działać, a z tego, co wiem, to taki jesteś" – pisał Harry.

Dla Rona najważniejsze było, że ani on, ani jego rodzice nie musieli się już martwić dużym i niezaplanowanym wydatkiem. Odłożył list i ponownie ujął różdżkę, przyglądając jej się. Chyba los nad nim czuwał, kiedy zaczął korespondencję z chłopcem zza oceanu. Nigdy nie przypuszczałby, że ta znajomość tak się rozwinie i też wpłynie na niego. Sam zauważał już u siebie zmiany na lepsze. Jeszcze dwa lata temu zazdrościł innym, że mają pieniądze i mogą mieć wszystko, czego zapragną, a do Hogwartu jechał zgorzkniały i zły, że ma używane książki i całą resztę szkolnego wyposażenia. A potem „poznał" Harry'ego i wszystko się zmieniło.

Nieznany chłopiec z Ilvermorny zmienił jego światopogląd i dzięki niemu nauczył się doceniać wszystko, co miał. Może te rzeczy nie były nowe, ale jego rodzice ciężko na nie pracowali. Zaczął też lepiej dogadywać się z braćmi i wszystko wyglądało teraz znacznie lepiej, kiedy wyjaśnili sobie pewne rzeczy. Tylko z Ginny nadal był problem.

Nie miał pojęcia, co się działo z jego siostrą, ale od jakiegoś czasu zachowywała się naprawdę dziwnie. Wcześniej myślał, że była po prostu rozpieszczona, a ponieważ w szkole przestała być w centrum uwagi, to jej trochę odbiło, ale nigdy nikogo nie zaatakowała. Oczywiście po tamtym incydencie jej koleżanki traktowały ją z dystansem i tak naprawdę przyjaźniła się tylko z Hermioną Granger. Zastanawiał się, czy nie powinien zapytać jej, czy coś wie. Nie przepadał za nią, ale mogła być jedynym źródłem informacji, skoro z nimi nie chciała rozmawiać. Kiedy Fred zapytał siostrę, czy coś się stało, dość agresywnie powiedziała mu, że nie i kazała mu spadać.

Tego dnia przy kolacji Ginny nadal miała skwaszoną minę. W końcu jej ojciec nie wytrzymał i spytał, czy coś się stało? Dziewczyna popatrzyła na niego z wyrzutem.

– Dlaczego Ron dostał tak drogi prezent, a ja nie? – spytała wprost. Wszystkich wokół zamurowało. Widać było, że Molly już próbowała fuknąć na córkę, ale Artur dał jej znak, żeby nic nie mówiła. Sam jedna czuł, jak się w nim gotuje.

– Wiesz, że Ron nie dostał różdżki od nas – zaczął, siląc się na spokojny głos. – Dostał ją od przyjaciela, który chciał mu pomóc. Naprawdę nie rozumiem twojej zazdrości. Dobrze wiesz, że gdybyśmy musieli z mamą kupić mu nową różdżkę, to niekoniecznie byłaby ona nowa, bo nas na taką nie stać.

– Jakbyś się postarał, to zarabiałbyś lepiej – fuknęła.

– GINEWRA! – oburzyła się Molly.

– Co?! Nie mam racji?!

– Twój ojciec może nie ma jakiejś prestiżowej posady, ale uczciwie zarabia na całą rodzinę. Nie waż się więc na niego naskakiwać! Powinnaś być mu wdzięczna, że masz co jeść, gdzie mieszkać i możesz chodzić do szkoły! – Dziewczyna prychnęła. – Chyba coś ci trzeba wyjaśnić, moja panno. Edukacja kosztuje! Myślisz, że chodzicie do szkoły za darmo? Rozejrzyj się wokół, ile czarodziejskich dzieci uczy się w domach, bo ich rodziców w ogóle nie stać na opłatę nauki dla nich! Łatwiej jest opłacić naukę jednego dziecka niż siedmiorga i gdyby nie zabezpieczenie ze strony mojej rodziny i waszego ojca, to żadne z was nie poszłoby do szkoły! A skoro już to sobie wyjaśniliśmy to koniec tematu!

Percy pokręcił tylko głową, bliźniacy popatrzyli po sobie, a Ron niepewnie popatrzył na rodziców. Nie było tajemnicą, że nauka kosztowała. Zwłaszcza nauka w tak starej i prestiżowej szkole jak Hogwart. Naprawdę doceniał, że ich rodzice robili wszystko, żeby ich wykształcić. Stawiali to ponad inne potrzeby. Oczywiście, że nie raz było im przykro, kiedy wyzywano ich od biedaków, ale przynajmniej byli uczciwymi ludźmi, którzy dbali o swoje dzieci jak tylko mogli.

Ginny nie odezwała się już ani słowem do końca kolacji, a potem zniknęła w swoim pokoju.

– Nie rozumiem, co się z nią dzieje – mruczała Molly, kiedy sprzątała po kolacji.

Ron pomagał jej zbierać talerze i zerkał na nią. Wiedział, że jak jego mama mruczy pod nosem, to nie był dobry znak. Lepiej było wtedy zostawić ją w spokoju.

– Rozpieszczona pannica – burczała. – Chyba Percy miał rację, mówiąc, że była w centrum uwagi wszystkich, bo jest dziewczyną.

– No tak trochę – przyznał Ron cicho. Wiedział, że ryzykuje, ale doszedł do wniosku, że skoro już odważył się odezwać i wcześniej trochę porozmawiał szczerze z rodzicami, to i tę sprawę mógł poruszyć. – Nie wiem, czy jej zachowanie w szkole ma z tym jakiś związek, ale zbyt popularna to nie jest. Na początku może i była, ale potem zaatakowała tamtą dziewczynę i sama wiesz, co było dalej. Mamo, czy ona ma jakąś obsesję?

– Obsesję? – zdziwiła się Molly. – Co masz na myśli?

– Wiesz, czemu dyrektor was wtedy wezwał – westchnął. – Mamo, czy ona ma jakieś problem? To jej gadanie o Harrym Potterze jest nienormalne. Sam jestem ciekawy, jaki on jest, ale ona się zachowuje jak wariatka.

– Nie mów tak o swojej siostrze – upomniała go.

– A jak mam to inaczej nazwać? – zapytał, wkładając naczynia do zlewu. – Przez miesiąc wytykali ją palcami i nazywali wariatką albo "niedoszłą żoną Pottera". Myślisz, że to było fajne, jak ktoś mnie raz nazwał szwagrem Pottera? Jej zachowanie odbija się też na nas.

– Czemu nic nie mówiliście?

– Mamo serio? Dla ciebie Ginny była zawsze na piedestale, bo jest dziewczyną, więc na pewno nie może się źle zachowywać. Nie wiem, skąd ona ma te swoje dziwne wyobrażenia o swojej przyszłości, ale nawet Fred i George uważają, że to, co ona wyprawia, to przesada.

– Porozmawiamy z nią z ojcem – zapewniła go.

– Nie wiem, czy to coś da. Ostatnio zachowuje się dziwnie, ale nie chce powiedzieć, o co chodzi.

– Dziękuję, że się o nią martwisz. Spróbujemy to wszystko rozwiązać – zapewniła go.

Ron nie był do końca przekonany, ale przynajmniej wyrzucił z siebie wszystko. Siedząc potem na łóżku, zaczął odpisywać na list przyjaciela. Podziękował mu za różdżkę, zapewniając, że jest świetna i że poczuł z nią więź. Przesyłał też podziękowania od rodziców, bo rozwiązał naprawdę duży dla nich kłopot.

„Wiem, że nie do końca czują się z tym dobrze" – napisał. – „Tata ma wyrzuty sumienia, że nie mógł mi sam kupić nowej różdżki, ale ja nie mam o to pretensji. Jak to powiedziała mama: Tata uczciwie zarabia na wszystko. Może nie ma tego wiele i gdybym był jedynakiem, to byłoby inaczej, ale wtedy nie miałbym rodzeństwa. Taki Malfoy nie ma rodzeństwa, więc ma wszystko, co chce, ale musi się mu chyba strasznie nudzić. Nigdy nie myślałem, że to przyznam, bo nie znoszę tego nadętego bubka, ale żal mi go trochę. Mieć takiego wrednego ojca za wzór. Nic dziwnego, że sam się tak zachowuje.

Jak wrócimy do szkoły, to mam zamiar pogadać z Hermioną. Może ona coś wie o zachowaniu Ginny, skoro się zaprzyjaźniły. Wszyscy się o nią martwimy, bo od jakiegoś czasu zachowuje się dziwnie. Wiem, że dziewczyny to marzą o księciu na białym koniu, byciu bogatą, piękną księżniczką i innymi tego typu rzeczami, od których najchętniej puściłbym pawia. Kłopot w tym, że ona już nie mówi o tym, jak o naiwnych marzeniach. Mam wrażenie, że ona chce te swoje plany zrealizować. I właśnie to jest straszne. Ma jedenaście lat, a zachowuje się, jakby była gotowa wyjść za Harry'ego Pottera w momencie, w którym go tylko zobaczy. Aż mam ciarki na plecach, jak sobie o tym pomyślę.

W ogóle to zaczęła chyba pisać pamiętnik, bo widziałem już kilka razy, jak pisze w jakimś notatniku czy czymś takim. Nie mam zamiaru go wykradać. Wolę sobie nie wyobrażać nawet, co by mnie spotkało, gdybym zrobił coś takiego. Przyznaję, że to mogłoby pewnie wyjaśnić kilka rzeczy, ale nie jestem świnią."

Ron westchnął, odkładając pióro i niedokończony list na szafkę. Jego upominek dla Harry'ego nie był taki fantastyczny, jak różdżka, ale wiedział, że przyjaciel doceniał każdy podarek.

Zastanawiał się też, czy rozmowa jego rodziców z Ginny coś jednak da. Jego siostra miała charakter ich matki, a kiedy zetrą się ze sobą dwa takie ognie, to mogło się to nie skończyć za dobrze. Zdecydowanie zapowiadały się ciekawe święta.

---

To jak? Dyskutujemy o czymś? XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top