prolog
Widzę ciemności...
Lekki przewiewny wiatr plątał moje włosy. Spojrzałem w tajemniczą przestrzeń, czekając na odpowiedź. Nie dostałem jej. Cisza, brzmiąca w moich uszach, działa na moją wyobraźnię. Po pewnym czasie moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Ucieczka nie grała roli, gdyż moje zimne dłonie był splecione ze sobą najprawdopodobniej sznurem. Niespokojnie szarpnąłem z nadzieją uwolnienia z tej krępującej sytuacji. Niestety nic nie dało poza piekącym bólem w nadgarstkach.
- halo? - Zapytałem ścian.
- jest tu kto? - Starałem opanować swój ton, lecz to graniczyło z cudem.
Usłyszałem cichy śmiech. Wzdrygnąłem się i spojrzałem wprost na źródło dźwięku. Najprawdopodobniej to kobieta sugerując po tonie głosu.
- nareszcie się obudziłeś misiu.- Z psychopatycznym śmiechem w głosie odparła. Nie wiem kim jest, ani po co mnie skrępowała, ale jej uśmiech sugerował cel do którego ona dążyła.
- Nie bój się mnie, nie zrobię ci krzywdy - Zrobiła krok naprzód i przytrzymała mój pod brudek . Nasze twarze dzieliły centymetry . Jej oddech przyprawia mnie o dreszcze. Głębokie błękitne oczy wpatrywałam się w każdy mój ruch. Po chwili nawet dostrzegłem jej ciemne poplątane włosy, które idealnie grały do kontrastu z oczami koloru nieba powodując iluzje granatu. Miała parę skaz na twarz spowodowanymi licznymi bliznami. Podniosła wzrok ku moich usty.
- jak się spało? Zapytała młoda psychopatka. Zrozumiałam że to moja jedyna szansa na zdobycie trochę cennych informacji, jeżeli ów ta wariatka będzie sobie robić przerw. - gdzie jestem?! Zapytałem łamliwym głosem. Ona bez słowa podeszła do ściany i zapaliła światło. Oślepiający blask paru żarówek zmusił mnie do chwilowego zmrużenia oczu.
Przeżyłem szok była to mała piwnica wypełniona dziesiątakami moich zdjęć. Wszędzie ja. Na każdym kroku, a wokół były powyklejane serduszka i dziwne opisy. Spojrzałem przerażony na młoda dziewczynę z blada cerą stojąca tuż przy mnie.
- teraz jesteś tylko mój senpai.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top