Gdyby to nie była randka

[ Dedykacja dla TwojaMorfina bo zawsze czekał na nowy rozdział ]

YOONGI

- Jeśli jeszcze raz powiesz, że wyglądam jak słodki szczeniak, to wezmę tą gitarę i przebiję ci nią głowę, Jeongguk. - syknąłem, mierząc młodszego śmiercionośnym spojrzeniem.

Jeon tylko przewrócił oczami i złapał za pierwszy lepszy magazyn, żeby zaraz zwinąć go w rulon i zacząć wystukiwać rytm, uderzając przedmiotem o podłogę. Czasami naprawdę się zastanawiałem dlaczego przestał grać na perkusji i zmienił swoje marzenia z zostania piosenkarzem na coś tak dennego jak ostanie się gwiazdą porno.

- No ale słuchaj, hyung, z tymi kreskami wyglądasz jak uroczy zagubiony szczeniaczek i-, ał! Przestań się nade mną znęcać bo powiem Jonginowi, żeby cię okrzyczał! - fuknął Jeon, kiedy uderzyłem go poduszką w tył głowy. Niech się chociaż cieszy, że niczym cięższym nie oberwał. Na przykład takim talerzem czy kubkiem z wrzątkiem, no ale były pełne jedzenia więc nie wypadało.

- Niech cię szlag, Jeon Jeongguk.

- Czasami mógłbyś otworzyć słownik i poszukać epitetów którymi mógłbyś mnie obrzucić, wiesz? Mówienie ciągle tego samego niszczy twój wygląd groźnego rapera z Daegu. - Uśmiechnął się krzywo.

- Jeśli nie przestaniesz to skończysz jako fragment ryżu, który powstał w Busan wcześniej niż ty!

- Czy wy musicie być tak głośno? Kurwicy zaraz dostanę! - O wilku mowa. Do pomieszczenia wparował Jongin w stanie gorszym niż uczestnicy wojny koreańskiej. Czarne włosy rozrzucone miał na każdą stronę, pod oczami widniały, purpurowe wręcz, worki, a twarz przypominała siedem nieszczęść. I to wcale nie dlatego, że dostał od kogoś w twarz i z warg spływał mu wodospad krwi, wcale.

- Dostałeś wpierdol, więc teraz kurwica?

- Yoongi. - Syknął.

- No co? Prawdę mówię, i dobrze o tym wiesz. - Westchnąłem, rozkładając się na łóżku niczym rozgwiazda. Jeon tylko westchnął i zajął miejsce obok mnie, trzymając w dłoni jakąś mangę, nie wiem, po prostu książkę. Natomiast Jongin wciąż stał w drzwiach i patrzył się na mnie jak na najgorszą osobę na tym świecie.

W sumie to miał rację.

- Ugh, nie mam siły się z tobą kłócić. - Jęknął cierpiętniczo przymykając powieki. - W każdym razie bądźcie trochę ciszej. Moja matka postanowiła dać mi kolejną szansę i za godzinę przyprowadzi ojca na kolację, a ja doprawdy nie chcę, żeby zorientowała się, że mam na piętrze dwa dzieciaki z osobowością 4D.

- Przecież nie ma tutaj, Taehyunga.

- Yoongi!

- Dobra, już się zamykam, rany!

- Mam nadzieję, a tak właściwie.. co cię skłoniło do wbicia mi na chatę? Wiesz, jakoś sobie nie przypominam, żebyś się wtryniał bez żadnego powodu.

- Szykuję hyunga na randkę! - Odezwał się Jungkook, za co miałem ochotę skopać go z łóżka.

- Co kurwa? Randkę?! JEGO?!

- No słuchaj, też się zdziwiłem.

Kim wbrew moim oczekiwaniom, zatrzasnął za sobą drzwi, rzucił płaszcz na podłogę i usiadł mi na biodrach z tym swoim kpiącym uśmieszkiem. Już wiedziałem, że mu się nie wywinę, a ta wredna menda będzie chciała poznać wszystkie szczegóły od a do z. Zabijcie mnie, błagam..

- Opowiadaj, bo doprowadzę cię do szału moimi biodrami, skarbie. - Parsknąłem, zasłaniając twarz różową poduszką, na której kilka minut wcześniej leżałem.

- Dobrze wiesz, że się nie da.

- No tak.. ale opowiadaj! I tak ci nie odpuszczę!

- Ech, zgoda.

○ fortælleren ○ *

Min Yoongi i Jung Hoseok spotykali się w parku przez pięć długich miesięcy, ciągle rozmawiając i odkrywając się na spokojnie. Chociaż to właśnie Min bardziej poznawał wyższego, niżeli Hoseok jego, ewentualnie równo. Yoongi był osobą strasznie zamkniętą i ciężko było mu otworzyć się chociażby w kawałku, tak, aby osoba z którą rozmawia, nie brała go za dziwaka czy samotnika, który prędzej czy później skończy jako zgorzkniały Scrooge w domku poza miastem.

Hoseok jednak był inny. Nie uważał chłopaka za udziwnionego. Yoongi wyglądał i zachowywał się absurdalnie, aczkolwiek to nie przeszkadzało Jungowi w jego podziwianiu.

Min Yoongi był dla niego osobą sui generis*, a każdy jego drobny ruch wydawał mu się paradny. Szczególnie kiedy Jung przypatrywał mu się przez długie chwile, kiedy ten był w trakcie opowiadania jakiejś porywającej historii o pochodzeniu pianina, a Yoongi zdawał sobie z tego sprawę dopiero po chwili. Kraśniał niczym najpiękniejsza róża, a jego blada skóra traciła wtedy swą pierwotną barwę, okrywając się purpurą. Min przygryzał delikatnie dolną wargę, ukazując przy tym kilka małych białych zębów, a jego kościste dłonie chowały się pod fałdami grubych rękawów, pokazując jak bardzo jest w danej chwili skrępowany.

Hoseok myślał, że Min to lalka z porcelany, dorodny kwiat, czy księżycowy cień za dnia, lecz Yoongi wyglądał tak tylko w jego oczach. Tak naprawdę był tylko cieniem samego siebie z brakiem poczucia własnej wartości.

- Dlaczego mi się przyglądasz, Hobi? Mam coś na twarzy? - Spytał miętowłosy, patrząc na twarz wyższego bez jakichkolwiek emocji. One były zbędne. Ważniejsze były uczucia, które skrywał w małym zniszczonym organie bijącym tylko i wyłącznie dla muzyki oraz Jimina.

Teraz także dla Hoseoka.

- Jesteś słodki.

- Nazwij mnie słodkim jeszcze raz, a wylądujesz z gitarą w węźle przedsionkowo-komorowym.. - Warknął, ukazując kolce, które nie poraniły uśmiechu Junga. Delikatnie tylko tchnęły dłonie, lecz zakochany nie był w stanie odczuć nic szczególnego.

Hoseok podziwiał Mina z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej, powoli zatracając się w nim bez pamięci. Nie spotykał się z Nari już tak często, a ona nie miała mu tego za złe wiedząc, jak grajek działa na jej przyjaciela. Słowa z Taehyungiem nie zamienił zaś od dobrych czterech miesięcy i wolał, żeby tak zostało. Mimo, że Kim był dla niego niczym brat i gdyby się dowiedział, że ten potrzebuje serca aby żyć, na pewno by mu swoje oddał, lecz kiedy w jego życiu przestały pojawiać się tylko czarne barwy, a Min Yoongi rozświetlał mu każdy dzień uśmiechem niczym najjaśniejszy promyk słońca, zdecydował, że dopóki starszy go nie przeprosi, on także się do niego nie odezwie.

Całe dnie spędzał w kawiarence, pracując najlepiej jak potrafił, aby czas szybciej mu zleciał, po czym zrzucał fartuch już za ladą i biegł do parku na spotkanie z niższym chłopakiem, który czekał na niego już od rana.

Min natomiast nie odczuwał zbyt wielkiej zmiany, poza posiadaniem osoby do której może się otworzyć. Jednakże po miesiącu zaczął odkrywać jak bardzo przywiązał się do tej kupki szczęścia, i nie za bardzo mu się to na początku podobało, lecz kiedy zamienił kilka słów z Jungkookiem, postanowił pozwolić uczuciu płynąć swoją drogą.

Taki gówniak, a już dobrze doradza. - Tak myślał w tamtej chwili Yoongi.

Spędzał każdy dzień w ten sam monotonny sposób, wstając codziennie o piątej rano, aby na szóstą być już w schronisku, a potem pomagał pani Choi we wszystkich obowiązkach. Sprzątał, gotował, wychodził z psami na spacery, pomagał w podawaniu lekarstw kociętom, a później zabierał swą gitarę i z uśmiechem żegnał się ze staruszką, aby zdążyć dojść do parku o tej samej godzinie co zwykle. Czekał, aż Hoseok skończy pracę i robił to codziennie.

Tak samo i tego dnia.

- Proszę, bądź z nim szczęśliwa, żebym mógł o tobie zapomnieć. Proszę zapomnij, jak żałośnie wyglądałem. Będzie mi nieznośnie ciężko, przez długi czas, który jeszcze nadejdzie.. ***

- Pięknie śpiewasz, Yoonginnie. - Hoseok zajął miejsce obok miętowłosego, trzymając w dłoniach dwa kubki z ciepłą herbatą, którą zdążył zrobić tuż przed wyjściem z pracy. W końcu na dworze było bardzo zimno, a on nie chciał, żeby Min się przeziębił. Wręczył mu zatem jeden z kubków i uśmiechnął się delikatnie, przyglądając się jak Yoongi zatapia wargi w kojącym naparze.

- Daj spokój. - Westchnął. - Ale dziękuję za napój. Tego mi było trzeba.

- Zawsze do usług, hyung.

- Woah, woah! - Min parsknął śmiechem, patrząc na Hoseoka z lekkim zaskoczeniem. - Zacząłeś nazywać mnie z szacunkiem!

- Wiem, dlate-

- Ale masz przestać. Nie zasługuję na szacunek. - Yoongi po raz kolejny spochmurniał, a kubek w jego dłoniach zaczął go niesamowicie parzyć. Jung spojrzał na niego smutno, po czym westchnął i objął go ramieniem, na co ciało mniejszego skamieniało. Już chciał się odezwać, kiedy wyręczył go wyższy.

- Zasługujesz na szacunek i nawet się ze mną nie kłóć, bo i tak nie przemówisz mi swojego zdania. - Zaczął. - Poza tym, chcę żebyś poszedł jutro ze mną do kawiarenki.

- Po co? - Min kompletnie zignorował pierwszą część wypowiedzi, skupiając się na drugiej. Kawiarenki? W kawiarenkach są czekoladowe ciasteczka, a on bardzo lubi czekoladowe ciasteczka, więc jeśli się zgodzi to Hoseok kupi mu jedno?

- Jeśli się zgodzę, to kupisz mi jedno czekoladowe ciasteczko? - Spojrzał na wyższego z iskierkami w oczach, patrząc na chłopaka jak dzieciak otrzymujący upragniony prezent na gwiazdkę, której niestety nigdy nie obchodził.

- O-oczywiście, że tak. - Parsknął Jung.

- No to stoi, zgadzam się.

- Szybko poszło, woah, woah!

- Stresowałeś się, dzieciaku? - Min po raz kolejny zatopił wargi w napoju, którego Jung wciąż ruszyć nie zdążył.

- Wiesz, zapraszanie kogoś na randkę zawsze stresu-, ejeje! Uważaj, bo sobie usta poparzysz! - Hoseok przestraszył się kiedy Yoongi wypluł napar z ust, prawie się nim krztusząc. Oczy mu prawie wyszły z orbit, kiedy usłyszał, że wyższy zaprosił go na randkę, a on jeszcze się na to zgodził!

Głupie ciastka! - Przemknęło przez myśl miętowłosemu.

Jung natomiast wyjął z płaszcza paczkę chusteczek, a potem jak nigdy nic wyciągnął jedną, chowając resztę z powrotem, aby po chwili zacząć nią wycierać usta starszego.

Spędzili jeszcze dwie godziny w swoim towarzystwie, a kiedy na zegarku na dłoni Junga wybiła godzina dwudziesta pierwsza, postanowili zebrać się do domów. Już chcieli się rozstać, kiedy z ciemnogranatowego nieba lunął deszcz, a strzała Apolla przeszyła nieboskłon, przerażając Yoongiego do granic możliwości. Jung westchnął czując jak niszczy mu się fryzura, przez zwykły opad, jednak kiedy dojrzał stojącego jak kołek Mina, trochę się zdziwił. Podszedł do chłopaka i odwrócił w swoją stronę, przez co po chwili poczuł delikatne ramiona owinięte wokół jego pasa.

- Yoongi? - Spytał zdziwionym głosem, patrząc się na trzęsącego się grajka z delikatnym rozczuleniem. Miętowłosy wyglądał uroczo jak zawsze, w tej swojej za dużej czarnej bluzie, rozmemłanych włosach, startych jeansach i trampkach, które przechodziły w życiu więcej niż jakiekolwiek buty.

- Boisz się burzy?

- Tak. - Odpowiedział szybko starszy, zaciskając dłonie na fragmencie golfa z tyłu. Wyższy uśmiechnął się delikatnie, czując bliskość jaką okazała mu ta drobna osóbka. Wyciągnął przenośną parasolkę z kieszeni płaszcza i otworzył ją, zaraz umieszczając nad głowami ich obydwu. Dopiero wtedy Yoongi odsunął się od wyższego i spojrzał na niego dziecinnie przestraszonym wzrokiem, pocierając wolną dłonią oczy.

- Odprowadzę cię do domu.

- A-ale..

- Nie ma żadnego ale, nie pozwolę ci trząść się przy każdym wyładowaniu. Prowadź.

A Yoongiemu nie pozostało nic innego jak poprawienie futerału z gitarą, który miał na plecach, i głośne westchnienie.

Przez pierwsze minuty podążał obok Junga z lekkim zmieszaniem, krępacją, zawstydzeniem, lecz po czasie zdał sobie sprawę, że i tak Hoseok wie jaki potrafi być dziecinny, więc nie miał powodu do bycia spłoszonym niczym sarna.

Deszcz płakał jak oszalały, a pioruny co jakiś czas przeszywały niebo, powodując u Yoongiego delikatny zawał. W końcu jednak Jung nie wytrzymał i złapał miętowłosego za dłoń chcąc dodać mu otuchy, którą oczywiście zapewnił.

I tak pod osłoną rozszalałej batalii bogów, przemierzali drogę do bloku starszego, którego ciepła ręka Hoseoka koiła nerwy. Był dziwnie spokojny, chociaż raz na jakiś czas podskakiwał ze spłoszenia, kiedy piorun przeszywał niebo.

Nie rozmawiali, nie czuli takiej potrzeby. Yoongi co jakiś czas zmieniał kierunek drogi, pociągając wyższego za dłoń, której nie zamierzał wypuszczać przynajmniej dopóki nie dotrą pod jego klatkę schodową. Droga minęła im nadzwyczaj szybko i przyjemnie, co było miłą odmianą w życiu dwójki, która całe życie spędzała na monotonnym podążaniu bez celu.

- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś, ale nie musiałeś.. - Lice Yoongiego okryły się czerwienią, kiedy spoglądał na Hoseoka z dołu. Wyglądał uroczo i nawet jeśli nie chciał tego słyszeć, to dobrze o tym wiedział, kiedy Jung patrzył się na niego jak na najpiękniejszy nieoszlifowany diament.

Obaj stali pod jedną średniej wielkości parasolką, tuż obok klatki schodowej. Drzwi były otwarte i Min mógł zwyczajnie się pożegnać, albo tego po prostu nie zrobić, i wejść do mieszkania, aby zaraz zatopić się pod pościelą z paczką chrupek, jednak tego nie zrobił. W zamian za wszystko, ułożył dłonie na ramionach zaskoczonego mężczyzny, uniósł się na palcach i lekko musnął jego policzek, zaraz jednak się odsuwając.

Ukrył dłonie pod fałdami grubej bluzy i opuścił bezpieczną strefę parasola, patrząc się na swoje nogi z lekkim zawstydzeniem. Podniósł jednak głowę do góry i uraczył Junga najpiękniejszym uśmiechem, jaki ten mógł kiedykolwiek ujrzeć, po czym zniknął w ciemnościach przerywanych blaskiem lampy.

- Dziękuję, Hoseok.

Jung cieszył się jak dzieciak na gwiazdkę, szczerząc się do siebie przez kilka minut, kiedy to Yoongi opierał się o drzwi do swojego mieszkania i tak po prostu płakał czując, że jeśli nie zniknie zrani nie tylko Hoseoka ale i siebie.

Ponownie.

○•○•○•○•○•○

* - fortælleren - oznacza "narrator" w języku duńskim

* - sui generis - określenie na coś co nie jest pospolite

*** - Taeyang - Wedding Dress

Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą obsuwę w rozdziałach, ale naprawdę nie miałam chęci, braku weny i czasu aby napisać dla was chociażby jeden krótki part. Chciałam, ale nie mogłam, przepraszam za to.

Poprawki nadal trwają, więc nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale napiszę go dla was i nie zawieszę czy usunę. Obiecuję!

Hinata

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top