Gdyby poznanie ciebie coś zmieniło
Kiedy za oknem jasność praktycznie zniknęła, a jedynymi promykami światła były wysokie lampy co kilka metrów oraz telefon Nari w samochodzie, Taehyung w końcu znalazł zjazd na pierwszą lepszą stację paliw.
- Jeśli kupisz mi wafelki z cynamonem to cię przytulę. - Powiedziała Nari, robiąc słodkie oczy w stronę Taehyunga, który tylko westchnął i sprawdzając ilość pieniędzy jaką miał w portfelu, ruszył w kierunku całodobowego budynku. W tym czasie Nari zdążyła wyciągnąć telefon i po raz kolejny próbować dodzwonić się do Hoseoka, a Yoongi zajął się tankowaniem samochodu.
- To na nic. Godzinę temu wyłączył telefon. - Mruknął Min, opierając się o kolumnę z cegły.
- To czemu nic nie mówiłeś? Rany, to okropne, ty się o niego w ogóle nie martwisz!
- Martwię, ale wiem, że panikowanie nic tutaj nie da. - Westchnął Yoongi, przymykając zmęczony powieki.
Won była doprawdy mocno zła i mężczyzna wiedział, że jeśli nie spróbuje załagodzić sytuacji, to czeka go po prostu spacer za samochodem, ewentualnie znoszenie jej piskliwego głosu do końca drogi, a wiedział, że to nie spodoba się ani mu, ani Kimowi, któremu zakupy szły wręcz mozolnie.
- To co twoim zdaniem powinniśmy zrobić? - Warknęła, związując włosy w luźny kok. Min spojrzał tylko na nią ukradkiem, a później znów przymknął powieki, próbując zastanowić się nad całą sytuacją jaka wynikła z nagłego zniknięcia Junga.
Martwił się, jak cholera się martwił, a wszystko w jego ciele wręcz wrzało na samą myśl o tym co mogło przydarzyć się młodszemu. Mentalnie pluł sobie w brodę, że tamtego dnia kiedy otrzymał wiadomość od mężczyzny, po prostu nie rzucił wszystkiego i od razu nie pobiegł za nim na stację. Obawiał się także, że jeśli wydarzy się coś złego to on będzie za to odpowiedzialny, a ostatnie czego chciał to dręczące go wyrzuty sumienia. Wystarczyły mu te, których nabawił się podczas trwania barwnej młodości.
- Uspokoić się. - Wtrącił się Taehyung, który wrócił do przyjaciół po kilku długich minutach. Zakręcił bak, otworzył drzwi od tyłu i niemal siłą wepchnął do niego obruszoną Won, gestem ręki zapraszając do przodu miętowłosego, który tylko skinął głową i zajął miejsce tam, gdzie chciał tego aktor.
- Ty też jesteś przeciwko mnie? - Bąknęła Won, krzyżując ręce pod biustem, kiedy tylko ruszyli.
- Oczywiście, że nie, ale Yoongi ma rację.
I te słowa wręcz zmusiły Nari do zaprzestania ciągnięcia dalszej kłótni.
Przez resztę drogi Yoongi i Taehyung rozmawiali o wspólnej przeszłości, starając się znaleźć w niej jakąkolwiek wskazówkę dotyczącą miejsca pobytu Hoseoka, ale jedynym miejscem jakie przychodziło im do głowy, był bogaty dworek na przedmieściach Busan, w którym Hoseok spędzał lata swojej młodości. Brali pod uwagę także stary teatr do którego każdy z gangów uwielbiał przyjeżdżać i włączać się w wojny taneczne czy raperskie, ale kiedy tylko zajechali pod odpowiedni adres, niemalże od razu pokręcili głowami i otarli łzy smutku. Budynku tego już dawno nie było, a dzięki ostrym światłom szyldu sklepowego, praktycznie pół ulicy oświetlone było jego blaskiem przez co ilość lamp na chodnikach, była dosyć skromna.
Nari zasnęła w samochodzie dobrą godzinę przed wjazdem do miasta, ale mężczyźni nie zamierzali jej budzić. Wiedzieli, że jej wybuchowy charakter i bezustannie zmieniający się nastrój, mogą zadziałać na ich niekorzyść kiedy tylko odnajdą byłego tancerza, więc skupili się na dotarciu pod odpowiedni adres, co nie zajęło im wcale aż tak długo jak mogłoby się wydawać.
- Czyli to tutaj, tak? - Mruknął Yoongi, chowając twarz w kołnierzu grubej bluzy, którą Taehyung podarował mu w połowie drogi. Mężczyźni mimo niechęci jaką darzyli się w przeszłości w tamtej chwili po prostu zapomnieli o wszystkich niesnaskach i starali zachowywać się odpowiedno oraz dbać o siebie. Yoongi o Taehyunga, ponieważ ten uratował życie jego słońcu, a Taehyung o Yoongiego, który był miłością życia jego najlepszego przyjaciela i księżycem odbijającym jego blask tak, aby każdy mógł go dojrzeć.
- Niestety. - Westchnął Taehyung, wyciągając z kieszeni opakowanie papierosów. Chciał podać jednego raperowi, ale ten tylko złapał za opakowanie i wyrzucił je za siebie. Zgromił mężczyznę spojrzeniem i odpiął pas. - No ale za co...
- Jeśli chcesz mieć nowotwór to proszę bardzo, ale zajmij się nim później, bo nie wiem czy wiesz, ale Nari śpi z tyłu i chyba nie zamierzasz mieć na sumieniu dwójki osób, które przez bycie biernymi palaczami może umrzeć? - Zaplątał się Min, co Kim skwitował tylko lekkim uśmiechem. Wykonał ten sam gest co starszy i opuścił pojazd poczym obszedł go dookoła, a kiedy Agust zatrzasnął za sobą drzwi, poklepał go po ramieniu.
- Jesteś zbyt milusiński, he?
- Ciesz się póki możesz, a teraz chodź. - Schował dłonie do kieszeni płaszcza i ruszył przed siebie. - Jak tylko wrócimy do Seoulu to dalej będę cię nienawidził.
- Ta, ja ciebie także.
Odpowiedział Min, chociaż wiedział, że było to kłamstwem.
Nieprzerwany ból zacisnął się wokół jego torsu i czuł, jakby miał zaraz osunąć się na ziemię, aczkolwiek szybko potrząsnął głową i wyciągnął z kieszeni opakowanie tabletek, które zawsze pomagały mu przy każdym drobniejszym ataku. Nie chciał także drażnić swoim stanem Taehyunga, więc ze swoją kamienną mimiką twarzy, ruszył za nim, aby po kilku chwilach zatrzymać się przy drewnianej furtce, porośniętej mchem.
Już chciał się odezwać, ale wtedy Taehyung nakazał mu być cicho i odsunąć się do wejścia więc szybko wykonał jego polecenie, ciągnąc mężczyznę w tył. Słyszał kroki, pociąganie nosem i dźwięki plucia, więc zlękniony skrył się za ramieniem aktora.
Kim zasłonił go tak, jakby chciał chronić coś bardzo cennego i postanowił stawić czoła osobie, która po kilku chwilach opuściła posesję i w blasku mrygającej latarni, powolnie uciekała na drugą stronę ulicy. I gdyby nie fakt, że obaj mężczyźni znali skomlącego, już dawno wzruszyliby ramionami i podeszli do furtki.
- Hoseokkie! - Krzyknął Yoongi, rzucając się biegiem za mężczyzną, który upadł na kolana i oparł się ramieniem o część płotu kilka metrów dalej. Taehyung ruszył zaraz za niższym, nie ociągając się ze zdjęciem swojego płaszcza i narzuceniem go na ramiona byłego tancerza. Chciał go przytulić, ale wtedy Agust klęknął przed twarzą bruneta, aby złapać jego twarz w swoje dłonie i pociągnąć nosem. - Boże, co ci się stało? Kto cię skrzywdził?
- To nic takiego. - Mruknął Jung, dziękując po chwili Kimowi. Otulił się okryciem i usiadł na brudnej ziemi, poczym spojrzał na zmartwionego Yoongiego, który z przerażenia otulił go szczelnie ramionami. Sam nie miał nawet siły, aby zrobić to samo więc tylko przymknął powieki i schował nos w ramieniu miętowłosego. - Co tutaj robicie? - Szepnął, wplątując palce w zniszczone włosy Yoongiego, które mimo powolnego wypadania, wciąż były dziwnie miękkie.
- Przyjechaliśmy cię szukać, pajacu. - Odpowiedział Taehyung.
- Przecież powiedziałem, że wrócę za kilka dni...
- Słuchaj, i ja i ty dobrze wiemy, że nie wróciłbyś, szczególnie dlatego, że siedzimy aktualnie pod domem twojego pożal się Boże wujka i Yoory, która także z nim mieszka. - Hoseok już chciał coś powiedzieć, ale wtedy Kim mu przerwał. - Nie pytaj skąd wiem, po prostu mam swoje dojścia. A teraz mów, po cholerę tu przybyłeś, albo sam to z ciebie wyduszę.
- Tae!
- Spokojnie, Yoongi, nie zabiję go. - Hoseok spojrzał w stronę przestraszonego miętowłosego i westchnął cierpiętniczo, zaraz wypluwając trochę krwi na chodnik. Min odsunął się od niego, ale już po chwili ochoczo dokrył byłego tancerza swoją bluzą i dmuchnął w swoje ciepłe dłonie, aby obłożyć nimi zimną twarz Junga.
Rozczuliło to Taehyunga.
- Chciałem odebrać coś ważnego, ale Seungkwang wyrzucił wszystko co zostało po mamie więc zdążyłem zabrać tylko ich obrączki. - Zaczął Jung, krztusząc się przez chwilę. - Okazało się oczywiście, że nie mam nic do gadania w sprawie majątku, a kiedy zobaczyłem ciężarną Yoorę po prostu się załamałem.
- Niech zgadnę. Kwang zajebał ci w twarz bo zrobiłeś dzieciaka jego babie?
Oczy Yoongiego poszerzyły się w przerażeniu, aczkolwiek Hoseok tylko pokręcił głową, co uspokoiło byłego rapera.
- Nieee. Jak powiedziałem mu, że będę walczył o spadek to dostałem w mordę. - Brunet uśmiechnął się sztucznie. Czuć było od niego alkoholem i marnej jakości skrętem, czego specjalistą był miętowłosy, w tamtej chwili chętny do skopania ciała młodszego, ale powstrzymywała go tylko miłość.
- Yoongi, proszę, nie oglądaj mnie w takim stanie.. - Wydukał Hoseok po kilku minutach, spluwając mieszanką śliny i krwi na chodnik. Min oczywiście był zbyt uparty i nie działały na niego żadne prośby młodszego, dlatego machnął dłonią do Taehyunga poczym nakazał mu wrócić do samochodu.
- Jesteś kretynem.
- Yoo-
- Czy ty naprawdę myślałeś, że ta drobna ucieczka skończy się dla ciebie dobrze, no i nie wiem, Yoora kiedy tylko cię zobaczy to rzuci ci się na szyję? - Uniósł się Min, acz po chwili westchnął jedynie i kucnął przy chłopaku ponownie, aby niedługo później unieść dłoń i pogłaskać go po policzku w geście wsparcia. - Hoseok, wracajmy do domu.
- Domu? - Spytał Jung, marszcząc czoło.
Yoongi tylko przewrócił oczyma i pomógł podnieść się młodszemu, aby nie ciągnąć go do samochodu za nogi lub długie ręce. Może i był kapryśny, dość buntowniczy i uważał, że jest w stanie zrobić doprawdy wiele to jednak noszenie mężczyzny, cięższego od niego o dobre dziesięć lub dwadzieścia kilogramów, było szczytem możliwości.
- Od dziś mieszkasz u mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top